Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Winnicki: Powinniśmy wejść do polityki

przeczytanie zajmie 8 min

W trakcie zeszłorocznego Marszu Niepodległości byliśmy świadkami powstania Ruchu Narodowego. Czy w najbliższy poniedziałek również możemy spodziewać się podobnych niespodzianek?

W tym roku nie należy spodziewać się jakichś wielkich „fajerwerków”, aczkolwiek na pewno wykorzystamy okazję Święta Niepodległości do tego, aby powiedzieć sporo na temat suwerenności, również ekonomicznej, zwłaszcza w kontekście tego, że 11 listopada rozpoczyna się ten nieszczęsny szczyt klimatyczny. Sam Ruch Narodowy dzień wcześniej organizuje dużą międzynarodową konferencję, tzw. antyszczyt klimatyczny, który będzie okazją do promowania naszej wizji relacji między gospodarką, a środowiskiem.

Wspomniałeś o suwerenności ekonomicznej – czy oznacza to, że skupicie się teraz na koncepcji patriotyzmu ekonomicznego?

Idea patriotyzmu ekonomicznego jest jak najbardziej słuszną sprawą, która musi urzeczywistniać się w konkretnych działaniach. W wydaniu polskim oznacza w pierwszej kolejności zerwanie z fatalną, dwudziestokilkuletnią polityką bezrefleksyjnego przyjmowania do naszego systemu prawnego  wszystkich rozporządzeń, regulacji prawnych czy konwencji międzynarodowych z Zachodu. Dla przykładu, w kwestii pakietu klimatycznego domagamy się co najmniej uzyskania dla Polski rabatu, jeśli nie całkowitego jego wypowiedzenia. Nasze państwo musi dbać o swoje fundamenty ekonomiczne, analogicznie do „azjatyckich tygrysów” na początku ich drogi do sukcesu. Nie możemy pozwolić sobie na dalszą neokolonialną politykę gospodarczą prowadzoną przez dotychczasowe rządy.

Naszym zdaniem Marsz jest wydarzeniem jednego szyldu, jednej organizacji. W ten sposób podtrzymywany jest mit dzielącej się prawicy. Dlaczego nie zaprosicie innych środowisk?

Ja postawię sprawę odwrotnie. W Polsce istnieje jakaś przedziwna mitologia jedności prawicy, której przecież nigdy nie było. Tym bardziej, że Ruch Narodowy nigdy ścisłą prawicą się nie określał; dla nas te podziały są wtórne wobec kategorii interesu narodowego. Marsz w formie jaką znamy dzisiaj, to już czwarty kolejny Marsz organizowany w ten sam sposób. Staramy się mocno eksponować rolę Romana Dmowskiego, zapomnianego ojca niepodległości, ale poza tym jest to impreza otwarta dla innych patriotycznych organizacji i środowisk, niekoniecznie partyjnych, lecz społecznych oraz obywatelskich. Z tym oczywiście zastrzeżeniem, że gospodarzem pozostają środowiska narodowe.

Zmiana nastąpiła natomiast w otoczeniu Marszu: otoczeniu politycznym szeroko pojętej prawicy, która, czy to mówimy o Januszu Korwin Mikke, czy o Jarosławie Kaczyńskim, postrzega Ruch Narodowy oraz organizacje narodowe jako zagrożenie dla swoich interesów, swoistą konkurencję dla własnych partii.

Ruch Narodowy jest kojarzony przede wszystkim z samym Marszem Niepodległości – w związku z tym nasze pytanie brzmi: czy patriotyzm powinien przybierać formę dorocznego happeningu? Czy podejmujecie na co dzień, inne, bardziej praktyczne działania?

