Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Mateusz Mroczek  16 sierpnia 2017

Nikt nie będzie ronił łez. Ustawowe uderzenie w rynek chwilówek

Mateusz Mroczek  16 sierpnia 2017
przeczytanie zajmie 8 min

Wedle ostrożnych szacunków portfel udzielonych pożyczek przez podmioty niebędące bankami wynosił w 2015 roku ponad 5 mld zł. Skorzystało z nich w sumie kilkaset tysięcy Polaków. Do tego roku rynek popularnych „chwilówek” to była zasadniczo wolna amerykanka, gdzie rekordzista osiągnął poziom 30 000% odsetek od otrzymanej pożyczki. Dopiero w 2015 r. rząd Platformy Obywatelskiej zabrał się za podejrzane, nieraz mafijne przedsiębiorstwa na poważnie, a resort Zbigniewa Ziobry do regulacji prawnych dokłada nowelizację Kodeksu karnego.

Czym tak naprawdę są te chwilówki?

Chwilówki to termin, którym zbiorczo określa się różnego rodzaju pożyczki gotówkowe udzielane na krótki okres (1-1,5 miesiąca) głównie przez tzw. instytucje parabankowe. By nie komplikować sprawy, chwilówkami nazywać będziemy również pożyczki na trochę dłuższy okres, udzielane przez podmioty nieobjęte nadzorem bankowym. Nieodłączną cechą tych produktów są stosunkowo wysokie koszty, które musi ponieść konsument. Trzeba przy tym podkreślić, że średnia wysokość udzielanych chwilówek nie jest wielka, bo wynosi około 2000 zł.

Z perspektywy laika pożyczka udzielona przez instytucję parabankową wydaje się być „mniejszą” (inną) wersją zwykłego kredytu bankowego. Konstrukcja obydwu tych produktów jest rzeczywiście podobna. Tu i tu chodzi bowiem o pożyczenie pewnej kwoty pieniędzy na określony czas i po określonych kosztach w formie oprocentowania lub/i dodatkowych opłat. Z perspektywy przepisów prawnych są to jednak trochę różniące się produkty. Kredyt udzielany jest na podstawie umowy kredytu, która jest tzw. umową nazwaną uregulowaną w art. 69 Prawa bankowego. Zawarcie takiej umowy jest czynnością bankową, a więc jej stroną musi być bank. Co istotne, umowy kredytu mogą zawierać również Społeczne Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe. Kredyty udzielane przez banki opiewają zazwyczaj na znacznie wyższe kwoty niż chwilówki. Co oczywiste, udzielane są też na znacznie dłuższe okresy. Obwarowane są szeregiem formalności, które wydłużają okres pozyskania pieniędzy przez klienta. Wynika to również z wielu powinności nakładanych na banki przez organy nadzorcze, w tym Komisję Nadzoru Finansowego.

Umowa pożyczki natomiast, a taką jest właśnie udzielenie chwilówki przez parabank, jest umową uregulowaną w bardzo lapidarny sposób w Kodeksie cywilnym oraz ustawie o kredycie konsumenckim (kredyt konsumencki to inna instytucja niż umowa kredytu uregulowana w Prawie bankowym). W przeciwieństwie do umowy kredytowej umowę pożyczki mogą zawrzeć dowolne podmioty prawa, zarówno osoby fizyczne, jak i prawne. Chwilówki opiewają na znacznie niższe kwoty, udzielane są na krótki okres i nie wymagają przeprowadzenia szeregu biurokratycznych formalności. Taka forma pożyczek bywa atrakcyjna dla osób, które potrzebują szybkiego zastrzyku gotówki, a przy tym nie posiadają historii kredytowej, stałych i stabilnych dochodów. Truizmem będzie powiedzieć, że targetem firm udzielających takich pożyczek są więc osoby biedniejsze, znajdujące się w trudniejszej sytuacji finansowej i życiowej.

By być sprawiedliwym, należy dodać, że rynek firm pożyczkowych nie jest jednolity. Z jednej strony mamy bowiem powszechnie znane z reklam duże firmy pożyczkowe, które inwestują dziesiątki milionów złotych w działania marketingowe. Sfery ich działania to sieć internetowa, punkty stacjonarne oraz obsługa w domach konsumentów. Bywa, że przy udzielaniu pożyczek firmy te dokonują tzw. scoringu klientów, który polega na zweryfikowaniu danej osoby pod kątem dotychczasowej historii kredytowej w BIK-ach (Biurach Informacji Kredytowej). Raczej nie spotkamy się w nich z najbardziej bezczelnymi praktykami lichwiarskimi, typu przejmowanie za bezcen nieruchomości zadłużonych osób.

