Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Konfederacja przetrwała sztorm i wskakuje na falę

Konfederacja przetrwała sztorm i wskakuje na falę Grzegorz Braun, Krzysztof Bosak, Konfederacja, Kraków; źródło: wikimedia commons; Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0

Po wyborach samorządowych liderzy Konfederacji mogą z umiarkowanym optymizmem patrzeć w przyszłość. Ich partia wyprzedziła swego śmiertelnego wroga Lewicę. Uzyskała reprezentację w pięciu sejmikach i ma widoki na prezydenta w Bełchatowie. Najważniejsze, że liderom Konfederacji udało się utrzymać poparcie z wyborów parlamentarnych oraz umocnić lokalne struktury. Co czeka formację Bosaka, Mentzena i (niestety) Brauna w najbliższych miesiącach?

Dobry wynik na przekór oczekiwaniom

Być może część osób zdziwi informacja, że zdobycie 7,2% głosów może być postrzegane za sukces, a jednak tak właśnie jest. Krzysztof Bosak poproszony o powyborczy komentarz podkreślał, że Konfederacja jest pierwszą partią od dwudziestu lat, która po dostaniu się do Sejmu była w stanie obronić swój wynik w najtrudniejszym dla mniejszych formacji głosowaniu. Wcześniej podobna sztuka nie udała się takim ugrupowaniom, jak Kukiz’15, Nowoczesna, Wiosna czy Ruch Palikota.

By dowieść, że jest to korzystny rezultat, warto przywołać wyniki wyborów samorządowych z 2018 r. Wtedy to dwie główne składowe „ideowej prawicy” – wolnościowcy i narodowcy – uzyskały odpowiednio 1,6% i 1,3% głosów do sejmików. Razem dało to „powalające” 3% głosów.

To wątpliwe osiągnięcie było kroplą, która przepełniła czarę goryczy wśród liderów rozdrobionej prawicy antysystemowej i doprowadziła do stworzenia Konfederacji. Jednocześnie pokazało to wcześniej niechętnym sojuszowi politykom, jak wielkim wyzwanie stanowi elekcja na szczeblu lokalnym i regionalnym.

Wśród niektórych przedstawicieli Konfederacji trudne wspomnienia z 2018 r. są żywe aż do dziś. Przykładowo, Sławomir Mentzen, który nie chciał podobnie jak w październiku ogłaszać światu klęski, nie pojawił się na wieczorze wyborczym swojej formacji.

Mentzen spodziewał się dużo wyższej premii dla nowo wybranych rządzących. Ten efekt wystąpił co najwyżej w dużych miastach. Pesymizm prezesa Nowej Nadziei po październikowych wyborach był na tyle duży, że stawiał nawet znak zapytania wobec swojej obecności w polityce.

Tymczasem na przekór tym obawom doszło do wprowadzenia kandydatów Konfederacji do gmin, powiatów i województw. To bezprecedensowa sytuacja dla „ideowej prawicy”. Czy nieobecność Mentzena na wieczorze wyborczym była zwykłym przypadkiem, czy prezes Nowej Nadziei wolał uniknąć dawania twarzy kolejnej porażce?

Abstrahując od odpowiedzi na to pytanie, warto zauważyć, że wybory samorządowe udowodniły (nie tylko na przykładzie Konfederatów), że ocena wyniku wyborczego zależy od wcześniejszego zarządzania oczekiwaniami. Wynik z 7 kwietnia pozwala stwierdzić, że wolnościowo-konserwatywny sojusz przetrwał jesienną słotę i zimowy sztorm oraz dał sobie szansę wskoczenia na wiosenną falę.

Przeskoczenie Lewicy i rozszerzenie współpracy

Niewątpliwie ważnym sygnałem jest przeskoczenie Lewicy, szczególnie z punktu widzenia wizerunku. To wszak w Czarzastym, Zandbergu i Biejat przedstawiciele Konfederacji widzą największe zło polskiej polityki. Co prawda, już raz udało się pokonać tego oponenta (w wyborach prezydenckich 2020 r. Bosak zdystansował Biedronia), jednak teraz był to pojedynek całych formacji, a nie ich pojedynczych reprezentantów.

Chociaż zwycięstwo jest jedynie symboliczne, a Lewica będzie współrządzić w większej liczbie sejmików, to smak triumfu jest z pewnością słodki. „Lewacy pokonani, można ruszać po kolejnych rywali” – myślą pewnie niektórzy liderzy prawej strony.

