Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

„Systemic War”. Gra Jacka Bartosiaka (na razie) rozczarowuje

przeczytanie zajmie 4 min

„Systemic War” miała być grą, która wstrząśnie gatunkiem strategii i pokaże światu, jak wygląda prawdziwa geopolityka. Zamiast rewolucji dostaliśmy jednak produkt, który sam gubi się we własnych ambicjach. Wielkie zapowiedzi Jacka Bartosiaka zderzyły się z rzeczywistością. Przynajmniej na razie. Poznaliśmy bowiem tylko wersję demo.

Spółka Play of Battle, której prezesem jest znany geopolityk Jacek Bartosiak, wypuściła właśnie wersję demonstracyjną swojej pierwszej gry – „Systemic War”. Śledziłem jej produkcję praktycznie od początku i po cichu liczyłem, że stanie się kolejnym wielkim hitem eksportowym z Polski – odpowiednikiem „Wiedźmina” w kategorii gier strategicznych.

Produkcja była zapowiadana z rozmachem jako przełom w gatunku, mający zaprezentować zupełnie nowe podejście do tematu. Pamiętam, jak Bartosiak mówił, że chce stworzyć własną grę, ponieważ obecne tytuły nie oddają prawdziwej dynamiki sił rządzących globalnym konfliktem. W jego wizji mieliśmy doświadczyć złożonych zależności geopolitycznych na skalę, jakiej jeszcze nie było.

Brzmiało to zbyt pięknie, by mogło się udać – i faktycznie, na razie nic nie wskazuje na to, by miało się powieść. W grze nie tylko brakuje elementów, które mogłyby prześcignąć konkurencję, ale całość ledwie zbliża się do branżowych standardów. Paradoksalnie, w „Systemic War” brakuje… systemów.

Przepływy strategiczne, łańcuchy dostaw, wojna informacyjna czy budowanie architektury bezpieczeństwa – wszystko to, co miało być znakiem rozpoznawczym gry, nie pojawia się w aktualnej wersji demonstracyjnej. Choć finalna wersja może się jeszcze rozwinąć, trudno oczekiwać drastycznych zmian, skoro premiera pełnej gry zapowiadana jest już za rok. W obecnym stanie produkcja ma spore braki, a nawet te elementy, które są gotowe, pozostawiają wiele do życzenia.

Gorsza wersja „Hearts of Iron IV”?

Ekonomia na razie nie działa – jedynie sugerują ją wykresy, bez wyjaśnienia mechanizmów. Nie ma też mowy o globalnej dyplomacji, bo obecnie nie możemy wchodzić w interakcje z innymi państwami. Co gorsza, brakuje nawet sugestii, że te oczywiste braki zostaną uzupełnione w pełnej wersji.

Tym, co już można ocenić, jest m.in. mapa świata (całkiem ładna, choć niekompletna) oraz system zamawiania i formowania jednostek. Ten drugi jest łudząco podobny do mechaniki z „Hearts of Iron IV” – głównego konkurenta produkcji Play of Battle. Co więcej, w „Systemic War” nie jest on lepszy, lecz wręcz uboższy i mniej rozbudowany niż w oryginale.

Rozwiązaniem, które miało wyróżniać produkcję Bartosiaka, jest możliwość prowadzenia wojny hybrydowej. Brzmi to atrakcyjnie, bo teoretycznie daje graczowi nietypowe możliwości, takie jak wysadzenie gazociągu Nord Stream. W praktyce jednak sprowadza się do kliknięcia kilku predefiniowanych opcji, które jedynie nieznacznie zmieniają wskaźniki w grze.

Trudno więc mówić o złożonym, angażującym systemie zarządzania konfliktem poniżej progu wojny. W rzeczywistości przypomina to uproszczoną wersję mechanik znanych już z „Hearts of Iron IV”.

Także inne systemy są bardzo podobne do tych ze szwedzkiej produkcji, różniąc się głównie nazwami. Współczynnik stabilizacji państwa w „Systemic War” został nazwany „kontraktem społecznym”, a wskaźnik napięcia światowego zastąpiono poziomem eskalacji.

Gra Play of Battle czerpie więc pełnymi garściami od Szwedów, co samo w sobie nie jest złe – jeśli kopiować, to od najlepszych.

Oryginalność gry Jacka Bartosiaka? Niestety nie

Problem w tym, że produkcja Bartosiaka niewiele dodaje od siebie. W wersji demonstracyjnej nie pojawia się żaden unikatowy mechanizm geopolityczny, który rzucałby nowe światło na naturę współczesnej wojny.

