Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

„Będą meliny, lepiej edukować!”. Czy nocna prohibicja w miastach ma sens? [PODCAST]

„Będą meliny, lepiej edukować!”. Czy nocna prohibicja w miastach ma sens? [PODCAST] Adriaen Brouwer "Inn with Drunken Peasants", 1620

Alkohol w Polsce można kupić łatwiej niż pampersy, lekarstwa czy bochenek chleba. Szczególnie widać to w polskich miastach, gdzie sklepy monopolowe 24/7 rosną jak grzyby po deszczu. Łatwo dostępne procenty zakłócają życie mieszkańców, szczególnie w dzielnicach turystycznych. Nocna prohibicja obowiązuje już w Zakopanem, Wrocławiu, Bydgoszczy czy Poznaniu. Do wprowadzenia podobnych przepisów przymierza się Kraków. Czy takie ograniczenie rozwiąże lokalne problemy i czy ruch jest słuszny z punktu widzenia profilaktyki uzależnień?

„W Polsce cały czas pokutują stereotypy, że pije się z biedy i zacofania. Tymczasem dane z 1993 roku wskazują, że ówczesny poziom spożycia wynosił średnio 6-7 litrów czystego alkoholu na osobę, natomiast w roku 2021 średnie spożycie w Polsce wynosiło już 10 litrów. Analizując wyniki tych badań warto jednak zwrócić uwagę, że były one robione w Warszawie, gdzie średnia spożycia alkoholu jest o 50% wyższa niż w ogółem w całym kraju. To pokazuje, że kwestia dostępności alkoholu ma olbrzymie znaczenie, gdyż w dużych miastach jest ona największa. Anegdota głosi, że gdyby zebrać w mieście bloki mieszkalne, to na każdy blok przypada jeden punkt, w którym można kupić alkohol. Nie da się uniknąć tego, że to spożycie rośnie – dla nas, specjalistów i psychologów jest oczywiste, że dostępność kształtuje nawyk, więc jest to duży problem, na który trzeba zwrócić uwagę również pod kątem profilaktyki uzależnień” – mówiła Iwona Kołodziejczyk.

„Szukając danych, poraziło mnie, że w Polsce mamy około 90 tys. sklepów z alkoholem w Polsce, a tylko 12 tys. aptek.          Można łatwo założyć, że występuje tu poważny problem społeczny. Co do Dzielnicy I Krakowa, w której mieszkam, jest to największa i najpiękniejsza dzielnica miasta, wpisana m.in. na listę UNESCO, która mimo tego gromadzi u siebie wszystkie problemy miasta. Jakiś czas temu Rada Miasta Krakowa przyjęła uchwałę ograniczającą w tej dzielnicy sprzedaż alkoholu, została ona szybko zaskarżona przez jednego z przedsiębiorców jako przykład niesprawiedliwości społecznej i gospodarczej, sąd wojewódzki uchylił uchwałę Rady Miasta, która odwołała się do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który uchylił z kolei wyrok sądu wojewódzkiego i skierował ją do ponownego rozpatrzenia. Ile jeszcze będziemy czekać na ostateczny wyrok nie wiadomo, być może rok lub dwa.

W dzielnicy I miasta Krakowa na koniec 2021 roku zanotowano 34 tys. osób zameldowanych, niemal tyle samo bo 33 tys. osób jest w dzielnicy V. W Starym Mieście jest 632 koncesji na sprzedaż alkoholu, w dzielnicy V, czyli na Krowodrzy, 217 pozwoleń. W ciągu roku na Krowodrzy ubyło 11 koncesji, a u nas w centrum przybyło. Na samej ulicy Miodowej mamy 8 sklepów z alkoholem – czy my musimy potykać się o te nieszczęsne małpki, których w Polsce wypija się dziennie 6 milionów? Czy to jest artykuł tak potrzebny, aby stał przy kasie? Z opracować naukowców wynika, że jest to jedna z najsilniejszych substancji psychoaktywnych, czy więc zgodzimy się na to, aby heroina, kokaina, czy inne narkotyki były dostępne w sprzedaży 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu?

Jako aktywiści i radni jesteśmy zasypywani oskarżeniami, że przez nas będą powstawać meliny, lub alkohol będzie dowożony w taksówkach. Cóż, te meliny i tak już istnieją, a większość osób nie będzie ryzykować zakupu alkoholu z niepewnego źródła. Osoby, które będą chciały poimprezować po prostu zaopatrzą się wcześniej. Problemem naszej dzielnicy są bowiem tzw. biforki i afterki – część ludzi zanim wyda duże pieniądze na drogi alkohol w barze lub klubie, najpierw kupuje tańszą flaszkę i wypija ją w bramie lub na ławce w parku, w ten sposób oszczędzając. Tak samo w nocy, gdy już lokale się zamkną, część osób kupuje alkohol w sklepach i kontynuuje zabawę na ulicach.

Już niewielka ilość alkoholu zmienia naszą percepcję i nie możemy wtedy powiedzieć, że w pełni kontrolujemy samych siebie. Stąd to, co dzieje się w naszej dzielnicy – hałas jest wciąż głównym powodem uciążliwości życia w naszej dzielnicy i główną przyczyną wyprowadzek. Przypomnę tylko, że ustawowe narzędzie, czyli cały program przeciwdziałania alkoholizmowi to jest rok 1982. Ponad 40 lat nie jesteśmy w stanie rozwiązać tego problemu, bo nie robimy tego systemowo, jak inne kraje. W Krakowie sklepów z alkoholem jest 1433, a lokali 1441. Skokowo więcej pijemy alkoholu zakupionego w sklepach, niż tego w lokalach. W Krakowie jeden sklep przypada mniej więcej na 500 mieszkańców. Oznacza to, że przekraczamy zalecenia WHO co najmniej dwukrotnie. W Norwegii jeden sklep przypada na 18 tys. mieszkańców, a w całej Holandii sklepów z alkoholem jest tylko 2 tys. Powinniśmy się wstydzić” – mówiła Alina Kamińska.

Działanie sfinansowane ze środków Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.