Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Nawet Gizela Jagielska ma wątpliwości. Jak w Oleśnicy (i nie tylko) zabija się dzieci?

Nawet Gizela Jagielska ma wątpliwości. Jak w Oleśnicy (i nie tylko) zabija się dzieci? autor ilustracji: Rafał Jękot

Powoli cichnie wrzawa wokół sprawy Felka – chłopca zabitego zastrzykiem z chlorku potasu w serce w 9. miesiącu życia prenatalnego. O sprawie wkrótce zapomnimy, a tragiczna rzeczywistość pozostanie taka sama. W polskich szpitalach, w biały dzień można wciąż bezkarnie zabijać dzieci tuż przed ich urodzeniem, zarówno te zdrowe, jak i wymagające szczególnej opieki. Bolesnym zastrzykiem z chlorku potasu w serce. Nie jest wymagane nawet znieczulenie.

Sprawa Felka: co się stało?

Historię Felka poznaliśmy przez artykuł, który ukazał się w Gazecie Wyborczej. Komentujący wciąż próbują odgadnąć stan zdrowia chłopca i spierają się, czy lepiej, że został zabity, czy byłoby lepiej, gdyby żył. Wydaje się, że w tej dyskusji gubi się zupełnie sens sprawy. W paru słowach spróbujemy opisać, co wiemy o sprawie, na podstawie artykułu z „Gazety Wyborczej” i oświadczenia lekarza, prof. Piotra Sieroszewskiego.

Felek chorował na wrodzoną łamliwość kości, lekarze dowiedzieli się o tym pod koniec ciąży. W trakcie badań stawiano różne diagnozy, dotyczące stopnia choroby dziecka.

Medycyna to nie matematyka – dopóki dziecko się nie urodzi, nigdy do końca nie będzie wiadomo, co mu jest – wskazywali na to zarówno opisani w artykule lekarze z Łodzi, jak i zespół ekspertów ds. bioetyki KEP w osobnym stanowisku: ,,samo postawienie diagnozy na podstawie badania genetycznego nie pozwala na określenie przebiegu choroby w przyszłości. Jedyną metodą obiektywnej oceny zaawansowania choroby jest bezpośrednie badanie lekarskie (badanie przedmiotowe). Wszystkie inne metody laboratoryjne i obrazowe mają jedynie wartość uzupełniającą wobec badania lekarskiego”.

Lekarze zaproponowali rodzicom chłopca pomoc i kompleksowe leczenie. Dla matki Felka wiadomość o możliwym ciężkim przebiegu choroby była ogromnym ciosem wysłała lekarzom list, który zinterpretowali oni jako myśli samobójcze, trafiła więc na obserwację psychiatryczną.

W tym czasie osoba z rodziny matki Felka skontaktowała się z grupą proaborcyjnych prawników. Przekonali matkę dziecka do tego, żeby zażądała od lekarzy zmiany leczenia zamiast doprowadzenia ciąży do końca i opieki nad dzieckiem, miało ono zostać uśmiercone poprzez wstrzyknięcie chlorku potasu w serce (indukcja asystolii płodu). To wyjątkowo bolesna praktyka, przy której z niezrozumiałych powodów wytyczne aborcyjne nie wymagają od lekarza nawet podania dziecku znieczulenia.

Lekarz, prof. Piotr Sieroszewski odmówił zabicia dziecka (według opisu zawartego w artykule „GW”, miał powiedzieć: ,,nie jestem mordercą”) i zaproponował natychmiastowe zakończenie ciąży poprzez cesarskie cięcie, opiekę nad dzieckiem i dalsze jego leczenie, z możliwością przekazania opieki nad dzieckiem państwu.

Matka Felka opuściła szpital w Łodzi i skierowała się do Oleśnicy, gdzie wykonuje się najwięcej aborcji w Polsce. Lekarze z Oleśnicy też nie mieli pewności co do stanu zdrowia Felka, po kolejnych badaniach stwierdzili jednak, że ich zdaniem istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że wada jest poważna.

Jednak również oni nie chcieli uśmiercić dziecka, które było już w 9. miesiącu życia prenatalnego. Ostatecznie aborcji dokonała Gizela Jagielska wicedyrektor szpitala, która najpierw podała dziecku zastrzyk w serce, a następnie wywołała poród martwego już Felka. Poród trwał 6 godzin.

