Prawica potrzebuje Partii Razem, ale jako opozycji. Marzenie o lepszej polaryzacji
Sądzę, że silna Partia Razem jest prawicy potrzebna jako potencjalna opozycja po 2027 roku. Opozycja – inaczej niż partia Tuska – konstruktywna. Opozycja przypominająca nie tylko o solidarystycznych potrzebach społecznych, ale też patrząca władzy na ręce w sprawie CPK, atomu czy polityki mieszkaniowej. Bez takiej partii wielkie projekty społeczne mogą pozostać tylko w sferze marzeń. A w praktyce – będzie tak jak zawsze.
Awantura o tekst, którego nikt nie przeczytał
Wniosek stawiany przez wielu komentatorów był prosty – Klub Jagielloński dał się zwieść urokowi bestii z Kutna i potężnego Duńczyka. Otwieramy szeroko prawicowe progi przed koniem trojańskim, w którym ukryte są radykalne feministki i niebinarne aktywiszcza. Ogólnie sodoma, gomora i „łołkizm”.
Tylko dwie wrzutki z konta Klubu na platformie X, cytujące ten tekst, zrobiły ponadpółmilionowy zasięg. Kolejne setki tysięcy – krytyczne komentarze Kacpra Kity z Nowego Ładu czy Łukasza Warzechy.
Jest tylko jeden problem. Chociaż śmiało możemy szacować, że „inba” dotarła co najmniej do miliona internautów, to sam artykuł przeczytało dotąd… zaledwie 4 000 osób. Mniej niż 1%.
Cóż, zawsze w takich sytuacjach przyczyna po części leży naszej stronie – zarówno ostateczny tytuł tekstu, jak i wrzutki promocyjne koncentrowały się na najświeższych i najbardziej kontrowersyjnych tezach tekstu Gabriela, czyli na „mentzenizacji” polskiej polityki, porzuceniu przez PiS socjalnej agendy i potencjale, jaki w zatrzymaniu tego zjawiska niesie obecność partii Razem na scenie politycznej.
Problem w tym, że przynajmniej w mojej opinii – a czytałem ten tekst przed publikacją, nieukierunkowany ani tytułem, ani reakcją internautów – to nie jest główna myśl tego tekstu.
Wypalenie duopolu w pigułce
Artykuł koncentruje się przede wszystkim na jałowości sporu Kaczyńskiego z Tuskiem. Opisuję historię polaryzacji na „Polskę liberalną” i „Polskę solidarną” i wskazuje, że po dwóch dekadach duopolu różnice pomiędzy obiema partiami w tych fundamentalnych sprawach się zacierają.
Autor dochodzi do wniosku, że to już nie ma żadnego sensu. Dużo bardziej twórczy dla polskiej polityki byłby nie spór Kaczora z Donaldem, ale konkurencja symbolicznego Mentzena z symbolicznym Zandbergiem. „Taki spór – ideowych wolnorynkowców i ideowych socjaldemokratów – byłby rozsądniejszy niż jałowy konflikt personalny Tuska z Kaczyńskim” – napisał Czyżewski.
W artykule – poza tytułem – partia Razem pojawia się dosłownie raz, w przedostatnim akapicie, po rozpisanej na 10 tysięcy znaków diagnozie degeneracji „duopolu”. Interpretacja, wedle której ten tekst jest jakimś symptomatycznym manifestem „razemkizmu” Klubu wydaje się zatem cokolwiek przesadzona.
Jak w wyborach prezydenckich zagłosowali młodzi?
Ale skąd w ogóle teza o tym, że polaryzacja na linii Konfederacja – Razem jest możliwa? Cóż, z uczciwego spojrzenia na fakty.
Według exit poll z I tury wyborów prezydenckich w grupie najmłodszych wyborców zdecydowanie, bo z wynikiem 36%,, zwyciężył Sławomir Mentzen. Drugi był Adrian Zandberg, który otrzymał blisko 20% głosów. Kandydaci PO-PiSu otrzymali w tej grupie znacznie słabsze poparcie – Trzaskowski 12%, a Nawrocki 10,5%.
Tekst Gabriela po prostu stawiał pytanie: czy polaryzacja na Mentzena i Zandberga, która dziś jest doświadczeniem młodych wyborów, jest lepsza, niż polaryzacja dominiująca wśród emerytów? Odpowiedź była twierdząca i można chyba bezpiecznie założyć, że dla wielu z Was nie jest specjalnie kontrowersyjna.
