Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Karol Nawrocki się cieszy, Trzecia Droga upada. 10 powyborczych wniosków

Karol Nawrocki się cieszy, Trzecia Droga upada. 10 powyborczych wniosków screen z: https://youtu.be/j-0RUEQyteE

Choć za nami dopiero pierwsza tura, to już dziś możemy postawić tezę, że niezależnie od tego, kto zostanie lokatorem Pałacu Prezydenckiego, te wybory przejdą do historii. Już dawno nie było głosowania, które miałoby tak daleko idący wpływ na system polityczny, i to w bardzo różnych aspektach. Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z tej kampanii, a także z wyników z 18 maja?

  1. Nawrocki faworytem

Nie wiemy, kto 1 czerwca okaże się zwycięzcą, ale faworytem do zdobycia prezydentury jest dziś Karol Nawrocki. Do tej pory było to zupełnie nieintuicyjne. Nie tylko bowiem przez okres kampanii wyborczej, ale także w toku całych pięciu lat od czasu reelekcji Andrzeja Dudy głównym pretendentem do objęcia funkcji głowy państwa był Rafał Trzaskowski.

Aby włodarz stolicy utrzymał pozycję faworyta, jego przewaga musiałaby wynosić co najmniej 5-8 punktów procentowych. Okazało się, że o jego pierwszym miejscu zaważyły niecałe dwa punkty procentowe poparcia. Obrazowo mówiąc, oznacza to, że mimo jednobramkowego prowadzenia do 40. minuty meczu, prezydent Warszawy stracił tuż przed przerwą dwa gole i teraz będzie musiał gonić wynik.

Nawrocki jest faworytem, gdyż scenariuszem bazowym jest przejęcie przez niego poparcia minimum 70-80% wyborców Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, którzy łącznie osiągnęli bardzo wysokie wyniki. Powtórka sytuacji sprzed pięciu lat, kiedy to połowa elektoratu Krzysztofa Bosaka zagłosowała za Trzaskowskim, nie wchodzi w grę.

Wówczas głosy tych wyborców nie oznaczały poparcia dla kandydata Koalicji Obywatelskiej, ale wyraz sprzeciwu wobec establishmentu, który reprezentowało Prawo i Sprawiedliwość. Dziś establishment wyraża obecny rząd i Trzaskowski – wiceprzewodniczący największej partii koalicyjnej.

Trzaskowski może czerpać z elektoratów Szymona Hołowni i Magdaleny Biejat, ale ich rezultaty są radykalnie niższe niż wyniki kandydatów prawicy. Co więcej, problematyczna pozostaje kwestia elektoratu Adriana Zandberga.

Część jego wyborców ma nastawienie antysystemowe i antyliberalne, więc nie jest pewne, że zdecydowana większość z nich poprze Trzaskowskiego. Lider Partii Razem wykluczył zresztą, że udzieli poparcia jednemu z kandydatów. Wyborcy Zandberga mogą się więc zachować podobnie jak elektorat Bosaka w drugiej turze w 2020 r.

Kolejnym mankamentem Rafała Trzaskowskiego jest to, że trudno będzie mu w tym samym momencie pozyskać głosy i prawicy, i lewicy. Ideologiczne „szpagaty” nie są łatwym sportem.

Prezydent Warszawy przekonał się o tym, kiedy, udając centroprawicowca, dostał z lewej flanki tęczową flagę od kandydatki Nowej Lewicy podczas debaty w Końskich. Znacznie łatwiej będzie prowadzić kampanię przed II turą Nawrockiemu, który ma komfort przekonywania jedynie kandydatów prawicy – w dodatku takich, którym podoba się część jego narracji.

  1. Konfederacja stała się partią średnią

Wynik Sławomira Mentzena jest przypieczętowaniem procesu, który obserwowaliśmy w polskiej polityce od wielu miesięcy. Konfederacja najpierw z partii „sezonowej” stała się formacją małą, ale stabilną. Od tych wyborów jednak należy mówić, że Konfederacja jest partią średnią.

Poparcie na poziomie 15% oznacza, że PiS z dużym prawdopodobieństwem nie będzie mieć samodzielnej większości po wyborach parlamentarnych w 2027 r., ponieważ nie jest i nie stanie się jedynym beneficjentem rozczarowania obecną koalicją. Tylko sojusz z Konfederacją umożliwi partii Kaczyńskiego ponowne rządzenie.

Ten wynik zapowiada również, że Konfederacja będzie rozmawiać z PiS-em z pozycji co najmniej podmiotowego partnera. Paradoksalnie, zwiększa to szansę na owocną współpracę. Do tej pory bowiem Mentzen i Bosak obawiali się marginalizacji i podzielenia losu Ligi Polskich Rodzin oraz Samoobrony.

15-procentowe poparcie pokazuje także, że Konfederacja gromadzi nie tylko wyborców antysystemowych czy skrajnie prawicowych, ale i część osób rozczarowanych takimi formacjami jak PiS czy Trzecia Droga. W efekcie, pojawią się takie tematy, gdzie Konfederacja umiejscowi się na prawo od PiS, ale będą też takie, kiedy usytuuje się bliżej centrum.

