Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Łukasz Sakowski: Dbajmy o dobro osób z dysforią płciową zamiast realizować ideologiczną agendę

Łukasz Sakowski: Dbajmy o dobro osób z dysforią płciową zamiast realizować ideologiczną agendę autor zdjęcia: Alisdare Hickson; żródło: Wikimedia Commons. Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0.

11 kwietnia 2023 roku w Magazynie „Kontakt” ukazał się artykuł autorstwa Marceliny Jeziorko i Michała Kiełbińskiego pt. To tylko teoria spiskowa. Znajduje się tam szereg tez, które znacząco odbiegają od rzeczywistości, wprost manipulują, cytują też wadliwe badania z poważnymi błędami metodologicznymi. Transseksualizm nie przestał być uważany za zaburzenie, zaś zmiana płci coraz częściej przynosi fatalne skutki, jak pokazują najnowsze i najdokładniejsze badania.

Wrzucanie osób krytycznych wobec tranzycji do worka z napisem „transfobia” czy „faszyzm” jest nieuczciwą erystyką. Powinniśmy opierać się na rzetelnych badaniach oraz obserwacjach i wyciągać wnioski z historii, zamiast realizować ideologiczną agendę. Poniżej przedstawiam 7 faktów na temat tranzycji i transseksualizmu.

Fakt 1: Zmiana (tranzycja) płci nie leczy

Praca naukowa opublikowana w recenzowanym czasopiśmie medycznym „Current Sexual Health Reports” 14 kwietnia 2023 roku, analizująca aktualny stan wiedzy na temat tego, czy tranzycja płci jest korzystna, zawiera ważny wniosek: „Systematyczne przeglądy dowodów przeprowadzone przez organy ds. zdrowia publicznego w Finlandii, Szwecji i Anglii wykazały, że stosunek ryzyka do korzyści związanych ze zmianą płci wśród młodzieży waha się od nieznanego do niekorzystnego”.

Trzy dni później, 17 kwietnia, czasopismo naukowe „Acta Paediatrica”, wydawane przez Instytut Karolinska – szwedzki uniwersytet medyczny, znany m.in. z przyznawania Nagrody Nobla z medycyny lub fizjologii – opublikowało wyniki systematycznego przeglądu naukowego na ten sam temat. Naukowcy wnioskują, że wiele badań „dowodzących” korzyści, które mają płynąć ze zmiany płci, ma kiepską metodologię i jest „niewystarczających”, żeby móc mówić o tym, że tranzycja płci leczy i pomaga.

Instytut Karolinska jeszcze w 2021 roku zakazał rutynowego kierowania dzieci na zmianę płci. Na podobny krok rok wcześniej zdecydowała się Finlandia, a w 2022 roku cała Szwecja, Wielka Brytania, niektóre stany USA. W tym samym kierunku zmierza obecnie Norwegia, a Francuska Akademia Medyczna oficjalnie ostrzegła przed zmianami płci.

Publikacja naukowa z początku tego roku, dostępna w czasopiśmie seksuologicznym „Sex and Marital Therapy”, już w tytule wprost informuje, że rzekomo rzetelne badania o pediatrycznej zmianie płci to „mit”. Miesiąc wcześniej ukazała się też praca innego naukowca – endokrynologa – który zauważa, że w badaniach, gdzie we wnioskach stwierdza się, iż tranzycja płci jest korzystna, zebrane w nich dane tak naprawdę wcale na to nie wskazują.

Śledztwo przeprowadzone przez dziennikarza naukowego Jessego Singala dowiodło, że tak się w istocie dzieje: naukowcy, często zaangażowani w aktywizm transseksualny, a więc tkwiący w konflikcie interesów, w swoich pracach podają wyniki i wnioski sprzeczne z uzyskanymi przez nich danymi.

Liczby zapisane podczas badań mówią: „zmiana płci nie pomaga”, ale w streszczeniu i wnioskach, które przeczyta najwięcej osób, padają stwierdzenia, że pomaga, chroni przed samobójstwami, poprawia stan zdrowia psychicznego itd.

