Domy (anty)sympatii społecznej. Ratujmy DPS-y, zanim sami do nich trafimy
Domy pomocy społecznej stały się niewinną ofiarą kampanii prezydenckiej. Dostały rykoszetem w aferze rozkręconej wokół kawalerki Karola Nawrockiego, będąc przedstawianymi jako miejsce zsyłki niechcianych seniorów. Sytuacja, w której placówka publiczna jawi się jako zło, którego można było uniknąć, szkodzi nie tylko systemowi pomocy społecznej, ale też całej instytucji państwa.
W sprawie kawalerki na gdańskich Siedlcach powiedziano już wiele, ale z kronikarskiego obowiązku odnotujmy: kandydat na prezydenta Karol Nawrocki nabył małe mieszkanie komunalne z bonifikatą od słynnego już „pana Jerzego” za gotówkę, obiecując mu też dożywotnią opiekę. Ostatecznie ten wylądował jednak w DPS-ie.
No właśnie: „wylądował”, „skończył” albo „trafił do”. To subtelne, ale pejoratywne nazywanie umieszczenia danej osoby w domu pomocy społecznej. W placówce zapewniającej profesjonalną pomoc ludziom, którzy nie są w stanie sami o siebie zadbać. Czy to brzmi tak strasznie? Niespecjalnie.
Dlaczego więc myślimy o tym raczej jak o oddaniu psa do schroniska aniżeli do domu spokojnej starości? Biorąc pod uwagę polską rzeczywistość, odpowiedź nasuwa się sama. DPS-y są państwowe, a – jak wiadomo – to, co państwowe musi być z definicji złe, dysfunkcyjne i nieprzyjazne.
DPS to drogi hotel?
Domy pomocy społecznej to placówki oferujące całodobową opiekę osobom, które z powodu wieku, choroby, niepełnosprawności lub innych trudności życiowych nie są w stanie samodzielnie funkcjonować. W Polsce takich ośrodków jest około 850 i są prowadzone głównie przez samorządy, choć zdarza się, że zakładają je również organizacje pozarządowe, jak choćby Caritas.
Pobyt w nich jest odpłatny, a koszty pokrywane są w następującej kolejności: mieszkaniec placówki przeznacza do 70% swojego dochodu na sfinansowanie kosztów. Jeśli to nie wystarcza, różnicę pokrywa rodzina lub w dalszej kolejności – gmina. Tanio nie jest, bo średni koszt miesięcznego pobytu w publicznym DPS-ie w 2025 roku wynosi od 6 600 zł do ponad 8 500 zł, w zależności od lokalizacji i standardu placówki.
„Bardzo drogi hotel” – ktoś mógłby pomyśleć. Jednakże, gdy zliczymy wszystkie usługi realizowane przez domy pomocy społecznej, a nade wszystko zdamy sobie sprawę, jak wiele potrzeb fizycznych i społecznych te placówki zaspokajają, to zrozumiemy, że wcale nie jest to wygórowana cena.
Gdybyśmy sami chcieli w tak kompleksowy sposób zaopiekować się starszą, schorowaną osobą, to szybko okazałoby się, że najzwyczajniej w świecie nas na to nie stać; nie mamy na to czasu ani kompetencji.
Nawet zdrowi seniorzy często potrzebują naszego wsparcia we współczesnym, pędzącym i scyfryzowanym świecie. Opłacanie rachunków, robienie zakupów, wykup odpowiednich lekarstw – te obowiązki często biorą na siebie dorosłe dzieci tychże seniorów.
To nie to samo, co całodobowa, profesjonalna opieka oferowana przez stworzone do tego placówki. Są one tym bardziej potrzebne, gdy dzieci nie ma, albo nie pamiętają one o członkach swojej rodziny. Wtedy samodzielne życie jest już bardzo utrudnione.
Wyobraźmy sobie zatem, co się dzieje, gdy trafi się poważniejsze schorzenie upośledzające ruch czy choroba natury psychicznej, jak demencja, odbierająca szansę na normalne postrzeganie rzeczywistości. Tu z pomocą przychodzą nam właśnie takie miejsca, jak domy pomocy społecznej.
W DPS-ach ludzie czują, że żyją
DPS-y zapewniają mieszkańcom nie tylko realizację podstawowych potrzeb fizjologicznych, ale zaspokajają całą piramidę ludzkich potrzeb według Maslowa. Wyżywienie i zagwarantowanie odpowiednich warunków sanitarnych to podstawowa usługa DPS-ów.