Z drugiej strony, na rynku chwilówek operuje wiele mniejszych podmiotów, często o podejrzanej proweniencji. Nieraz mafijnej. Jednym z głównych chwytów marketingowych tego rodzaju firm jest oferowanie pożyczek „bez BIK-u”, „dla zadłużonych” itp. Czyli osobom z nieciekawą historią kredytową, często bezrobotnym postawionym pod finansową ścianą.

Działają głównie w punktach stacjonarnych. Niektóre przedsiębiorstwa, we współpracy z notariuszami łamiącymi zasady etyki zawodowej, oferują pożyczki pod zastaw nieruchomości. Kończy się to niejednokrotnie utratą jedynego majątku przez zadłużone osoby. Nie sposób tego określić inaczej jak praktyką lichwiarską, naruszającą wszelkie zasady dobrych obyczajów.

Trochę regulacji, ale zasadniczo wolna amerykanka

Przez lata rynek chwilówek i parabankowych pożyczek stanowił wolną amerykankę. Poza niezwykle swobodnymi regulacjami Kodeksu cywilnego firmy pożyczkowe nie miały praktycznie żadnych ograniczeń w zakresie maksymalnych odsetek i dodatkowych kosztów nakładanych na klientów. Odpowiednie przepisy Kodeksu karnego, które miały uderzać w lichwiarzy, okazały się przy tym nieskuteczne. Wedle danych Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości w latach 2008-2010 w prawie 90% przypadków dotyczących przestępstw z art. 304 Kodeksu karnego (wyzysk) umorzono postępowanie lub odmówiono jego wszczęcia.

Pierwsze działania w kierunku uregulowania tego rynku podjęto w 2001 r., kiedy to uchwalono ustawę o kredycie konsumenckim. Ustanowiła ona pewne minimalne wymagania prawne i informacyjne wobec konsumentów zaciągających tego rodzaju pożyczki. Wtedy też wprowadzono obowiązek informowania klienta o Rzeczywistej Rocznej Stopie Oprocentowania kredytu konsumenckiego, czyli całkowitym koszcie kredytu (pożyczki) (RRSO – suma wszelkich kosztów, jakie musi ponieść konsument w związku z umową o kredyt), wyrażonym jako wartość procentowa całkowitej kwoty kredytu w skali roku. Wskaźnik ten – na pozór słuszny – bywa jednak mało użyteczny w praktyce. Jak wykazały badania, firmy w różny sposób podchodzą do jego kalkulacji, a same dane o procentach idących w setki lub tysiące są dla klientów mało czytelne.

W 2005 r. natomiast wprowadzono do Kodeksu cywilnego instytucję odsetek maksymalnych. Stworzono tym samym pewną granicę, której przekroczenie uznawano za lichwę.

Istotną wadą tego rozwiązania było to, że ograniczało jedynie odsetki, pozostawiając dużą swobodę w zakresie pobierania innych opłat i prowizji – przygotowawczych, ubezpieczeniowych itp., które istotnie zwiększały koszt pożyczania pieniądza.

Dochodziło i dochodzi nadal do sytuacji, kiedy pożyczka udzielana jest z bardzo małym lub nawet zerowym oprocentowaniem, co często wykorzystuje się w przekazach marketingowych. Jednocześnie pobiera się szereg innych opłat i prowizji, które rekompensują pożyczkodawcy utracone zyski z niższego oprocentowania. W badaniach Federacji Konsumentów wykazano, że RRSO w przypadku tego rodzaju pożyczek wynosiło od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy procent, a rekordzista osiągnął poziom 30 000%.

