Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

4 dni zajęć w tygodniu, własne projekty i wkład do gospodarki. Oto edukacja wyższa przyszłości

4 dni zajęć w tygodniu, własne projekty i wkład do gospodarki. Oto edukacja wyższa przyszłości Fot. Rhododendrites; wikimedia commons; Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International license.

W środowisku akademickim od lat rozbrzmiewają głosy o braku dobrze funkcjonującego modelu współpracy nauki z biznesem. Remedium może być wprowadzenie na uczelniach „dnia projektowego”. W jego ramach studenci realizowaliby interdyscyplinarne projekty, których rezultatem miałby być końcowy produkt, gotowy do komercjalizacji. Choć wprowadzenie tego rozwiązania wymagałoby gruntownej zmiany naszego sposobu myślenia o edukacji wyższej, to w obliczu gwałtownego rozwoju AI tylko odważne reformy mogą zatrzymać proces dalszej alienacji uczelni od realiów współczesnego rynku pracy.

Według ostatniego raportu Salesforce „Connected Student” dotyczącego szkolnictwa wyższego w Polsce, tylko 11% studentów uważa, że są dobrze przygotowani do wejścia na rynek pracy. Ponadto, według analiz Ośrodka Przetwarzania Informacji, aż 40% wszystkich wpisów na studia kończy się skreśleniem z listy studentów. Problem ten występuje powszechnie zwłaszcza na kierunkach ścisłych i inżynieryjnych, i znacznie częściej dotyka mężczyzn niż kobiet.

Na ten alarmująco wysoki odsetek z pewnością składają się różne czynniki. Nie ulega jednak wątpliwości, że w przypadku wielu studentów decyzja o porzuceniu studiów jest wynikiem braku satysfakcji z jakości lub sposobu prowadzenia zajęć w ramach edukacji wyższej, co, prędzej czy później, odbije się na polskiej gospodarce.

Widać to chociażby po kilkunastoletnim okresie spadków liczby osób studiujących kierunki informatyczne, gdzie dopiero ostatnie cztery lata przyniosły odbicie tego niekorzystnego trendu. Działo się to pomimo znacznego wzrostu zapotrzebowania i atrakcyjnych warunków zatrudnienia.

Co więcej, w tym samym czasie w Niemczech wzrost liczby studentów kierunków informatycznych i technicznych był stabilny. Można zatem domniemywać, że przyczyną lekceważenia studiów informatycznych w Polsce było przekonanie studentów tej grupy kierunków o niedostosowaniu programów nauczania do realiów rynku pracy. Jednak informatyka jest tylko wierzchołkiem góry lodowej – podobne procesy widać zarówno w dyscyplinach humanistycznych, jak i ścisłych.

Aby przeciwdziałać tym niekorzystnym zjawiskom, warto dokonać pewnych zmian w modelu edukacji. Jedną z możliwości jest podniesienie prestiżu studiów pierwszego stopnia, co zaproponował Szymon Kwapiszewski na naszych łamach. Innym, komplementarnym rozwiązaniem jest dostosowanie sposobu nauczania do oczekiwań studentów i potrzeb dynamicznie zmieniającego się rynku.

Czy uniwersytety mogą uczyć się od biznesu?

Kilka lat temu, będąc gościem krakowskiej siedziby Google’a, zostałem zapoznany z panującą w tej firmie praktyką pozwalającą 20% czasu pracy przeznaczać na rozwój własnych projektów. Oczywiście nie trzeba mieć własnego, w pełni innowacyjnego pomysłu. Ten jeden dzień w tygodniu możemy spędzić zajmując się czymś, co nas prywatnie interesuje, podoba nam się czy brzmi ciekawie. Niezależnie, czy jest to pomysł nasz, czy dołączamy do już istniejącego zespołu.

Taka polityka firmy przyniosła na przestrzeni lat wymierne skutki – to dzięki niej powstały m.in. Gmail, Google Maps, AdSense czy Google Talk. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że olbrzymia liczba projektów okazała się zbyt słaba lub nieperspektywiczna, jednak te pojedyncze przełomowe projekty, które powstały i wciąż powstają, sprawiają, że całokształt owej polityki jest zdecydowanie pozytywny.