I tu znów – warto zauważyć, że nawet ten fundament życia mógłby być zagrożony dla samotnego seniora w jego własnym domu. Zepsuta lodówka czy ubikacja to dla niego nie lada problem, a w DPS-ie ma zapewnione działające urządzenia potrzebne do codziennego funkcjonowania. .
Najważniejsza sprawa to całodobowa opieka, często także medyczna. Począwszy od odpowiedniego podawania lekarstw, po szybkie reakcje na nagłe zdarzenia zdrowotne, jak np. udar.
Ile to razy słyszeliśmy o starszej osobie, która zmarła w swoim mieszkaniu, a jej ciało leżało przez dni czy tygodnie za zamkniętymi drzwiami. Dopiero po jakimś czasie sąsiedzi stwierdzali, że faktycznie od dawna nie widzieli sympatycznej starszej pani czy pana, o których świat zapomniał.
W domu pomocy społecznej reakcja na zasłabnięcie czy inne pogorszenie zdrowia może być błyskawiczna. Taka osoba w praktyce nigdy nie zostanie sama, a profesjonalna pomoc jest zapewniona niemalże od ręki. W ten sposób państwowa placówka realizuje kolejny filar naszych potrzeb życiowych, czyli poczucie bezpieczeństwa.
Mniej oczywistą „usługą” realizowaną przez domy pomocy społecznej jest potrzeba przynależności. Samotność osób starszych jest cichym i powszechnym problemem dużych miast w Polsce.
„Więźniowie czwartego piętra” – tak mówi się o seniorach, mieszkających w blokach, którzy są skazani na samotne przesiadywanie w czterech ścianach. Nie dla nich piesze spacery po osiedlu, do warzywniaka i pogaduszki z rówieśnikami. Ci też są przecież zamknięci w swoich klatkach z wielkiej płyty.
Rodzina może i odwiedza, ale rzadko, bo dziś nie ma się czasu na kontakty rodzinne. W 2025 roku wszystko jest na szybko i za szybko. Telefony dzwonią, aplikacje wysyłają powiadomienia. Gdzie tu znaleźć czas, by podjechać do naszego rodzica, dziadka i spędzić z nim choćby (aż!) godzinę na rozmowie?
W domu pomocy społecznej wszyscy zaś są na miejscu i mają czas. Jest z kim poplotkować, powspominać, pogadać o polityce i ponarzekać na co ma się ochotę. Są wspólne obiady, budowane są więzi, przyjaźnie; kierownictwo placówek organizuje spotkania integracyjne, gry i zabawy, mini-koncerty. Słowem, jest życie! Realizacja potrzeby przynależności, bycia częścią wspólnoty jest rzadziej dostrzegalną, ale bardzo ważną funkcją domów pomocy społecznej.
W końcu także potrzeba szacunku i samorealizacji jest zaspokajana w DPS-ach, jako efekt wcześniej wspomnianych kontaktów międzyludzkich. Seniorzy mogą być w końcu czuć się wysłuchani i ważni.
Warsztaty i zajęcia dają im poczucie, że coś jeszcze mogą robić w życiu, że ono trwa, a nie niechybnie zmierza ku końcowi. Starsi ludzie zamknięci w swoich domach więdną, a tu mogą korzystać z życia.
Dlatego domy pomocy społecznej są niezwykle ważne w naszym systemie państwowym . Realizują kluczową misję społeczną, o ile mają na to odpowiednie środki finansowe. Z tym jest już gorzej.
Niestety, jak wiele państwowych podmiotów, DPS-y są niedofinansowane. Wpływa to na zmniejszenie ich wydolności. Brak pieniędzy to luki kadrowe i zdemobilizowana załoga, która coraz częściej składa się z obcokrajowców, głównie z Ukrainy.
Obecność cudzoziemców stanowi swoisty papierek lakmusowy tego, czy dana branża jest atrakcyjna na rynku pracy i dobrze płatna. Coraz mniej Polaków chce pracować tak ciężko za tak niewielkie pieniądze. Opieka nad starszymi, schorowanymi osobami nie należy przecież do łatwych i przyjemnych zajęć.
