Liberalna inteligencja, brak ambicji i euroentuzjazm. Dlaczego Trzaskowski może przegrać?
Na ostatniej prostej kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Polski przywdziewa inne szaty. Jest wolnorynkowy, antydeweloperski, prospołeczny, katolicki. Ta maskarada się jednak nie uda, a to z kilku powodów. Trzaskowski nigdy nie odciął się od toksycznych liberalnych salonów, nie odniósł się krytycznie do polityki ciepłej wody rządu Tuska ani jego euroentuzjazmu. Nie zbudował swojej agendy ani swojego think tanku. Jeżeli przegra, to właśnie przez ten brak refleksji, który będzie go kosztować prezydenturę.
Wykształciuchy
Jest rok 2020. Pomimo covidu na świecie panuje niezła koniunktura gospodarcza. Nie ma wojny naUkrainie, Trump nie zwija globalizacji, a Polska nadal jest beneficjentem ETS i płaci niskie rachunki za gaz i prąd. Jest jednak pewien problem.
Skorumpowana pisowska władza o autorytarnych zapędach niszczy praworządność, szczuje na mniejszości seksualne, otumania Polaków swoją gadzinówką TVP Info, a na dodatek przekupiła ich śmiesznymi pięcioma stówami. Taki obraz Polski miał liberalny salon.
Jan Śpiewak w Patopaństwie zdefiniował go jako elitę kulturową różniącą się od elity technokratycznej charakterystycznej dla Europy Zachodniej. Inteligencja, bo o niej mowa, to nie ludzie biznesu, self-made mani czy właściciele globalnych championów. Takich mamy w Polsce jak na lekarstwo.
Inteligencja w Polsce to najczęściej humaniści: filozofowie, pisarze, historycy, prawnicy i przedstawiciele dziedzin pokrewnych. Charakteryzuje ich, zdaniem Śpiewaka, egoizm, kolesiostwo, pogarda dla dobra wspólnego i słabszych. Dodałbym też od siebie: pogarda dla PiS-u, europejskość, liberalizm, demokratyzm, daleko idąca tolerancja dla mniejszości narodowych czy seksualnych.
Tak się składa, że wymienione przeze mnie poglądy miał i ma nadal Rafał Trzaskowski. Nie da się ukryć, że 2020 to był dobry rok na takie poglądy. Ta koniunktura się jednak skończyła. Wojna Rosji z Ukrainą, kryzys migracyjny, wzrost niezadowolenia Unią Europejską, horrendalne ceny mieszkań, wysokie rachunki.
Wszystko to sprawia, że Trzaskowski musi robić fikołki, żeby zachować stare poglądy (bo nie może ich porzucić, gdyż zraziłby w ten sposób liberalny salon) i jednocześnie przyjąć nowe (tak aby odpowiedzieć na potrzeby Polaków i zachęcić do siebie umowne „centrum” polskiej sceny politycznej).
Szkopuł w tym, że jest w tym zwyczajnie mało wiarygodny. Jego wiarygodność podkopuje właśnie inteligencja, która nieustannie przypomina, o co tak naprawdę toczy się gra; przypomina, kim tak naprawdę jest Rafał Trzaskowski.
„Głosowanie na Nawrockiego w II turze nie jest głupotą, naiwnością czy niekompetencją. Jest po prostu czymś niemoralnym – jak oszustwo na wnuczka, kradzież w sklepie albo kopnięcie psa. Te wybory to test poziomu etycznego Polaków” – prof. Jan Hartman.
„Na świecie jest coraz więcej publikacji, które pokazują, że wyborcy słabo się orientują we wszystkim i ten pomysł, żeby demos kratował, jak to się mówi, rządził, nie jest najlepszym pomysłem. Jest dobrym pomysłem tam, gdzie demos jest wykształcony, jak w Skandynawii na przykład, gdzie można racjonalnie kłaść na stół ekspertyzy i dyskutować o faktach. (…)
Mamy jednego kandydata popieranego przez ciężko pracującą Polskę, która przyczynia się do PKB, ciężko pracującą Polskę, która ma sukcesy gospodarcze. I z drugiej strony jest Polska, klasy transferowe, która czeka na transfery budżetowe, która sobie nie radzi w gospodarce” – prof. Radosław Markowski.
