Jarosław Kaczyński ma rację w sprawie podmiotowości. Ale czy nie za bardzo wierzy w Trumpa?
Jarosław Kaczyński słusznie uznaje Niemcy i Francję za wyzwanie dla polskiej podmiotowości, lecz wydaje się pokładać zbyt dużą wiarę w projekt wspólnoty suwerennych państw pod patronatem Donalda Trumpa. Przykład ambasador Mosbacher dowodzi wszakże, iż Waszyngton zawsze będzie przedkładał własne interesy ponad swoich sojuszników. USA to supermocarstwo i de facto nasz protektor, nie musi to jednak oznaczać ze strony polskiej uległości jako postawy domyślnej.
Kaczyński: Są dwie drogi dla Polski
Podczas weekendowej konwencji Prawa i Sprawiedliwości prezes Jarosław Kaczyński przedstawił dwa scenariusze, które jego zdaniem mają charakter egzystencjalny dla Polski. Pierwszy, pesymistyczny, zakłada podporządkowanie się woli Francji i Niemiec dążących do dominacji nad Unią Europejską i odebraniem suwerenności reszcie państw członkowskich, w tym Polsce.
– To są kryzysy dotyczące przyszłości naszego państwa. Jego być albo nie być. Istnienia albo nieistnienia. To są te wszystkie plany Unii Europejskiej, by dokonać takiej zmiany sytuacji w Europie, by wszystkie poza Niemcami i Francją państwa, w tym Polska, w gruncie rzeczy przestały istnieć, albo przynajmniej przestały być suwerenne – twierdził Kaczyński.
Drugi scenariusz jest, zdaniem lidera PiS, korzystny dla polskiej racji stanu, gdyż zakłada powołanie wspólnoty państw suwerennych. Kaczyński nawiązuje do koncepcji tzw. demokracji zbrojnej postulowanej przez prezydenta USA Donalda Trumpa na forum ONZ, w świetle której państwa demokratyczne zawiązują ogólnoświatowe porozumienie i zobowiązują się do wydawania co najmniej 5% PKB na obronę.
– Ta propozycja jest nową, szerszą i potężniejszą wersją Pax Americana, ale czego od nas nie chcą? Nie chcą nam zabrać państwa. Niemcy chcą nam zabrać państwo, Francuzi razem z nimi. Biurokracja europejska się aż do tego pali. Amerykanie nie. Jest wyraźne podkreślenie, że to mają być państwa suwerenne – komentował prezes PiS.
Skończyć z naiwnością geopolityczną
Warto bliżej pochylić się nad scenariuszami kreślonymi przez Kaczyńskiego, gdyż zwraca on uwagę na problem zagrożeń dla polskiej podmiotowości. Dowodem jest fakt, że zarówno Niemcy, jak i Francja, mimo bycia naszymi bliskimi polityczno-gospodarczymi partnerami, ostatecznie posiadają inną wizję polityki zagranicznej.
Jako przykłady można podać m.in. nieodpowiedzialne stosunki handlowe Berlina z Moskwą z przeszłości, umowę UE-Mercosur korzystną dla niemieckiego przemysłu i szkodliwą dla polskiego rolnictwa, a także współpracę transatlantycką, co do której historycznie anglofobiczna Francja jest, w przeciwieństwie do nas, sceptyczna.
Zrozumiałe jest zatem, że z racji swojej większej siły przebicia w strukturach unijnych Berlin i Paryż łatwiej doprowadzą do realizacji swoich interesów, czym jednocześnie mogą zaszkodzić naszym.
Oczywiście, że prezes PiS-u uderza w apokaliptyczne tony i hiperbolizuje zagrożenie płynące z Unii Europejskiej. Jest to jednak komunikat wysłany do własnego elektoratu. Niemniej zdrowa doza asertywności wobec Berlina, Paryża i Brukseli jest czymś jak najbardziej pożądanym.
Z drugiej strony zastanawia przekonanie Jarosława Kaczyńskiego, że Amerykanie są jedynie gwarantem naszej suwerenności. Dotychczasowe działania prezydenta Trumpa nie pozostawiają cienia wątpliwości co do tego, że Stany nie traktują swoich sojuszników jako podmiotów sprawczych, lecz zależnych.
Boleśnie przekonała się o tym Unia Europejska w niekorzystnej umowie celnej czy Ukraina, która podczas wojny nieustannie musi wkupić się w łaskę Waszyngtonu i dokonywać nowych poświęceń (np. w kwestii metali ziem rzadkich) mimo niekorzystnej sytuacji na froncie.