W artykule To tylko teoria spiskowa Jeziorko i Kiełbiński powoływali się na badania, według których zmiana płci ma korzystne efekty zdrowotne. Wiele z tych prac, poza tym, że miało poważne błędy metodologiczne, było też napisanych przez znanego aktywistę działającego na rzecz afirmacji transseksualizmu, Jacka Turbana, któremu niejednokrotnie już udowodniono manipulacje treścią publikacji naukowych.

Wyniki, które publikuje Jack Turban, nie mogą być traktowane poważnie, ponieważ mają nieadekwatne próby demograficzne (np. niereprezentatywna próba, badani rekrutowani ze środowisk aktywistycznych), niedostosowane okresy badawcze (obejmujące tylko kilka lat, zamiast co najmniej kilkunastu), wyniki sprzeczne z danymi (jak dowiódł Jese Singal), silny błąd przeżywalności (ang. survivor bias), czyli nieuwzględnianie wielu osób w badaniu. Zaś sam Jack Turban, jako działacz na rzecz afirmacji zmiany płci, jest w konflikcie interesów.

Przypomnę, że Kiełbiński i Jeziorko zarzucili mi, że wybiórczo cytuję badania, manipuluję, ignoruję literaturę naukową oraz przywołuję głównie bardzo stare prace. Każdy jednak, kto zagłębi się w ich argumentację, zauważy, że jest dokładnie odwrotnie. Ja również przytaczam badania mające dowodzić korzyści z tranzycji płci, lecz nie powtarzam „na ślepo” zawartych w nich wniosków. Sprawdziłem je dokładnie i między innymi stąd wiem, że są one sprzeczne z realnymi wynikami.

Natomiast cytowane przeze mnie publikacje, które wskazują, że zmiana płci – zwłaszcza u małoletnich, ale nie tylko – jest szkodliwa lub że jej efektów nie da się jednoznacznie ocenić, pochodzą z ostatnich kilkunastu miesięcy. Zarazem chcę podkreślić, że to, iż jakieś badanie jest „stare”, wcale nie znaczy, że jego wyniki są błędne. O tym decydują dowody, a nie data publikacji.

Fakt 2: Blokery dojrzewania i hormony płci przeciwnej są niebezpieczne dla zdrowia

Jeziorko i Kiełbiński próbują przedstawić farmakologiczne terapie zmiany płci jako bezpieczne dla zdrowia. Zarzucają mi nawet, że zmyślam i straszę, gdy piszę o skutkach ubocznych zażywania takich leków. To jest jednak kolejne kłamstwo tych autorów. Badania jasno dowodzą, że farmaceutyki te są szkodliwe.

Gdy przeczytamy ulotki leków blokujących dojrzewanie, zobaczymy, że wśród „częstych” skutków ubocznych tych specyfików są takie objawy jak depresja, zaburzenia czynności wątroby, pogorszenie samopoczucia, niepłodność. Rzadziej są to nowotwory łagodne mózgu, nowotwory złośliwe wątroby, osteoporoza, wzrost gruczołów piersiowych (u mężczyzn) i wiele innych. Częstość ta dotyczy osób dorosłych, ale gdy lek podawany jest nastolatkom, ryzyko występowania takich efektów jest wyższe.

Wiem o tym doskonale, ponieważ sam jako 13-latek zostałem zmanipulowany przez dorosłego transseksualistę, który nakłonił mnie do zmiany płci, a potem podawał mi blokery dojrzewania i żeńskie hormony. Następnie robili to oficjalnie specjaliści polecani na forach transseksualistów i przez fundację „Trans-Fuzja”. Od leków tych miałem m.in. uszkodzoną wątrobę, depresję, zaawansowaną osteoporozę (w wieku 18 lat), silne nocne poty. Urósł mi też biust, przez co w 2015 roku, gdy przechodziłem detranzycję, czyli powrót do mojej prawdziwej płci, musiałem przejść mastektomię. To zaś jasno pokazuje, że działanie blokerów i hormonów nie jest ani bezpieczne, ani całkowicie odwracalne. Mój przypadek nie jest jednostkowy.