Poziom ochrony konsumentów, w szczególności w zakresie obowiązków informacyjnych pożyczkodawców, został podniesiony jeszcze w 2011 r. dzięki nowej ustawie o kredycie konsumenckim, której uchwalenie wymusiła na polskim ustawodawcy UE poprzez nową dyrektywę o kredycie konsumenckim. Nie wyeliminowała ona jednak z rynku szeregu nieuczciwych przedsiębiorstw pożyczkowych, które wobec braku ścisłych regulacji oraz sankcji nadal swobodnie podchodziły do obowiązków prawnych, zatajając przed klientami rzeczywiste koszty pożyczki oraz drenując kieszenie biedniejszej części społeczeństwa. Między innymi poprzez oszukańcze stosowanie bezzwrotnych (nawet w przypadku odstąpienia od udzielenia pożyczki) tzw. opłat przygotowawczych, których wysokość ustalano w oderwaniu od jakichkolwiek rzeczywistych kosztów ponoszonych przez pożyczkodawcę.

Taki stan rzeczy przez lata zdawał się nikomu nie przeszkadzać. Być może wynikało to ze stylu uprawiania polityki za rządów PO, która nie mierzyła się problemami, dopóty nie stawały się one medialnymi tematami. Bodźcem, który niejako wymusił na rządzących dokonanie istotnych korekt w zakresie nadzoru nad instytucjami parabankowymi i pożyczkowymi, była sprawa Amber Gold. Co prawda, główną osią tej afery było sprzeniewierzenie pieniędzy konsumentów na rzekomych lokatach w złocie, ale sprawa miała też swój wątek pożyczkowy. Na to nałożyły się przypadki innych oszukańczych praktyk firm finansowych. Niemały udział miały też coraz częstsze przekazy medialne o ludziach, którzy tracili przez lichwiarzy majątki gromadzone przez całe życie.

Ponadpartyjne uderzenie w lichwiarski biznes

Zaowocowało to pierwszą ustawą antylichwiarską, którą uchwalono dopiero pod koniec rządów PO, bo w sierpniu 2015 r. W życie weszła w 2016 r. – już za rządów PiS. Do ustawy o kredycie konsumenckim i paru innych ustaw wprowadzono szereg nowych przepisów, które zobligowały firmy pożyczkowe do działania w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością lub spółki akcyjnej o minimalnym kapitale zakładowym 200 000 zł. Zmuszono je również do zrzucania się na Rzecznika Finansowego, który dostał jednocześnie narzędzia do nakładania na te przedsiębiorstwa kar finansowych. Nowe kompetencje zyskał również Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Od 2016 r. prezes UOKiK może arbitralnie wstrzymywać sprzedaż produktów finansowych zagrażających zbiorowym interesom konsumentów, a także wysyłać do instytucji finansowych tzw. tajemniczych klientów, których zadaniem jest kontrolowanie procesów sprzedaży pod kątem ochrony interesów konsumentów. Za czyn naruszający zbiorowe interesy konsumentów uznano również tzw. misselling usług finansowych, czyli oferowanie produktów finansowych osobom, których wiedza nie pozwala na zrozumienie warunków danej usługi.

Najważniejszą zmianą wprowadzoną ustawą antylichwiarską jest jednak ograniczenie maksymalnych pozaodsetkowych kosztów pożyczki do 25% kwoty pożyczki i 30% za każdy rok umowy, przy czym łączny koszt pożyczki nigdy nie może przekroczyć 100% pożyczonej kwoty.

Ograniczono także koszty windykacyjne w oparciu o stopę referencyjną NBP do 14% w skali roku. W zakresie przepisów karnych nie dokonano natomiast żadnych istotnych modyfikacji.

W międzyczasie rząd PiS uruchomił program „Rodzina 500 Plus”. Wielomiliardowe transfery przekazywane bezpośrednio na konta rodzin znacząco zwiększyły ich możliwości finansowe. Tym samym grupa docelowych klientów wielu firm pożyczkowych się uszczupliła.

Ustawa antylichwiarska PO i program „Rodzina 500 Plus” PiS dokonały prawdziwego pogromu na rynku firm parabankowych. Wedle danych Rejestru Firm Pożyczkowych po wejściu w życie przepisów ustawy antylichwiarskiej tylko od marca do czerwca 2016 r. zniknęło z polskiego rynku ponad dwadzieścia firm, które nie były w stanie spełnić jej wymogów.

