Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Wojciech Olszański, kot Magellan i nienawiść do Niemców. Witajcie w epoce postironii

Wojciech Olszański, kot Magellan i nienawiść do Niemców. Witajcie w epoce postironii autor ilustracji: Julia Tworogowska

Zacznijmy od faktów. 11 grudnia 2023 r. Polska wreszcie się zjednoczyła. Odbyło się najważniejsze głosowanie w historii III RP, podczas którego ramię w ramię stanęli neoliberałowie i socjaliści; „lewaki” oraz konserwatyści; ci, którzy w niedzielę chodzą do kościoła i ci, którzy w niedzielę chodzą do Żabki; prawica, lewica, a także centrum. Ostatecznie wygrała zaś Polska.

Tak, to był żart. Nie chodzi o głosowanie nad wotum zaufania dla premiera Morawieckiego. Na platformie X koniec rządów Prawa i Sprawiedliwości zszedł na moment na plan dalszy, kiedy trzeba było wybrać najlepszego manula (rodzaj stepowego kota) na caluśkim świecie.

W półfinale jakże prestiżowego plebiscytu znalazł się bowiem polski kot Magellan z ZOO w Poznaniu oraz niemiecka gnida Stubsi z nie wiadomo skąd. Dzięki zmotywowanym polskim internautom Magellan zwyciężył. Do finału wszedł razem z japońskim kotem imieniem Bol. Kolejny dzień przyniósł kolejną walkę i kolejny tryumf. Najlepszym manulem świata został nasz polski, swojski, poznański Magellan.

W międzyczasie Polacy przeprowadzili szturm na głosowanie o 3. miejsce, w którym Stubsi mierzył się z Włochem Fellinim. W myśl świętej zasady gnębienia teutońskiego sąsiada oraz zaczerpniętej z narodowego hymnu idei polsko-włoskiego braterstwa, głosami naszych rodaków Stubsi został ponownie rozgromiony.

Całe to niecodzienne zajście wydało mi się skrajnie kuriozalne. Głównie z tego powodu, że będąc jego wirtualnym uczestnikiem, pierwszy raz od dawna poczułem coś na kształt patriotycznego uniesienia.

„Hitlerowcu pie*dolony, oddaj reparacje”

W komentarzach pod ankietą reprodukcje Hołdu Pruskiego, Bitwy pod Grunwaldem, Bogurodzica, Mariusz Pudzianowski, husaria, Wojciech Olszański, polish cow i pierogi ruskie. Magellan pozwala czuć dumę z polskości. Polskości wolnej od pompatycznej martyrologii, ale na pozór pozbawionej kompleksów. Na pozór, bo często ze swoich kompleksów czyni ona największy atut. Esencję tożsamości.

Trudno sobie bowiem wyobrazić przejaw większego zakompleksienia niż ogólnonarodowy spęd na potrzeby ankiety zamieszczonej na portalu X, mającej zdecydować, który kot stepowy jest lepszy od innych kotów stepowych. Ale nam to nie przeszkadza! Ba! To właśnie My!

Meleksowa husaria Wojciecha Olszańskiego vel Aleksandra Jabłonowskiego pod Grunwaldem! Naród wojowników internetu! Antyniemieckich resentymentalistów! Kiełbasy, Pudziana, wódki i Małysza! Pod ankietą zjednoczyły się twitterowe bańki, wulgarnie i wesoło plując na Niemców i niemieckiego kota. Wybuchł prawdziwy karnawał postironicznej jedności.

Postironia, czyli o modnym pojęciu

Z postironią, jak z wieloma nowymi i modnymi pojęciami, mamy poważny problem definicyjny. Badacze są z reguły zgodni, że wywodzi się ona z postmodernistycznej ironii, cynizmu, kpiarstwa. Świata kultury, w którym mówienie na serio ulega natychmiastowej dekonstrukcji lub wyśmianiu. To oczywiście skrajne uproszczenie o wiele bardziej skomplikowanych procesów społeczno-kulturowych, ale słusznie uwypukla pewne tendencje.

W pewnym momencie wszechobecna ironia stała się duszna. Zamiast uwalniać, zaczęła zniewalać. Tu według niektórych miało przyjść przełamanie- postironia, rozumiana jako sprzeciw wobec kpiny, powrót do bezpiecznego sentymentalizmu albo po prostu szczerości. Osobiście wolę kategoryzować tę tendencję jako tzw. nową szczerość.

Postironia to coś innego. Nie jest prostym powrotem do świata poważnych symboli. Sądzę zresztą, że taki rekonstrukcjonizm jest na dłuższą metę niemożliwy. W postironii serio jest połowiczne. W serio stoi się jedną nogą, zawsze w gotowości, by błyskawicznie odskoczyć w żart. A skoro tak, to trudno jednoznacznie ocenić powagę i intencję nadawcy komunikatu. Nawet jeśli sami tym nadawcą jesteśmy…

Pisząc o ironii w amerykańskiej telewizji, David Foster Wallace zwrócił uwagę na problem wikłania się tego medium w spiralę autoreferencyjności. Według Miłosza Markiewicza ironia „została […] uwięziona w medium, nie mogła się przebić do szerokiej świadomości, przez co powszechne stało się traktowanie jej jako przekazu «serio»”.