Ta praca może dawać satysfakcję dobrym duszom, ale kosztami są psychiczny i fizyczny komfort. Gdyby nie napływ uchodźców zza wschodniej granicy, to dziś DPS-y miałyby jeszcze poważniejsze braki.
W dyskusji o domach pomocy społecznej pojawia się ten sam problem, co w debacie nad ochroną zdrowia. Niedofinansowany sektor publiczny staje się niewydolny, obrasta złą sławą, przez co jeszcze trudniej wynegocjować dla niego większe pieniądze.
Jednocześnie rosną w siłę placówki prywatne, do których państwo dokłada, czyniąc je miejscami oferującymi lepsze warunki akomodacji. Oczywiście tylko dla nielicznych. To daje argumenty decydentom, by stopniowo porzucać instytucje państwowe, powierzając kwestię opieki nad seniorami „wolnemu rynkowi”.
Pieniądze głównym hamulcowym
Jak już wspomniałem, domy pomocy społecznej są w pierwszej kolejności finansowane przez samych mieszkańców. Na pokrycie kosztów swojego pobytu przeznaczają 70% swoich dochodów, czyli najczęściej emerytury.
Biorąc pod uwagę, że średni koszt zakwaterowania mieści się w kwocie 6 600–8 500 zł, a średnia emerytura w Polsce oscyluje wokół 3 200 zł netto (z której należy jeszcze odjąć owe 30%), to okazuje się, że większość wydatków musi pokryć rodzina lub samorząd.
W praktyce to właśnie ten ostatni podmiot obciążony jest finansowaniem opieki nad seniorami, bo rodziny albo nie ma, albo umywa ręce od partycypowania w utrzymaniu. Wykazywanie niskich dochodów, trafiających pod próg dochodowy, nie jest w Polsce takie trudne, a sprzyja temu trend uciekania na samozatrudnienie.
Tymczasem koszty utrzymania mieszkańców DPS-ów w ostatnich latach nieustannie rosną. Mówimy o średnim wzroście o 1000 zł, porównując 2024 rok z poprzednim. Jest to, rzecz jasna, efekt inflacji i wzrostu płacy minimalnej, który przekłada się na wyższe wynagrodzenia pracowników tych ośrodków.
Może w takim razie alternatywę mogą stanowić wspomniane prywatne placówki? Tych jest ponad 200, najczęściej oferują usługi na wyższym poziomie, ich personel lepiej zarabia, więc domyślnie może tam być przyjemniej. Ale czy taniej?
Absolutnie nie. Koszt opieki w prywatnym DPS-ie może wynosić nawet 15 000 zł. Taka placówka jest luksusem dla nielicznych. Dziwi więc, że samorządy dokładają do działalności prywatnych podmiotów, skoro już w tych państwowych są problemy i braki.
W 2022 roku samorządy lokalne w Polsce przeznaczyły ponad 6,1 miliarda złotych na prowadzenie domów pomocy społecznej. Mowa zarówno o utrzymywaniu podmiotów publicznych, jak i finansowaniu pobytu części pensjonariuszy w placówkach prywatnych.
Z tej kwoty ponad 3 miliardy złotych wydawały powiaty, niespełna 1,9 miliarda złotych – miasta na prawach powiatu, a około 1,2 miliarda złotych – gminy. Niestety, brak jest szczegółowych informacji na temat wysokości dofinansowania przekazanego bezpośrednio do prywatnych domów pomocy społecznej.
Dotacje z budżetu państwa nie pokrywają faktycznych kosztów utrzymania mieszkańców publicznych placówek. Analizy wskazują, że skala niedoszacowania wynosi średnio około 25% wysokości dotacji, przez co ponad 70% domów pomocy społecznej znajduje się na skraju bankructwa. W poprzednich latach DPS-y otrzymywały wsparcie z rezerwy budżetowej. Obecnie środki te są kierowane na inne cele, co pogłębia problemy finansowe ośrodków.
Jak w takiej rzeczywistości apelować do polityków o zwiększenie finansowania DPS-ów i systemu pomocy społecznej jako takiej? Przecież cały czas słyszymy, jaka to ona jest niewydolna i niekompetentna.
„Gdzie była pomoc społeczna?!” – grzmią nagłówki portali po tym, gdy na światło dzienne wyjdzie sprawa przemocy domowej w patologicznej rodzinie. Pracownicy MOPS-ów są wytykani palcem na równi z DPS-ami, które w przekonaniu opinii publicznej nie wykonują należycie swojej pracy.