Bez znieczulenia

Sprawa ta poruszyła opinię publiczną i wzbudziła żywiołowy sprzeciw. O ile w kwestii wczesnych aborcji doszło do pewnego zobojętnienia w społeczeństwie, wywołanie śmierci dziecka w 9. miesiącu i to jeszcze w tak okrutny sposób, wywołało wstrząs i oburzenie.

Wiele osób wciąż nie ma świadomości, na czym polega aborcja, a tym bardziej aborcja w 3. trymestrze.

Procedura aborcji ze wstrzyknięciem w serce chlorku potasu nie wymaga podania znieczulenia dla płodu według wytycznych WHO, na które powołuje się Gizela Jagielska. Takie znieczulenie jest wymagane przy zastrzyku z chlorku potasu w serce, podawanym w czasie wykonywania kary śmierci w USA.

Także w wypadku eutanazji zwierząt (nawet ryb) przed podaniem zastrzyku wymaga się pozbawienia zwierzęcia świadomości. Jednak w przypadku „płodów” z wysoko rozwiniętym układem nerwowym znieczulenie to nie jest normą, stanowi wręcz temat tabu.

Choć w przypadku operacji prenatalnych podawanie znieczulenia płodowi jest światowym standardem, to w przypadku aborcji podawane jest rzadko, przez nielicznych lekarzy. W Polsce nie mamy żadnych wytycznych co do tego, jak zabijać dzieci zastrzykiem z chlorku potasu w serce. Sama Gizela Jagielska, która w wielu wywiadach opisywała przeprowadzane przez siebie aborcje, nigdzie nie wspomina o podawaniu znieczulenia płodowi podczas aborcji.

Znieczulenie dla płodu w trakcie późnych aborcji jest rzadkością mimo powszechnie przyjętej tezy, że płód może odczuwać ból od 24. tygodnia ciąży. W ostatnim czasie pojawiły się artykuły w prestiżowych czasopismach naukowych, które sugerują, że ból może być odczuwany przez płód wcześniej, niż przyjmowano do tej pory – nawet w pierwszym trymestrze. Kolejne artykuły naukowe wskazują też na bardzo wysoką bolesność podania chlorku potasu w serce.

W Polsce poparcie dla eutanazji dzieci jest znikome – pogląd, że można uśmiercić dzieci, których życie uzna się za niewarte przeżycia, podziela niewiele osób. Jednak nawet gdyby przyjąć eutanazję dziecka doświadczającego ciężkiego cierpienia, obecna sytuacja aborcyjna w Polsce wydaje się być nie do obrony.

Uśmierca się dzieci, których stan zdrowia i rokowania są niepewne, co więcej, nie jest im zapewniona bezbolesna śmierć. Kolejni komentatorzy przejmują narrację o „oszczędzeniu dziecku cierpienia” bez żadnych podstaw ani możliwości jego właściwej oceny, zapewne także nieświadomi obecnych możliwości łagodzenia bólu.

Felek nie był jedyny – setki aborcji w Oleśnicy

Sprawą musiała się nawet zająć prokuratura kontrolowana przez sympatyzującego z postulatami proaborcyjnymi ministra Adama Bodnara. Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy wszczęła postępowanie w spawie, którą będzie badać pod kątem art. 152 par. 3 Kodeksu karnego, który mówi o przerwaniu ciąży w przypadku osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem ciężarnej.

Niestety, Felek nie jest jedyną ofiarą sytuacji aborcyjnej w polskim systemie ochrony zdrowia. W samej Oleśnicy wykonano już w latach 2016-2024 511 aborcji, w tym na dzieciach w 7. i 8. miesiącu życia prenatalnego. Jagielska mówi o tym wprost dla portalu Na Temat: „to nie tak, że jest to jedyna pacjentka, która miała aborcję w trzecim trymestrze ciąży. Takie pacjentki są każdego tygodnia”.

Jedną z głównych przesłanek do aborcji w Oleśnicy stały się zaburzenia adaptacyjne” matki, pod które de facto można podciągnąć wszystko – określenie to ma wskazywać, że kobieta w ciąży ma problem w zaadaptowaniu się do trudnej sytuacji życiowej. Szpital w Oleśnicy na wniosek organizacji pro-life udostępnił liczbę aborcji wykonanych ze wskazań psychiatrycznych od stycznia do czerwca 2024 roku.

Wykazał w niej „wady płodów” i tydzień ciąży, w której zostały dokonane aborcje. Nie wykazał żadnych „wad” w przypadku 10 dzieci. Nie znamy powodu, dla którego informacja o „wadzie” nie została podana, ale możemy przypuszczać, że były to dzieci zdrowe.

