Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Konserwatywny demagog w spódnicy i II fala feminizmu. Wokół serialu „Mrs America”

Konserwatywny demagog w spódnicy i II fala feminizmu. Wokół serialu „Mrs America” Screenshoot pochodzący ze zwiastuna serialu: https://www.youtube.com/watch?v=IFDrs1iuGmQ

Emancypacja, populizm i zakulisowe zmagania feministek z tradycjonalistkami. Mrs America, z fantastyczną Cate Blanshett w roli Phyllis Schlafly, to doskonały kawałek popkultury. A to wszystko na tle sporu o równościową poprawkę do konstytucji USA.

Produkcja mocno trzyma się faktów i historycznych argumentów, widać w niej rzetelną kwerendę (podobno Cate Blanchett, przygotowując się do roli, gorączkowo oglądała wszelkie wystąpienia Schlafly); serial wykorzystuje też archiwalne zdjęcia. Po emisji serialu sama Gloria Steinem, najsłynniejsza feministka drugiej fali, stwierdziła, że produkcja przecenia rolę Schlafly, bo zupełnie pomija interesy innych aktorów sprzeciwiających się poprawce dla zysku, takich jak firmy ubezpieczeniowe. To jednak nie sprawia, że serialu nie warto oglądać. Wręcz przeciwnie, pokazuje on, że feministki lat 70. to rozumiejące politykę kobiety, które, jak Nałkowska, „chcą całego życia”.

Co ważne, serial pokazuje sposób popularnego tworzenia prawa w USA, angażującego całe ruchy społeczne, w tym przypadku kobiece, które poważnie traktują sprawy państwowe i widzą w nich szansę (lub zagrożenie) dla swojego codziennego sposobu życia. Innymi słowy, serial pokazuje potęgę amerykańskiej tożsamości konstytucyjnej (rozumianej jako zbiór najważniejszych wartości państwa), zakotwiczonej w obywatelskim zaangażowaniu w politykę na poziomie stanu i polegającej na nabywaniu praktycznej świadomości politycznej. To właśnie tożsamość konstytucyjna promująca świadomość praw mobilizuje do włączania się w sprawy publiczne również te kobiety, często oddalone od polityki, które dla obrony swojej roli jako gospodyni domowej przejdą z domowej kuchni na schody Kongresu.

Autorom serialu udało się uniknąć przedstawienia tych ruchów jako niepoważnych czy nie dość dojrzałych do prawdziwej polityki. Nie ma tu miejsca na tanie portrety wulgarnych feministek, każda z bohaterek ma szansę wypowiedzieć pełnym głosem swoje argumenty i lobbować na rzecz swoich interesów. To napięcie między dwoma politycznymi wizjami kobiecości (z grubsza, liberalną i konserwatywną) jest tym, co nadaje serialowi dynamikę. Przesuwa akcenty z jednej na drugą stronę sporu, wraz z rozwojem akcji i walką o głosy na rzecz ERA (Equal Rights Amendment – równościowa poprawka do konstytucji USA).

Bądź pozytywna!

Warto przypomnieć kontekst, w jakim działał ruch feministyczny drugiej fali i do czego tak często nawiązują bohaterki serialu. Jedną z osi Mrs America jest książka Mistyka kobiecości wydana przez Friedan w 1963 roku. Autorka napisała ją na podstawie wywiadów, które przeprowadzała od końca lat 50 z absolwentkami Smiths College w Massachusetts — a więc kobietami ambitnymi, głodnymi wiedzy, trochę rebeliantkami (w 1957 roku ledwie 5.8% kobiet miało ukończone studia wyższe, w porównaniu do 9,6% mężczyzn).

Anegdota mówi, że wnioski z jej badań były na tyle szokujące, że żadna gazeta nie chciała ich opublikować – być może dlatego, że nie stroniła od prowokacyjnych i publicystycznych tez pisanych ostrym językiem. Jednym z argumentów przeciw jej książce było więc to, że nie pisze dostatecznie naukowo, tylko operuje szokiem. Pisała na przykład, że gospodynie domowe, wydrążone ze swojej prawdziwej tożsamości i pozbawione pewności siebie, przypominają zdehumanizowanych więźniów obozów koncentracyjnych. W każdym razie, autorka zdecydowała się opublikować książkę, w której opisywała problem, „który nie ma imienia” – trapiący wykształcone kobiety pracujące często w domu.

