Donald Trump nie zaprosił Polski do stołu negocjacyjnego? Bardzo dobrze
Brak polskiej delegacji na spotkaniu europejskich liderów z Donaldem Trumpem wywołał frustrację. W tle jest obawa, że wzrost znaczenia Polski po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę okazał się tylko chwilowy. A jednak, jeśli naprawdę traktujemy poważnie zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa, przypomnienie o naszym realnym miejscu w światowej hierarchii siły może być korzystne.
Kto jest winny? Tusk czy Nawrocki?
Czy za nieobecność przedstawiciela Polski na poniedziałkowej naradzie Donalda Trumpa z europejskimi przywódcami odpowiada nieumiejętność rodzimych polityków, czy obiektywna nieistotność Polski? Poważne potraktowanie publicznych wypowiedzi polskich władz w tej sprawie prowadzi na manowce.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz poinformował, że dyskusja (czyja? – T.O.) o uczestnictwie we wspólnej wizycie z prezydentem Ukrainy w Białym Domu odbyła się z udziałem ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który miał „nie zgłosić gotowości” Polski do udziału.
Tenże Sikorski, akcentujący wcześniej konstytucyjną odpowiedzialność rządu za prowadzenie polityki zagranicznej, wezwał prezydenta Nawrockiego do wykorzystania swych uprzywilejowanych stosunków do działania na rzecz Polski i wskazał, że na spotkania do Białego Domu zaprasza prezydent Stanów Zjednoczonych.
Atoli koleżanka Sikorskiego z Europejskiej Partii Ludowej, Ursula von der Leyen, swój udział w delegacji przypisała inicjatywie Wołodymyra Zełenskiego, zbieżnie ze słowami prezydenta Polski, iż to Zełenski zapraszał towarzyszących przywódców z Europy.
Boso, ale w ostrogach
Niezależnie od domniemanych błędów polityków faktem pozostaje, że w gremiach wykuwających rozejm między Rosją a Ukrainą przedstawicielstwo Polski jest zbędne jako kraju niezdolnego do fundamentalnego oddziaływania na sytuację na froncie, zdemobilizowaniu Putina do osiągnięcia celów wojennych, a prezydenta Zełenskiego do oporu.
Nie przekażemy Ukrainie miażdżącego oręża ani pieniędzy na jego zakup, nie wyślemy za Bug wojsk rozjemczych. Tranzytowy charakter Polski byłby kartą przetargową w razie gotowości do odmowy udostępnienia terytorium do transportu broni na Ukrainę, co jednak wpłynęłoby na przebieg wojny w sposób sprzeczny z polską racją stanu, o czym mocarstwa wiedzą. Reasumując: kluczowe decyzje odnośnie do rozejmu między Federacją Rosyjską a Ukrainą można podjąć bez naszego udziału.
Skoro powyższa diagnoza jest truizmem, skąd powszechne oburzenie z powodu braku Polski przy waszyngtońskim stole negocjacyjnym? Z jednej strony w uznaniu za nowy standard okazjonalnego w istocie dopuszczania przedstawicieli Rzeczpospolitej do grona najpotężniejszych państw dyskutujących o losie Ukrainy na początku pełnoskalowej agresji. Ten czas zamknął się wraz z przekazaniem sąsiadowi ostatniej dużej transzy oręża i otwartą odmową ekspedycji Sił Zbrojnych RP.
Ważniejszym czynnikiem poniedziałkowego oburzenia jest jednak dysonans poznawczy obserwatorów: konfrontacja faktów z propagandą rządzących. Jakie bowiem przekonania co do międzynarodowej pozycji Polski kształtował u Polaków POPiS?
Przejęcie sterów polityki zagranicznej przez polityków Koalicji Obywatelskiej miało w jej propagandzie skokowo poprawić międzynarodową pozycję Polski za sprawą profesjonalizmu nowych włodarzy w kontraście do rzekomo mniej umiejętnych poprzedników z PiS. Specjalnym atutem miała być ministerialna nominacja Radosława Sikorskiego, szczególnie ustosunkowanego w sferze anglosaskiej.
Prymat względów u jej czołowego przedstawiciela, prezydenta Stanów Zjednoczonych, przypisują sobie jednak politycy opozycyjnego PiS wskazujący na ideowe powinowactwo, sprzyjający prawicy klimat i ścieżki przetarte przez Andrzeja Dudę.
Owe fanfaronady wzmacniają media nowego sortu obsługujące emocje sekciarskich segmentów elektoratu POPiS. W tych warunkach rzeczywiście niełatwo zracjonalizować absencję Polaków w Gabinecie Owalnym. O skali rażenia tej propagandy polityczno-medialnego kartelu w państwie nieposiadającym broni jądrowej niech świadczy fakt, że na europejskich półperyferiach wywarła pewien skutek nawet za granicą.
