Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Tomasz Romanowski  10 października 2013

Romanowski: Co Internet wie o naszym życiu

Tomasz Romanowski  10 października 2013
przeczytanie zajmie 5 min

Skype, Facebook, Google. Trzy serwisy, które wpisały się już w codzienne życie całkiem sporej rzeszy Polaków, są w wielu przypadkach znacznym ułatwieniem dla życia towarzyskiego, w pracy bądź przy szukaniu niezbędnych nam danych. Warto jednak wiedzieć, że w Internecie bardzo mało rzeczy znika bez śladu. A te trzy firmy (wybrane dla czystego przykładu) kolekcjonują o swoich użytkownikach sporo interesujących informacji. Warto zagłębić się w rzadko odwiedzane podstrony, mówiące o polityce prywatności i użyciu danych użytkowników.

Facebook: Powiedz nam, co u Ciebie

Facebook to nader użyteczne narzędzie. Któż nie sprawdzał wiadomości o świeżo poznanej osobie na jej profilu społecznościowym, szukając interesujących informacji bądź ciekawostek? Pozwala dowartościować się, wrzucając kolejne zdjęcie ze swoich ostatnich wakacji. A wszystkie polubione strony, śmieszne wiadomości wysyłane do przyjaciół, rozmaite grupy omawiające rozliczne kwestie…

Klik. Saved. Dane poszły na serwer. A dokładniej, serwery. Bo Facebook to w dużej części dane ponad miliarda użytkowników, przechowywane są w rozlicznych miejscach świata, w tym w Prinville, w stanie Oregon, USA, gdzie terabajty informacji składane są w serwerowni zajmującej halę o powierzchni 300 tysięcy metrów kwadratowych. Dostatecznie dużo przestrzeni, aby pomieścić dobrowolnie oddane przez populację świata informacje.

Użytkownicy Facebooka są w kwestii informacji nad wyraz hojni. Wszyscy znamy osoby, które składują setki zdjęć, tysiące wpisów, miliony wiadomości opisujących nasze życia i codzienne wydarzenia. A tymczasem Facebook pilnie notuje i zachowuje wszystko, co na nim umieścimy i wyślemy.

Zróbmy szybki spis rzeczy, które serwis ten przechowuje:

– imię i nazwisko

– data urodzenia

– płeć

– adres e-mail

– numer telefonu (jeśli przekazany; w przypadku łączenia się przez telefon ma go automatycznie)

– zdjęcie profilowe i w tle plus wszystkie zamieszczane zdjęcia i filmy

– metadane filmów i zdjęć (czas, data, miejsce wykonania)

– wysłane wiadomości

– żądania wyszukania osoby/grupy

– adres IP urządzenia

– obecne miejsce pobytu na podstawie lokalizacji GPS

– publikacje osób trzecich odnoszące się do twojej osoby

– dane o używanych aplikacjach

– i wszystko, co zostanie zapisane w profilu: od każdego polubionego obiektu po wypisane poglądy.

Cała ta lista jest następnie analizowana w taki sposób, by do stworzonego „profilu psychologicznego” użytkownika dopasować jak najlepsze sugestie dodatkowych usług oraz reklam. Co powinno nas zainteresować, to fakt, że „Dane te są przez nas udostępniane naszym partnerom reklamowym lub klientom oraz Uzyskiwane przez nas informacje o Tobie są wykorzystywane w związku z udostępnianiem usług i funkcji Tobie i innym użytkownikom, takim jak Twoi znajomi, nasi partnerzy, reklamodawcy, którzy wykupili reklamy w serwisie, a także twórcy aplikacji.”

Nawet zapewnienia o anonimowości przesyłanych danych nie zmniejszają poczucia zaniepokojenia w tej kwestii. Kim są owi „partnerzy”, pozostaje tajemnicą Poliszynela.

Skype: powiedz nam, kim jesteś

Kolejnym użytecznym narzędziem jest Skype. Bo kto nie lubi rozmawiać za darmo, niezależnie od odległości? Z tym, że Skype jest równie zapalonym kolekcjonerem danych jak serwis Marka Zuckerberga, i dysponuje jeszcze ciekawszym zbiorem informacji o swoich użytkownikach. Według polityki prywatności, Skype kolekcjonuje (lista obejmuje część obowiązkowych danych, część na użytek Skype’a, część przy wykorzystaniu usług komercyjnych):

– dane identyfikacyjne: imię, nazwisko, adres, numer telefonu (stacjonarnego/komórkowego), adres e-mail, kraj zamieszkania, adresy IP używanych urządzeń

– dane poufne: numery kart kredytowych, historie płatności, numer konta bankowego

– dane dodatkowe: obecna lokalizacja użytkownika, kontakty, wszystkie podane dane kont e-mail włącznie z hasłami, korespondencja z firmą Skype

Najbardziej interesujący jest ten fragment: „dane o przeprowadzonych połączeniach (dane przetwarzane w celu realizacji lub rozliczania połączeń, dotyczące w szczególności czasu trwania rozmowy, numeru osoby nawiązującej połączenie i numeru odbiorcy) (…); treść wiadomości czatu, wiadomości głosowych i wiadomości wideo.

Jeśli temu wierzyć, to wszystko co napiszesz, powiesz, pokażesz, zostaje zapisane na serwerach Skype.

