Obywatele, zdawajcie broń!
W skrócie
W szczycie sezonu ogórkowego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji po cichu rewolucjonizuje dostęp Polaków do broni, pod wieloma względami istotnie go ograniczając. Odbywa się to w pośpiechu, bez rzeczywistych konsultacji ze środowiskiem strzeleckim i z pogwałceniem istotnych interesów posiadaczy broni. Zmiana motywowana jest potrzebą implementacji unijnej dyrektywy nr 2017/853, ale w praktyce wykracza poza ramy prawa europejskiego.
Chodzi o projekt ustawy o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym. W Dziale VII pt.: „Przepisy zmieniające, epizodyczne, przejściowe, dostosowujące i końcowe” projekt zawiera obszerny art. 135, który poważnie ingeruje w inną ustawę – o broni i amunicji.
Wprowadza on m.in. następujące zmiany:
- likwidacja wolnego dostępu do broni palnej czarnoprochowej rozdzielnego ładowania i amunicji do niej;
- zakaz posiadania broni palnej samopowtarzalnej (półautomatycznej) przerobionej z broni samoczynnej (automatycznej);
- zakaz posiadania, przez osoby mające pozwolenie na broń, magazynków do broni palnej krótkiej o pojemności przekraczającej 20 sztuk amunicji oraz do broni długiej o pojemności przekraczającej 10 sztuk;
- zakaz noszenia załadowanej broni palnej przez osoby posiadające pozwolenie na broń palną do celów sportowych;
- zakaz posiadania broni palnej długiej ze składaną lub demontowalną bez narzędzi kolbą, która bez niej ma mniej niż 60 cm długości;
- muzea, które posiadają zbiory broni i amunicji, muszą albo otrzymać specjalne pozwolenie muzealne albo zbyć eksponaty w ciągu trzech miesięcy.
Co oznaczają proponowane zmiany?
Broń palna czarnoprochowa rozdzielnego ładowania sprzed 1850 (od niedawna także sprzed 1885 roku), jej w pełni funkcjonalne repliki oraz amunicja do niej od kilkunastu lat znajduje się w Polsce w wolnym obrocie. Broń taka używana była na przykład w powstaniu styczniowym i podczas amerykańskiej wojny secesyjnej. Każdy pełnoletni obywatel może wejść do sklepu i nabyć np. ciężki kawaleryjski rewolwer wraz z amunicją. Nie wiadomo ile takiej broni znajduje się obecnie w rękach prywatnych. Mimo braku reglamentacji takiej broni, Polska nie zamieniła się w Dziki Zachód. Incydenty z jej bezprawnym użyciem są sporadyczne. Projekt MSWiA nakazuje rejestrowanie i przymusowe oznakowanie takiej broni. Żeby ją kupić trzeba będzie być nie karanym i posiadać zaświadczenie o braku przeciwwskazań od lekarza i od psychologa.
Projekt MSWiA zakazuje posiadania broni samopowtarzalnej przerobionej z broni samoczynnej. Pierwsza – to taka, która strzela ogniem pojedynczym, zaś po oddaniu strzału mechanizm podaje kolejny nabój z magazynka. Broń samoczynna umożliwia strzelanie seriami. W rękach prywatnych w Polsce znajduje się sporo egzemplarzy broni wojskowej wycofanej z użycia (głównie karabinki AK, także pistolety maszynowe np. popularna „pepesza”), które na skutek interwencji rusznikarskiej zostały trwale pozbawione możliwości strzelania ogniem ciągłym. Projekt MSWiA zakazuje ich posiadania i nie precyzuje, co właściciel takiej broni ma z nią zrobić. Odpowiedź daje Dyrektywa UE: nakazuje ona konfiskatę takiej broni.
Zgodnie z tą samą dyrektywą projekt MSWiA zakazuje posiadaczom pozwolenia na broń posiadania magazynków do broni krótkiej o pojemności większej niż 20 nabojów i do broni długiej większej niż 10 nabojów. Za złamanie tego zakazu projekt MSWiA przewiduje karę utraty pozwolenia na broń. Projekt nakazuje „zwrócenie” (takiego określenia użyto) magazynków na policję lub żandarmerię w ciągu 90 dni od wejścia w życie ustawy.
Ani dyrektywa UE, ani projekt MSWiA nie zabrania posiadania takich magazynków przez osoby nieposiadające pozwolenia na broń. Stoi to w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem i zasadą równości wobec prawa. Po ewentualnym wejściu takiego zakazu w życie prawdopodobnie nastąpi fala darowizn magazynków przez osoby posiadające pozwolenie na broń osobom, które go nie posiadają – współmałżonkom, rodzicom, sąsiadom.
Kolejne ograniczenie dotyczy zakazu noszenia załadowanej broni przez osoby posiadające pozwolenie na broń palną do celów sportowych. Grupa ta liczy ok. 25 tys. osób i regulacja umożliwiająca im noszenie załadowanej broni weszła w październiku 2014. Chodziło o to, aby strzelec jadący na trening lub zawody mógł przeciwdziałać próbie kradzieży broni przy jej pomocy. Podobnie jak w przypadku dostępu do broni czarnoprochowej – danie 25 tys. osób prawa do ukrytego noszenia broni w stanie załadowanym nie sprawiło, że polskie ulice spłynęły krwią. Publicznie wiadomo o dwóch przypadkach, gdy strzelcy sportowi faktycznie użyli noszonej broni do skutecznego przeciwdziałania bezprawnej próbie jej zaboru.
