Krzysztof Stanowski jak Adam Michnik? Kanał Zero zdobył rząd dusz polskiego „normalsa”

To nie mainstreamowe stacje, a Kanał Zero narzuca dziś tematy debaty publicznej. Wywiad u Krzysztofa Stanowskiego znaczy o wiele więcej niż występ w głównonurtowej telewizji. Szef Kanału Zero jest na prostej drodze do zostania nowym Adamem Michnikiem – kimś, kto dzierży rząd dusz polskiej debaty publicznej.
Gdy w styczniu Krzysztof Stanowski w specjalnym orędziu ogłosił swój start w wyborach, mój redakcyjny kolega Konstanty Pilawa ogłosił, że zagłosowałby na niego, bo to ten rodzaj happeningu i żółtej kartki dla naszej klasy politycznej, na jaki zasługujemy.
„Nawet jeśli happening Stanowskiego jest tylko cyniczną grą na popularność, to warto go czytać jako swoiste liberum veto naszych czasów. W dzisiejszej Polsce głos na szefa Kanału Zero może być jednym z nielicznych sposobów wyrażenia podmiotowości i sprzeciwu wobec politycznego teatrzyku dla dzieci, który na co dzień oglądamy” – pisał wiceprezes Klubu Jagiellońskiego
Z perspektywy czasu obraz tej kandydatury należy zniuansować. Mogliśmy bowiem spodziewać się czegoś więcej. Po spektakularnej zwyżce zainteresowania, którą datować można właśnie na wspomniane orędzie, jego kampania – choć oczywiście nieprowadzona na serio – lekko przygasła. Mieliśmy Dzienniki Narodowe, mieliśmy zbieranie podpisów, ale efektu wow z początku zabrakło.
Debaty główną bronią
Wszystko zmieniła debata w Końskich. Wydarzenie, podczas którego Stanowski i inni kandydaci spoza duopolu, upomnieli się o rzetelność mediów publicznych i równouprawnienie dla wszystkich startujących w wyborach. Pierwotny zamysł tego wydarzenia sprowadzał się bowiem do PO-PiS-owej ustawki.
W kolejnych tygodniach Stanowski brał udział we wszystkich debatach, które organizowały bardzo różne media – od TV Republika, przez „Super Express”, po „ustawową” debatę TVP. Podczas każdej z nich właściciel Zera – jako prześmiewca – nie przedstawiał żadnego programu pozytywnego, żadnej szczególnie skonkretyzowanej wizji Polski. Za to bez oporów wytykał hipokryzję zarówno dziennikarzom mediów publicznych jak również, co ważniejsze, głównym pretendentom do objęcia fotela głowy państwa.
To właśnie te występy były największą wartością startu Krzysztofa Stanowskiego. Nie dlatego, że szef Kanału Zero dopiekł jednemu czy drugiej, ale z tego powodu, że był wyrazicielem społecznego gniew. Pełnił funkcję wentylu bezpieczeństwa, który pozwolił wybrzmieć tym emocjom, które w przeciwnym razie nie mogłyby zaistnieć w debacie publicznej.
Zawsze, gdy jakaś grupa może dostać w przestrzeni medialno-politycznej swojego przedstawiciela, wzmacnia to zaufanie do demokracji i poziom legitymizacji systemu.
Zatem ten sam Stanowski, którego odsądza się od czci i wiary jako antyinstytucjonalistę, okazuje się człowiekiem, który polskiej demokracji pomaga.
W zastępstwie za media publiczne
Dokonuje tego nie tylko swoją kandydaturą sensu stricte. Osobnym wątkiem w tej dyskusji jest wszak rola Kanału Zero jako medium.
Po pierwsze, wywiady – długie, czasem kilkugodzinne – które na tej antenie przeprowadzał Krzysztof Stanowski, były z jednej strony wartościowe dla widzów, bo pozwalały na pełne zapoznanie się z propozycją personalną i programową danego kandydata. Z drugiej zaś zmuszały pretendentów do prezydenckiego pałacu, by jakąkolwiek wizję zaprezentowali.
Nawet jeśli Stanowski nieszczególnie swoich rozmówców dociskał, to tak czy siak trudno przez dwie godziny tylko i wyłącznie referować przekazy dnia. Trzeba też dać coś od siebie i format rozmów w Kanale Zero do tego zmuszał.
Co więcej, te wywiady stawały się ważnym punktem odniesienia podczas kampanii. To od rozmowy ze Stanowskim zaczęła się zwyżka Karola Nawrockiego. To po wywiadzie w Kanale Zero Sławomir Mentzen musiał tłumaczyć się za wypowiedzi o aborcji i płatnych studiach. Sądzę, że rozmowy na antenie tej telewizji miały znacznie większe znaczenie niż choćby najlepiej oglądane formaty w tradycyjnych, mainstreamowych stacjach.