Udało się to m.in. dzięki otwarciu się na nowych partnerów. Wspólny start z dużą częścią Bezpartyjnych Samorządowców okazał się dobrym posunięciem. Stanowi to nie tylko wsparcie merytoryczne na szczeblu lokalnym, ale też dowód na to, że ugrupowanie jest otwarte na inne środowiska, zwłaszcza przy dużej zbieżności poglądów.

Bezpartyjni Samorządowcy to spore wzmocnienie zwłaszcza w województwie mazowieckim i świętokrzyskim. Z sześciu radnych do sejmików dwóch wywodzi się właśnie z BS. Istnieje potencjał, by ta współpraca się rozwijała. Można spróbować na trwale rozszerzyć Konfederację o komponent samorządowy.

Byłaby to wartość dodana nie tylko pod względem merytorycznym i budowania struktur. Taki ruch przygotowałby także dotychczasowy sojusz na ewentualne rozstanie z Koroną. Zastąpienie ludzi Grzegorza Brauna samorządowcami byłoby krokiem w stronę bardziej umiarkowanych wyborców. Może na kanwie rosnącego niezadowolenia środowisk rolniczych udałoby się do współpracy zaprosić również przedstawicieli reprezentujących tę grupę i jeszcze bardziej rozszerzyć bazę wyborców niekojarzonych dotąd jednoznacznie z Konfederacją.


Bosak dystansuje koalicyjnego kolegę

Z zakończonego właśnie cyklu wyborczego płyną wnioski nie tylko dla całych partii, lecz także dla frakcji wewnątrz nich. W Konfederacji z racji na jej koalicyjny charakter da się wyróżnić co najmniej trzy składowe: Ruch Narodowy, Nową Nadzieję i Koronę. Do grupy Brauna jeszcze wrócimy, skupmy się teraz na rywalizacji między narodowcami a wolnościowcami.

Podział na trzy byty polityczne będzie szczególnie widoczny podczas mających się rozpocząć jesienią wewnętrznych prawyborów prezydenckich. Zgodnie z zapowiedziami w szranki staną m.in. Bosak z Mentzenem. System elektorski sprawia, że obaj kandydaci już teraz muszą myśleć o budowaniu własnej pozycji i popularności wśród najbardziej zaangażowanych wyborców.

Choć weryfikacja, która grupa jest silniejsza, nastąpi dopiero pod koniec roku, to po wyborach samorządowych lepiej czuć się może były polityk LPR. To narodowcy pozostali bardziej aktywni, lepiej zorganizowani i częściej widoczni w terenie. Bosak odwiedzał wiele gmin, spotykał się z sympatykami, można go było zobaczyć na plakatach wyborczych nawet w odległych zakątkach Polski.

To lider Ruchu Narodowego był zapraszany do mediów z komentarzem powyborczym. Tymczasem Mentzen trochę znikł i przygasł, co tylko przypieczętowało decyzję o niepojawieniu się na wieczorze wyborczym.

Już w prawyborach prezydenckich w 2019 r. członkowie Ruchu Narodowego pokazali, że to oni są skuteczniejsi w pracy organicznej i systematycznym, choć mało efektownym, ciułaniu głosów. Jeśli popularny na TikToku biznesmen zamierza stawić przed Bosakiem wyzwanie, to najlepszą do tego okazją będzie duża aktywność w kampanii do Parlamentu Europejskiego.

Konfederaci szturmują Brukselę

Właśnie rozpoczyna się bowiem trzeci w ostatnim czasie bój wyborczy. Przekonanie o dobrej pozycji startowej przed wyborami do PE wydaje się wśród konfederatów wszechobecne. Świadczy o tym chociażby fakt, że jako pierwsi spośród wszystkich ugrupowań zainaugurowali swój marsz do Brukseli. W Warszawie po zniknięciu banerów samorządowych to twarz Krystiana Kamińskiego jest jedyną, która uśmiecha się do przechodniów z plakatów.

Wybory europejskie przy dobrze poprowadzonej kampanii mogą być prawdziwą trampoliną dla prawej strony. Powodów, by tak sądzić, jest co najmniej kilka. Po pierwsze, wśród Polaków coraz częściej można zaobserwować nastroje sceptyczne wobec działań UE. Są już pierwsze badania pokazujące te zmiany i wiadomo, kto na nich skorzysta.

Po drugie, Konfederacja jako jedyna ma wiarygodność w krytykowaniu polityki unijnej. Środowisko to powstało bowiem na fali sprzeciwu wobec wybranych elementów funkcjonowania wspólnoty. Przez lata politycy konsekwentnie krytykowali takie projekty, jak Zielony Ład, polityka klimatyczna, ograniczenia dla samochodów, pakt migracyjny, postępująca centralizacja Unii czy dominacja w niej Niemiec i Francji.