Zasada 20% sprawdziła się już zatem w przypadku międzynarodowego biznesowego lidera. Czy jednak jest ona możliwa do zaadaptowania w programie edukacji wyższej? Wydaje się, że tak, choć rzecz jasna wymagałoby to gruntownego przemodelowania naszego myślenia o uniwersytetach. Jest to jednak, moim zdaniem, zupełnie wykonalne zadanie.

Nowe podejście wiązałoby się przede wszystkim z ograniczeniem liczby zajęć i skomasowaniem ich w ciągu czterech dni. Choć na pierwszy rzut oka może to brzmieć obrazoburczo, to jednak tego typu głosy już pojawiają się na forum akademickim.

Jedną z najgłośniejszych w ostatnim czasie deklaracji faworyzujących ten pomysł wygłosił prof. Piotr Jedynak, rektor UJ, który w kilka dni po swoim wyborze zaproponował właśnie ograniczenie programu studiów do 4 dni w tygodniu. Co istotne, jego zdaniem, miałoby się to odbyć bez uszczerbku dla jakości nauczania.

Choć rektorowi UJ chodziło raczej o większą koncentrację zajęć i w ten sposób uwolnienie jednego dnia, to jednak wydaje się, że przestrzeń do rezygnacji z części przedmiotów również jest spora. Niezależnie jednak od niuansów praktycznych tego rozwiązania, teza o kumulacji zajęć w 4 dniach tygodniowo nie jest żadną miarą kontrowersyjna. Pozostaje jedynie kwestia uzgodnienia, na co należałoby przeznaczyć ów ostatni, uwolniony dzień.

W założeniu prof. Jedynaka miałby on dać studentom dodatkowy czas na pracę zarobkową. Wydaje się jednak, że zaproponowane przez niego rozwiązanie byłoby zepchnięciem uczelni do jeszcze głębszej defensywy w starciu z siłami rynku. Pokazywałoby, że uniwersytety poza dyplomem nie mają zbyt wiele do zaoferowania studentom, a doświadczenia zawodowego i środków na utrzymanie muszą oni szukać poza murami swojej Alma Mater.

Moim zdaniem przekazanie dodatkowego dnia na realizację własnych projektów jest krokiem w kierunku edukacji przyszłości, która będzie mieć do zaproponowania studentom coś więcej niż tylko tytuł zawodowy.

Aby wesprzeć zdolnych, lecz niezamożnych studentów, należałoby oczywiście przeznaczyć większe środki na stypendia socjalne, które zrekompensowałyby brak dodatkowego dnia na pracę zarobkową. Jednak bez odważnych i początkowo kosztownych działań nie uda się skutecznie przeciwdziałać postępującej degradacji społecznej funkcji uczelni.

Uczelnie przyszłości istnieją już dziś

W Polsce podejście projektowe na uczelniach jest już testowane na małą skalę. NCBR we współpracy z Uniwersytetem Śląskim w semestrze letnim 2022/2023 realizował w grupie 20 studentów projekt „Uczelnie Przyszłości”. Jego celem było opracowanie głównych założeń systemowych modelu kształcenia, w którym możliwe będzie podnoszenie kluczowych kompetencji studentów dzięki praktycznej realizacji prac badawczych oraz ich współpracy z dydaktykami i mentorami nad rozwiązywaniem realnych wyzwań społeczno-gospodarczych.

Projekt ten wchodzi w kolejną fazę: w latach 2025-2028 nowe metody nauczania będą sprawdzane na 12 uczelniach. Na tym etapie zakłada się zrealizowanie 360 projektów studenckich na różnych wydziałach, z których co najmniej 20% trafi do realizacji. O tym, które projekty to będą, zdecydują utworzone przy uczelniach Biznesowe Zespoły Innowacyjnego Kształcenia (BZIK).

