Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Rojek: Sztuka współczesna nie musi być antyreligijna

„Czy można połączyć konserwatywne wartości ze światem współczesnej sztuki? To zależy. Jest taki konserwatyzm sztuki, który patrzy przede wszystkim na formę: dobra sztuka to jest dobra forma. Natomiast jest druga strategia, która przyjmuje język sztuki współczesnej – z żalem albo i bez żalu – rezygnuje z form tradycyjnych. Przyjmuje nowe, próbując za pomocą współczesnych języków, wyrażać te same intuicje. Ojcem tej postawy jest Zbigniew Warpechowski, który jest performerem, a jednocześnie zawsze przyznaje się do religijności; nigdy nie zrobił niczego, co mogłoby być interpretowane w sposób bluźnierczy” – stwierdził Paweł Rojek, komentując wystawę Daniela Rycharskiego w Muzeum Sztuki Współczesnej w programie Sądy Przesądy – Rozróby u Kuby.

„To, że wystawa jest w stanie wygenerować emocje i sproblematyzować wiele rzeczy, to bardzo dobrze. To znaczy, że coś się dzieje i kogoś to obchodzi. Ja bym zwrócił uwagę na to, że sztuka współczesna bardzo często przybiera formę gry intelektualnej, gdzie dużą rolę odgrywają symbole. Natomiast uderzające dla mnie w tej wystawie jest zderzenie artysty z jego osobistym doświadczeniem. Niezależnie od tego czy się odnajdujemy w tym doświadczeniu, czy nie, to jest to coś zakorzenionego indywidualnie w biografii; daje świadectwo. I w tym sensie rozumiem stanowisko Karoliny Staszak, że prawdziwość rozumiana w kategoriach ogólnych może być tutaj zaburzona. Prawdziwość tego świadectwa polega jednak na jego autentyczności i unikalności, choć jednocześnie artysta nie popada w skrajny subiektywizm. Rycharski opowiadając napięciach, które u siebie zauważa, ale wyraża to w sposób, który »wchodzi« w kulturę. Jego doświadczenia są w pewnym sensie doświadczeniami współczesnej Polski. Są tam co najmniej dwie opozycje: wieś – miasto, świat z jednej strony archaiczny, a z drugiej krakowski czy warszawski. Drugie napięcie, to zderzenie homoseksualizmu z religijnością (…) To próba połączenia tych dwóch tożsamości: religijnej i seksualnej, gdzie nie zakładamy z góry konfrontacji. Natomiast wydaje mi się, że w późniejszych pracach on się z tego wycofuje” – argumentował Paweł Rojek.

Gdy dyskusja zbiegła na tory dotyczące trudnych relacji sztuki współczesnej i religii, były redaktor naczelny „Pressji” stwierdził: „To nie musiało tak być. Jeśli popatrzymy na polską kulturę lat 80., to wtedy doszło do bardzo ciekawego spotkania, również z powodów politycznych, z jednej strony opozycji i Kościoła, a z drugiej strony artystów, którzy w czasie stanu wojennego zaczęli wystawiać swoje prace w salkach katechetycznych. Oczywiście to było trochę wymuszone przez sytuację polityczną, natomiast to zetknięcie w skali światowej unikalne. Odkryłem tekst Andy Rottenberg, gdzie pisała, że oto rodzi się nowa sztuka. Pisała ten tekst w latach 80. po francusku i dla Francuzów. Wreszcie w Polsce mamy coś, co jest niespotykanie nigdzie indziej na świecie. I to nagle skończyło się w latach 90.”.

„Dla mnie bardzo ważnym doświadczeniem było zmierzenie się z tymi strachami – te krzyże, na których były zawieszone ciuchy lesbijek i gejów obwiązane drutem kolczastym. Co z tym zrobić, prawda? I wydaje się, że to ewidentnie miał być taki komunikat: krzyż ma służyć jako coś, co odstrasza i buduje granicę. Jednak można to odczytać absolutnie w drugą stronę. To są cierpienia osób homoseksualnych, które są włączone po chrześcijańsku w Krzyż Chrystusa. (…) W tym sensie to jest perspektywa absolutnie religijna, równocześnie nienegująca problemu homoseksualizmu i seksualności” – stwierdził Rojek.

„Czy można połączyć konserwatywne wartości ze światem współczesnej sztuki? To zależy. Jest taki konserwatyzm sztuki, który patrzy przede wszystkim na formę: dobra sztuka to jest dobra forma. Natomiast jest druga strategia, która przyjmuje język sztuki współczesnej – z żalem albo i bez żalu – rezygnuje z form tradycyjnych. Przyjmuje nowe, próbując za pomocą współczesnych języków wyrażać te same intuicje. Ojcem tej postawy jest Zbigniew Warpechowski, który jest performerem, a jednocześnie zawsze przyznaje się do religijności; nigdy nie zrobił niczego, co mogłoby być interpretowane w sposób bluźnierczy” – konkludował Paweł Rojek.