Analogicznie, na poziomie deklaratywnym Polska pozostaje dla USA jednym z najwierniejszych sojuszników, ale skąd możemy mieć pewność, że w kluczowej dla Stanów sprawie Trump uszanuje naszą podmiotowość i doprowadzi do dżentelmeńskiego porozumienia zamiast posługiwania się środkami nacisku?
Ponownie, na kierunek zmian w Unii Europejskiej premiujący interesy francuskie i niemieckie należy patrzeć ze sceptycyzmem, natomiast warto sobie zadać pytanie, w której rzeczywistości Polska ma realnie większą sprawczość: w Europie, gdzie jako członek posiada przynajmniej do pewnego stopnia ważący głos w sprawie polityk unijnych, czy w świecie Trumpa, gdzie hegemon z Waszyngtonu odgórnie ustala zasady gry.
Co więcej, politycy prawicy mogą mieć tendencję, by w trumpowskim Pax Americana wykazywać się nadmiernym posłuszeństwem wobec Waszyngtonu.
Swoistym case study udowadniającym, że Amerykanie ostatecznie przedkładają swój interes ponad innych są działania Georgette Mosbacher, ambasador USA w Polsce pełniącej urząd podczas pierwszej kadencji Trumpa.
Jak zasugerował Dariusz Stefaniuk na ostatnim kongresie PiS, Andrzej Duda zawetował ustawę „lex TVN”, ponieważ miał odbyć rozmowę telefoniczną z Mosbacher, podczas której wyraziła ona swoją dezaprobatę dla proponowanej reformy.
– Andrzej Duda by tego nie zrobił, gdyby Mosbacher do niego nie zadzwoniła. On by się na to nie zgodził. Mówmy wprost: ambasador amerykański zadzwonił do polskiego prezydenta – mówił Stefaniuk. Słowa posła PiS potwierdził były szef MSWiA Joachim Brudziński, który na antenie RMF FM zadeklarował, że został „dotknięty wykraczającą poza reguły dyplomacji interwencją pani ambasador”, kiedy skrytykował jeden z materiałów stacji TVN.
Mimo że ustawa „lex TVN” sama w sobie była szkodliwa, to ta sytuacja pokazuje, że Amerykanie w obliczu zagrożonych interesów – a tak należy interpretować ustawę wymierzoną w stację telewizyjną spod stajni Discovery – będą gotowi posłużyć się instrumentami jawnie naruszającymi polską podmiotowość.
Trumpowska wizja wspólnoty niezależnych państw jest oczywiście kusząca, lecz musimy pamiętać, że w świetle wspomnianych wydarzeń może mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością. Trudno mówić o podmiotowości, gdy hegemonowi przysługuje prawo do ingerowania w sprawy wewnętrzne nieposłusznych „poddanych”, a interesy własnej stacji telewizyjnej są ważniejsze od interesów sojusznika.
Suwerenność czy podmiotowość?
Warto na koniec zadać sobie pytanie: czym właściwie jest suwerenność? Sądzę, że w logice Jarosława Kaczyńskiego i całej prawicy jest to zdolność do samodzielnego i niezależnego sprawowania władzy nad swoim krajem, w myśl zasady „Czyj kraj, tego religia” z pokoju westfalskiego.
Wizja ta jest równie atrakcyjna, co niestety nierealistyczna, gdyż jak w XVII wieku, tak i obecnie przywilej suwerenności przysługuje w istocie największym mocarstwom takim jak USA i Chiny, lecz nawet one nie posiadają stuprocentowej autonomii w każdej sprawie z uwagi na sieć naczyń połączonych, jaką jest obecny system międzynarodowy.
Tym bardziej Polska jako siła co najwyżej regionalna nie może sobie pozwolić na pełną suwerenność, lepszym pojęciem będzie zatem podmiotowość, gdyż uwzględnia ona rzeczone struktury zależności.
Nie sugeruję bynajmniej, że jesteśmy krajem peryferyjnym i musimy się pogodzić z naszym deficytem sprawczości. Zamiast tego proponuję podejście realistyczne, w którym wykazujemy się większą asertywnością wobec naszych sojuszników i dajemy znać o swojej podmiotowości, stawiając nasze weto wobec traktowania nas jako junior partnerów.
Oczywiście, USA to globalne supermocarstwo i de facto nasz protektor, więc nie powinniśmy iść z emancypacyjnymi postulatami za daleko. Wektor transatlantycki jest bowiem podstawą naszej polityki zagranicznej, a decyzja o ograniczeniu kontaktów z Amerykanami w czasach przedwojennych byłaby skrajnie nieodpowiedzialna.
Nie możemy jednak przesadzić też w drugą stronę i doprowadzić do tego, że nowa międzynarodówka z niekwestionowanym hegemonem w postaci trumpowskich Stanów Zjednoczonych stanie się dla Polski blokiem wschodnim à rebours.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.