Zarówno dane kliniczne firm farmaceutycznych, jak i badania naukowe potwierdzają powszechność takiego wpływu na organizm. Personalną zaczepkę Jeziorko i Kiełbińskiego, że „brakuje mi podstawowej wiedzy na temat stosowanych w leczeniu dysforii interwencji medycznych”, pozostawię bez dalszego komentarza.

Fakt 3: Transseksualizm jest zaburzeniem i stanowi patologię

Na wstępie Kiełbiński i Jeziorko piszą, że transpłciowość nie jest chorobą ani patologią. Jest to nieprawda, zarówno na poziomie faktograficznym, jak i z perspektywy systematyki medycznej. W tym miejscu trzeba rozróżnić pojęcie dysforii płciowej i transseksualizmu (niezgodności płciowej). Ta pierwsza oznacza niechęć do własnej płci, poczucie niedopasowania do niej.

Jest objawem mogącym wynikać z nieakceptowania swojej homoseksualnej orientacji – jak było u mnie, kiedy zmieniałem płeć – ale może być też efektem zaburzenia osobowości typu borderline, narcystycznego zaburzenia osobowości, histrionicznego zaburzenia osobowości, choroby afektywnej dwubiegunowej, schizofrenii, dysmorfofobii, zaburzeń ze spektrum autyzmu, zmagania się z traumą dotyczącą płci (gwałt, molestowanie). Transpłciowość jest natomiast utożsamianiem się jako osoba płci przeciwnej przez dłuższy okres (podręczniki i klasyfikacje podają zwykle minimum dwa lata).

„Transseksualizm stanowi najgłębsze zaburzenie tożsamości płci” – stwierdza się w akademickim podręczniku pt. Seksuologia (wyd. PZWL, 2020). W ICD-10, czyli dziesiątej Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób transseksualizm był obecny w dziale zaburzeń psychicznych i behawioralnych. W  – kolejnej wersji klasyfikacji – transseksualizm zamieniono na niezgodność płciową (ang. gender incongruence) i przeniesiono go do „Stanów odnoszących się do zdrowia seksualnego” (ang. Conditions related to sexual health). Z kolei w DSM-5 , czyli Diagnostycznym Podręczniku Zaburzeń Psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, znajdziemy dysforię płciową.

Na poziomie systematyki i nomenklatury transseksualizm/niezgodność płciowa jest zaburzeniem psychicznym/płciowym/seksualnym, zaś dysforia płciowa jest stanem psychopatologicznym, zwykle będącym efektem innych problemów sytuacyjnych lub zaburzeń.

Faktograficznie rzecz ujmując, transseksualizm jako zjawisko wiążące się z szeregiem dysfunkcji zdrowia fizycznego i psychicznego i wymagające terapii również jest zaburzeniem. Fakt, iż Światowa Organizacja Zdrowia przeniosła transpłciowość z sekcji zaburzeń psychicznych do sekcji zaburzeń seksualnych/płciowych, pokazuje jedynie semantyczność i dyskurs wokół tego zagadnienia. Medialne nagłówki, które były publikowane po tej zmianie, a które głosiły „wykreślenie transseksualizmu z listy chorób”, zwyczajnie dezinformowały.

Fakt 4: Osób wycofujących się ze zmiany płci jest coraz więcej

W artykule „To tylko teoria spiskowa” przytaczana jest opinia na temat liczby osób wycofujących się ze zmiany płci, która niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Są to dane zaniżone. Przede wszystkim z powodu błędu przeżywalności (ang. survivor bias).

Badania na temat detranzycji dotyczą bowiem głównie osób, które dokonały prawnej zmiany płci. Nie uwzględniają więc mas ludzi, którzy zaczęli identyfikować się jako transpłciowi i zażywać blokery oraz hormony, ale nie dokonali zmiany metrykalnej.