Postironia w ujęciu Markiewicza to „nie tyle stan, który przychodzi «po ironii», ile raczej taki, który znajduje się w samym jej sercu. Im większa obecność ironii, tym mniej jest ona rozpoznawalna i tym głębiej wpadamy w sidła postironii, czyli przestajemy dostrzegać ironię ironicznych komunikatów.”

Serio żartuję

Na poziomie forów internetowych problem ulega dodatkowej komplikacji. Ironia, jeśli występuje, przestaje być czytelna nie tylko dla odbiorców, ale także dla nadawców komunikatu. Z tego prostego względu, że na X granica między tymi dwoma kategoriami praktycznie nie istnieje.

Nie tylko nie umiemy powiedzieć, czy druga osoba żartuje; w kleszczach postironii sami nie wiemy, czy żartujemy. Wbrew temu, co pisze Markiewicz, najpopularniejszym rozwiązaniem nie jest branie wszystkiego na poważnie. Najlepiej w ogóle nie „brać”. Odpowiedź na pytanie „ty tak na serio?” zaburzyłoby całą grę. Staramy się więc, by nigdy nie padło.

O ile za ironią w modelu idealnym stoi zimny cynizm, motorem internetowej postironii są autentyczne emocje. Ewentualnie emocje pół-prawdziwe, przeczucia, wczucia i nieuświadomione do końca resentymenty. Można pokusić się o stwierdzenie, że postironia zwalnia nas z próby budowania konsekwentnej tożsamości.

Prawdziwe myśli i odczucia pozwala wypowiadać językiem (pół)ironicznym. Olga Drenda w Słowie humoru za przykład podaje tutaj memy z Doomer Boyem. Tym właśnie wyraża się owo „post-”. Ironia, jak modernizm, była twarda, postironia jest płynna, jak ponowoczesność. I to jest sedno integrującego potencjału manula Magellana.

Przez moment ironiści, postironiści i całkiem poważni nacjonaliści zjednoczyli się, gubiąc granice między byciem serio a żartem. Postironia potrafi być bowiem niebywale inkluzyjna i elastyczna. Efektem było całkiem autentyczne doświadczenie narodowej jedności. Mimo, że chyba nikt nie przyznał tego ze śmiertelną powagą. Figurą jednoczącą był nie jednak tylko manul Magellan, ale także… Wojciech Olszański.

Z Jaszczurem czy z Jaszczura?

Klipy ze streamów Olszańskiego okazały się niezwykle popularnym orężem w walce z niemieckim wrogiem. Jaszczur Polaków wzywał do przebudzenia, Niemców zaś obrażał, lżył i groził śmiercią. Zabawa była przednia.

Kamratów mało kto ogląda na poważnie. Najbardziej radykalni prawicowcy, tacy którzy w auli Pawła VI widzą szatańsko-masońską głowę węża, będą się krygować, że to „dla śmiechu”. No, czasem Olszański mądre rzeczy mówi. Czasem. Śmieszność Olszańskiego z jednej strony dość skutecznie oswaja jego skrajne postulaty, z drugiej zaś przysparza mu popularności w Internecie.

Nie jest on w tej strategii odosobniony. Wydaje się, że wielu politycznych liderów, zwłaszcza populistycznych, nie tylko nie boi się śmieszności, ale czyni z niej swój atut. Nie da się przecież ośmieszyć takiej postaci jak Javier Milei. Postironia przez swoje rozmycia zwalnia z otwartych deklaracji. Z jasnego powiedzenia w co wierzę, a w co nie. Po drugiej stronie żartu nie stoi serio. O nie! Tam rozciąga się długie przedpole półżartu, mrugnięć okiem, żartobliwości, trochów i takjakbych.

Tak, jak nie wiedziałem, w którym momencie przestałem śmiać się z Dolly Parton i obdarzyłem ją najszczersza miłością, tak mój kolega nie wiedział, kiedy zdecydował się zagłosować na tego „śmiesznego pana”, Stanisława Żółtka. Nie wiem, kiedy śmieję się z antyniemieckich resentymentów, wrzucając reprodukcję matejkowskiej Bitwy pod Grunwaldem, a kiedy pałam do tych nazistowskich mend szczerą nienawiścią.

Nieuświadomione brudy wychodzą z odmętów umysłu przybrane w błazeńskie stroje żartów. I nawet jeśli mam na tyle samoświadomości, by te niuanse wyłapać, trudno oczekiwać tego od wszystkich moich odbiorców. Granica między serio a żartem coraz częściej nam umyka. Żart z nacjonalizmu staje się nacjonalizmem. Udawany rasizm- rasizmem. A to wszystko nakręcają algorytmy, wykalkulowane na promowanie najgorętszych kłótni.

Postironia, rozumiana jako branie żartu na serio, jest dla cyfrowych gigantów postawą wymarzoną. Kurą znoszącą złote jaja nieporozumień i kłótni. W efekcie postironia prowadzi do całkiem poważnych konsekwencji. Dlatego w całym marudzeniu nie można zapomnieć o tym, co stanowiło o pięknie manulowego zrywu.

Był on przede wszystkim chwilowy i jednorazowy. Karnawałowe zjednoczenie w postironii ma pewien nieodkryty chyba jeszcze potencjał. Zasadniczym problemem jest zachowanie jego przelotności. W internecie, gdzie karnawał trwa bez przerwy, nie będzie to jednak wcale takie łatwe…

Projekt realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.