Z czego wynikało to poczucie egzystencjalnej pustki odczuwane powszechnie przez gospodynie domowe w latach 60.? Zdaniem Friedan, była to zasługa patriarchalnej amerykańskiej kultury, która, piórem męskich redaktorów, wmawiała kobietom, że będą najpełniej realizowały się jako gospodynie domowe i matki. Krytykowała więc i kulturę, promującą kobiecą tożsamość ograniczoną do roli kochanki męża, i funkcjonalizm społeczny skutkujący powielaniem schematu kobiety jako żony przez szkoły i inne instytucje społeczne.

Manifestowała pełną swobodę wyboru kobiecej tożsamości. Promowała również określoną antropologiczną wizję, uznając, że zarówno dla mężczyzny, jak i dla kobiety, najważniejszą wartością w życiu jest samorealizacja polegająca na nieograniczonej ekspresji swojej oryginalności. Jest to więc perspektywa, która później spotkała się z krytyką Charlesa Taylora w sławnej Etyce autentyczności.

Książka Friedan wzbudziła ogromny rezonans w społeczeństwie (w 2005 roku jeden z amerykańskich konserwatywnych magazynów uznał ją nawet za jedną z najbardziej szkodliwych książek XIX i XX wieku). To jednak głównie kobiety odpowiedziały na tezy Friedan. Zarzucano jej m.in., że skupia się wyłącznie na sytuacji białych kobiet z klasy średniej (serial pokazuje także różnorodność ruchu feministycznego i jej czarny odłam w postaci rewolucyjnej Black Panther Party) lub neguje możliwość samorealizacji kobiety jako gospodyni domowej i matki.

Kobieta pracująca

Serial sugeruje, że to jedynie wierzchołek góry lodowej. Nawet jeśli kobieta pracowała, to otaczali ją przede wszystkim mężczyźni, a jej często przeznaczona była wyłącznie rola sekretarki, asystentki, telefonistki, maszynistki. W serialu mamy więc sekretarkę, która delikatnie sygnalizuje feministkom, że jest wykorzystywana seksualnie przez swojego szefa; pojawia się też karykatura gazetowa, w której obok pięknych pracownic w Kongresie stoi nieatrakcyjnie narysowana feministka (Bella Abzug). O czym to świadczy? Że można nawet wywalczyć sobie miejsce na rynku pracy, ale i tam kobiety wciąż będą spotykać się z nierównym traktowaniem.

To o tym pisała Catherine MacKinnon, profesor prawa z Uniwersytetu Michigan, w pracy Sexual Harassment of Working Women z 1979 roku: „Piękne kobiety będą zatrudnione w biurach, spełniając fantazje mężczyzn, którzy traktują je jak obiekty seksualne, a nie równe im współpracownice”. Zdaniem MacKinnon w tamtym czasie kluczowym elementem rynku pracy w Stanach Zjednoczonych było ocenianie kobiety-pracownika przez pryzmat tych samych kategorii, przez które oceniało żonę czy konkubinę – słowem, dyskryminowano jej kompetencje. MacKinnon opowiadała się za zmianą prawa tak, by można było uznać molestowanie seksualne w pracy za podstawę do wniesienia pozwu na gruncie naruszenia właśnie zasady równości (dopiero w 1986 roku Sąd Najwyższy odwołał się do tego argumentu w sprawie przeciwko szefowi wykorzystującemu seksualnie swoją pracownicę).

Wszystkie te kwestie są poruszone w Mrs America i z grubsza są sportretowane przez dwa przeciwstawne obozy: ruch feministyczny, nieposiadający jednej konkretnej liderki, i ruch kontr-feministyczny, Eagle Forum (istniejący do dziś!), któremu przewodniczyła charyzmatyczna politolog i polityk, Schlafly.

Takie zestawienie jest dużym uproszczeniem, bo ruch feministyczny w pewnym momencie obawiając się porażki, decyduje się zaapelować również do współpracownic Schlafly, a przez to uczynić organizację jak najbardziej inkluzywną i mainstreamową. Główne feministki II fali, Gloria Steinem i Bella Abzug, opracowują polityczną strategię, w ramach której ostatecznie włączają do feministycznej agendy zarówno racje kobiet chcących pozostać w domu, jak i kwestie praw osób homoseksualnych, a także pro-aborcyjne postulaty.