Liczba aborcji wykonywanych we wszystkich polskich szpitalach rośnie – w 2024 roku wykonano ich 896, w 2023 – 425, w 2022 – 161, a w 2021 – 103. Dlaczego, mimo ograniczenia w 2020 roku przez Trybunał Konstytucyjny możliwości wykonywania aborcji, w tym roku ich liczba przekroczy zapewne liczbę sprzed wyroku (1076)?

Dlaczego PiS nie reagował, kiedy był u władzy?

W danych widzimy, że wzrost liczby aborcji zanotowano już za poprzedniej władzy. Nie inaczej było w Oleśnicy. Jak donoszą monitorujące sytuację organizacje pro-life, w szpitalu tym w ogóle nie wykonywano aborcji do 2016 roku.

W 2016 pracę zaczęli tam jednak Gizela i Łukasz Jagielscy, małżeństwo prowadzące dzisiaj Oddział Ginekologiczno-Położniczy. Wykonywali ich po kilkadziesiąt rocznie aż do wyroku TK. W 2021 roku wykonali ich tylko 9.

Liczba aborcji zaczęła gwałtownie rosnąć w 2022 roku, gdy wykonano ich już 75. To połowa zabiegów w całej Polsce. Stało się tak z powodu przyjęcia bardzo szerokiej interpretacji przesłanki zagrożenia zdrowia lub życia matki, zgodnie z którym może chodzić o zagrożenie zdrowia psychicznego.

Taka rozszerzająca interpretacja przesłanki zagrożenia życia i zdrowia matki nie miała do tamtej pory miejsca w prawie. W 2023 r. RPO Marcin Wiącek zwrócił się w tej kwestii z zapytaniem do Adama Niedzielskiego – ministra zdrowia w rządzie PiS.

Ministerstwo Zdrowia de facto uchyliło się od odpowiedzi, całą odpowiedzialność za dopuszczalność aborcji składając w ręce lekarzy: ,,nie został określony zamknięty katalog wskazań do przerwania ciąży w przypadku, gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety ciężarnej. Przepis ustawy w żaden sposób nie determinuje również, jakiego obszaru zdrowia, ww. zagrożenie ma dotyczyć.

Obowiązujące regulacje nie ograniczają również specjalności lekarza stwierdzającego wystąpienie okoliczności wskazujących, że ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej” – czytamy w odpowiedzi wiceministra zdrowia Waldemara Kraski na pismo RPO.

Od tego momentu każdy lekarz, w tym psychiatra, miał prawo wystawić skierowanie na aborcję, mimo że nie jest to żadna metoda leczenia psychiatrycznego. Wskazują na to eksperci KEP (w zespole jest m. in. psychiatra dr n. med. Wojciech Kosmowski): ,,nie istnieje bowiem metoda leczenia zaburzeń psychicznych metodą «terminacji ciąży» (…) Psychiatria nie może zagwarantować, że po uśmierceniu nienarodzonego dziecka jego matka stanie się zdrowa”.

W ten sposób rząd PiS wprowadził chaos w polskim prawie aborcyjnym – wskazania do aborcji przestały regulować ustawa i konstytucja. Stąd wzrost liczby aborcji do ponad 400 w ostatnim roku ich rządów.

Jednocześnie minister Niedzielski ogłosił, że specjalna komisja pod przewodnictwem prof. Krzysztofa Czajkowskiego wyda w tej sprawie wytyczne, które określą, a w domyśle – ograniczą uznaniowość ocen lekarzy.

Minister Leszczyna zmienia wytyczne

Zespół prof. Czajkowskiego zakończył swoje prace w 2024 roku. Wprowadzały one znaczące ograniczenia w możliwości kierowania na aborcję przez lekarzy – o stanie zagrożenia zdrowia decydować miało konsylium, lekarze byli zobowiązani do stworzenia pełnej dokumentacji medycznej itd.

Lekarze mieliby też obowiązek w miarę możliwości ratować życie dziecka. ,,Niebezpieczna jest sytuacja, gdy lekarze pracujący w szpitalu są traktowani jak wykonawcy zaleceń lekarza, który może nawet nie być im znany. (…) Nie może być to forma receptomatu, czy sytuacji gdy ktoś przez internet otrzymuje zaświadczenie. Nie wydaje mi się aby stworzenie dokumentacji było naganne, ostatecznie mówimy tu o bardzo ważnej decyzji” – tłumaczył w wywiadzie.