Projekt wprowadza także szereg dziwnych zmian np. w zakresie definicji broni palnej: „broń palna – jest to broń, w której do miotania pocisku lub substancji drażniących, innych substancji aktywnych lub nabojów pirotechnicznych lub do wytwarzania efektów dźwiękowo-wizualnych wykorzystywana jest energia produktów powstałych w wyniku reakcji chemicznej ładunku miotającego”. Zgodnie z tą definicją za broń palną należałoby uznać fajerwerk.
Proponuje się wprowadzić także zmiany w zakresie zbioru istotnych części broni, które poddane są podobnym restrykcjom jak sama broń. Ma nią teraz być także sama lufa (dotychczas była nią „lufa z komorą nabojową”). Problem w tym, że zgodnie z tym przepisem należałoby za broń uznać każdą stalową rurkę ¾ cala, gdyż odpowiada ona lufie o kalibrze wagomiarowym 12. Nowa klasyfikacja istotnych części broni wprowadza także nieistniejącą w polskiej terminologii bronioznawczej kategorię „dolnej komory zamkowej”.
MSWiA wprowadza restrykcje silniejsze niż Dyrektywa UE
W uzasadnieniu projektu jego autorzy piszą, że proponowane zmiany wynikają z potrzeby dostosowania polskiego prawa do dyrektywy UE. Tyle, że dyrektywa UE 2017/853 nie nakazuje reglamentacji broni czarnoprochowej i nie zakazuje noszenia broni załadowanej sportowcom.
Natomiast w zakresie zakazu posiadania broni samopowtarzalnej przerobionej z samoczynnej oraz magazynków o wskazanej powyżej pojemności Dyrektywa UE przewidziała szereg możliwych wyjątków obejmujących kolekcjonerów, sportowców oraz broń posiadaną m.in. w celach obrony narodowej, celach edukacyjnych, kulturowych, badawczych i historycznych. Autorzy projektu MSWiA nie uwzględnili możliwości jakie daje tu dyrektywa. Wprowadzili powszechny zakaz „i już”.
Uzasadnienie i ocena skutków regulacji
Trudno oprzeć się wrażeniu, że urzędnicy z MSWiA przy okazji regulacji branży zajmującej się obrotem specjalnym próbują tylnymi drzwiami ograniczyć legalny dostęp Polaków do broni. W uzasadnieniu projektu omawianej tu ustawy (przypomnijmy, że nie jest to projekt ustawy o broni i amunicji) znalazły się takie oto zadziwiające stwierdzenia: „W ścisłym związku z projektowaną ustawą o broni i amunicji pozostają regulacje zawarte w projektowanej ustawie o wykonywaniu działalności gospodarczej…” oraz „W projekcie ustawy o broni i amunicji dodano również rozdział 4b,…”.
O jaki „projekt ustawy o broni i amunicji” chodzi?! Czyżby autorzy nie znali aktualnego stanu prawnego czy też opinia publiczna o czymś nie wie? Czy może coś się autorom z MSWiA pomyliło i przekleili elementy uzasadnienia z innego, nieupublicznionego projektu?
Projekt MSWiA zawiera także poważne ułomności na poziomie oceny skutków regulacji (OSR). Dokument ten stwierdza, że „projekt ustawy nie będzie miał wpływu na działalność mikroprzedsiębiorców, małych i średnich przedsiębiorców”. Jest to stwierdzenie fałszywe, ponieważ reglamentacja broni czarnoprochowej oraz zakaz posiadania broni samopowtarzalnej przerobionej z samoczynnej oraz magazynków o wspomnianej pojemności ogranicza lub likwiduje obrót tymi towarami narażając przedsiębiorców na straty.
Ocena skutków regulacji w części „Podmioty, na które oddziałuje projekt” w ogóle pomija wpływ na środowisko strzelców i posiadaczy broni. Kuriozalne jest, że literalnie wymieniono w tabeli grupę „osoby, którym wydano pozwolenie na broń”, ale w odpowiadającej jej rubryce „oddziaływanie” znajdują się dane na temat „liczby osób, którym wydano pozwolenie na broń z uwzględnieniem celu wydania”. To kolejne zagadkowe uchybienie.
OSR wspomina także, że przeprowadzono jedną konferencję uzgodnieniową ze stroną społeczną 30 listopada 2017 r. Co więcej, na liście zaproszonych podmiotów zaproszonych do rozpoczętych kilka dni temu konsultacji znajduje się tylko jeden, który można łączyć ze środowiskiem strzeleckim – Fundacja Rozwoju Strzelectwa. To podmiot bardzo zasłużony, ale niewielki i niereprezentujący całego przekroju interesów środowiska.
Warto także podkreślić, że MSWiA na konsultacje społeczne przewidziało 10 dni, podczas gdy omawiany projekt ustawy wraz z dokumentami towarzyszącymi liczą łącznie kilkaset stron.
Autorzy wybrali gorszą drogę
Ponieważ model reglamentacji dostępu obywateli do broni jest kwestią szczególnie istotną społecznie, to jednoznacznie negatywnie ocenić należy wprowadzanie zmian po cichu, w pośpiechu i w szczycie sezonu ogórkowego. Nie tylko treść, ale także styl procedowania projektu, łagodnie rzecz ujmując – nie dodaje powagi urzędnikom z MSWiA. Podważa on zaufanie obywateli do instytucji państwa.
Dyrektywa UE nr 2017/853 jest dokumentem niecelowym, opartym na fałszywych założeniach i ideologicznych wyobrażeniach, o czym pisałem w innym miejscu. Dyrektywę można implementować w sposób życzliwy dla obywatela, w pełni korzystając z nakreślanych przez nią możliwości dbania o jego interes (przykładem na to jest przygotowany przez stronę społeczną projekt ustawy o broni i amunicji) albo w sposób wręcz przeciwny. Autorzy z MSWiA poszli tą drugą drogą.