Proces „mainstreamizacji” partii Bosaka i Mentzena spowodował, że odsłonięta została flanka radykalna, którą zajął Grzegorz Braun. Jego świetny wynik będzie stanowił dla Konfederacji największy problem, ponieważ posiadł on polityczny kapitał do budowy formacji zdolnej samodzielnie przekroczyć próg w najbliższych wyborach parlamentarnych.

  1. Trzaskowski to błąd Tuska

Skala poparcia dla kandydatów prawicy dowodzi, że postawienie przez Tuska na Rafała Trzaskowskiego okazało się nietrafione. Reprezentant progresywnego skrzydła PO nie mógł w I turze osiągnąć dużo lepszego wyniku.

Z perspektywy czasu widać, że wybór Radosława Sikorskiego prawdopodobnie dałby Platformie większe szanse w starciu z Nawrockim, Mentzenem czy Braunem. Prezydent stolicy w tych wyborach próbował bowiem odgrywać rolę… Sikorskiego.

Szef MSZ dużo naturalniej wpasowałby się w grono prawicowych kandydatów. Po drugie, ma on większy potencjał czarowania podczas debat niż Trzaskowski, który miewał podczas starć z kontrkandydatami słabsze momenty.

Przesuwanie prezydenta Warszawy na prawo do pewnego czasu okazywało się w miarę skuteczne. Odebranie Trzaskowskiemu flagi LGBT na debacie w Końskich przez Magdalenę Biejat okazało się jednak bardzo bolesne.

„Prawoskręt” naturalnie odsłonił lewą flankę polskiej sceny politycznej, z czego w oczywisty sposób skorzystała wicemarszałek Senatu. Nie pozwoliła bowiem (do spółki z Zandbergiem) na przejęcie lewicowych wyborców przez Trzaskowskiego. Jednocześnie kandydat PO nie zdołał przekonać do siebie jakichkolwiek prawicowców. W efekcie na poparcie włodarza stolicy złożyły się jedynie głosy samej KO.

  1. Razem ma potencjał na samodzielność

Niemal 5-procentowy wynik Adriana Zandberga uruchomi nową dynamikę polityczną na lewicy. Skala poparcia dla lidera Partii Razem daje tej formacji podstawy do gry o samodzielne wejście do Sejmu za dwa lata.

Powodem do optymizmu zwolenników Razem jest nie tylko wynik dużo wyższy niż jakikolwiek rezultat w 10-letniej historii tej partii, ale także fakt, że Zandberg wyszedł zwycięsko z kluczowego starcia z Magdaleną Biejat. Pokonanie swojej niedawnej partyjnej koleżanki oznacza, że to właśnie formuła lewicowości na mocniejszej kontrze wobec „libków” cieszy się większym uznaniem niż dotychczasowa współpraca z nimi pod sztandarem Koalicji 15 października.

Należy założyć, że w kolejnych miesiącach Razem może odbić jeszcze więcej poparcia lewicy „rządowej”, gdyż pozycja tejże ulegnie znacznemu osłabieniu. Kiepski wynik Biejat, wyraźnie poniżej rezultatu Nowej Lewicy z wyborów parlamentarnych, daje Tuskowi mandat do dyscyplinowania koalicjanta. Nowej Lewicy będzie wobec tego jeszcze trudniej walczyć o własne postulaty, co jednak nie zwolni jej z ponoszenia odpowiedzialności za niepowodzenia całego gabinetu.

Powyborczy krajobraz spowoduje, że w 2027 r. prawdopodobnie jedyną formacją na lewicy, która samodzielnie wystartuje w wyborach parlamentarnych, będzie Razem. Rządowa część lewej flanki sceny politycznej najprawdopodobniej podąży drogą Nowoczesnej i zasili listy Koalicji Obywatelskiej. Ci zaś, którym taki los nie będzie odpowiadał, będą szukać przystani u „Razemków”.

  1. Koniec Trzeciej Drogi

Bez wątpienia największą porażkę obecnych wyborów odnotował Szymon Hołownia. Poparcie na poziomie poniżej 5% oznacza radykalny spadek popularności tego polityka,  niezależnie od tego, czy ten rezultat porównamy z jego wcześniejszymi wyborami prezydenckimi (13,87%), czy z wynikiem Trzeciej Drogi w wyborach parlamentarnych (14,4%), samorządowych (13,5%) albo nawet europejskich (8,2%), które też były odebrane jako porażka.

Wyniki kandydatów KO, PiS, Konfederacji czy Razem są zbliżone do poparcia dla macierzystych partii. Tymczasem rezultat lidera Polski 2050 jest dużo niższy niż i tak spadające notowania Trzeciej Drogi.

Mizerny wynik obecnego marszałka Sejmu oznacza, że jego polityczny kapitał rozmienił się na drobne. Dalsza współpraca PSL-u i Polski 2050 nie ma sensu. Różnice programowe nabierają na znaczeniu, a jedynym spoiwem projektu Trzeciej Drogi był start Szymona Hołowni, który miał podtrzymać wrażenie, że za tym sojuszem stoi 10-procentowe poparcie.

