Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Katarzyna Dziekan  21 stycznia 2014

Dziekan: Na Bliskim Wschodzie bez zmian

Katarzyna Dziekan  21 stycznia 2014
przeczytanie zajmie 5 min

Konflikt izraelsko-palestyński jest jednym z bardziej złożonych i skomplikowanych sporów w dziejachświata. Liczne zabiegi dyplomatyczne i mediacje światowych liderów kończą się fiaskiem. Uznanie państwowości Palestyny przez Zgromadzenie Ogólne ONZ nie wywołało zasadniczych zmian w regionie. Impas w negocjacjach nadal trwa.

Palestyńskie nadzieje

Społeczeństwo palestyńskie wypatrywało poprawy sytuacji we wrześniu 2011 roku, kiedy prezydent Autonomii Mahmud Abbas złożył na ręce Ban Ki-Moona oficjalny wniosek o członkostwo w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Zakładał on uznanie państwa palestyńskiego z terytorium składającym się z Zachodniego Brzegu (Samaria i Judea), Strefy Gazy i wschodniej Jerozolimy. Złożenie wniosku spotkało się z natychmiastowym oprotestowaniem nie tylko przez Izrael, Stany Zjednoczone i Unię Europejską, ale także przez rządzący Strefą Gazy Hamas. Islamski Ruch Oporu sprzeciwia się jakiejkolwiek formie uznania Izraela, to zaś stanowiło część wniosku złożonego w ONZ.

29 grudnia 2012 roku na ulice Autonomii Palestyńskiej wyszły tłumy, świętując wydanie przez Zgromadzenie Ogólne ONZ rezolucji gwarantującej Palestynie status „nieczłonkowskiego państwa obserwatora”. Co ciekawe, dokument wydano dokładnie w 65. rocznicę przyjęcia przez ZO planu podziału ówczesnego mandatu brytyjskiego. Społeczność międzynarodowa zadecydowała o pojawieniu się na arenie międzynarodowej nowego podmiotu państwowego, bo to właśnie słowo „państwo” było dla prezydenta Abbasa i Palestyńczyków najistotniejsze.

Państwo” palestyńskie

Zagadnienie państwowości Palestyny budzi poważne wątpliwości. Prawo międzynarodowe publiczne jako formalne kryteria podmiotowości prawno-międzynarodowej określa: ludność, terytorium, posiadanie ustabilizowanej i efektywnej egzekutywy oraz zdolność do utrzymywania stosunków z innymi państwami. Zastanówmy się zatem, jak to wygląda w przypadku Autonomii Palestyńskiej. Z pewnością w obecnym stanie należy odmówić spełnienia kryterium posiadania terytorium, na którym możliwe byłoby sprawowanie efektywnej władzy. Władze palestyńskie zmagają się z silnym kryzysem legitymizacji. Autonomia Palestyńska od 2006 roku jest wewnętrznie podzielona na Zachodni Brzeg, gdzie władzę sprawuje Al-Fatah, i Strefę Gazy kontrolowaną przez Hamas, powszechnie uznawany za ugrupowanie terrorystyczne. Rząd Hamasu pozostaje w całkowitej izolacji międzynarodowej, dyplomatycznej i gospodarczej.

Strona izraelska argumentowała, że palestyńskie dążenia do uzyskania statusu „państwa” stanowią pogwałcenie porozumień z Oslo z 1993 roku, zakładających, że władze palestyńskie będą stopniowo poszerzane w drodze negocjacji z Izraelem, a żadna ze stron konfliktu nie będzie jednocześnie zmieniać statusu Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. Przeciwnicy palestyńskich aspiracji argumentowali, iż decyzja ONZ zmieniająca status Autonomii Palestyńskiej nijak nie przybliży chwili utworzenia państwa palestyńskiego, natomiast może wywołać liczne negatywne konsekwencje, przykładowo stworzyć wrażenie, że poprzez jednostronne działania można uniknąć rzeczowych negocjacji przewidywanych przez umowy bilateralne. Sam Barack Obama we wrześniu 2013 roku podkreślił, że uważa palestyńskie starania za „odwracanie uwagi od rozwiązywania problemów, którymi można się zająć tylko poprzez negocjacje”.

Droga do wolności i zaistnienie na forum ONZ

Rezolucja Zgromadzenia Ogólnego stanowi gwarancję ONZ, że granice państwa palestyńskiego  przebiegać będą w kształcie sprzed 1967 roku, obejmując Zachodni Brzeg, Strefę Gazy i Jerozolimę Wschodnią. Na tych terytoriach osiedliło się już około 500 tysięcy Izraelczyków. Status „nieczłonkowskiego państwa obserwatora” uprawnia władze Autonomii do ubiegania się o członkostwo w organizacjach międzynarodowych. Izrael podkreślał, że podniesienie statusu Palestyny w ONZ tak naprawdę nie wprowadza żadnych istotnych zmian. Wraz z uzyskaniem pozycji państwa obserwatora Palestyna zyskała prawo do wypowiadania się na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ i możliwość brania udziału w posiedzeniach, co de facto nie niesie za sobą żadnych konsekwencji związanych z faktyczną władzą czy siłą przebicia. Dodatkowo składanie skargi do Międzynarodowego Trybunału Karnego, tak często wskazywane  przez palestyńskich polityków jako jedno z najistotniejszych narzędzi w walce z „izraelskim okupantem”,  jest procesem niezwykle skomplikowanym i pozwala skarżyć jedynie decydentów, nie państwa. Ponadto Izrael nie uznaje jurysdykcji MTK i nie współpracowałby z trybunałem; co więcej, zgodnie z prawem międzynarodowym nie miałby takiego obowiązku. Zatem wzmocnienie statusu Palestyny ma wymiar głównie propagandowy. Jednostronne działanie na  forum ONZ w żaden sposób nie zwiększyło szans na zawarcie pokoju ani otrzymanie faktycznych uprawnień czy przywilejów poprawiających sytuację Palestyńczyków. Pozwoliło jedynie przypomnieć społeczności międzynarodowej o wciąż nierozwiązanej kwestii bliskowschodniej.