Błąd przeżywalności sprawia, że sporo ludzi dokonujących detranzycji nie jest w ogóle uwzględnianych w statystykach. Przykładowo, jeśli mamy 100 osób zaczynających zmianę płci, z czego 20 zmieni ją prawnie, a reszta dokona detranzycji zanim zmieni sobie dokumenty, po czym z tej dwudziestki jedna osoba cofnie zmianę płci, to oficjalny wskaźnik detranzycji wyniesie 5% (jedna osoba na dwadzieścia), podczas gdy rzeczywisty będzie wynosił 81% (81 osób na 100 wycofało się z tranzycji).

Kolejna przyczyna stosunkowo niskiego odsetka detranzycji w dotychczasowych publikacjach wynika z nieadekwatności demograficznej. Badania publikowane w ostatnich latach często dotyczą starszych transseksualistów, którzy zmienili płeć przed trwającym od kilku/kilkunastu lat (zależnie od kraju) boomem na zmianę płci. 20 lat temu i wcześniej diagnostyka transseksualizmu była o wiele bardziej ścisła niż dziś, zmienić płeć było znacznie trudniej.

Teraz, gdy jest to kwestia pójścia do lekarza polecanego na stronach organizacji działających na rzecz osób transpłciowych (który wystawia „diagnozę” w ciągu jednej do kilku wizyt) osób decydujących się na zmianę płci jest o wiele więcej. W niektórych krajach odsetek samych tylko nastolatek zgłaszających się na zmianę płci wzrósł o 4400% w dekadę.

To jednak nie koniec powodów, dla których wskaźnik detranzycji wydaje się niezbyt wysoki. Sporo badań na ten temat bierze pod uwagę krótkie okresy, np. 5 lat od rozpoczęcia zmiany płci, podczas gdy proces uświadomienia sobie, że zmiana płci to błąd, może trwać latami. Może ciągnąć się tak długo, jak długo trwa wyparcie swojej prawdziwej płci i powodów, dla których się to robi.

Jedna z tez sugerowała, że detranzycji zwykle dokonuje się od 4 do 8 lat po całkowitej zmianie płci. Dlatego też czas 5 lat, i to od zaczęcia tranzycji, jest zbyt krótki, aby cokolwiek mógł pokazać.

Ja sam, gdybym został spytany 5 lat po rozpoczęciu zmiany płci, czy jestem z niej zadowolony, odpowiedziałbym że tak, chociaż tak naprawdę trwałem w koszmarnym zaprzeczeniu i depresji.

Zwrócę uwagę na jeszcze jedną ważną kwestię zaniżającą odsetek detranzycji: wpływ leków na zmianę płci na zdrowie psychiczne. Jak opisałem to wcześniej, stosunkowo często powodują one depresję, ale także zaburzenia lękowe, dezorientację i inne negatywne efekty psychologiczne. W takiej sytuacji o wiele trudniej jest zyskać poziom samoświadomości pozwalający na zrozumienie swoich prawdziwych motywacji, przez które człowiek zdecydował się na zmianę płci.

Inaczej rzecz ujmując: przyjmowanie blokerów i hormonów sprawia, że o wiele trudniej – i później – ludzie orientują się w tej sytuacji, a więc i rzadziej decydują się na detranzycję. Tę logiczną konkluzję wspiera obserwacja, że osoby, które rozpoczęły tranzycję, rzadziej wyrastają z dysforii płciowej, a tym samym częściej przechodzą okaleczające farmakoterapie i operacje, stając się uzależnionymi od ochrony zdrowia już do końca życia.

Jeśli zaś chodzi o powody detranzycji, to temat ten jest jeszcze słabo zbadany, jako że masowość opisywanego zjawiska jest stosunkowo nowa. Można wspomnieć, że jedno z badań wykazało, iż wśród głównych przyczyn decydowania się na cofnięcie zmiany płci są: minięcie dysforii płciowej, nietrafność diagnozy transseksualizmu, zdrowotne skutki zmiany płci. Na dokładniejsze i pełniejsze informacje na ten temat trzeba poczekać.

