Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Odpowiedź na reżim technofeudalizmu? Cyfrowa spółdzielczość!

Odpowiedź na reżim technofeudalizmu? Cyfrowa spółdzielczość! Autor ilustracji: Rafał Jękot

Określenie „technofeudalizm” wskazuje na rosnące we współczesnym świecie znaczenie renty w miejsce zysku, wchłanianie rynków przez platformy i fabrykę sieci jako nową formę organizowania produkcji w epoce postindustrialnej. Toksyczne modele biznesowe „Zuckerbergów, Bezosów, Musków i Pichaiów” są jak szlam lejący się z fabryk do rzek, jak zatrute powietrze i czarne płuca dzieci zmuszanych do pracy w kopalniach. Czy istnieje remedium na ten stan rzeczy? Tak. Jest nim spółdzielczość.

To, co kapitalizm i niewola niszczy, mianowicie dobrobyt i szlachetność życia, to ratuje i buduje na nowo kooperatyzm, współdziałanie przyjaźni ludzkich. Tworzy ono nie tylko nowe warunki społeczne, ale usiłuje także stworzyć i nowy typ człowieka – człowieka wolnego i silnego przez to, że jest w gromadzie, że rozumie i odczuwa przyjaźń. Są to dwie potęgi, dwie moce zła i dobra, które zmagają się ze sobą o panowanie nad światem. Jedna przez egoizm szerzy ciemnotę i nędzę, druga przez przyjaźń szerzy wolność i siłę.

Edward Abramowski, Rzeczpospolita przyjaciół

Zmieniło się tak wiele, jednak historia cywilizacji porusza się ruchem spiralnym. W naszej epoce fabryki z wielkimi kominami zostały zastąpione przez fabryki sieci. Algorytmy przejęły rolę nadzorców poganiających współczesny proletariat do pracy, zaś niepodległość traci się dziś ze względu na kompletny brak suwerenności technologicznej.

Jeśli spojrzymy na rosnące na świecie nierówności, pompowanie bogactwa do klasy próżniaczych elit, połamane szczeble drabiny mobilności społecznej, rosnącą monopolizację rynków i powrót autorytarnych przywódców, łatwo dostrzeżemy, że rewolucje technologiczne w kapitalizmie przebiegają w pewien sposób podobnie.

Zagrożenie społeczne, gospodarcze i polityczne ze strony korporacji technologicznych jest już dzisiaj czytelne dla absolutnie wszystkich. Najpierw centralne miejsce w oczach opinii publicznej zajęło ostrzeżenie Shoshany Zuboff, profesorki Harvard Business School, o kapitalizmie inwigilacji.

Inwigilacja jest jednak tylko wycinkiem problemu. Konsekwencje monopolizacji, drenażu mózgów i finansów lokalnych rynków, zabijanie innowacji poza korporacyjnymi centrami R&D są równie istotnymi kwestiami. Stąd rosnąca popularność pojęcia „technofeudalizm”, którego najgorętszym orędownikiem stał się Yanis Varoufakis, były grecki minister finansów i lider socjaldemokratycznego ruchu DiEM25.

Określenie „technofeudalizm” wskazuje na rosnące we współczesnym świecie znaczenie renty w miejsce zysku, wchłanianie rynków przez platformy i fabrykę sieci jako nową formę organizowania produkcji w epoce postindustrialnej. Platformy nie są bowiem sojusznikami społeczeństwa obywatelskiego ani nawet neutralną przestrzenią, ale narzędziem przechwytywania wartości, wyciskania jej z naszych gałek ocznych, danych i opłat.

Kto żyje w 2025 r., ten w prostej codzienności odnajduje potwierdzenie powyższej diagnozy. Kierowcy Ubera czy dostawcy Wolta tkwią w algorytmicznej pętli, nie są z punktu widzenia swoich praw ani pracownikami, ani prawdziwymi przedsiębiorcami samodzielnie stanowiącymi o warunkach swojej działalności. Młodzi i rodziny chcące nabyć mieszkanie do życia są wypierani przez Airbnb czy Booking, które przekształcają miasta w parki rozrywki dla turystów.

Facebook, Instagram i TikTok stały się fabrykami uzależnień. Manipulują naszą uwagą dla zysku reklamodawców. To, co Cory Doctorow nazywa „zgównieniem” (ang. enshittification) platform, zniszczeniem ich użyteczności na rzecz wyciskania zysku dla właścicieli, prowadzi do „gnicia mózgów” całych społeczeństw. Platformy „zapuszczają się” jak niszczejący dom, w którym zagnieżdża się armia botów, kwitną wyłudzenia, a kapitał coraz chętniej sięga po pałkę algorytmicznej propagandy i cenzury.

