Do takich miast jak Włocławek nie ma specjalnie po co wracać [PODCAST]
Miast, które ucierpiały na transformacji ustrojowej jest w Polsce wiele. Doczekały się nie tylko reporterskich opowiadań, ale również naukowych opracowań, a nawet rządowych programów, których celem – przynajmniej tym deklaratywnym – była pomoc w wyjściu na prostą. Znamy liczby zamkniętych fabryk, rosnących kosztów utrzymania, czy wreszcie masowej emigracji. Ale czy wiemy, jak zmienili się mieszkańcy tych miast? Jakub Kucharczuk rozmawia z Piotrem Witwickim, redaktorem naczelnym portalu interia.pl oraz autorem książki „Znikająca Polska”.
Generalnie większość ludzi jest ukształtowana tak, że wcale nie chce się wyprowadzać z rodzinnego miasta. Ludzie woleliby zostać, ale często się nie da. Lata początków rządu SLD, około roku 2001, to był bardzo ciężki okres dla miasta – smutny, z olbrzymim bezrobociem. Część ludzi która szukała pracy, po prostu musiała wyjechać za granicę. Widziałem to na przykładzie podwórka z którego nagle zniknęło bardzo wiele osób. Pewnego dnia wróciłem ze studiów, a kolegów nie było, bo wyjechali do pracy. I tak działo się w bardzo wielu miastach. Pytanie kluczowe jest takie, czy ci ludzie mieliby do czego wrócić?
Fundusze Europejskie kończą na tym, że Włocławek ląduje na memie – kolorowe, pełne kwiatów i drzew miejsce zostało zabetonowane. Wszyscy w Polsce się z tego śmiali, dlatego dostawili tam kilka drzew. To dowód na to, że pieniędzmi z Unii można zrobić wszystko, nawet coś bardzo głupiego. Wiele innych miast poszło w ślady Włocławka.
Działanie sfinansowane ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.