„Pomaga się wszystkim, ale nie młodym mężczyznom. To jest opowieść o świecie Konfederacji”
„Konfederacja jest partią młodych mężczyzn, których postrzeganie świata najlepiej oddaje metafora gry komputerowej. Celem życia jest wspinanie się coraz wyżej po szczebelkach hierarchii społecznej. Tym czasem ciągle są jakieś inne grupy: imigranci, mniejszości seksualne czy kobiety są wspomagane przez państwo. W związku z tym młodzi mężczyźni mają poczucie niesprawiedliwości, tego że zasady gry są łamane. I na tym poczuciu krzywdy – podobnie jak alt-prawica w USA – Konfederacja buduje swoje poparcie. Ja osobiście tej wizji świata nie podzielam, natomiast rozumiem, że ktoś jest w stanie w nią uwierzyć.” – mówił Jakub Dymek polemizując Markiem Tatałą i Pawłem Musiałkiem w ramach debaty „Konfederacja – czarny koń wyborów”.
„Dlaczego młode kobiety głosują na lewicę, a młodzi mężczyźni na prawicę? Tutaj odpowiedzią jest przede wszystkim kultura i to jakimi partiami w ramach wojny kulturowej są dzisiaj Lewica i Konfederacja. Lewica ogłosiła się partią kobiet, osób niebinarnych i młodych. Z kolei Konfederacja – szczególnie w tym wcieleniu Mentzenowym – jest partią młodych mężczyzn. Opowieść o świecie, które to ugrupowanie przedstawia […] oparte jest na pewnej metaforze, która dla młodych mężczyzn jest intuicyjnie zrozumiała i bardzo przekonywująca, a mianowicie metaforze gry komputerowej. Zycie w Polsce jest taką grą komputerową, w której musisz zdobywać kolejne levele, pokonywać kolejnych bossów, piąć się do góry, pokonywać przeciwności, ażeby na końcu uzyskać tę wielką nagrodę, którą jest zwyczajne, normalne, spokojne życie: żona, dzieci, dom, ogródek, samochód albo dwa na podjeździe oraz grill, na którym smażą się nie jakieś robaki z Brukseli, tylko normalny, zdrowy, polski stek albo karkówka” – komentował Jakub Dymek.
„No i w tym świecie, który jest swego rodzaju grą, tym młodym mężczyznom nikt nie pomaga to by było nawet dla nich ok. Tak nas nauczono: żyjemy, walczymy, lecimy dalej. Natomiast problem jest w tym, że cały czas ktoś pomaga innym: daje zasiłki dla uchodźców, płatne urlopy macierzyńskie, 500 plusy dla tych co już zrobili sobie dzieci, różne ulgi dla obcokrajowców czy imigrantów, jakieś programy równościowe, jakieś tygodnie równości w pracy, parady, itd. I w tej metaforze nasz młody mężczyzna musi cały czas piąć się do góry i walczyć o własnych siłach, podczas kiedy wszyscy inni cały czas dostają jakąś pomoc – tu zasiłek, tu urlop, tu jakiś parytet. No i cóż on biedny ma zrobić? W tej metaforze pojawia się oczywiste roszczenie do sprawiedliwości, ale sprawiedliwości rozumianej w bardzo partykularny sposób – żeby nikt nie dostawał tych forów, zasiłków, parytetów, tygodni równości. Wszyscy mają mieć takie same warunki gry i wtedy będzie sprawiedliwie. Niech każdy ma to na co sam sobie zapracuje. I to jest pewna wizja, i ja się z nią na przykład nie zgadzam, ale jest to wizja, która jest w oczywisty sposób zrozumiała, przekonująca i taka właściwie łatwa do pojęcia” – dodaje.
„By taką opowieść snuć nie potrzebowalibyśmy Konfederacji, mogła by to robić równie dobrze inna partia. Mentzen i spółka po prostu weszli w pewną niszę, w pewien uniwersalny model , występujący także w innych krajach. Z tego poczucia wykluczenia korzysta chociażby alternatywna prawica na Zachodzie. W tej grze jaką jest polityka tożsamości, oni czują się jedyną tożsamością, której nikt nie pomaga. W tym bingo wykluczenia nie mogą wygrać – nie są kobietami, nie są LGBT, nie są uchodźcami i nikt nie robi o nich filmów na Netflixie. Znowu – można się z tego śmiać, ja mówię: to nie jest wizja świata, którą ja jakoś do końca podzielam, ale też nie mówię, że jej zupełnie nie rozumiem, Nie można jednak udawać też, że tego nie ma. I to moim zdaniem lepiej niż cokolwiek innego tłumaczy te różnice w wyborach: dlaczego młodzi indywidualiści, faceci, wolą Konfederację, a młode indywidualistki, kobiety, wolą Lewicę” – podsumowywał Jabum Dymek.
„Co do tezy, że kobiety nie głosują na Konfederację to wydaje mi się, że nie jest to do końca prawda. Są kobiety, które nie do końca odnajdują się w feministycznej opowieści. Nie oznacza to, że są one bardzo konserwatywne będą chętnie głosować na PiS etc. ale jednak mają problem z opowieścią o świecie, którą snuje przed nimi pro-kobieca Lewica. I ja mam wrażenie, że są one w stanie znaleźć właśnie w Konfederacji odpowiedź na pewne problemy z którymi się zmagają.