Jak działałoby to w praktyce? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Tymczasem doszło do zmiany rządu. Minister Leszczyna przeczytała wytyczne, po czym wyrzuciła je do kosza i zwolniła prof. Czajkowskiego.

Leszczyna opracowała własne wytyczne dla lekarzy. Ustalały one, że ,,zagrożenie zdrowia”, o którym mowa w ustawie, nie może się ograniczać tylko do zdrowia fizycznego, powinno obejmować także zdrowie psychiczne.

Co więcej stwierdziła, że „Ustawa o planowaniu rodziny nie precyzuje także pojęcia «zagrożenie», pozostawiając je do oceny lekarza działającego na podstawie aktualnej wiedzy medycznej, przepisy nie posługują się w tym przypadku żadnym wartościowaniem, nie wskazują, że zagrożenie ma być nagłe bądź bezpośrednie i nie powinny być tak interpretowane”.

Wytyczne uznają, że orzeczenie jednego lekarza dowolnej specjalizacji zobowiązuje szpital do wykonania aborcji. Co więcej, ,,uzależnianie możliwości przerwania ciąży od uzyskania dodatkowych orzeczeń albo opinii lekarzy nie znajduje uzasadnienia i należy traktować jako ograniczenie dostępu do tej procedury”.

Zasięganie rady innych lekarzy bądź zwoływanie konsylium na podstawie tych samych przesłanek, na podstawie których pierwszy lekarz wydał swoje orzeczenie, zostało uznane za niedopuszczalne.

Przede wszystkim jednak wytyczne minister Leszczyny podkreśliły, że długość życia dziecka w łonie matki nie jest żadnym ograniczeniem dla aborcji w tak szeroko definiowanej sytuacji zagrożenia zdrowia: „Przepisy ustawy o planowaniu rodziny nie regulują natomiast terminu, w jakim możliwe jest przerwanie ciąży w sytuacji, gdy zagraża ona życiu lub zdrowiu kobiety ciężarnej. Z prawnego punktu widzenia przeprowadzenie procedury przerwania ciąży w tych okolicznościach nie powinno być zatem warunkowane czasem trwania ciąży”.

Wszystko to ministerstwo zdrowia oparło na swojej nowej interpretacji istniejących przepisów, zupełnie odmiennej od tej, którą stosowano przez lata obowiązywania ustawy. Nie wprowadzono żadnej zmiany w prawie – po prostu skrajnie zmieniono jego interpretację, obchodząc istniejące przepisy.

Kompletnie zignorowano również konstytucję, mimo że TK trzykrotnie, w różnych składach, ograniczał prawne możliwości wykonywania aborcji podkreślając wartość życia każdego człowieka (w 1997 i 2020 roku), a także prawo lekarzy do sprzeciwu sumienia (2015).

Obok szerokiego otwarcia drzwi dla aborcji, wytyczne zawierają również groźby dla lekarzy i szpitali, którzy nie będą chcieli się do nich stosować. Za odmowę wykonania aborcji, utrudnianie dostępu do niej bądź powodowanie opóźnień w jej wykonaniu, szpital zostanie ukarany utratą do 2% wartości umowy z NFZ. W wypadku ,,poważnych naruszeń” ministerstwo zastrzegło sobie nawet możliwość rozwiązania umowy z placówką bez okresu wypowiedzenia.

Nie było to tylko straszenie. W przeciągu pół roku od wprowadzenia wytycznych na szpitale posypało się ponad milion złotych kar. Za odmowę wykonania aborcji bądź kwestionowanie orzeczenia psychiatry ukarano szpitale w Łodzi, Pabianicach, Lubartowie i Wrocławiu.

Wytyczne zawierają również zapewnienia o tym, że przerwanie ciąży ,,zgodnie z przepisami ustawy”, a więc de facto zgodnie z wytycznymi minister Leszczyny, wyłączają odpowiedzialność karną lekarza za przestępstwa z kodeksu karnego: ,,przerwanie ciąży z naruszeniem przepisów ustawy”, ,,przerwanie ciąży z naruszeniem przepisów ustawy, gdy dziecko osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej”, ,,przerwanie ciąży z naruszeniem przepisów ustawy, gdy następstwem jest śmierć kobiety ciężarnej” i ,,przerwanie ciąży z naruszeniem przepisów ustawy, gdy dziecko osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej; a następstwem jest śmierć kobiety ciężarnej”. Co ciekawe, chociaż wytyczne przyjmują taką wykładnię, to jak wskazuje m. in. Naczelna Rada Lekarska, nie wiążą one ani prokuratora, ani sądu karnego, który będzie orzekał w tej sprawie.