Serialowy ruch Schlafly natomiast skupiał się na tradycyjnym pojmowaniu hierarchii społecznej i rodzinnej, w zamierzeniu miał apelować do kobiet pracujących w domu i zajmujących się dziećmi dla utrzymania status quo. Mrs America pokazuje jednak, że wraz z nabywaniem obywatelskiej świadomości „kobiety domowe”, paradoksalnie, coraz wyraźniej rozbudzały w sobie ambicje polityczne i cnoty obywatelskie. Powoli widzimy więc powstanie rozpolitykowanej kobiecej sfery publicznej, w której każda ma coś (w przypadku serialowych feministek niemal zawsze sensownego) do powiedzenia. Przesłanie filmu jest proste: wystarczy choć trochę zaangażować się w politykę, by przestać wierzyć, że rola kobiet sprowadza się do wychowywania dzieci, dbania o męża i dom. To bardzo oświeceniowe, niemal Kantowskie podejście – wraz z nabyciem świadomości kobiety tradycyjne wychodzą ze swojego dziecięctwa i wkraczają w świat dojrzałych obywatelek aktywnie uczestniczących w sferze publicznej.

Tożsamość konstytucyjna do poprawki

Dlaczego w ogóle ERA była taka ważna? Dlaczego ruchowi feministycznemu tak bardzo zależało na uchwaleniu tej poprawki przez Kongres i potem przez Senat? ERA krążyła po kongresowych komisjach od powstania jej pierwszego projektu w 1921 roku do 1972, raz jedynie trafiając do Senatu. Miała pokazać, że klauzula równościowa w XIV poprawce z 1866 roku dotyczy wszystkich obywateli, w tym kobiet. Owszem, tekst tej poprawki mówi, że wszystkim obywatelom gwarantuje się równą ochronę prawa, jednak oczywiste jest, że głębokość konstytucyjnych twierdzeń jest różnie wyznaczana w danym momencie istnienia demokracji. Dość powiedzieć, że mimo deklarowanego przez tę poprawkę równego traktowania, kobiety otrzymały prawo do głosowania dopiero w 1920 r. dzięki działaniom kobiet z pierwszej fali feminizmu.

ERA proponowała wprowadzenie do tekstu konstytucji USA zakazu dyskryminacji ze względu na płeć, a więc przede wszystkim zniesienia różnego traktowania kobiet i mężczyzn w przypadku rozwodu, własności, zatrudnienia.

I tu serialowy spoiler: mimo że poprawka nie przeszła formalnego procesu zmiany konstytucji, jej treść na stałe zdominowała wyobraźnię polityczną Amerykanów. W 2020 roku dokument został ratyfikowany przez 38. stan, Virginię, tym samym przesuwając decyzję już na Senat — ten jednak obecnie jest republikański i raczej niechętny do jej zatwierdzenia.

Wskazuje się jednak, że w dużej mierze to sędziowie nadali klauzuli równościowej powszechne znaczenie, o które chodziło ruchowi feministycznemu – zaczęli stosować w praktyce zakaz dyskryminacji ze względu na płeć. Kwestia równouprawnienia płci w różnych wersjach zaczęła pojawiać się wreszcie w amerykańskich instytucjach. Podajmy dwa przykłady, które współcześnie rażą swoją banalnością i oczywistością.

W 1970 roku Komisja Służby Publicznej nakazała rządowi federalnemu, by zaprzestał stosowania podziału na oferty pracy dla mężczyzn i dla kobiet. Potem w szeroki rozwój zasady niedyskryminacji włączyli się sędziowie Sądu Najwyższego USA. Uznali w 1971 roku, że naruszeniem prawa do równego traktowania jest odmowa zatrudnienia przez prywatne firmy kobiet z dziećmi w wieku przedszkolnym, jeśli mężczyznom w tej sytuacji pozwala się pracować.

SN wprost uznał również w sprawie Frontiero v. Richardson z 1973, że samo dopuszczenie ERA do procedowania w Kongresie było dowodem na rosnącą wrażliwość tej instytucji na bezpodstawne rozróżnienia czynione na podstawie płci. Tym samym Sąd wypracował swoje własne podejście do konstytucyjnego rozumienia równości płci oparte na prawie precedensu, i w kolejnych sprawach uważniej analizował możliwe przejawy dyskryminacji. Tym samym, mimo braku uchwalenia poprawki do konstytucji w procedurze przewidzianej przez prawo, nowa zasada prawa konstytucyjnego została wypracowana w dużej mierze przez sędziów.

Oczywiście, jak każda inna zasada, i ta została już w którymś momencie sprowadzona do absurdu: w 1978 roku główna agencja meteorologiczna uznała, że od tego momentu nazwy huraganów będą miały i męskie, i żeńskie imiona.