Podobne komentarze wygłosili także dr Piotr Napierała pisząc o „narodzie debili”, prof. Magdalena Środa pisząc o PiS jako „antydemokratach” czy Wojciech Tochman nazywając niegłosowanie na Trzaskowskiego „głupotą i zdradą”.
O to toczy się gra. Czy niewykształcony, nieetyczny i gnuśny ciemnogród wybierze nacjonalistę Nawrockiego, który odbierze nas Zachodowi i skieruje na polityczny Wschód – ewentualnie ku faszolowi Trumpowi – czy też da się oświecić przez elity. Trudno skomentować to inaczej niż: Adam Michnik wiecznie żywy.
Trzaskowski robi wszystko, żeby pokazać, że nie o to toczy się spór. Że chodzi o brak paraliżu państwa, o jednogłośność w polityce zagranicznej. Wskazuje na aferę mieszkaniową i mówi, że chodzi o etykę, o takie wartości jak uczciwość czy prawdomówność.
Jeśli faktycznie chodzi o moralność i uczciwość, to Trzaskowski powinien był potępić lub przynajmniej odciąć się od twierdzeń liberalnego salonu. Było na to prawie 10 lat. Teraz zapewne jest już zwyczajnie za późno. 10 lat inteligencja nawalała w PiS, porównywała jego wyborców do Edka, ordynusa z Tanga.
Trzaskowski to akceptował, bo było to politycznie opłacalne. Komentarze elit liberalnych to wyborcze paliwo dla Nawrockiego, Trzaskowskiemu tylko szkodzą. Słusznie dostaje się prof. Zybertowiczowi za „wycofanie się z polskości”, ale i po stronie mainstreamowej czas wreszcie odnieść się do paszkwili swoich ludzi.
Paraliż państwa
W rozmowie z Robertem Mazurkiem na Kanale Zero Jan Rokita stwierdził, że stoimy obecnie przed wyborem między jedynowładztwem Tuska a paraliżem państwa. Ten klucz interpretacyjny jest jednak wadliwy. Jedynowładztwo lidera Koalicji Obywatelskiej to oczywiście realny scenariusz w przypadku wygranej Trzaskowskiego, ale nie można zasadnie mówić o paraliżu państwa w przypadku, gdy wygra Nawrocki.
„(…) niestety nie miejcie żadnych złudzeń – jeżeli wygra Karol Nawrocki, to żaden ambitny projekt się po prostu nie uda. Nie polecimy, przysłowiowo mówiąc, na Księżyc, tylko ugrzęźniemy w totalnym chaosie. Bo Karol Nawrocki po prostu zapowiada chaos i konflikt” – mówił niedawno Trzaskowski.
Zastanówmy się nad tym. Żyjemy w kohabitacji już 2 lata, prezydent Duda zawetował 6 ustaw. Gdzie jest ten chaos? Gdzie jest ten Księżyc, który chcemy zdobyć, a przez tego psuja prezydenta nie możemy? W zawetowanej ustawie o języku śląskim?
Oczywiście Trzaskowski próbuje zbić ten argument mówiąc, że Nawrocki jest gorszy niż Duda. Mówi: „W kwestiach dla nas zasadniczych, takich jak bezpieczeństwo, takich jak wzmacnianie Sojuszu Północnoatlantyckiego czy w końcu nasz stosunek do agresji Rosji na Ukrainę, ta racja stanu jest dokładnie taka sama i tak samo ją definiujemy i ja, i dzisiejszy rząd, i prezydent Andrzej Duda”.
Nieszczególnie mnie interesuje przyjęcie roli adwokata Nawrockiego. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę, że prezydent Warszawy już łasi się do wyborców Mentzena. Tego samego Mentzena, który nazwał AfD, chcącą robić reset z Rosją, najbardziej propolską niemiecką partią.
A jest to partia, z którą narodowcy, tacy jak Anna Bryłka, nie chcieli za żadną cenę współpracować w Parlamencie Europejskim. Ta opowieść, że wybór między Nawrockim i Trzaskowskim to wybór między Wschodem a Zachodem zwyczajnie się nie broni.