Nie jest przesadą stwierdzenie, że toksyczne modele biznesowe „Zuckerbergów, Bezosów, Musków i Pichaiów” są jak szlam lejący się z fabryk do rzek, jak zatrute powietrze i czarne płuca dzieci zmuszanych do pracy w kopalniach. Nic dziwnego, że najbardziej dostatnie i nasycone technologiami kraje to zarazem te, które kolektywnie utraciły wolę do reprodukcji i życia dalej.

W tej mrocznej rzeczywistości jest światło nadziei. Tak jak w okresie najgorszego koszmaru rewolucji przemysłowej, największego wyzysku i niesprawiedliwości zaborczej okupacji, tak również dzisiaj spółdzielczość wyciąga pomocną dłoń do wspólnego wyzwolenia.

Szczypta historii

Spółdzielczość, nazywana również kooperatywizmem, jest tak stara, jak kapitalizm i socjalizm. Narodziła się jako praktyka budowy lepszego świata, w którym ludzie wzajemnie się szanują, a nikt nie jest przedmiotem do zaspokajania zachcianek drugiego.

Pierwsi spółdzielcy zakładali towarzystwa gospodarcze, dzięki którym mogli zaspokajać własne potrzeby na warunkach, o których decydowali wspólnie, bez przymusu i kontroli najbogatszych, jako równi. Rolnicy, kupcy, robotnicy i urzędnicy we wszystkich krajach Europy sięgali po spółdzielczość jako formę odzyskania kontroli nad swoim ekonomicznym losem, udowadniali, że można płacić, pracować i żyć lepiej.

Polska tradycja spółdzielcza sięga początków XIX w., kiedy to Stanisław Staszic założył w 1816 r. Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie – pierwszą na ziemiach polskich organizację o charakterze spółdzielczym. Staszic, wizjoner i reformator społeczny, przekazał chłopom z dóbr hrubieszowskich ziemię na własność, stworzył jednocześnie strukturę wspólnego gospodarowania.

Towarzystwo opierało się na demokratycznych zasadach – każdy członek miał równy głos niezależnie od wielkości posiadanego majątku. Wspólnie prowadzono handel zbożem, zakupywano narzędzia rolnicze, organizowano edukację i pomoc wzajemną.

Eksperyment hrubieszowski przetrwał represje carskie i stał się inspiracją dla kolejnych pokoleń spółdzielców. Staszic pisał: „Naród, który nie ma własności, nie ma Ojczyzny”. Dla kolejnych pokoleń patriotów, takich jak Edward Abramowski, Stefan Żeromski czy Maria Dąbrowska, to właśnie spółdzielczość była drogą do niepodległości.

W rzeczywistości, w której kapitalistami byli zaborcy, a banki finansowały imperialne marzenia Prusaków i Rosjan, Polacy mogli stawać się przedsiębiorcami niemal wyłącznie pod tęczową flagą spółdzielczą. „Socjalizm bezpaństwowy” z pism Abramowskiego to ludowa rzeczpospolita przyjaciół.

Okres międzywojenny to złoty wiek polskiej spółdzielczości. Ruch „Społem”, założony jeszcze w 1868 r. przez działaczy socjalistycznych, rozwinął się w potężną sieć spółdzielni spożywców obejmującą setki tysięcy członków. Spółdzielnie mieszkaniowe, szczególnie aktywne w Warszawie i innych dużych miastach, budowały całe osiedla i oferowały robotnikom i inteligencji pracującej mieszkania w przystępnych cenach.

Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa stworzyła modelowe przykłady budownictwa społecznego, łączącego wysoką jakość architektury z demokratycznym modelem zarządzania. Działały też spółdzielnie kredytowe, rzemieślnicze, mleczarskie. Tworzyły alternatywny ekosystem gospodarczy oparty na solidarności i wzajemnej pomocy. Spółdzielczość miała nawet swojego Prezydenta Polski w osobie Stanisława Wojciechowskiego.

W PRL-u spółdzielczość wciąż się rozwijała, odpowiadała za realizację rozlicznych planów gospodarczych, m.in. wprowadziła unowocześnienie wsi czy budowała mieszkania w czasie boomu dekady Gierka. Niestety jednocześnie utraciła niezależność od państwa, stała się kolejnym narzędziem i łupem dla nomenklatury PZPR. Dlatego w czasie terapii szokowej epoki Balcerowicza spółdzielców potraktowano jak wroga, uderzono w nich 200% podatkiem zwanym „popiwkiem”.