Pokój za wszelką cenę

USA od początku podkreślały, że jednostronne działania władz Autonomii Palestyńskiej na pewno nie przybliżą rozwiązania wieloletniego konfliktu. Po rezolucji ZO ONZ o podniesieniu statusu do „nieczłonkowskiego państwa obserwatora” część Republikanów zagroziła przyjęciem ustawy wstrzymującej środki pokojowe dla Palestyny (szacowane na około 500 milionów dolarów rocznie), jeśli będzie wykorzystywała wzmocnioną pozycję przeciw Izraelowi. Bez wątpienia amerykański sprzeciw wobec palestyńskich aspiracji niepodległościowych naruszył pozycję USA jako bezstronnego mediatora w konflikcie bliskowschodnim. Administracja Obamy została zmuszona do znalezienia rozwiązania pozwalającego na uniknięcie konfrontacji na forum ONZ. Waszyngton zaczął forsować powrót do izraelsko-palestyńskich negocjacji pokojowych. Początkowe wysiłki dyplomatyczne zakończyły się fiaskiem. W pierwszych dniach stycznia br. sekretarz stanu John Kerry odbył dziesięć podróży po Bliskim Wschodzie, celem których miało być wypracowanie koncepcji dla przyszłego pokoju między Izraelem, a Palestyną. Kerry zapowiedział, iż chce zakończyć negocjacje już w kwietniu bieżącego roku. Problem w tym, że administracja Obamy proponuje granice bazujące na stanie sprzed 1967 roku, czemu stanowczo sprzeciwiają się koalicjanci premiera Netanjahu. Yuval Steinitz, izraelski minister wywiadu, zapowiedział, że Izrael nigdy nie zaakceptuje tego układu granic. Najbardziej newralgiczną kwestię stanowią nowe żydowskie osiedla, budowane na terenach, które mają przypaść Palestynie. Mahmud Abbas domaga się, by przed wznowieniem negocjacji pokojowych Izrael wstrzymał budowę nowych osiedli na Zachodnim Brzegu oraz zaakceptował granicę sprzed 1967 r., co de facto oznacza, że Palestyna będzieobejmować także Jerozolimę Wschodnią.

Prognoza polityczna

Mimo intensywnych wysiłków dyplomatycznych ze strony Stanów Zjednoczonych uzyskanie konsensusu obecnie jest wręcz niemożliwe. Długoletni impas w rozmowach pokojowych nadal trwa i potrwa jeszcze przynajmniej do kolejnych wyborów w Izraelu. Dość spora rozbieżność poglądowa partii wchodzących w skład koalicji rządowej nie jest w stanie przezwyciężyć wewnętrznych podziałów, a co dopiero podjąć ostatecznej decyzji dotyczącej budowy po pokojowego porządku w regionie. Składające się na koalicję ugrupowania reprezentują bowiem szeroki wachlarz poglądów politycznych – od centrolewicy po formacje reprezentujące religijnych Żydów. Wewnątrz rządu pojawiają się różne – niekiedy zupełnie rozbieżne pomysły- na rozwiązanie wieloletniego konfliktu. Wydaje się, że w obliczu obecnej koniunktury jest to najmniej prawdopodobne, tym bardziej iż Netanjahu w kampanii wyborczej podkreślał, że partia „Likud” wspiera projekty budowy osiedli żydowskich w Samarii i Judei (Zachodni Brzeg Jordanu) znajdujących się pod rządami Izraela od wojny sześciodniowej w 1967 roku. Tuż po wyjeździe Johna Kerry’ego izraelskie ministerstwo budownictwa zapowiedziało budowę 1400 nowych mieszkań na Zachodnim Brzegu i w Jerozolimie Wschodniej, co stanowi wyraźny sygnał, że Izrael nie zgadza się na z góry narzucone porozumienie pokojowe. Należy także pamiętać, iż w obliczu problemów na rynku mieszkaniowym i słabej koniunktury gospodarczej kwestia polityki wobec Palestyńczyków zeszła na dalszy plan.

Niemniej jednak problem ten w końcu musi zostać rozwiązany. Bez wątpienia obecność Lapida w rządzie będzie dalej generowała bardziej koncyliacyjną postawę i większe umiarkowanie gabinetu, jednak przy obecnym rozwarstwieniu politycznym szanse na pokój są absolutnie znikome. Pozostaje czekać na kolejne wybory, które być może wyłonią bardziej jednolity politycznie gabinet, zdecydowany na konkretne działania w tej kwestii.