W krainie ciepłej wody
W rozmowie, którą miałem przyjemność przeprowadzić dla portalu Klubu Jagiellońskiego, prof. Jarosław Flis stwierdził, że wbrew przepisom konstytucji wybory prezydenckie to po prostu plebiscyt. Plebiscyt o to, czy ma być tak jak było, czy ma być inaczej.
A jak jest? Delikatnie mówiąc nie najlepiej. Jeszcze w lutym niezadowolenie z rządu Donalda Tuska deklarowało 57% respondentów. Trudno się im dziwić. Trzeci rząd obecnego premiera to po prostu odcinanie kuponów od sprawdzonej już polityki ciepłej wody w kranie. Nie jest to żadna wyszukana egzegeza działań polskiego rządu. Sam premier Tusk w 2022 r. powiedział to wprost: „Lepiej mieć kogoś, kto potrafi zapewnić ciepłą wodę w kranie, niż piękne opowieści na ten temat”.
Kto śledzi polską politykę ostatnich lat ten wie, że ciepła woda już mało kogo satysfakcjonuje. Potrzebna jest piękna opowieść i wiarygodność chociaż co do intencji jej realizowania. Czego by nie powiedzieć o rządach PiS-u – że to rząd afer, tłustych kotów, obniżenia demokratycznych standardów i psujów jak Zbigniew Ziobro – to był to też jednocześnie obóz budujący.
Baltic Pipe, mObywatel, Krajowa Administracja Skarbowa, Mieszkanie Plus, 800+, WOT, repolonizacja Pekao SA, e-recepty i e-skierowania, zbiornik Racibórz Dolny… To tylko kilka pierwszych z brzegu, mniejszych czy większych, sukcesów PiS-u.
Ktoś mógłby oczywiście odpowiedzieć, że rząd Donalda Tuska ma dopiero dwa lata, tymczasem rząd PiS-u trwał lat osiem. To słuszna uwaga. Nie jest to jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego rząd nie realizuje swoich 100 konkretów. Ruch „Tak dla CPK” pokazał, że brak politycznych ambicji nie satysfakcjonuje Polaków.
Nie da się już mówić o gigantomanii, tak jak przed laty KO opowiadała o przekopie Mierzei Wiślanej czy budowaniu muru na granicy z Białorusią, i jednocześnie odnosić sukcesy polityczne. Parafrazując Rostowskiego, nawet jak pieniędzy nie ma, to nikt już w polityce nie mówi, że ich nie ma.
Wróćmy raz jeszcze do tezy Rokity. Paraliż państwa, czyli czego? Jaki wielki projekt Koalicji 15 października ma zablokować Karol Nawrocki? Doktrynę piastowską? Deregulację, którą Nawrocki ma w programie? Przywrócenie kompromisu aborcyjnego czy legalizację związków partnerskich, na które i tak nie ma większości sejmowej? CPK, który PiS zainicjował? A może zabierze zdobycze socjalne jak renta wdowia czy 800+, o których Nawrocki deklaruje, że je zachowa?
Gdybym był spin doktorem Platformy, to próbowałbym jak najszybciej znaleźć odpowiedź na pytanie: Nawrocki sparaliżuje państwo, czyli co w zasadzie sparaliżuje? Jakich z planów rządu nie uda się zrealizować? Dziś zdecydowanej większości wyborców – również (a może przede wszystkim!) tym, którzy wynieśli do władzy Koalicję 15 października – odpowiedź na to pytanie się nie nasuwa.
Eurokołchoz
W Transnarodzie dr Jacek Sokołowski w ostatnim rozdziale stawia hipotezę o nowym podziale politycznym. Ten podział dotyczy kształtu polskiej polityki zagranicznej, jest to podział na „suwerennistów” i „unijczyków”. Jak widzieliśmy w pierwszej turze, suwerenniści, sumując wyniki Mentzena, Brauna, Jakubiaka i Nawrockiego, zgarniają 51,46% wszystkich głosów.
Podstawowy problem Trzaskowskiego jest podobny do problemu z rządem i inteligencją. Nigdy jednoznacznie nie odciął się on przynajmniej od pewnych polityk Unii Europejskiej.