Fakt 5: Większość osób wyrasta z dysforii płciowej wraz z wiekiem

Jeziorko i Kiełbiński uważają, że to nieprawda, że większość osób wyrasta z dysforii płciowej. Ich opinia jest niezgodna z wynikami obserwacji naukowych. Próba podważenia ich tym, że część z nich opublikowana została kilka dekad temu, jest nierzeczowa i niemerytoryczna. Tym bardziej, że znacznie nowsze badania – z lat 2008, 2008, 2008, 2013, 2016, 2021 – także jednoznacznie pokazują, że dysforia płciowa mija. Ryzyko, że się z niej nie wyrośnie, wzrasta, gdy nastolatek otrzymuje afirmację transseksualizmu, czyli kiedy dokonuje społecznej zmiany płci (mówi w formach płci przeciwnej, ubiera się stereotypowo dla płci przeciwnej) i tym bardziej, jeśli zacznie zażywać blokery dojrzewania.

Pozwalanie młodzieży na zmianę płci jest więc najgorszym możliwym pomysłem, ponieważ zwiększa ryzyko późniejszej „potrzeby” wieloletniej hormonoterapii, chirurgicznej kastracji i innych inwazyjnych zabiegów, jak również wszystkich zdrowotnych konsekwencji z tym związanych.

Niechęć do swojej płci w okresie dojrzewania jest zjawiskiem występującym wśród młodzieży. Ciało się wtedy zmienia, psychika „przemodelowuje”, relacje społeczne zaczynają nabierać tematyki miłosnej i erotycznej. Chłopcy zaczynają ze sobą rywalizować, co dla wielu jest nieprzyjemne, a dziewczynki miesiączkować, borykając się np. z okresowymi bólami brzucha.

Do tego młodzież z problemami, np. brakiem akceptacji dla orientacji homoseksualnej, dysfunkcjami rodzinnymi albo zaburzeniami psychicznymi, odczuwa niedogodności dojrzewania znacznie mocniej. Nietrudno popaść wtedy w dysforię płciową, ale „lekiem” na nią jest czas i ewentualna psychoterapia, a nie uszkadzanie ciała blokerami, hormonami i operacjami. Jeśli dziecko stłucze kolano, nie zabieramy się za odcięcie mu nogi, lecz czekamy, aż się zagoi.

Fakt 6: Instytucje naukowe i medyczne nie stworzyły konsensusu, że zmiana płci jest korzystna

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz powiedział niedawno w magazynie „Wprost”, że czeka nas fala detranzycji. Nie wziął tej obawy z sufitu – liczba osób cofających zmianę płci rośnie, a rodziny pozywające o okaleczenie przez tranzycję w samej tylko Wielkiej Brytanii liczone są już w tysiącach. To jednak niejedyne fakty, które przez Jeziorko i Kiełbińskiego zostały zignorowane w tekście, w którym fabrykują rzekomo istniejący konsensus naukowy co do pozytywnych efektów mających wynikać z tranzycji płci.

W roku 2020 fiński Urząd ds. Zdrowia (fin. Palveluvalikoima) znacząco ograniczył kierowanie młodzieży na zmianę płci, de facto zakazując rutynowego posyłania nieletnich na takie procedury. To samo w 2022 roku zrobiły medyczne służby w Szwecji (szed. Socialstyrelsen), a w 2023 roku do podobnych działań wezwała Ukom, czyli norweska Komisja ds. Służby Zdrowia i Opieki Społecznej. Jak wspominałem, Francuska Akademia Medyczna wydała oficjalne oświadczenie ostrzegające przed procedurami zmiany płci, a obecny boom na tranzycję nazwała „epidemią społeczną” i „modą”.

Wielka Brytania zamknęła genderową klinikę dziecięcą Tavistock, zaś brytyjska NHS oświadczyła, że okres odczuwania dysforii płciowej to przejściowa „faza”. NHS wydała też komunikat, że „większość dzieci, które wydają się zdezorientowane płciowo, nie będzie się tak czuć po okresie dojrzewania”.