Amazing that Poland is missing at the White House debate on European security.
Because Poland today is THE heart of NATO.
— Jakub Janda 楊雅嚳 (@_JakubJanda) August 18, 2025
Co jest z tyłu, gdy się odwrócić?
Zapewnienia o mocnej pozycji międzynarodowej Polski służyły budowaniu pozycji zapewniających, a nie zapoznaniu obywateli z faktyczną siłą ich państwa.
Wizerunkowe bankructwo mocarstwowej propagandy byłych i obecnych władz jest w tym kontekście pożyteczne: skłania bowiem do przyjrzenia się otrzeźwiałym okiem dwóm kwestiom:
(i) rzeczywistemu położeniu Polski wobec groźby rosyjskiej agresji;
(ii) obiektywnym granicom polityki Rzeczpospolitej.
Żadna z istotnych determinant zagrożenia rosyjskiego nie zmieniła się na niekorzyść w poniedziałek. Wysiłek przeciwdziałania operacjom poniżej progu wojny konwencjonalnej będzie naszym udziałem jeszcze przez długie lata.
Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej pozostają zaangażowane kilkaset kilometrów od naszej granicy, zużywane przez ukraińską obronę w Donbasie. Postępuje budowa Tarczy Wschód przeciw dywizjom potencjalnego agresora. Brak perspektywy zmiany parytetu siły, który umożliwiłby napaść na Polskę bez krytycznych strat w sile żywej i sprzęcie wroga. Naturalną barierą pozostaje linia Bugu i tam, nie dalej sięgać powinna obecność polskiego żołnierza. Aktualny jest imperatyw umacniania więzi polityczno-wojskowych w osi północ-południe z państwami o zbieżnej percepcji rosyjskiego zagrożenia. Nic nie zwiastuje wypchnięcia Polski z formalnych sojuszy z państwami Zachodu i scenariusza „drugiej Jałty”. Słowem: w sferze realnej nic się nie zmieniło.
Uprzytomnienie, że nie mamy zasobów do prowadzenia globalnej gry, sprzyja aktualizacji zamiarów i racjonalizacji celów. To dlatego nieobecność przedstawiciela Polski w europejskiej delegacji do Trumpa uważam za okoliczność korzystną. Jeśli poniedziałkowe spotkanie przywódców uznać pars pro toto za grę w światowej ekstraklasie, ujawnienie naszej domniemanej degradacji okazuje się pożyteczne.
Utrudnia władzy bałamucenie obywateli, odpycha pokusę życia nieswoim życiem, nakazuje wybór celów i narzędzi stosownych do własnego stanu. Elitom przypomina, że naczelnym celem polityki – „sztuki możliwego” – jest zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa, a nie poczucia ważności decydentów w kosmopolitycznych gronach.
Uświadomienie sobie niemocy Polski w kształtowaniu międzynarodowego ładu ułatwia ponadto przekierowanie refleksji na problemy, na które Polska ma rzeczywisty wpływ. W domenie polityki zagranicznej jest to kwestia szczególnie istotna w czasie, gdy rząd odwołuje bezterminowo ambasadora z Węgier i z miejsca odrzuca białoruską propozycję wznowienia dialogu.
Dzień nadziei na lepsze jutro
Przyjęcie z dobrodziejstwem inwentarza jeremiad tych, których zszokowała nieobecność przedstawiciela Rzeczpospolitej w Waszyngtonie, kazałoby uznać 18 sierpnia za czarny dzień dla Polski. W rzeczywistości to moment tchnący nadzieją na skuteczniejszą presję społeczeństwa obywatelskiego na władzę w celu prowadzenia polityki dostosowanej do rzeczywistych możliwości Polski zamiast mocarstwowej pantomimy.
Aktualizuje pytania o sposób wydatkowania i wydajność środków przeznaczanych na modernizację Sił Zbrojnych, prężność obrony cywilnej, niezależność energetyczną, przystosowanie do zmian demograficznych i klimatycznych, zabezpieczenie cyberprzestrzeni i łączności między wojskowymi i cywilnymi centrami dowodzenia, skuteczność przeciwdziałania dezinformacji, wydolność systemu ochrony zdrowia w sytuacjach kryzysowych, stopień przeszkolenia Polaków w reagowaniu na nie.
O to z nową siłą pytać trzeba rząd i wyduszać propozycje rozwiązań od pisowskiej opozycji przekonanej o nieuchronnym, bo należnym powrocie do władzy. W momencie, w którym stało się jasne, że wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej Polska nie zbudowała na arenie międzynarodowej trwale żadnych nowych przewag, daje to nadzieję na bardziej racjonalną politykę. W najbardziej optymistycznym wariancie może przynieść poważniejsze traktowanie obywateli przez klasę polityczną.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.