Według tych wytycznych można więc teoretycznie bezkarnie abortować zdrowe dziecko w 9. miesiącu jego życia prenatalnego, co więcej, doprowadzając przy tym do śmierci jego matki, o ile zgodziła się ona na aborcję i dysponowała orzeczeniem jakiegokolwiek specjalisty.

Aborcyjna samowola

Wytyczne Izabeli Leszczyny dla lekarzy uzupełniły wytyczne prokuratora generalnego Adama Bodnara dla prokuratorów. Min. Bodnar pouczał tam swoich podwładnych o możliwości umorzenia śledztwa w sprawie nielegalnej aborcji ze względu na niską szkodliwość czynu, wskazywał na istnienie przesłanki zdrowia psychicznego do aborcji, a także na możliwość wszczęcia postępowania przeciwko lekarzom, jeśli odmowa aborcji doprowadziła do niebezpieczeństwa utraty zdrowia, ciężkiego uszkodzenia ciała, lub ciężkiego rozstroju zdrowia pacjentki.

Rozszerzenie przesłanki zagrożenia zdrowia na zdrowie psychiczne, brak określenia stopnia tego zagrożenia, stwierdzenie, że wystarczy orzeczenie jednego lekarza, którego nie należy podważać, wytyczna o tym, że aborcji można dokonać do porodu, zapewnienie o braku kar za wykonywanie aborcji, nawet jeśli aborcja doprowadzi do śmierci matki bądź mogącego przeżyć poza jej brzuchem dziecka. Efekt – rząd zastąpił ustawową i konstytucyjną ochronę życia samowolą tych lekarzy, którzy chcą dokonywać aborcji.

Mimo to nawet u dr Jagielskiej pojawiła się wątpliwość co do moralności wszystkich praktyk, na które dozwala ministerstwo. ,,Obecnie zgodnie z literą prawa, gdy pacjentka zgłosi się na aborcję i ja jej napiszę odmowę, to NFZ mnie za to ukarze. Natomiast gdy wykonam aborcję, np. w 29. tygodniu, i za dwa lata zmieni się władza, to przyjdzie po mnie prokurator i powie, że zabiłam” – mówiła w wywiadzie z 2024 r.

Postanowiła więc zapytać Rzecznika Praw Pacjenta, Ministerstwo Zdrowia, a także krajowych konsultantów z kilku dziedzin o definicję przerywania ciąży – ,,czy jest to równoznaczne z martwym urodzeniem, czyli koniecznością zatrzymania akcji serca płodu chlorkiem potasu, jeśli ciąża jest w 2. czy 3. trymestrze”.

Prof. Mirosław Wielgoś, krajowy konsultant w dziedzinie perinatologii nie podzielał jednak tych wątpliwości. Odpowiedział, że „sposób przerwania ciąży powinien wynikać z samej decyzji pacjentki”, dodając, że „rolą konsultanta nie jest rozwiązywanie problemów zgłaszanych przez poszczególne podmioty lecznicze”.

Lekarze również przyglądają się sprawie aborcji Felka

Nie wszyscy lekarze przyjęli decyzje ministerstwa z entuzjazmem. Szerokie otwarcie drzwi dla aborcji budzi poruszenie nie tylko w społeczeństwie, ale też wśród coraz liczniejszych ginekologów. Najlepszym przykładem jest tu postawa prof. Piotra Sieroszewskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników (PTGiP).

Jeszcze w grudniu 2024 roku prof. Sieroszewski pisał, że położnicy powinni respektować skierowania od psychiatrów na aborcję, ponieważ ,,świadomość, że dziecko jest ciężko, a czasem śmiertelnie chore i nie ma szansy przeżycia po porodzie, może doprowadzić do depresji, często połączonej z próbami samobójczymi”. W wyniku opisania sprawy Felka przez „GW” padł jednak ofiarą nagonki środowisk proaborcyjnych. Podjęto nawet próbę odwołania go ze stanowiska.