Dzięki wytrwałości spółdzielców i kolejnym pokoleniom budującym ten ruch udało się stworzyć silne branże, w których kwitną polskie spółdzielnie mleczarskie, socjalne, mieszkaniowe czy banki spółdzielcze. Daleko nam jednak do najbardziej rozwiniętych krajów Europy Zachodniej, gdzie niemal każdy obywatel jest jednocześnie spółdzielcą swojego lokalnego sklepu czy kasy oszczędnościowej.

Co fascynujące i zupełnie pomijane w edukacji ekonomicznej, ruch spółdzielczy nie jest marginalną alternatywą. Obejmuje ponad 12% ludzkości aktywnej w około 3 milionach spółdzielni na całym świecie.

Można by mnożyć przykłady spółdzielni z wielomiliardowymi obrotami, dziesiątkami tysięcy pracowników i wciąż żywą demokracją, będącymi chlubą swoich wspólnot. To choćby baskijski Mondragon czy holenderski Rabobank.

Spółdzielczość długo pozostawała pasywna wobec ofensywy technofeudałów, głównie dlatego że większość z tych firm działa w tradycyjnych sektorach gospodarki i dopiero teraz przechodzi cyfrową transformację. Spółdzielczość trzeba było wymyślić (czy też odkryć) na nowo.

Od platform wyzysku do ekosystemu współpracy

W odpowiedzi na systemową patologię cyfrowego kapitalizmu wyłonił się międzynarodowy ruch platform cooperativism, zainspirowany przez Trebora Scholza z The New School w Nowym Jorku. Jego manifest sprzed dekady zatytułowany wprost Platformowe kooperatywy kontra gospodarka współdzielenia wskazał drogę transformacji od modelu ekstraktywnego do regeneratywnego, gdzie demokratyczna własność staje się fundamentem nowego porządku ekonomicznego.

Scholz dość przytomnie pytał, co stałoby się, gdybyśmy sklonowali „technologiczne serce” gigantów i umieścili je w innym modelu zarządzania znanym od ponad wieku – modelu spółdzielczym.

Ruch cyfrowej spółdzielczości odniósł w ciągu tej dekady pierwsze poważne sukcesy i przechodzi z etapu pilotażu do skalowania. W mieście Scholza triumfuje Drivers Cooperative, platforma taksówkarska, która rzuciła wyzwanie Uberowi i Lyftowi oraz przekonała ponad 50 tys. użytkowników do zmiany aplikacji.

Tysiące taksówkarzy pracuje na dużo lepszych warunkach i zarabia większe pieniądze dzięki demokratycznie zarządzanej alternatywie. Podobne aplikacje zyskują rosnący udział rynku także w innych amerykańskich miastach od Los Angeles po Denver i Minneapolis, ale też i w Kanadzie (pod nazwą Spółdzielczej Grupy Eva).

Nie ma branży, w której platformowe kooperatywy nie podjęły walki. Stocksy United zrewolucjonizowało rynek fotografii stockowej, zapewniając około 2 tys. twórców sprawiedliwy podział zysków. Włoskie Fairbnb oferuje demokratyczną alternatywę dla Airbnb, gdzie społeczności lokalne decydują o zasadach wynajmu krótkoterminowego i czerpią korzyści z ruchu turystycznego. W swoim doktoracie badałem także przypadek szwajcarskiej Midata – spółdzielni danych zdrowotnych, która oddaje kontrolę nad informacjami w ręce użytkowników.

Sukcesy międzynarodowe ośmielają coraz większe rzesze ludzi do spróbowania swoich sił. Spółdzielcy budują alternatywę zarówno w największych metropoliach Ziemi, jak i na Globalnym Południu, gdzie wciąż trwają zmagania o suwerenność technologiczną wobec neokolonialnej globalizacji.

W Turcji platforma pomocowa Needs Map pomogła tysiącom ludzi podczas trzęsienia ziemi w 2023 r. W RPA We Care daje pracę i podmiotowość opiekunkom i sprzątaczkom. Z kolei irańska Spółdzielnia Kaseb łączy lokalne, małe firemki z klientami.