Być może niektórym osobom znającym Ruch Narodowy z telewizji, kojarzymy się tylko z manifestowaniem. Dyskutując o aktywności struktur narodowych w całej Polsce, wystarczy zajrzeć na portal narodowcy.net, który codziennie przynosi jakieś nowe wieści. W przeciągu roku organizujemy ogromne ilości otwartych spotkań. Ja sam w zeszłym roku, w okresie od listopada do listopada, odbyłem tych prelekcji kilkadziesiąt, zarówno w kraju, jak i zagranicą,  nie wspominając o innych działaczach Ruchu. Ponadto organizowane są setki spotkań i projekcji filmowych cotygodniowych w strukturach regionalnych, kołach, oddziałach lokalnych, Młodzież Wszechpolska organizuje co kwartał szkoły wyjazdowe dla młodych działaczy. Jednym z bezpośrednich i namacalnych efektów tej pracy u podstaw jest to, że nie ma miejscowości w Polsce, do której by nie zawitał Janusz Palikot i w której grupa zdeterminowanych osób przyznających się do poglądów narodowych nie powitałaby go transparentem „Tylko idiota głosuje na Palikota”. Jeśli już na poziomie gminy pojawiają się takie ośrodki, to znaczy, że jest wykonywana olbrzymia praca i jest to właśnie nasze główne zadanie. Marsz czy inne manifestacje to tylko takie wisienki na torcie, doroczne czy co paromiesięczne „doładowanie akumulatorów”, zaznaczacie swojej obecności w sferze publicznej. Realna praca wykonywana jest natomiast na poziomie lokalnym.

Wszyscy wiemy, że do realnej zmiany sytuacji w Polsce, niezbędne jest zaangażowanie w politykę. Dzięki Marszowi oraz innej działalności, Ruchowi Narodowemu udało się zgromadzić pewien kapitał polityczny. Czy w związku z tym przygotowujecie już listy na serię przyszłorocznych wyborów?

Oczywistym jest, że naturalną konsekwencją aktywności w obszarze społeczno-politycznym oraz ideowym, jakie prowadzimy, jest w pewnym momencie start w wyborach do wszystkich możliwych ciał. Na pytanie, czy uczynimy to już w przyszłym roku, Ruch Narodowy odpowie na przełomie listopada i grudnia, kiedy w serii zjazdów wojewódzkich wspólnie podejmiemy tą decyzję. Moja osobista opinia jest taka, że powinniśmy spróbować swoich sił w kampaniach w 2014 r. przede wszystkim z tego względu, że jeśli jest się realnie obecnym na scenie politycznej, to nie wolno unikać tych najbardziej budzących polityczne emocje momentów, jakimi są kampanie wyborcze.

Najczęściej w przekazie medialnym określacie się bardzo jednoznacznie jako antysystemowi. Tymczasem radykalnym można być tylko w publicystyce, w polityce niezbędna jest zdolność do kompromisów. 

Absolutnie nie zgadzam się z tą tezą. Cała historia ostatniego półwiecza w Europie Zachodniej dowodzi, że skrajne, radykalne nurty są zdolne do uzyskania dominującego wpływu w życiu politycznym poszczególnych państw. To, że dziś pan José Manuel Barosso, były działacz Partii Maoistycznej, jest szefem Komisji Europejskiej, to, że pani Catherine Ashton, działaczka Partii Komunistycznej w Wielkiej Brytanii w latach 80., jest szefową dyplomacji UE, to, że cały dyskurs publiczny w Europie Zachodniej jest zupełnie zdominowany przez terminy i pojęcia lewicowe, świadczy o tym, że tworzenie radykalnych biegunów ideowych, również w polityce partyjnej,  jest jak najbardziej skuteczne. Ruch Narodowy będzie starał się powtórzyć drogę dawnych lewicowych ugrupowań europejskich. Na naszym celowniku znajduje się zarówno Okrągły Stół, który stworzył fundamenty pod obecny kształt III RP, jak i cała lewacka kontrkultura, swoimi korzeniami sięgająca lat ’60 na Zachodzie. Jeśli uważnie prześledzimy historię klęski tej grzecznej i idącej na kompromisy centroprawicy europejskie, to zauważymy potrzebę stworzenia radykalnej alternatywy. Ta „wygładzona” prawica kończy się Partią Konserwatywną Davida Cameroona, budująca w swoich szeregach frakcję gejowską, Partią Ludową Aznara albo chadecją Angeli Merkel, które absolutnie nie walczą o żaden kształt kulturowo-cywilizacyjny Europy. Ich konserwatyzm czy prawicowość jest już tylko pustym frazesem.