Jaskrawym przykładem tej tezy jest fakt, że dziś to przede wszystkim młode kobiety, spośród wszystkich grup społecznych są najbardziej zaniepokojone obecnością migrantów z Ukrainy. Ciekawi mnie – i chętnie bym usłyszał opinię lewicy – skąd się to bierze. Bo można oczywiście powiedzieć: „no bo to one stoją w kolejkach, rywalizują na rynku usług publicznych, rywalizują o miejsca w żłobkach, w przedszkolach, itd.” – no dobrze, tylko że grupa 18-24, która nie ma dzieci, również według badań jest dużo mniej chętna i dużo mniej pozytywnie nastawiona do Ukraińców, a przede wszystkim Ukrainek – co biorąc pod uwagę, że imigracja wojenna ze wschodu ma przede wszystkim twarz kobiety jest dość naturalne. Moim zdaniem Konfederacja może być dla nich ofertą.” – wskazywał Paweł Musiałek.
„Konfederacja nie utworzy rządu z PiSem, z tego względu, że osoby decyzyjne w tej partii, które zdają sobie sprawę, że to nie jest w ich interesie. Dlaczego? Dlatego, że nic tak szybko nie psuje partii antyestablishmentowych jak wejście do establishmentu. Liderzy Konfederacji są osobami wciąż młodymi, którzy mogą przeczekać, nie spieszy im się – słusznie przypomniał Marek Tatała historię Krzysztofa Bosaka, który był w LPRze i bardzo dobrze pamięta jak skończyła się współpraca z LPRu z PiSem w 2007 roku. Poza tym taka koalicja wiązałaby się z ogromnymi napięciami programowymi.
W ostatnich miesiącach obserwujemy w Konfederacji zdecydowanie mocniejszy nacisk na „nóżkę liberalną, z tego powodu, że tam łatwiej jest szukać wyborców. Platforma opuściła wyborców wolnorynkowych – frukta leżą na ulicy, wystarczy się po nie schylić. Po drugie PiS dalej obsługuje dyskurs narodowo-patriotyczny i tam bardzo trudno jest łowić Konfederacji nowych wyborców. Moim zdaniem że o ile prawdą jest, że to dalej jest sklejka różnych poglądów – że mamy tam Brauna i innych przedstawicieli tego typu antyestablishmentowych narracji, to jednak stają się one w tym momencie moim zdaniem drugorzędne wobec kluczowej narracji liberalnej forsowanej przez Sławomira Mentzena […]” – mówił Prezes KJ.
„Konfederacja, która naprawdę moim zdaniem ma szanse na wynik około 15% w zbliżających się wyborach, chce się moim zdaniem umościć na pozycji najmocniejszej partii opozycyjnej. I z tej pozycji poczekać na odejście Jarosława Kaczyńskiego, nowe przetasowanie w PiSie –być może rozpad rozpad tej partii lub jej osłabienie. Konfederacja upatruje szansy w osłabieniu PiSu – dlatego prawdopodobnie nie poprze potencjalnego rządu tej partii – żeby być może już nie drugą partią na polskiej Prawicy, ale tą najważniejszą. I patrząc na różne zmiany cywilizacyjne nie jest to wykluczone, choć pewnie dzisiaj jest za mało danych, żeby postawić tezę, że na pewno to się wydarzy” – podsumował prezes Klubu Jagiellońskiego” – podsumował Paweł Musiałek.
„ Jeżeli chodzi o sprawę z pjanym Sławomirem Mentzenem to przecież już od lat 90. Znamy historie wielu polityków, którzy byli – czy to na wydarzeniach politycznych, czy w parlamencie – przyłapani pod wpływem alkoholu i nic złego większości z nich się nie stało. Jednak Mentzen w odrożnieniu do nich w ogóle się nie wypiera, że się upił. Pamiętamy wykręty w postaci „choroby filipińskiej”. Z kolei lider Konfederacji nie zaprzecza. Na które inne wydarzenie z jakimś politykiem partii opozycyjnej przyszłoby kilkaset ludzi do pubu? I który z nich miałby tyle luzu, żeby w pubie na luzie z ludźmi rozmawiać,? Mamy człowieka, dla którego alkohol jest normalny, tak samo jak jest normalną rzeczą dla tych ludzi, którzy go oglądają na Tik-toku. To nie jest temat tabu, że nie można się napić i zrobić czegoś nawet niemądrego i nagrać to i wrzucić do Internetu” – zauważał Marek Tatała.
„Myślę, że Konfederację napędza również skręt gospodarczy Platformy w lewo. I tutaj słabością partii Tuska, a jednocześnie wielką szansą, którą mogą wykorzystać by odebrać Mentzenowi wyborców wolnorynkowych, jest to, że PO nie jest sama. PO tworzy koalicję, która nazywa się KO. W tej chwili inne człony KO są niewidoczne – myślę, że dla wielu wyborców nie jest to nawet jasne, że tam ktoś jeszcze jest poza platformą. Ale KO to także Nowoczesna, w której są osoby o liberalnych poglądach, które były w „starej” wolnorynkowej Nowoczesnej i myślę, że wielką szansą dla środowiska KO jest to, żeby pokazać, że to ugrupowanie jest rzeczywiście koalicją i że jest tam frakcja wolnościowa. Koalicja Obywatelska powinna mocno pokazywać, że jeżeli nie chcesz głosować na osoby, które mogą na swoich plecach wprowadzić do parlamentu osoby pokroju Grzegorza Brauna czy Janusza Krowin-Mikkego to warto głosować na wolnorynkowego liberała na liście KO. Z takim przekazem to ugrupowanie powinno pójść. Niestety w tej chwili ten przekaz się niestety mocno zlew. W tej chwilii rzeczywiście nie ma alternatywy dla Konfederacji dla tej części osób, która szukają polskiej liberalnej partii, takiego polskiego FDP. Obyśmy kiedyś się takiej partii w Polsce doczekali” – podsumowywał ekspert.