W Polsce nowe otwarcie dla ekonomii społecznej było inicjatywą połączenia sił wielu liderów zainspirowanych książką Kapitalizm Sieci. Zaproponowana tam „spółdzielnia spółdzielni” została rzeczywiście powołana w 2021 r. przez niesamowicie interdyscyplinarne i międzypokoleniowe grono pod nazwą PLZ Spółdzielnia.

Wkrótce ruszyliśmy z pierwszym w Polsce centrum technologii spółdzielczych CoopTech Hub. Na przestrzeni kolejnych lat udało się wyinkubować kilkanaście nowoczesnych spółdzielni w przeróżnych branżach z kulminacją w postaci wspólnego Związku SERC (Spółdzielni Energetycznych, Rozwojowych i Cyfrowych).

Ten ekosystem innowacji społecznych stał się laboratorium nowych form organizacyjnych. Przez twórcze eksperymenty szukaliśmy nowych modeli biznesowych dla farm miejskich i spółdzielni freelancerów. Przeszkoliliśmy setki liderów lokalnych społeczności i zbudowaliśmy kilka własnych technologii, w tym zaufaną aplikację społecznościową PLZ, z której korzysta obecnie kilkanaście tysięcy użytkowników.

Zamiast oczekiwać, że ktoś rozwiąże nasze problemy, tak jak nasi przodkowie zakasaliśmy rękawy i zaczęliśmy wyobrażać sobie, a potem naprawdę tworzyć lepszą rzeczywistość. Ale tylko razem możemy być kowalami naszego wspólnego losu.

Wizja gospodarki podmiotowej: od inwigilacji do wyzwolenia

Spółdzielczość cyfrowa to bowiem znacznie więcej niż tylko alternatywny model biznesowy. To fundamentalna rekonfiguracja relacji między technologią, pracą a społeczeństwem. Miejsce algorytmów optymalizujących zysk zajmują demokratyczne mechanizmy decyzyjne.

Zamiast koncentracji władzy w rękach venture capital obserwujemy dystrybucję własności wśród użytkowników i pracowników. Transparentność zastępuje „czarne skrzynki” algorytmów, a odpowiedzialność wobec społeczności wypiera odpowiedzialność wobec akcjonariuszy.

Suwerenność technologiczna wykracza poza czysto gospodarczą sferę przemysłu technologicznego, a oznacza raczej możliwość kodyfikacji określonych wartości, dobór algorytmów i metryk pomiaru. Kto jest technofeudalnym właścicielem platformy, ten decyduje, co jest widziane, a co się „nie niesie”, kto jest wzorem dla naszych dzieci i jaką jutro zapłacisz rentę za skorzystanie z aplikacji.

Stawka jest totalna, a jest nią władza, zatem i wolność. W tej perspektywie spółdzielnie cyfrowe stają się nie tylko alternatywnym modelem biznesowym, ale fundamentalnym narzędziem demokratycznej transformacji całego systemu społeczno-gospodarczego.

Jak głosił Marshall McLuhan, „medium jest wiadomością”. Dlatego medium litery prawa i medium cyfrowego kodu niosą ze sobą różne porządki świata. Prawo jest statyczne i wykonywane przez ludzi, kod dynamiczny i wykonywany przez maszyny. Słabość instytucji demokratycznych polega na skrępowaniu ich prawem, a niedostatecznym wykorzystaniu kodu. Z kolei oligarchia technofeudałów zasłania się listkiem figowym prawa, aby przy pomocy kodu przebudowywać rzeczywistość.

Wojna między elitami nowego kodu cyfrowego a starego kodu prawa wchodzi w decydującą fazę. Tak trzeba odczytywać m.in. wrogie przejęcie Twittera przez oligarchę Muska i infiltrację państwa przez programistów z DOGE, próby nacjonalizacji TikToka przez Stany Zjednoczone z obawy o chińskie wpływy, a także rozliczne blokady i nakazy wprowadzane nie przez dyktatury, ale demokratyczne kraje, takie jak Brazylia czy Australia.

Ta globalna batalia o kontrolę nad infrastrukturą cyfrową pokazuje, że neutralność technologii jest mitem. Każdy kod niesie ze sobą określoną wizję świata i relacji społecznych. Oto prawdziwy Nowy Porządek Świata wprowadzany przy aplauzie konserwatystów w czerwonych czapeczkach i liberałów pełnych podziwu dla postępu za wszelką cenę.

