Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.
Elżbieta Kuchta  16 października 2013

Kuchta: Kadencyjność do likwidacji

Elżbieta Kuchta  16 października 2013
przeczytanie zajmie 2 min

Politycy szybko zorientowali się, że mogą wykorzystywać referenda do swoich partyjnych rozgrywek. Dając wyborcom iluzję wyboru, tak naprawdę cały czas nimi manipulują.

Referenda przeprowadzone w ostatnim czasie (Elbląg, Warszawa) uwypukliły problem politycznej manipulacji medialnej. Lokalne wydarzenia, które tak naprawdę interesowały tylko mieszkańców danego miasta, stały się gorącym tematem omawianym przez wszystkie media. Ogólnokrajowe stacje telewizyjne usilnie próbowały nas przekonać, że warszawskie referendum to temat bardzo ważny, sprawa wręcz narodowa. Codziennie karmieni byliśmy newsami z pola „wojny o stolicę”. A gra toczyła się tak naprawdę tylko na poziomie partyjnym, była to rozgrywka o prestiżowe stanowisko. Zakładam, że większość warszawiaków dużo bardziej interesuje sposób zarządzania miastem, szybkość rozwiązywania problemów oraz kierunki rozwoju miasta. W codziennym życiu najbardziej uciążliwy może być fatalny stan infrastruktury i tego typu problemy były właśnie najczęściej podnoszone w kontekście konieczności przeprowadzenia referendum. Natomiast politycy urządzili w kampanii przedreferendalnej pokaz wzajemnego oskarżania się, obiecanek i straszenia PiS-em – czyli wszystko to, czego mamy już serdecznie dość. Ta sytuacja doskonale pokazuje rozdźwięk pomiędzy światem polityków i zwykłych obywateli. Referendum miało być „głosem ludu”, a stało się okazją do zrobienia medialnego szumu i zaistnienia w świadomości wyborców. Już od referendum w Elblągu można było zauważyć, że rozpoczęła się bardzo długa kampania wyborcza, która zakończy się dopiero w 2015 roku, po wyborach parlamentarnych.

Warszawskie referendum jednak częściowo spełniło swoją funkcję. Wystąpiła sytuacja, w której mobilizowana strachem władza zabiera się za realizowanie starych obietnic, przyspiesza procedury oraz słucha uwag mieszkańców. Nagle okazuje się, że taka sytuacja jest możliwa. Jako czynnik popychający władzę do działania, warszawskie referendum sprawdziło się znakomicie, ale przecież nie takie były założenia. Referendum jako narzędzie demokracji bezpośredniej miało być wyrazicielem woli obywateli. Okazało się, że mieszkańcy Warszawy „nie mają zdania na ten temat”. Absurdalne kampanie zachęcające do nie głosowania w referendum odniosły skutek. To prawda, że za niedługo odbędą się wybory samorządowe, więc może nie było sensu organizować referendum w tym momencie. Niebawem i tak pojawi się przecież okazja do zmiany władz miasta. Jednak skoro referendum zmobilizowało polityków do działania, to aż prosi się o przedstawienie postulatu: zlikwidujmy kadencyjność. Niech władza w danym mieście rządzi dopóki nie zbuntują się mieszkańcy i nie odwołają jej w referendum. W polskich warunkach należałoby uprościć procedury zwoływania referendum i zrezygnować z progu wymaganej frekwencji. Dopiero te zabiegi zagwarantowałoby prawidłowe działanie całego mechanizmu. Niepewność jutra i obawa przed utratą posady działałaby dużo sprawniej niż wszystkie inne procedury kontroli władzy.