Zrealizowane projekty mają być przede wszystkim nastawione na innowację społeczną, czyli mają rozwiązywać problemy społeczne w obszarze edukacji, rynku pracy, ochrony zdrowia, włączenia społecznego oraz dostępności usług dla osób niepełnosprawnych, a co najważniejsze – powinny realnie dawać wprowadzić się w życie.

Sam przygotowany program studiów przewiduje dwie ścieżki realizacji owych projektów. Jedną z nich byłaby ścieżka długoterminowa, zakładająca uczestnictwo w przedmiocie o wartości co najmniej 6 ECTS w każdym semestrze, co przekładałoby się na około 20% studiów poświęconych części projektowej.

Alternatywą byłaby ścieżka krótkoterminowa, w ramach której studenci poświęcaliby na projekt jeden pełny semestr, bez żadnych innych zajęć. Realizacja takiego pomysłu wiąże się z koniecznością zdobycia potrzebnych kompetencji, czemu miałyby służyć, realizowane w małych grupach, mikrokursy, warsztaty i mentoring ekspertów.

Autorzy opisywanego programu chcieliby przede wszystkim upowszechnić w edukacji nauczanie poprzez realizowanie projektów (project-based learning). Studenci mieliby nauczyć się identyfikowania problemów społeczno-gospodarczych i tworzenia projektów rozwiązujących te problemy. Oczywiście najlepiej, aby odbywało się to przy współpracy środowiska akademickiego z przedsiębiorcami czy instytucjami publicznymi.

Zaletą project-based learning jest namacalność podejmowanych problemów i ich realne znaczenie, co pozwala zwiększyć motywację u osób biorących udział w wypracowywaniu dla nich rozwiązań. Świadomość pracy nad czymś, co przynosi efekty w prawdziwym życiu, jest jedną z niematerialnych wartości, których nie uwzględnia standardowy program nauczania.

Równie pomijanymi są: entuzjazm, empatia, zawziętość – rozumiana jako zdolność do pokonywania przeciwności – oraz odporność na stres. Rozwiązywanie tego typu zadań pomaga rozwinąć kreatywność, krytyczne myślenie, komunikację i kooperację. Równocześnie należy pamiętać, że choć omawiana metoda kładzie duży nacisk na umiejętności miękkie, to niekoniecznie musi na tym ucierpieć przyswajanie wymaganego tokiem studiów materiału.

Samodzielne wykonywanie projektu powoduje bowiem, że zdobywana wiedza od razu wykorzystywana jest w praktyce, co pomaga opanować i utrwalić omawiany materiał. Efektywność nauczania dodatkowo wzmacnia fakt, że studenci uczą się we współpracy z innymi.

Oczywiście istnieje ryzyko, że tak duża autonomia w zdobywaniu wiedzy, przy źle dobranych projektach, nierównomiernie rozłożonej pracy w projektach grupowych lub braku motywacji, może skończyć się niedostatecznym opanowaniem wymaganego materiału przez część studentów. Nie powinno to jednak stanowić przesłanki do zarzucenia tej propozycji, a jedynie stanowić impuls do wypracowania modelu, który w jak największym stopniu angażowałby wszystkich studentów we wspólne działanie.

Nie samymi innowacjami żyje człowiek

Projekt „Uczelnie Przyszłości” to ciekawy i nowoczesny pomysł, jednak moim zdaniem koncepcja, w której studenci skupiają się wyłącznie na ambitnych, innowacyjnych projektach rozwiązujących palące problemy społeczne, jest zbyt wąska.

Zamiast tego studenci w ramach owego jednego dnia w tygodniu powinni koncentrować się na praktycznych, komercyjnych projektach, które mają szansę stać się gotowymi produktami. Takie podejście otwierałoby drogę do rozwijania kluczowych umiejętności u studentów z różnych, nie tylko społecznych czy ekonomicznych, dziedzin nauki, a tym samym przygotowywałoby znacznie szerszą grupę absolwentów do wejścia na rynek pracy.

Nawet jeśli rozwiązania stworzone przez studentów będą początkowo odbiegać jakością od tych dostępnych na rynku, to osoby nad nimi pracujące zdobędą komplet kompetencji niezbędnych do pracy nad rozwiązaniami w konkretnych dziedzinach. To z kolei otworzy im drogę do dalszego rozwijania tych produktów – czy to w ramach uczelni, czy też poprzez niezależne start-upy.