W większości wypadków dane te zostaną wykorzystane w analizach biznesowych firmy, aby możliwie jak najkorzystniej wprowadzać reklamy, optymalizować połączenia i ich jakość. Także po to, aby weryfikować tożsamość użytkowników i przeciwdziałać awariom i problemom po obu stronach. Jednakże w dalszej części tekstu pojawiają się niepokojące treści: „Z wyjątkiem przypadków podanych poniżej, firma Skype nie będzie sprzedawać, udostępniać za opłatą ani w innej formie przekazywać danych osobowych, danych o przeprowadzonych połączeniach ani też przekazywanych treści żadnym podmiotom innym niż firma Microsoft oraz podmioty stowarzyszone i zależne będące pod jej kontrolą bez wyraźnego zezwolenia użytkownika, jeśli nie wymagają tego przepisy prawa właściwego lub nakaz właściwych władz. Firma Skype będzie przechowywać informacje o użytkowniku przez okres czasu wymagany do: (1) spełnienia wszystkich zdefiniowanych celów (…) lub (2) przestrzegania stosownych przepisów prawa, wymagań dotyczących zgodności z przepisami i nakazów sądów właściwych. Firma Skype zwykle przechowuje wiadomości przez okres od 30 do 90 dni (w zależności od typu wiadomości), chyba że prawo zezwala lub nakazuje inaczej.”

Lepiej więc uważać, o czym rozmawiamy na Skypie. I w którym kraju.

Google: powiedz nam, o czym myślisz

Na końcu trzecia firma: Google. Trudno uwierzyć, że ta spółka z prostej wyszukiwarki przekształciła się w molocha obsługującego najpopularniejsze systemy mobilne, własną pocztę, internetowe narzędzia pracy biurowej, bardzo popularną przeglądarkę internetową i wiele więcej. W tej nawale jakże popularnych produktów umyka jednak pewien szczegół związany z naturą Google – ten serwis zapamiętuje wszystko. Włącznie z tym, kim jesteś.

Kolekcja firmy Google należy do najbardziej obfitych, co wynika z faktu, że korzysta z danych zbieranych zarówno przez wyszukiwarkę Google, serwis społecznościowy Google+, telefony z niezrootowanym systemem Android, przeglądarkę internetową Chrome oraz serwis Youtube. Do tego picasa, gmail, googledocs, translator, google maps, google drive i narzędzia komercyjne. Miks tych wszystkich danych, poddany analizie, może przytłoczyć. Google uzyskuje przez te media dostęp do następujących informacji:

– wyszukiwarka Google: numer IP, historia wyszukiwania i wyszukiwane hasła, rodzaj przeglądarki, typ systemu operacyjnego.

– poczta Gmail: imię i nazwisko, treść maili oczywiście, możliwe, że dane kart płatniczych.

– urządzenia z systemem Android: numer telefonu, kontakty, historia połączeń, typ urządzenia, adres IP, lokalizacja GPS.

Oraz dane związane z pracą przeglądarki Chrome. Co firma z tą całą bazą informacji robi? Naturalnie, jako byt komercyjny, wykorzystuje je do zasugerowania jak najlepiej dostosowanych reklam względem przeanalizowanych danych poszczególnych użytkowników. Ale to nie koniec możliwych zastosowań, niestety.

Nie udostępniamy danych osobowych firmom, organizacjom ani osobom spoza firmy Google, jeśli nie zaistnieje co najmniej jedna z następujących okoliczności:

– użytkownik wyraził zgodę (…)

– odbiorcą jest administrator domeny (…)

– dane są przetwarzane przez podmiot zewnętrzny: dane osobowe przekazujemy podmiotom stowarzyszonym i innym zaufanym firmom lub osobom, które przetwarzają je na potrzeby Google zgodnie z naszymi instrukcjami i Polityką prywatności (…)

– istnieją przyczyny prawne: udostępniamy dane osobowe firmom, organizacjom i osobom spoza firmy Google, jeśli w dobrej wierze uznamy, że udostępnienie, wykorzystanie, zachowanie lub ujawnienie informacji jest uzasadnione (…)”

Od dobrej wiary Google zależy, czy twoje dane nie zostaną przekazane komukolwiek. Dobra wiara to jednak nienajlepsza gwarancja bezpieczeństwa.

Kiedy należy się bać?

Mamy więc do czynienia z trzema potężnymi graczami. Facebooka można oszukać – podać fałszywe dane, nie pisać wiadomości, nic nie umieszczać, a korzystać. Ci, którzy tego nie robią, zostawiają jednak potężna bazę korespondencji czy zdjęć. Skype ma do czynienia z fizyczną reprezentacją użytkownika – jego głosem, mimiką, zachowaniem. Z obserwacji użytkownika można się wiele dowiedzieć, patrząc mu prosto w twarz, bez jego wiedzy. Z tych wszystkich najgroźniejszy pozostaje jednak Google, przed którym się kompletnie otwieramy. Szukamy pomocy, porad, informacji, okazji, danych. Sami jednak zostawiamy wiedzę o nas i o naszych zainteresowaniach, lękach, nadziejach. Ci, którzy wyciągają pomocną rękę z podaną informacją, nie spuszczają nas z oczu, widząc i zapamiętując nasz każdy ruch.

W XXI wieku Internet miał być ostoją wolności i światem wewnątrz świata. Jednak od rzeczywistości uciec nie można: zawsze znajdą się podmioty, które wykorzystają tę przestrzeń do rozszerzenia swoich wpływów, zdobycia informacji. Mogą to być i korporacje, i państwa (patrz system PRISM). Informacja jest współcześnie jedną z najpotężniejszych walut i źle się dzieje, kiedy zbyt wiele informacji o obywatelach staje się własnością stron trzecich. Z informacją wiąże się władza. A władza powinna przechodzić świadomie z rąk ludzi do tych podmiotów, które oni sami konstytuują, a nie do tych, które nadużywają zaufania podczas dostarczania „darmowych” usług.

A ty? Czego ostatnio szukałeś przez Google?