Spółdzielnie cyfrowe stają się w tym kontekście narzędziem emancypacji. Jako spółdzielcy jesteśmy na przeciwnym biegunie do hierarchii korporacyjnych i wprowadzamy w życie redystrybucję władzy. Przekształcamy „zgównione” przestrzenie platform w rejony regeneracji społecznej, budujemy zaufanie przez współdzielenie wartości.

Żądamy redystrybucji wypracowywanej razem wartości dla wszystkich użytkowników. To fundamentalna zmiana paradygmatu – od systemów opartych na kontroli i wyzysku do ekosystemów bazujących na współpracy i wzajemności.

Naciski regulacyjne, przede wszystkim ze strony Unii Europejskiej, okazały się niewystarczające do zmiany na lepsze. RODO i kodeksy, których sam byłem zwolennikiem, to za mało, aby zatrzymać chaos informacyjny, promocję patologii i destabilizację życia pracowników platformowych, które razem przekładają się na masową degradację zdrowia psychicznego całych społeczeństw. W obliczu tej katastrofy konieczna jest budowa nowej infrastruktury społecznej opartej na innych zasadach.

Mechanizmy deliberacji i partycypacji muszą zastąpić algorytmy maksymalizujące zaangażowanie za wszelką cenę. Edukacja spółdzielcza powinna stać się priorytetem systemów oświatowych, bo nie da się ocalić demokracji politycznej bez demokracji gospodarczej.

Budowanie kapitału społecznego przez technologię wymaga świadomego projektowania narzędzi służących wspólnocie, a nie korporacyjnym zyskom. Transformacja od alienacji do podmiotowości zbiorowej to proces długotrwały, ale konieczny do wyzwolenia naszych umysłów.

Historyczna szansa Polski jest teraz

Polska znajduje się dziś w szczególnym momencie. Demograficzna zapaść nie jest jedynie lokalnym problemem, ale symptomem głębszego kryzysu całej „cywilizacji PKB”. Rozpad więzi społecznych i postępująca atomizacja społeczeństwa to procesy obserwowane w całym rozwiniętym świecie, jednak w Polsce przybierają one szczególnie dramatyczną formę. Stajemy się laboratorium problemów cywilizacyjnych, gdzie wszystkie patologie późnego kapitalizmu manifestują się z wyjątkową intensywnością.

Wyczerpanie modelu „montowni” oznacza konieczność fundamentalnej reorientacji polskiej gospodarki. Nie możemy już bazować na taniej sile roboczej i pozycji podwykonawcy dla zachodnich korporacji. Konieczna jest transformacja w kierunku gospodarki opartej na wiedzy, innowacji i współpracy. Ta zmiana wymaga jednak znacznie więcej niż tylko nowych technologii. Potrzebna jest głęboka przemiana kulturowa i instytucjonalna.

Krytyczną datę wyznacza nam 2030 r., kiedy skończy się hojny strumień pieniędzy unijnych na „ściganie Zachodu”. To ostatnia szansa na wykorzystanie środków UE jako katalizatora transformacji. Musimy przestać myśleć wyłącznie w kategoriach materialnej obfitości i zadbać o silne fundamenty jakości życia.

Konieczne jest masywne inwestowanie w infrastrukturę społeczną: instytucje zaufania, mechanizmy partycypacji, platformy współpracy. Suwerenność cyfrowa staje się w tym kontekście imperatywem strategicznym, nie luksusem. Regeneracja wspólnotowa to cel nadrzędny, bez którego grozi nam marginalizacja po fantastycznym, ale niezrównoważonym „złotym wieku”.

Strategia polskiej transformacji spółdzielczej musi być kompleksowa i wielowymiarowa. Lokalne spółdzielnie energetyczne mogą stać się podstawą transformacji energetycznej opartej na odnawialnych źródłach i demokratycznej kontroli.

Spółdzielnie cyfrowe powinny budować alternatywną infrastrukturę komunikacyjną i usługową, uniezależniającą nas od globalnych platform. Wykorzystanie funduszy UE na taką infrastrukturę społeczną to inwestycja w przyszłość znacznie bardziej perspektywiczna niż kolejne centra handlowe czy betonowe rewitalizacje.

Kluczowa jest zmiana paradygmatu mentalnego – od kultury rywalizacji do kultury kooperacji. Polski indywidualizm, charakterystyczny dla „neosarmackich” elit potępianych przez Jana Śpiewaka, musi zostać przekształcony we wspólnotowość nowego typu.