Razem jest potrzebne, ale jako opozycja
Mleko jednak się rozlało. Zatem spróbuję opowiedzieć w zwięzłych punktach, gdzie w działalności Partii Razem widać zagrożenia, a gdzie – nadzieje.
Po pierwsze, uważam, że Partia Razem wnosi na polską scenę polityczną coś dobrego. Jeżeli już ktoś musi maszerować na tęczowych pochodach razem z Kościołem Szatana, to wolę tych, którzy przy okazji mają przyzwoity program gospodarczy, popierają silne państwo i chcą „Polski z atomu i krzemu”, a nie liberałów bez właściwości w rodzaju Koalicji Obywatelskiej, postkomunistycznej lewicy i lewackich tylko obyczajowo libków w stylu Biedronia.
Ci drudzy nie mają niemal żadnego pozytywnego wpływu na debatę publiczną. Ci pierwsi – w niektórych sprawach mają rację oraz pozytywnie potrafią wpływać także na działania prawicy.
Przykład? To choćby kwestia składki zdrowotnej. To nie tylko spotkanie Zandberga z Dudą, po którym prezydent zawetował jej obniżenie. Znajomy poseł PiS opowiadał mi niedawno, jak Jarosław Kaczyński zmienił zdanie ws. głosowania klubu dotyczącego składki zdrowotnej pod wpływem sejmowego wystąpienia Marceliny Zawiszy. Wysłuchał jej, poprosił o przerwę, zwołał klub i przekazał: „przekonała mnie, musimy głosować przeciw”.
Po drugie – z faktu, że doceniam Partię Razem, nie wynika, że życzę jej dojścia do władzy. Mówiłem o tym wprost w komentarzu na YouTube Klubu Jagiellońskiego dwa tygodnie temu.
Sądzę, że silna Partia Razem jest prawicy potrzebna jako potencjalna opozycja po 2027 roku. Opozycja inaczej niż partia Tuska, konstruktywna. Opozycja przypominająca nie tylko o solidarystycznych potrzebach społecznych, ale również patrząca władzy na ręce w sprawie CPK, atomu czy polityki mieszkaniowej. Bez takiej opozycji wielkie projekty społeczne mogą pozostać tylko w sferze marzeń. A w praktyce – będzie tak jak zawsze.
Zwycięży patriotyzm czy wojny kulturowe?
Po trzecie, uważam, że w niektórych sprawach prawica powinna budować zdolność koalicyjną z Razem. Oczywiście nie chodzi o wspólne rządzenie, ale np. o zdolność do przekonania nie-postkomunistycznej lewicy do poparcia niektórych projektów rozwojowych oraz punktowej korekty konstytucji.
Nie, nie chodzi o to, żeby negocjować z Zandbergiem przepisy dotyczące ochrony życia. Chodzi o to, że bez większości konstytucyjnej nie da się zakończyć kryzysu ustrojowego. Bez zmiany Konstytucji – a do tej niezbędne w kolejnej kadencji będą nie tylko głosy prawicy, ale też zapewne Razem i PSL – nie zakończymy wojny o sądy i Trybunały. W efekcie – Polska będzie się coraz bardziej staczać, a prawica zamiast budować zdrowe państwo będzie mogła co najwyżej ścigać bodnarowców.
Jak ocenią to wyborcy? Porażka Rafała Trzaskowskiego już dziś powinna na prawicy dawać do myślenia tym, którzy myślą przede wszystkim o zemście na Tusku i jego przybocznych.
Po czwarte uważam, że Razem ma szansę na trwałe zagościć na scenie politycznej pod dwoma warunkami. Wpierw musiałaby udowodnić, że kampania Zandberga nie była tylko kamuflażem, ale że na serio sprawy rozwoju Polski są dla niej ważniejsze niż agenda światopoglądowa.
Następnie – wypełnić rolę „Polskiej Partii Koalicyjnej”, deklarować możliwość rozmów i współpracy zarówno z prawicą, jak i liberałami. Ostro licytować swój program i lewarować się po obu stronach sporu, tak jak robi to umiejętnie Sławomir Mentzen.
Sądzę, że spełnienie tych dwóch warunków jest ostatecznie mało prawdopodobne, choć szczerze bym sobie tego życzył. Obawiam się jednak, że w Partii Razem zwycięży resentyment antyprawicowy, bo wojny kulturowe z prawicą są wpisane w jej DNA.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.