Sieroszewski nie ugiął się pod naciskiem. Opublikował obszerne oświadczenie, w którym odpierał zarzuty dziennikarzy. ,,Postępowaliśmy zgodnie z obowiązującym prawem, które nie zezwala na uśmiercanie płodu w trzecim trymestrze ciąży (tym bardziej, że mieliśmy do czynienia z dzieckiem zdolnym do życia)” – pisał. Swoje stanowisko rozwinął również w komentarzu dla PAP:

„Tamto dziecko byłoby w stanie funkcjonować, to był 36. tydzień ciąży. Ważyło prawie 2 kg, było w dobrym stanie wewnątrzmacicznym. Bardzo wiele dzieci z łamliwością kości dobrze żyje po urodzeniu, są całkowicie sprawne intelektualnie. Polskie przepisy prawa wprost zabraniają zabicia takiego dziecka.”

Wkrótce głos zabrało PTGiP. Zarząd tej organizacji wysłał do ministerstwa zdrowia interpelację, w którym zażądał od ministerstwa potwierdzenia, że po 24. tygodniu ciąży należy ją zakończyć poprzez wywołanie porodu, a nie uśmiercenie dziecka: ,,po osiągnięciu przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki i po zaistnieniu przesłanki w postaci zagrożenia życia lub zdrowia matki, zabieg przerwania ciąży, jakkolwiek całkowicie legalny, nie może jednak polegać na celowym uśmierceniu płodu”.

Sprawę Felka bada również dolnośląski rzecznik lekarskiej odpowiedzialności zawodowej, a jego postępowanie swoim nadzorem objął również naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej. ,,To oczywiste postępowanie, skoro w tej sprawie, tak głośnej medialnie, śledztwo prowadzi też prokuratura” – stwierdził szef dolnośląskiego samorządu lekarskiego dr Paweł Wróblewski.

Samorząd lekarski w ostatnich latach opowiadał się za zwiększeniem dopuszczalności aborcji, mając na uwadze m.in. bezpieczeństwo samych lekarzy, których brak jednoznacznej interpretacji przepisów naraża na konsekwencje prawne. Jeszcze kilka tygodni temu, po interwencji posłów Fritza i Brauna w Oleśnicy, choć Naczelna Rada Lekarska skrytykowała obecny chaos prawny, jednocześnie wyraziła sprzeciw wobec tego, ,,aby ofiarami wadliwej regulacji prawnej były kobiety ciężarne, których praw i wolności tematyka ta dotyczy najbardziej”.

Postępowanie w sprawie Jagielskiej to pierwsza od 2020 roku oznaka możliwości zmiany stanowiska lekarskiego samorządu na bardziej pro-life. Byłby to powrót do chlubnej przeszłości – w latach 90. to Naczelna Izba Lekarska przodowała we wprowadzaniu ochrony życia od poczęcia.

Czy da się zamknąć furtkę do aborcji, otwartą przez zepsucie prawa?

Sygnały niezadowolenia ze środowiska lekarskiego, oburzenie opinii publicznej, dystansowanie się od sprawy przez niektórych zwolenników aborcji – czy tragedia, która zakończyła życie Felka sprawi, że przyjdzie opamiętanie? Miejmy taką nadzieję.

To, jak szeroko otwarta została furtka do wykonywania aborcji, zaniepokoiło nawet samą Gizelę Jagielską, która, jak przyznaje, wykonuje niemal wszystkie późne aborcje w Polsce.

,,Nie twierdzę, że te kobiety nie mają uszczerbku na zdrowiu, że to fikcja. Mają, ale nie o niego tylko tu chodzi. Tymczasem idąc tym tropem, otwieramy furtkę, absurdalną, że kobieta na aborcję może się zgłosić w 34. tygodniu ze zdrowym płodem, bo ma zaświadczenie od psychiatry” – mówiła w wywiadzie z 18 listopada 2024 roku, trzy tygodnie po tym, kiedy podała Felkowi zastrzyk w serce.

,,Trzeba wziąć pod uwagę to, że płody też są naszymi pacjentami. My je leczymy wewnątrzmacicznie” – stwierdziła dramatycznie. To jest obrazek wyjęty żywcem z ostrzeżeń proliferów przed działaniem równi pochyłej w przypadku braku ścisłej ochrony życia.

Oby ta straszna sytuacja uświadomiła lekarzom, rodzicom i całemu społeczeństwu, do jak opłakanych skutków doprowadziło pozaustawowe rozszczelnienie prawa chroniącego życie w Polsce.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.