Spotkania z perspektywą

W serialu obserwujemy wykształconych ludzi, którzy w dużej mierze pokończyli studia. Można odnieść wręcz wrażenie, że niemal wszyscy tam piszą książki. Rzeczywiście na początku lat 70. odsetek kobiet z wyższym wykształceniem rósł, a wraz z nim zwiększała się także pozycja kobiet na rynku pracy. Sukcesywnie rosły też zarobki, ale nie oznaczało to końca problemów. W Stanach Zjednoczonych w 1970 roku kobieta po 4 latach studiów zarabiała prawie trzy razy mniej od mężczyzny o tym samym wykształceniu. To dość istotne w przypadku członkiń Eagle Forum, o których wykształceniu nie wiemy nic, ale widzimy ich ogromną zależność finansową od mężów (tyczy się to również Schlafly, ekspertki po Uniwersytecie Waszyngtońskim, której mąż może zagrozić, że nie będzie opłacał jej fanaberii studiów prawniczych).

W dużej mierze kobiety sportretowane w serialu są więc niezależnymi finansowo intelektualistkami. Czytają, piszą, pracują jako dziennikarki bądź wykładowczynie. Nawet jeśli to przede wszystkim opis ruchu feministek, to również gospodynie domowe zgromadzone wokół Schlafly rozwijają się intelektualnie – powtarzają się sceny, w których kobiety spotykają się na wykładach Phyllis, dosłownie chłonąc jej słowa. Jako kontrprzykład występuje tu, oczywiście, Schlafly, która nie dyskutowała ze swoimi aktywistkami, przez co nie wszystkie były w stanie w pełni zrozumieć argumenty debaty nad ERA, pozostając nierzadko na powierzchni sloganów. Dość wspomnieć tu przypadek Alice i jej niefortunnego wystąpienia na konwencji w Houston, kiedy naśladując sposób mówienia Phyllis, nie była w stanie odeprzeć argumentów dziennikarek (choć jej ostateczna przemiana w wyemancypowaną kobietę jest szczerze wzruszająca).

Autorzy serialu, mimo próby zbalansowania oceny bohaterek obu obozów, przychylniej portretują szeroko pojęte zwolenniczki ERA. To wśród członkiń Eagle Forum zdarzają się zwykłe rasistki, nie istnieje wśród nich wsparcie dla kobiet, które akurat potrzebują pomocy (dość przypomnieć bitą przez męża Pamelę, której Schlafly radzi być po prostu bardziej pozytywną).

W tym kontekście ciekawie wypada zestawienie dwóch debat o ERA. W jednej z nich Schlafly upokarza Friedan, odnosząc się do jej nieudanego prywatnego życia; w innej debacie to Schlafly zostaje pokonana przez Brendę Feigen-Fasteau, prawiczkę po Harvardzie. W debacie Brenda drąży, jak na prawniczkę przystało, kwestię jednego orzeczenia, na co Phyllis, wtedy jeszcze bez studiów prawniczych, nie jest w stanie odpowiedzieć. Sytuacje po tych konfrontacjach pokazują, jak różne relacje istniały między kobietami w tych dwóch środowiskach. Eagle Forum jest sportretowane jako grupa kobiet nie do końca rozumiejących, o co toczy się walka, natomiast feministki były tymi, które angażowały się w politykę z powodów prywatnych (mamy więc lesbijki chcące włączyć do postulatów ERA kwestie praw osób homoseksualnych, i mamy Glorię naciskającą na włączenie do agendy kwestie aborcji).

Wobec jednej sceny pozostaję mocno krytyczna –  pokazuje ona prawniczkę, feministkę Brendę, która przypadkiem odkrywa w sobie pociąg do innej kobiety. To odkrycie sprawia, że jej tożsamość całkiem się rozbija: nie wie już, kim jest, jak ma się określić, kim ma być dla swojego męża. I tu rodzi się pytanie – czy w feministycznej wizji to seksualność ma określać kobietę? Czy to jest właśnie ten element, na którym człowiek powinien opierać przede wszystkim swoje rozumienie siebie, czy jednak na aspiracjach lub rolach społecznych? Paradoksalnie, to właśnie przeciwko takiemu ograniczaniu kobiecej tożsamości protestowała Friedan, a więc przeciwko szukania spełnienia jedynie w seksie.

Demagog w spódnicy

Na sam koniec warto powiedzieć parę słów o samej Schlalfy i jej politycznej retoryce. Serial portretuje ją w dość zniuansowany, niejednoznaczny sposób — nie jest tylko konsekwentną radykalną konserwatystką, ale też zatroskaną matką, niekiedy udręczoną żoną. Prawdziwa Schlafly wychowała się w rodzinie, w której ojciec był bezrobotny i to matka musiała pracować. Sama Phyllis, co w serialu chyba nie wybrzmiewa zbyt mocno, żeby studiować nauki polityczne w Waszyngtonie, pracowała na nocną zmianę w fabryce zbrojeniowej.