Hiszpańskie organizacje naukowe i medyczne, w tym Kolegium Medyczne w Madrycie, Hiszpańskie Towarzystwo Pediatryczne czy Hiszpańskie Towarzystwo Psychiatrii Dziecięcej, protestowały przeciwko nowemu prawu zezwalającemu dzieciom w Hiszpanii na zmianę płci od 12. roku życia za zgodą sądu, od 14. roku za pozwoleniem rodziców, a od 16. bez ograniczeń.

W sytuacji, gdy tak wiele organizacji i instytucji wskazuje na szkody wyrządzane przez tranzycję płci, trudno mówić o konsensusie. Kiełbiński i Jeziorko w artykule, z którym polemizuję, przytaczają stanowiska Światowej Organizacji Zdrowia, Towarzystwa Endokrynologicznego i WPATH (ang. World Proffesional Association for Transgeder Health; międzynarodowa organizacja zrzeszająca aktywistów na rzecz afirmacji transseksualizmu, w tym lekarzy, prawników i psychologów).

Problem polega na tym, że stanowiska dwóch pierwszych bazują w dużej mierze na rekomendacjach WPATH (podobnie, posiłkuje się nimi także stanowisko Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego). Tymczasem WPATH nie tylko nie przedstawiła żadnych ugruntowanych i przekonujących dowodów na poparcie swoich rekomendacji odnośnie zmiany płci. Uzyskane wyniki z dokładnych badań i analiz, obszernie przeze mnie cytowanych w tej polemice, stoją wręcz w sprzeczności z zaleceniami WPATH.

Tysiące naukowców, lekarzy, psychologów i psychoterapeutów z najbardziej prestiżowych ośrodków z całego świata wystosowało niedawno list Beyond WPATH (dostępny tutaj, również po polsku), w którym pseudonaukowe rekomendacje tej organizacji są krytykowane.

Coraz więcej instytucji medycznych i naukowych odcina się od WPATH i należy oczekiwać, że za jakiś czas również Światowa Organizacja Zdrowia i Towarzystwo Endokrynologiczne tak uczynią. Sądzę też, że Polska Akademia Nauk, chcąc prezentować światowy poziom wiedzy, również przygotuje i opublikuje wkrótce komunikat ostrzegający przed afirmacją transseksualizmu i zmianą płci.

Fakt 7: To kłamstwo, że krytycy zmiany płci czują nienawiść i stosują przemoc

W artykule Jeziorko i Kiełbińskiego padło wiele kłamstw i oszczerczych, szkalujących mnie twierdzeń. Autorzy przypisują mi nienawiść i wrogość, sugerują przyczynianie się do przemocy, wiążą mnie ze skrajną prawicą, przyrównują do antyszczepionkowców, wyznawców teorii spiskowych czy denialistów płci, a kiedy manipulują na temat wyników badań naukowych i rzekomego konsensusu, zarzucają mi, że zmyślam oraz powielam pseudonaukowe twierdzenia. Padły nawet pośrednie insynuacje nawiązujące do donoszenia na Żydów w hitlerowskich Niemczech.

Apel Kiełbińskiego i Jeziorko, że „warto dowiedzieć się, co sami zainteresowani mają do powiedzenia. Wysłuchać ich historii. Potraktować ich jak ludzi”, powinien być skierowany przede wszystkim do nich samych, do osób, które zamiast rzetelnej dyskusji podjęły się oczerniania tych, z którymi się nie zgadzają.

Bycie krytycznym wobec zmieniania dzieciom płci nie oznacza, że czuje się do tych dzieci nienawiść. To, że ktoś jest sceptyczny co do wystawiania nierzetelnych diagnoz transseksualizmu i lekkomyślnego kierowania na tranzycje, nie świadczy o wrogości.

Patrzenie z dystansem na kiepskie metodologicznie badania oraz piętnowanie fabrykowania konsensusu naukowego nie oznacza przyczyniania się do przemocy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.