Jedynym nietypowym rozwiązaniem – przynajmniej w kontekście gier z gatunku grand strategy – jest możliwość rozgrywania wybranych bitew w skali taktycznej. Nie jest to jednak pomysł nowy, a jego zastosowanie w tej grze również budzi wątpliwości.

Podobne rozwiązania od lat z powodzeniem funkcjonują w seriach „Total War” czy „Heroes of Might & Magic”, gdzie pojedyncze armie poruszają się po mapie strategicznej, dążąc do jednej walnej bitwy. Tam starcie taktyczne stanowi logiczne zwieńczenie manewrów strategicznych.

Tymczasem w „Systemic War” mamy do czynienia z nowoczesnym konfliktem, w którym całe linie frontu i dziesiątki zgrupowań walczą jednocześnie. Już w ograniczonym demie gracz prowadzi kilka bitew naraz (na szczęście nie trzeba ich wszystkich rozgrywać ręcznie).

W przypadku globalnego starcia, które zapowiadają twórcy, liczba bitew może sięgać kilkudziesięciu jednocześnie. Trudno oczekiwać, że gracz będzie miał czas i ochotę uczestniczyć osobiście choćby w części z nich.

Warstwa taktyczna wydaje się więc zbędna, a szkoda – bo to właśnie ona została dopracowana najlepiej. Studio pokazywało ją jako pierwszą i prawdopodobnie poświęciło jej najwięcej pracy. Na poziomie taktycznym gra się całkiem przyjemnie, przynajmniej w trybie dowódcy aktywnego. Natomiast „nowatorski” tryb dowódcy biernego to czysty chaos – komputerowi oficerowie potrafią wysłać jednostki tyłowe prosto pod ogień przeciwnika.

„Systemic War” – dobre strony: aktualność, realizm i estetyka

Momentami można się poczuć jak na prawdziwym polu walki, choć nie jest to poziom realizmu znany z serii „Call to Arms”, gdzie symulowane są nawet takie szczegóły, jak uszkodzenia skrzyni biegów pojedynczych pojazdów.

Również technologia niszczenia budynków pozostaje „staroszkolna”: konstrukcje po prostu się rozpadają po wyczerpaniu paska życia, zamiast realistycznie odwzorowywać uszkodzenia, jak pozwalają na to współczesne silniki graficzne.

Mapy w „Systemic War” są znacznie mniejsze niż te znane chociażby z serii „Wargame” francuskiego studia Eugen Systems, która również symulowała współczesne pole walki w czasie rzeczywistym. Ograniczona skala przekłada się na mniejsze możliwości taktycznego manewrowania i sprawia, że gra odstaje pod tym względem od konkurencji.

Wizualnie produkcja nie wygląda najgorzej. Mapy nie są przesadnie szczegółowe, ale pozostają czytelne, a efekty specjalne zasługują na uznanie – przedstawiono je w realistyczny sposób, inspirowany obrazami z wojny na Ukrainie.

Nie jest to przełomowy RTS, ale widać, że twórcy włożyli w ten aspekt sporo pracy i mieli autentyczną ambicję stworzenia solidnej gry. Być może taki tytuł rzeczywiście by powstał, gdyby projekt został ograniczony do tej skali i dopracowany.

Niestety, niewielki zespół z ambicjami stworzenia przełomowej strategii obejmującej wszystkie aspekty współczesnej wojny może nie być w stanie temu sprostać. W efekcie mamy dwie gry w jednej – i wygląda na to, że żadna z nich nie będzie wybitna.

Jacek Bartosiak i gruszki na wierzbie w Kanale Zero

Ponieważ gra nie oferuje nic naprawdę nowego, zaskoczyła mnie jej premiera w Kanale Zero, podczas której Jacek Bartosiak przedstawiał ją, jakby była produkcją wyjątkową.

Być może dla dziennikarzy politycznych, którzy nigdy nie grali w strategie, możliwość wpływania agenturą na sytuację wewnętrzną wrogiego państwa brzmi intrygująco. W branży gier jest to jednak rozwiązanie stosowane od dawna – i to często w znacznie ciekawszy sposób.

Tym, co może stanowić wartość „Systemic War”, są polskie wątki oraz aktualność konfliktu. Trzeba jednak pamiętać, że wspominana już wielokrotnie „Hearts of Iron IV” również pozwala na rozgrywkę Polską, a nawet na odtworzenie Intermarium.

Dzięki odpowiednim modyfikacjom można w niej także rozegrać współczesną wojnę na Ukrainie. Ten nieco już leciwy lider rynku gier strategicznych wciąż pozostaje więc niezagrożony.

Choć nadal mam nadzieję, że „Systemic War” zdoła nadrobić straty, to po pierwszym kontakcie z wersją demonstracyjną moje oczekiwania znacznie się obniżyły.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.