Schlafly od wczesnych lat poważnie angażowała się politycznie: kandydowała do Izby Reprezentantów w 1952 i wygrała nawet w pierwszej turze, przegrywając następnie z demokratą. To musiało rozbudzić jej ambicje polityczne i sprawić, że kolejne inicjatywy chciała przeprowadzić do końca po swojej myśli. Schlafly pracowała również jako badaczka w American Enterprise Institute, gdzie nauczyła się, jak należy opowiadać o złożonych koncepcjach politycznych i komunikować je w prostych i szokujących frazach, które łatwo trafiłyby do nie-ekspertów, kongresmenów lub obywateli.

Serial pokazuje ją jako działaczkę, która angażuje się w powołanie nowego ruchu, nie do końca związanego przecież z jej podstawową działalnością (obronnością). Schlafly traktuje to jako wyzwanie polityczne, do którego trzeba się odpowiednio przygotować, a więc skończyć studia prawnicze, zgromadzić wokół siebie kobiety i odpowiednio je wykorzystać. Niechętnie dzieli się przywództwem – robi to tylko wtedy, kiedy opłaca się to strategicznie, nie myśli o rozwoju kobiet (przemawia do nich znad pulpitu, nie dyskutując tez).

Nie interesowała się życiem innych kobiet wokół siebie, z jaskrawym przykładem swojej szwagierki, której opieki nad jej dziećmi kompletnie nie doceniała. Z drugiej strony, serialowa Phyllis wydaję się udręczona, gdy odkrywa, że jej syn jest homoseksualistą. Serialowa Schlafly jest w tym jednak delikatna i nie zmusza syna do żadnych zmian, nie udziela mu pogadanek. Idzie za to do spowiedzi i traktuje orientację swojego syna jako konsekwencję swojego grzech (syn potem do końca z przekonaniem współpracował z nią w Eagle Forum). Jedna ze scen pokazuje zmęczoną Phyllis wracającą do domu. Główna bohaterka rozmawia z dziećmi, pociesza szwagierkę, a kiedy ma się kłaść, mąż przymusza ją do seksu, którego ona nie chce i któremu się jednak nie opiera. Schlafly kiedyś wypowiedziała słynne słowa:  „By getting married, the woman has consented to sex, and I don’t think you can call it rape”, co miało tłumaczyć jej postawę uległej żony, rzadko sprzeciwiającej się mężowi.

Schlafly do końca życia miała radykalne poglądy, czasem bardzo populistyczne, niepoparte analizami. Uwielbiała nadużywać wielkich liczb, operować strachem przed mniejszościami, które przecież zaraz mogą zamienić się w większość. Jej książkę, wydaną w 2016 roku w dzień po jej śmierci, polecał sam Donald Trump (cóż, przekonywała w niej, że Trump jest wart każdego głosu). Słynęła z prostych sloganów, które miały po prostu trafiać do odbiorców: „liberalne feministki chcą, by kobiety były takie jak mężczyźni”, „kobiety nie będą już miały posagu, córki będą powołane do armii”, „dzieci zostaną odebrane kobietom w przypadku rozwodu”, „zostaną wprowadzone jednopłciowe toalety”, „zostanie prawnie nałożona na kobiety konieczność finansowego łożenia na rodzinę”.

Te wszystkie slogany odwołują się do strachu, pożywnej emocji politycznej, a nie do argumentów opartych na dążeniu do prawdy. Doskonała jest scena, w której Schlafly preparuje taśmy z wystąpieniami feministek i zderza je z kazaniem księdza. Ostatecznie wychodzi na to, że Schlafly nie rozumiała społeczeństwa i kobiet. Można odnieść wrażenie, że bardziej zależało jej na wykreowaniu siebie jako liderki niż na rzeczywistym wsparciu dla kobiet pracujących w domu. To dlatego ostatnia scena Mrs America jest tak wspaniała, bo konfrontuje jej nadzieje, kompetencje i zmysł polityczny z rzeczywistością. Po tym, jak sam prezydent-elekt Reagan mówi Phyllis, że nie może jej zaprosić do pracy w jego gabinecie, bo zwróciłoby to przeciw niemu zwolenniczki ERA, Schlafly bierze fartuch kuchenny i zaczyna w samotności obierać jabłka. Lepszej puenty dla ambitnej polityk żądającej prawa kobiet do pracy w domu nie dało się sformułować.

Portal klubjagiellonski.pl istnieje dzięki wsparciu Darczyńców indywidualnych i Partnerów. Niniejszy tekst opublikowany został w ramach działu „Architektura społeczna”, którego rozwój wspiera Orange Polska.

Tym dziełem dzielimy się otwarcie. Utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony oraz przedrukowanie niniejszej informacji.