W czasie powszechnego entuzjazmu polskiego społeczeństwa wobec Unii taktyka wskazywania jej mankamentów nie dawała korzystnych rezultatów, jednak w dobie ogólnoeuropejskich protestów rolników, rosnących kosztów życia wywołanych unijnymi działaniami oraz podpisywanego na chybcika paktu migracyjnego ta konsekwencja może przynieść owoce. Wszystkie partie wchodzące w skład rządu nie mają innego wyjścia niż dalsza pochwała dobrodziejstw naszej obecności w UE.

Ewentualna krytyka byłaby zupełnym zaprzeczeniem realizowanej dotychczas linii. Z kolei PiS, chociaż retorycznie przestrzega przed groźbą brukselskiego federalizmu, używając niejednokrotnie mocnych stwierdzeń, ma za sobą przeszłość wypełnioną ustępstwami i realizowaniem unijnych zaleceń.

Po trzecie, wybory do PE są dużo mniej skomplikowane od samorządowych. Daje to sposobność do prowadzenia przejrzystej i spójnej kampanii. Zdecydowanie zwiększa to szanse na ujednolicony i atrakcyjny przekaz, który może trafić do dotychczas nieprzekonanych wyborców.

Na poniedziałkowej konwencji wyborczej zaprezentowano niezwykle proste hasło: „Chcemy żyć normalnie”. Już na podstawie pierwszych wystąpień można wnioskować, że narracja będzie jednoznaczna, a priorytetem kampanii stanie się pokazanie niedogodności zwykłych obywateli spowodowanych polityką unijną.

Ostatnim argumentem jest niedawna wypowiedź komisarz Ursuli von der Leyen, która wymieniła Konfederację jako jedno z zagrożeń dla Unii. Pani przewodnicząca już kilkukrotnie próbowała wpływać na wyniki wyborów w innych krajach. Nieskuteczność takiej perswazji pokazali choćby Włosi, którzy w 2022 r. wbrew ostrzeżeniom Niemki największym zaufaniem w wyborach obdarzyli Braci Włochów Giorgi Meloni.

Jeśli ma to być jakiś prognostyk, to raczej pozytywny dla Konfederatów. Von der Leyen mimowolnie już zdążyła stać się twarzą szyderczego spotu wyborczego partii Bosaka i Mentzena.

Pozbyć się głównego hamulcowego

Z przytoczonych wyżej elementów wyłania się niezwykle optymistyczny dla Konfederacji obraz. Jest jednak pewien mankament, który w kolejnych cyklach wyborczych będzie pełnił funkcję zaciągniętego hamulca ręcznego. Oczywiście można próbować na to nie zważać i trudzić się, by maszyna ruszyła. Łatwiej i skuteczniej byłoby jednak zwyczajnie ten hamulec zwolnić. Chodzi, rzecz jasna, o Grzegorza Brauna.

Kurz po zdarzeniu z gaśnicą już dawno opadł, co nie zmienia faktu, że z Braunem na pokładzie nie da się na dłuższą metę nabrać wiatru w żagle. Pożegnanie z prezesem Korony być może pozwoliłoby w końcu przebić próg 10% poparcia i stać się realną alternatywą dla mniej radykalnych wyborców prawicy, a nawet centrum.

Lepsza sposobność może się nie nadarzyć, a drogi byłego reżysera z pozostałymi liderami i tak zaczynają się już rozjeżdżać. W wyborach na prezydenta Warszawy Braun poparł konkurencyjnego wobec kandydata Konfederacji Korwina-Mikke. Z kolei na konwencji inaugurującej kampanię do PE Braun postanowił się nie pojawić. Czy nie jest to wystarczająco jawna manifestacja?

Istnieje podejrzenie, że kojarzony z gaśnicą poseł zamierza dołączyć do formacji Korwina i Michalkiewicza, by razem z nimi szturmować brukselskie podwoje. Jeśli to zagrożenie jest realne, to tym bardziej warto rozstać się z Braunem, by móc przedstawiać to jako własną decyzję, a nie kaprys kontrowersyjnego reżysera. W przeciwnym razie Konfederacja już po wsze czasy naznaczona będzie stygmatem tego polityka.

Być może jest to wołanie na puszczy, ale jeśli Bosakowi, Mentzenowi i innym brakuje odwagi, by zdecydować się na taki krok, to mogą przeoczyć obecne możliwości. Wtedy już zawsze będą partią dla kilku procent najbardziej radykalnych Polaków, a nie, jak próbują się przedstawiać, realną szansą na wywrócenie stolika obecnie rządzącym.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.