Tyle, że w przypadku Europy, środowiskom lewicowym było o tyle łatwiej, że po drugiej wojnie światowej powstał pewien trend na lewicowość, pacyfizm etc. Natomiast nie wydaje mi się, żeby w przypadku Polski istniało teraz zapotrzebowanie oraz warunki polityczne czy historyczne na takie radykalne ugrupowanie. Czy nie grozi Wam przekształcenie się w narodowy odpowiednik KNP?

W żadnym wypadku. Ruch Narodowy posiada zupełnie odmienne podejście do polityki niż Janusz Korwin-Mikke oraz Kongres Nowej Prawicy. Lider KNP nie mówi nic o długim marszu przez instytucje, nie buduje trwałych struktur oraz ruchu społecznego. Jest jednoosobowym celebrytą, który swoje medialne występy okrasza szyldem partyjnym i udziałem w kolejnych kampaniach wyborczych. Nasze podejście jest zupełnie inne. Same wybory są dla nas taką wisienką na torcie pewnej działalności politycznej. Clou sprawy rozgrywa się gdzie indziej. Ruch Narodowy dlatego ogłosił się ruchem społecznym, aby zyskać odporność na potencjalne frustracje wyborcze. Można się nie dostać do parlamentu, a nadal wpływać na rzeczywistość społeczno-polityczną. Możliwe jest oddziaływanie na instytucje, „maszerowanie” przez nie. Dzięki swojej radykalności, jak to miało miejsce na uczelniach,  Ruch wpływa również na kształt debaty akademickiej poprzez ostry sprzeciw wobec jednoznacznych ideologicznie praktyk, jakie mają obecnie miejsce na uniwersytetach. Nasza organizacja nie jest skoncentrowana wokół jednej osoby, showmana- celebryty, lecz jest ruchem rzeczywiście zaangażowanych ludzi w skali całego kraju. Pierwszą troską liderów Ruchu Narodowego nie jest to, żeby utrącić innych potencjalnych konkurentów, tak jak to się dzieje w klasycznych partiach politycznych. Moją osobistą satysfakcją jest sytuacja, w której po kilku latach działalności dostrzegam kolejnych nowych liderów idących w drugim szeregu i gotowych w każdej chwili zastąpić tych znajdujących się obecnie na szczycie.

W przekazie medialnym często określacie III RP mianem Republiki Okrągłego Stołu. Czym Wasza koncepcja różni się od słynnego „układu” Jarosława Kaczyńskiego. Czy to nie są tylko wytarte slogany, mające przyciągnąć swoim radykalizmem i czarno-białym obrazem rzeczywistości, młodych ludzi znających politykę z telewizji, wpisów na Facebooku oraz Wykopa?

„Układ” PiS-u od Republiki Okrągłego Stołu różni się przede wszystkim tym, że partia Jarosława Kaczyńskiego akceptuje porozumienia okrągłostołowe. To zostało wyrażone expressis verbis przez jednego z założycieli PiS – Lecha Kaczyńskiego, który powiedział wprost, że doszukiwanie się jakichkolwiek spisków czy układów w Magdalence i później przy Okrągłym Stole, w którego obradach on uczestniczył, jest niepoważne. PiS nigdy nie negował pewnego konsensusu okrągłostołowego, co przejawiało się również w podejściu do lustracji. Przypomnę tylko, że Platforma Obywatelska była w roku 2005 dużo bardziej konsekwentna, dążąc do lustracji przez pełne otwarcie teczek, niż Prawo i Sprawiedliwość. Ugrupowanie Kaczyńskiego ostatecznie doprowadziło do tego, że pozostaliśmy przy systemie, w którym lustracji dokonują sądy, co sprawia, że Bolek po dzień dzisiejszy, mimo że wszyscy wiedzą, że jest Bolkiem, ma papier sądowy na to, że nim nie jest.