Nastroje w samej branży znacząco się pogorszyły. Ankieta przeprowadzona wśród jej przedstawicieli przez Związek Firm Pożyczkowych wykazała, że ponad 40% przedsiębiorstw stwierdziło, że po wejściu w życie ustawy antylichwiarskiej ich sytuacja finansowa uległa pogorszeniu, 60% uważało, że koniunktura na rynku kredytu konsumenckiego się pogorszy, a 32,5% stwierdziło, że spadł popyt na pożyczki krótkoterminowe do 30 dni. Poza wspomnianą ustawą, w raporcie ZFP przywołano również program 500+ jako jeden z głównych czynników wpływających na pogorszenie się sytuacji finansowej firm pożyczkowych.

Chwilówki zejdą do podziemia?

Rząd Prawa i Sprawiedliwości podjął dalsze działania w kierunku ochrony konsumentów przed zjawiskiem lichwy. W grudniu 2016 r. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zaproponował projekt nowych rozwiązań legislacyjnych, których celem jest ograniczenie działalności lichwiarskiej. Na pozór główne zmiany mają dokonać się w zakresie prawa karnego. Nowy przepis Kodeksu karnego będzie uznawał za przestępstwo – zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia – żądanie spłaty pożyczki, której oprocentowanie (liczone łącznie z przewidzianymi w umowie karami, opłatami, prowizjami czy odsetkami za zwłokę) przekracza dopuszczalną wysokość odsetek, czyli stawkę odsetek maksymalnych, wynoszącą w stosunku rocznym dwukrotność wysokości odsetek ustawowych (10%). Jednocześnie planuje się modyfikacje kilku innych aktów prawnych, których skutkiem będzie znaczące ograniczenie wszystkich dopuszczalnych opłat i odsetek pobieranych przez pożyczkodawców. Koszty pozaodsetkowe mają być obniżone z 55% do 20%, a całkowita suma kosztów ma ulec obniżeniu do 75% (z dzisiejszych 100%).

Projekt ten w pierwszej kolejności spotkał się ze zmasowaną krytyką nie tylko samych firm pożyczkowych, które rozpoczęły głośny lobbing medialny, na czele z hasłami o „zarżnięciu” branży pożyczkowej i utracie pracy przez ponad 20 tys. osób zatrudnionych w tych przedsiębiorstwach. Tak ostre regulacje poddały w wątpliwość również środowiska rządowe, w tym minister finansów i rozwoju. Być może dlatego utknął on od kilku miesięcy na etapie prac rządowych.

Niemniej należy uznać za słuszną modyfikację Kodeksu karnego, która wreszcie powinna uderzyć w nieuczciwych lichwiarzy mających za nic obowiązujące przepisy prawa. Jak już wyżej wspomniano, prokuratura nie miała bowiem dotychczas skutecznych narzędzi i podstaw prawnych do wszczynania postępowań związanych z udzielaniem lichwiarskich pożyczek. A te, jak wiadomo, często były domeną nie tylko legalnie działających firm, ale i mafijnych przedsiębiorstw. Zaproponowano usunięcie z ustawy subiektywnych przesłanek, takich jak przymusowe położenie pożyczkobiorcy, które dotychczas często uniemożliwiały wydanie wyroku skazującego. W międzyczasie weszła w życie ustawa o kredycie hipotecznym, którą zmieniono jednocześnie z ustawą o kredycie konsumenckim, nakładając na pożyczkodawców bardzo wysokie wymagania informacyjne względem konsumentów – w szczególności obowiązek bardzo wyraźnego (według niektórych przesadzonego) informowania o wszystkich kosztach pożyczek w przekazach reklamowych.

Branżę pożyczkową czekają ciężkie czasy. Instytucje pożyczkowe i parabankowe nigdy nie miały w Polsce dobrej prasy. Zresztą, same solidnie na to zapracowały przez lata wykorzystywania trudnej sytuacji finansowej milionów polskich rodzin. Jeśli nowe propozycje legislacyjne rządu PiS ostatecznie doprowadzą do upadku kolejnych firm, nikt nie będzie po nich ronił łez. Pytanie tylko, czy rząd przy okazji nie wyleje dziecka z kąpielą i nie przyczyni się do stworzenia (rozszerzenia) podziemia pożyczkowego?

Poglądy wyrażone w niniejszym artykule są osobistymi poglądami autora i nie odzwierciedlają stanowiska instytucji, z którymi autor współpracuje.

Materiał ukazał się pierwotnie na łamach podwójnej, 47-48 teki czasopisma Klubu Jagiellońskiego „Pressje”. Zachęcamy do zakupienia numeru.