Polacy, jak wiemy z badań – choćby raportu Dojrzali i asertywni fundacji More in Common Polska – nie chcą wyjść z Unii. Oczekują jednak asertywności. Przede wszystkim w kontekście migracji. 61% respondentów źle oceniło politykę UE w tej sprawie.
Co na to Rafał Trzaskowski? „Wzięliśmy na siebie pomoc Ukrainie, więc powinniśmy być zwolnieni z relokacji”. To co mówi Trzaskowski, to jedynie pobożne życzenie, strategia by przekonać do siebie wyborców Mentzena. Żadnego wypowiedzenia paktu migracyjnego spodziewać się nie możemy.
Kolejny unijny problem? To wysokie ceny energii, a więc konsekwencja uczestnictwa Polski w systemie ETS. ETS to sztucznie stworzony unijny rynek służący zakupowi i sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Od jakiegoś czasu Polska przestała być beneficjentem tego mechanizmu, co widzimy po cenach energii. 50% respondentów raportu More in Common negatywnie ocenia działania UE ws. cen energii.
Jak ustosunkował się do tego Trzaskowski? Zamrożenie cen energii to oczywiście argument, ale za rządem, nie zaś prezydentem Warszawy. Zamrożenie jest jednak na czas wyborów, a ten zaraz się kończy.
Czy nam się to podoba, czy nie, polska gospodarka nadal jest w większości oparta na węglu, a oznacza to dla naszych portfeli tyle, że z roku na rok będziemy za tę energię płacić więcej. Trzaskowski nie chce lub nie wie, jak ma się do tego ustosunkować.
Oczywiście, postulat Nawrockiego o obniżeniu cen energii o 33% to zapewne nic innego jak kiełbasa wyborcza. Pozostaje jednak nagim faktem, że, w przeciwieństwie do Trzaskowskiego, Nawrocki przynajmniej werbalnie jest od początku wobec UE asertywny i jakoś odpowiada na wątpliwości Polaków wobec niej.
Trzaskowski również to robi, ale koniunkturalnie i w sposób niewiarygodny, bo niezgodnie z innymi własnymi przekonaniami. Jak pogodzić asertywność co do emisji CO2 z niesławnym „planeta płonie”, ze związkami z Ostatnim Pokoleniem? Tymczasem suwerenniści pokazali, że mają przewagę, a przerysowana wizja Unii jako „Eurokołchozu” staje się coraz bardziej popularna.
To kolejna nie wyciągnięta lekcja z doświadczeń PiS-u. Brak asertywności obozu Jarosława Kaczyńskiego wobec polityki Unii, w szczególności Zielonego Ładu, dał niezadowolonym wyborcom powód do rozejrzenia się za kimś innym. Tym kimś byli Konfederacja i Braun.
***
Poeta Jarosław Marek Rymkiewicz porównał kiedyś Polskę do ospałego żubra, którego Jarosław Kaczyński ugryzł w tyłek i wówczas pobudzony żubr pędził już przed siebie. Trzaskowski go zwyczajnie nie dogonił.
Inteligencja, ciepła woda i euroentuzjazm to przykłady zaniechań przyenta Warszawy. Każda z tych kwestii ciążyła mu dłuższy czas, a on zwyczajnie nigdy nie podjął próby krytycznego ustosunkowania się do nich.
Na ostatniej prostej będzie się przebierał w wolnorynkowca, budowniczego mieszkań społecznych czy katolika, a może nawet „judeorealistę”. Ale nikt z niezdecydowanych w to po prostu nie uwierzy.
Był moment, żeby gonić żubra. Był to 2020 r., kiedy po przegranych wyborach Trzaskowski zapowiadał Ruch Wspólna Polska. Był to moment, żeby budować wieloletnią agendę i think tank. Promować Polskę bogatą portfelami Polaków (jak u Mentzena) lub atomową (jak u Zandberga). A może Polskę zupełnie inną, ale obudowaną wiarygodną i pomysłową opowieścią.
Jedyne, co Trzaskowskiemu się udało, to Campus Polska Przyszłości –osiągnięcie marketingowe, środowiskowe i logistyczne, ale nie ideowe. To zaniechanie może kosztować Trzaskowskiego prezydenturę.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.