Natomiast problem polega na tym, że Prawo i Sprawiedliwość jest, jak to trafnie ujął kiedyś Marek Jurek, radykalną retorycznie centroprawicą. Ani geneza środowiska Porozumienia Centrum, ani stosunek do kwestii bioetycznych i suwerennościowych czy nawet do polityki zagranicznej, nie czynią z nich partii narodowej. Wszystko to świadczy o tym, że PiS nie jest partią ani narodową, ani katolicką. W moim pojęciu bardzo często pełni rolę patriotycznej twarzy republiki okrągłostołowej, bo jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że PiS nie jest tym Rejtanem, który mówi „nie” traktatowi lizbońskiemu. Nie jest nim, bo brakuje mu kilku posłów, żeby zablokować niekorzystne rozwiązania proaborcyjne czy w sprawie in vitro albo okazuje się, że Witold Waszczykowski potępia homofobiczne wypowiedzi Lecha Wałęsy w imię budowania światowej demokracji ramie w ramie z USA – gdzie polega to na uczestnictwie w neokolonialnych wojnach Ameryki na obszarze Bliskiego i Środkowego Wschodu.

Takiej polityce mówimy zdecydowane nie. Można nawet powiedzieć, że na poziomie emocji PiS jest paradoksalnie bardziej radykalne od Ruchu Narodowego, ale na poziomie programowym… Powiem rzecz gorszącą dla dużej części prawicowej opinii publicznej – nie ma drastycznej różnicy między PiS, a PO. Nie bez powodu „odpryski” z PiS i PO: Gowiny, Wiplery oraz PJNy, tak dobrze się teraz dogadują między sobą.

Obecnie zaplecze eksperckie Ruchu składa się z dwóch nazwisk – Twojego oraz Krzysztofa Bosaka. Czy robicie coś, aby poszerzyć to grono?

Żeby była jasność: sam uważam się za działacza politycznego i społecznego, a nie za eksperta. Jakiś czas temu została powołana Rada Doradców Ruchu Narodowego, w skład której wchodzą różne osoby z wielu dziedzin, m.in. były minister obrony narodowej prof. Szeremetiew, Stanisław Michalkiewicz, Rafał Ziemkiewicz i inni. Budowany jest Instytut Strategii Narodowej jako zaplecze eksperckie Ruchu. Naszym zdaniem nie należy się skupiać na głośnych nazwiskach uniwersyteckich, ale na praktykach danych dziedzin. Może to być zwykły magister, ale będący za to świetnym fachowcem w swoim obszarze badawczym. Takie zaplecze eksperckie, oczywiście na miarę sił i możliwości Ruchu, który nie posiada właściwie żadnych funduszy, staramy się konsekwentnie budować. budujemy jak tylko można. Z dnia na dzień wygląda to coraz lepiej.

Jeśli chcecie, aby Instytut Strategii Narodowej stał się think tankiem z prawdziwego zdarzenia konieczne jest pozyskanie większego zaplecza finansowego. Czy mielibyście coś przeciwko pozyskiwaniu na ten cel środków publicznych? I czy biorąc pod uwagę Waszą antysystemowość nie byłby to przejaw zwykłej hipokryzji?

Uważam, że jak najbardziej należy pozyskiwać pieniądze z systemu, służące następnie do jego obalenia. Podobnie jak Roman Dmowski kandydował w wyborach do Dumy rosyjskiej nie po to, żeby służyć obcemu państwu, ale aby Polskę spod wpływów austriackich i niemieckich wyzwolić. Polityka polega na osiąganiu tego, co możliwe do osiągnięcia. Jeśli jakieś środki można pozyskać, jeśli mogą one służyć naszym celom, to nie wolno z nich rezygnować.

Rozmawiali Paweł Grzegorczyk i Piotr Kaszczyszyn

 

* Wywiad nie został autoryzowany.