Skąd to się bierze? Ze zbyt dużych potrzeb w społeczeństwie, przy niewystarczających siłach kadrowych w instytucjach publicznych. Pracowników pomocy społecznej jest mało, są przepracowani, przeciążeni psychicznie, a do tego sfrustrowani niskimi płacami. Nie każdy bohater nosi pelerynę, ale każdy powinien mieć chociaż za co opłacić rachunki.
Deinstytucjonalizacja rozwiązaniem?
Nowym nurtem w myśl polityki liberalnej jest deinstytucjonalizacja tzw. instytucji totalnych, do których jej zwolennicy zaliczają domy pomocy społecznej. W ich ocenie DPS-y szkodliwie izolują swoich mieszkańców od świata zewnętrznego, ograniczają ich autonomię, tworząc orwellowski świat kontroli, narzucający sztywne i sztuczne ramy życia.
Sami możemy ocenić, czy izolowanie od dzisiejszego świata ludzi niesamodzielnych, w podeszłym wieku, schorowanych, jest dla nich szkodliwe czy raczej zbawienne. Jednak jakieś zmiany są potrzebne, by spokojna jesień życia nie stała się niedoścignionym marzeniem dla większości społeczeństwa, które zostanie skazane na samotne przemijanie w czterech ścianach lub bezdomność.
W ostatnim czasie dużo mówi się o polityce mieszkaniowej w kontekście osób młodych. A może czas na poważną dyskusję nad rolą państwa w zapewnieniu tanich mieszkań dla seniorów? Mogliby oni tworzyć zgraną społeczność, w nieco bardziej przyjaznym dla siebie środowisku, z ułatwionym dostępem do opieki medycznej.
Mowa o budownictwie senioralnym – osiedlach budowanych przez samorządy (lub na ich zlecenie), które są zaprojektowane z myślą o mobilności i bezpieczeństwie osób starszych. To tak prozaiczne sprawy, jak szerokie drzwi w mieszkaniach, brak progów, antypoślizgowe podłogi oraz łazienki przystosowane do potrzeb osób z ograniczoną sprawnością. To przemyślane przestrzenie wspólne: świetlice, sale do ćwiczeń, ogrody z ławkami, których tak brakuje na nowych osiedlach budowanych przez deweloperów.
Zaprojektowanie tego typu przestrzeni z dostępem do pomocy domowej, opieki medycznej i transportu miejskiego świetnie przeciwdziałałyby wykluczeniu społecznemu i samotności wielu osób starszych, odciążając w jakiś stopniu domy pomocy społecznej.
W tym czasie DPS-y mogłyby się skupić na osobach trwale niezdolnych do samodzielnego funkcjonowania. Właśnie ze względu na nich domy pomocy społecznej muszą dalej funkcjonować i zostać dodatkowo wzmocnione, nie tylko finansowo.
Należy też rozszerzyć funkcję opieki medycznej. Dziś DPS-y mają obowiązek zapewniać do niej dostęp, ale już nie realizować ją bezpośrednio. Dlatego nie w każdej placówce znajduje się pielęgniarka, a jak pokazuje praktyka, taka obsługa medyczna bardzo się przydaje.
***
Domy Pomocy Społecznej nie mogą być traktowane jako zło konieczne, a raczej azyl dla osób, dla których samodzielne życie z wiekiem staje się zbyt trudne. Niestety, ich negatywny obraz w opinii publicznej utrwalają sami politycy. Ci, którzy powinni o nie dbać i zabiegać o ich jak najlepsze finansowanie.
Coraz mniej w naszych elitach dbałości o podmioty państwowe, a coraz więcej naiwności, że wszystko za państwo załatwią prywatni przedsiębiorcy, którym należy uchylać nieba przy każdej okazji w postaci dopłat i przywilejów podatkowych.
Co gorsza, to przekonanie wydaje się być u nich szczere, co może okazać się zgubne dla większości społeczeństwa. Opieka nad osobami starszymi będzie rynkowa tylko wtedy, gdy ci okażą się majętni. A co z biedniejszą większością? Ich zweryfikuje wolny rynek. Dobrze, że zasiłek pogrzebowy będzie wyższy. Przyda się.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.