Zdobyte w ten sposób gotowe rozwiązania pozwolą polskim uniwersytetom nadrobić zaległości w wiedzy, którą świat już dawno opanował. Co więcej, część projektów mogłaby być przekazana do komercyjnej realizacji. Umożliwiłoby to polskim firmom obniżenie kosztów wytwarzania potrzebnych im rozwiązań, a pozyskiwane w ten sposób środki mogłyby być sprawiedliwie rozdzielane pomiędzy uczelnie a twórców projektu.

Bardzo istotny jest też fakt, że młodzi ludzie, nie mając jeszcze rodziny ani innych zobowiązań, potrafią angażować się w realizowane projekty znacznie intensywniej. Zjawisko to jest powszechnie wykorzystywane w zachodnich korporacjach, które starają się rekrutować coraz młodszych pracowników, aby maksymalnie wykorzystać czas większej dostępności, nierzadko zmuszając takie osoby do rezygnacji z wyższego wykształcenia. „Uczelnie Przyszłości” mogłyby stać się miejscem, gdzie młodzieżowy zapał zostanie odpowiednio ukierunkowany i wykorzystany, bez konieczności rezygnacji z edukacji.

Jakich „produktów” oczekujemy?

Projekty uczelniane, wykonywane obecnie najczęściej w ramach pracy magisterskiej, zazwyczaj są tworzone w ramach jednej dziedziny, co często skutkuje licznymi niedoskonałościami. Na przykład projekty informatyczne mogą wykorzystywać najnowsze trendy w programowaniu, ale jednocześnie być słabo dopracowane pod kątem UX.

Dodatkowo programy komputerowe pisane przez informatyków często mają w zamyśle służyć później specjalistom z zupełnie innych dziedzin, np. ekonomii, medycyny, biologii czy psychologii. Głos przyszłych użytkowników danych rozwiązań byłby zatem bardzo użyteczny dla twórców już na poziomie rozwijania danego rozwiązania.

Jedyną szansą na to, aby te projekty były konkurencyjne rynkowo, jest więc ich interdyscyplinarność. Co ważne, rezultatem pracy ma być kompleksowy, wizualnie dopracowany produkt, gotowy do wdrożenia, zawierający komplet praw, licencji oraz źródeł podzespołów.

Przykłady takich projektów z różnych dziedzin mogłoby obejmować: interaktywne podręczniki, aplikacje lojalnościowe, projekty urbanistyczne (np. teatr w konkretnym miejscu), alternatywne części dla przemysłu motoryzacyjnego, pomysły dostosowania istniejących produktów do specyfiki i klimatu konkretnych krajów, polskie wydania legend peruwiańskich, edukacyjne gry planszowe czy repliki historycznych strojów lub przedmiotów – chociażby po to, aby polscy aktorzy nie musieli zakładać plastikowej korony z chińskiego sklepu internetowego.

Wszystko wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości studenci napotkają rosnące trudności w wejściu na rynek pracy. Dynamiczny rozwój sztucznej inteligencji  spowodował zanik zapotrzebowania na proste prace stażystów.

Czynności, które wcześniej pomagały młodym osobom wdrożyć się w projekty korporacyjne i zdobyć cenne doświadczenie, są obecnie efektywnie wykonywane przez zaawansowane modele językowe. Dzięki temu efektywność pracy doświadczonych specjalistów znacząco wzrasta, brakuje jednak ścieżek umożliwiających dotarcie do szczebla specjalisty.

W obliczu tych zmian kluczowego znaczenia nabierają inicjatywy reorganizacji systemu edukacji wyższej, który powinien umożliwiać studentom zdobywanie praktycznego doświadczenia już w trakcie studiów. Ponadto jak największa liczba absolwentów powinna być przygotowana do realizacji własnych pomysłów. Taka inicjatywa może zaowocować wieloma interesującymi projektami studenckimi, które staną się cennym wkładem w rozwój polskiej gospodarki.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.