Nie chodzi o naiwny kolektywizm, ale o budowanie społeczeństwa, gdzie indywidualna wolność realizuje się poprzez współpracę, nie przeciwko innym. Ostatecznie to właśnie spółdzielnie są miejscem, gdzie każdy może być różny, ale dysponuje równym głosem. Prawdziwa demokracja doskonale radzi sobie z pluralizmem poglądów w przeciwieństwie do tyranii oświeconych technofeudałów.

Ekosystem innowacji społecznych wymaga aktywnego zaangażowania wszystkich aktorów. Samorządy powinny stać się katalizatorami lokalnych inicjatyw spółdzielczych, oferować wsparcie prawne, finansowe i organizacyjne.

Szczególnie w Polsce powiatowej widzimy ogromne zainteresowanie naszymi autorskimi modelami spółdzielczej regeneracji lokalnych społeczności. Platformowe kooperatywy (obok spółdzielni energetycznych czy bankowości społecznej) to kawałek rozwiązania problemu polskiego modelu rozwoju. Młode pokolenie wolne od bagażu transformacji ustrojowej jest naturalną siłą napędową tych zmian.

Każdy dzień przynosi szansę na wyzwolenie

Niewiele osób wie, że Twitter mógł stać się spółdzielnią. Historia próby wykupu go przez użytkowników w 2016 r. to fascynujące studium przypadku pokazujące zarówno potencjał demokratycznej transformacji platform cyfrowych, jak i opór systemu wobec takich zmian.

Kiedy pojawiły się pierwsze pogłoski o sprzedaży platformy, mniejszościowi akcjonariusze skupieni wokół akcji #BuyTwitter złożyli uchwałę nakazującą zarządowi „przygotowanie raportu na temat natury i wykonalności sprzedaży platformy użytkownikom przez spółdzielnię lub podobną strukturę z szeroką własnością i mechanizmami rozliczalności”.

Na stole leżały cztery realistyczne scenariusze uspołecznionego wykupu: wykup lewarowany (ang. leveraged buy-out), restrukturyzacja do współzarządzania przez użytkowników, społeczne konsorcjum medialne oraz emisja kryptotokenów do głosowania. W ich zaproponowaniu uczestniczyli inwestorzy, analitycy z firm private equity, naukowcy, tacy jak profesor Nathan Schneider. To nie była utopia aktywistów, ale przemyślana propozycja biznesowa.

Reakcja establishmentu była przewidywalna: władze kapitalistycznej firmy odrzuciły pomysł badania czegokolwiek, określiły go jako „odwracanie uwagi zarządu”. Gdy amerykański regulator SEC uznał to za nielegalne, uchwała w końcu trafiła pod głosowanie, gdzie przegrała pod naporem głosów dużych inwestorów.

Alternatywa dla nowej tyranii istnieje. Wymaga jednak odwagi, determinacji i szerokiej koalicji społecznej. Spółdzielnie cyfrowe to jedyna droga, by upewnić się, że w świat po rewolucji cyfrowej będzie dobrym miejscem do życia, w którym wolność i uczciwe zasady rynkowe nie są tylko pustymi hasłami. Polska powinna wykorzystać ostatnią szansę transformacji finansowanej ze środków UE, by ugruntować swój nowy model rozwoju na kolejne dekady.

W obliczu cyfrowego feudalizmu mamy wybór: poddać się i zaakceptować rolę cyfrowych chłopów pańszczyźnianych lub podjąć walkę o demokratyczną alternatywę. Od tego zależy nie tylko kształt gospodarki, ale fundamentalne wartości, na których opiera się nasze społeczeństwo.

Godność człowieka musi pozostać w centrum każdego systemu ekonomicznego. Kolektywna inteligencja może zostać wyzwolona spod władzy algorytmów maksymalizujących zysk. Przyszłość to projekt do współtworzenia, a nie deterministyczny wyrok technologicznych magnatów.

Czy rzeczywiście wizja, że masz coś do powiedzenia w sprawie rozwoju platformy, z której codziennie korzystasz, jest utopijna? Czy mogliśmy zakazać zatruwania rzek i pracy dzieci, ale nie możemy zatrzymać algorytmicznego otępiania i importu platformowych niewolników z drugiego końca Ziemi?

To nie jest utopia, tylko zadanie do wykonania. Czas najwyższy, by słowa Abramowskiego o kooperatyzmie, jako sile budującej nowy typ człowieka i nowe warunki społeczne, stały się drogowskazem dla cyfrowej transformacji. Przyłączysz się do naszej pokojowej rewolucji?

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.