O wartości pozycjonowania w Kanale Zero niech świadczy fakt, że zarówno sztab Rafała Trzaskowskiego, jak i Karola Nawrockiego przyjęły zaproszenie do zamieszczania na tej antenie własnych programów w formacie commentary. W ten sposób w telewizji Stanowskiego zadebiutował nawet jego zapiekły krytyk Roman Giertych.
Po drugie, Kanał Zero to miejsce ponadstandardowo pluralistyczne. Ze świecą szukać w dzisiejszej rzeczywistości medialnej w Polsce miejsc, w których szefostwo nie boi się konfrontować ze sobą publicystów na serio prawicowych i na serio lewicowych czy liberalnych.
Stanowski szczęśliwie nie wyznaje modelu pluralizmu koncesjonowanego, w imię którego polemika to dyskusja Jacka Żakowskiego z Dominiką Wielowieyską albo Michała Karnowskiego z Rafałem Ziemkiewiczem. Bo mimo że ci publicyści realnie się różnią, nie odzwierciedlają spektrum poglądów w Polsce.
Nawiasem mówiąc, na tym właśnie powinna polegać misja mediów publicznych, które spektakularnie na tym odcinku zawodzą, próbując doścignąć – szczególnie TVP na odcinku publicystyki – standardy znane z czasów prezesury Jacka Kurskiego.
Wreszcie, Kanał Zero – dzięki kandydaturze „Stana” – stał się miejscem, dzięki któremu poznaliśmy kulisy, często techniczne, kampanii wyborczej. Widzieliśmy wizytę misji OBWE, mieliśmy okazję zobaczyć negocjację sztabów przed „ustawową” debatą w Telewizji Polskiej. Była to część obrazu polityki, której do tej pory nie mieliśmy szansy poznać, i Kanał Zero nam ją umożliwił.
„Chłopskorozumizm” Stanowskiego to mit
Oczywiście pojawiają się liczne zarzuty wobec Krzysztofa Stanowskiego i jego medium. Naczelnym z nich jest ten, w myśl którego szef Kanału Zero promuje tzw. chłopski rozum. Ale nie taki zwykły, który co do zasady powinien nam kojarzyć się pozytywnie, tylko chłopski rozum w stylu Sławomir Menzten. Taki, który pod płaszczykiem „rozsądku” kryje konserwatywne obyczajowo i liberalne gospodarczo poglądy.
Obejrzałem całą trzy i pół godzinną rozmowę Bogdana Rymanowskiego ze Stanowskim, w której dziennikarz Polsatu zapytał szefa Zera o jego prywatne poglądy.
Okazało się, że Stanowski popiera: związki partnerskie, zakaz smartfonów w podstawówkach (to skądinąd również postulat Klubu Jagiellońskiego), duże podatki dla wielkich korporacji czy obowiązkowe szczepienia. Zgodził się również z tezą, że „banki to zmora Polski”.
Czy to rzeczywiście mentzenowski, libertariański z ducha chłopski rozum? Wątpię.
Kanał Zero jak stara „Wyborcza”?
Sądzę, że znacznie bliższym rzeczywistości byłoby określenie Stanowskiego mianem „symetrysty”. Ale nie takiego, który zawsze szuka winnego po drugiej stronie barykady, chcąc wykazać absolutną równość pomiędzy PO a PiS-em. Szef Zera to człowieka, który mając swoje poglądy myśli poza plemiennymi schematami i nie daje się prosto wpisać w manichejski, toksyczny podział na „dobrych” i „złych”.
Jego popularność i wpływ na debatę publiczną każe zadać pytanie o dalsze losy jego kariery. Można by postawić roboczy dylemat: czy Stanowski zechce stać się kimś na wzór Adama Michnika z lat 90-tych? Zostać nowym demiurgiem, który będzie dzierżył rząd dusz polskiej opinii publicznej – w szczególności tej rosnącej grupy, która nie chce już polityczno-medialnego oligopolu PO-PiS-u?
Na razie nic nie wskazuje, by miało stać się inaczej. To kanał Zero wyznacza dziś tematy debaty publicznej. To tam odbywają się na najgłośniejsze, najbardziej prestiżowe i najgoręcej komentowane wywiady.
Oprócz tego – a może przede wszystkim – Stanowski dobrze się swoją rolą bawi. A przy okazji robi parę innych pożytecznych rzeczy.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.