Scenariuszem bazowym jest rozpad samej Polski 2050. Posłowie tej formacji zdają sobie sprawę, że będą mieli problem z uzyskaniem mandatu pod tym szyldem i zapewne poszukają możliwości startu z list KO.

Szymon Hołownia niespecjalnie chciał zarządzać swoim ugrupowaniem. Na kryzys poparcia nakłada się zatem również brak przywództwa, co zapewne przyspieszy dekompozycję tej partii.

Otwartą kwestią pozostaje strategia ludowców. Szybkie udzielenie poparcie Rafałowi Trzaskowskiemu przez Władysława Kosiniaka-Kamysza może oznaczać, że również PSL nie widzi innego wyjścia niż znalezienie się w obozie KO w 2027 roku.

  1. Koalicja Obywatelska zwiększy dominację

Kiepski wynik mniejszych koalicjantów będzie osłabiać ich pozycję negocjacyjną w relacji z KO. Widać, że zwolennicy obecnego rządu coraz silniej orientują się na najsilniejszy podmiot tej koalicji.

Trudnym zadaniem dla Biejat, Hołowni czy Kosiniaka-Kamysza będzie przekonać Tuska do autorskich pomysłów, gdyż wyborcy nie wywierają presji, aby takie postulaty uwzględniać. To zaś spowoduje dalszą marginalizację Lewicy i Trzeciej Drogi i może uruchomić bardzo niebezpieczną dla nich dynamikę polityczną.

Dodatkowym powodem do zmartwień koalicjantów jest fakt, że ich wynik oscyluje dziś poniżej progu pozwalającego na samodzielny start w wyborach. W efekcie, scenariuszem domyślnym staje się powoli wystawienie jednej listy w wyborach parlamentarnych, gdzie znajdzie się miejsce zarówno dla Lewicy, jak i PSL oraz Polski 2050.

Oczywistym jest, że Donald Tusk wykorzysta ten fakt jako potężne narzędzie wpływania na koalicjantów. Premier będzie mógł wiele uzyskać w zamian za obietnice atrakcyjnych miejsc na listach.

  1. Porażka firm sondażowych

Największym „instytucjonalnym” przegranym tych wyborów są pracownie badawcze. Kiedy spojrzy się na ostatnie sondaże przed I turą, to trzeba przyznać, że kilka marek zanotowało spektakularną porażkę, i to na wielu frontach.

Niemal wszystkie firmy sondażowe przeszacowały poparcie dla Trzaskowskiego i nie doceniły Nawrockiego. Z tego powodu finalny rezultat dla wielu był szokujący.

Problem nie ograniczał się jedynie do dwóch najważniejszych kandydatów. Nikt nie przewidział tak dobrego wyniku Grzegorza Brauna. Większość pracowni badawczych miała tzw. błędy łączne przekraczające 10 punktów procentowych.

Trudno powiedzieć, czy za błędy odpowiadała przyjęta metodologia, czy był to wynik celowej dezinformacji. Do drugiej z hipotez przekonuje fakt, że co do zasady firmy sondażowe przeszacowywały wielkość elektoratu kandydatów obecnej koalicji, a zaniżały poziom poparcia opcji antyrządowych.

  1. Kruszenie duopolu

Kluczowym wnioskiem dla polskiego systemu politycznego jest widoczna erozja dominacji PO-PiS-u. Duopol po tych wyborach jeszcze się nie rozpadnie, ale proces jego upadku faktycznie się już rozpoczął. Obecne wybory prezydenckie będą tu kamieniem milowym.

Suma głosów oddana na kandydatów ugrupowań Kaczyńskiego i Tuska osiągnęła niewiele ponad 60%. W poprzednich wyborach było to odpowiednio 68-78%. Proces ten łatwo wyjaśnić, przyglądając się wynikom wyborczym w poszczególnych kategoriach wiekowych.

Wśród najmłodszego elektoratu na pierwszym i drugim miejscu byli Sławomir Mentzen i Adrian Zandberg. Tymczasem w najstarszej grupie niemal 90% głosów było oddanych na przedstawicieli PO-PiS-u. Duopol kruszeje zatem z powodów demograficznych.

Starsi wyborcy dobrze czują się w sporze Tuska z Kaczyńskim; młodsi zaś go odrzucają. Bardzo wysoka frekwencja wśród najmłodszej grupy wiekowej (ponad 72%) pokazuje, że mimo iż zdobywające czynne prawo wyborcze roczniki są mniej liczne od starszych, to przy dużej mobilizacji mają niemały wpływ na finalny rezultat.

Po tych wyborach jest jasne, że mamy do czynienia z urealnieniem systemu wielopartyjnego. Skala poparcia dla ugrupowań spoza duopolu jest na tyle duża, że dwie największe partie nie mogą ich nie uwzględniać w swoich kalkulacjach. Nawet jeśli PO i PiS pozostaną największymi siłami politycznymi, istnieje duża szansa, że polaryzacja zmieni swoje oblicze, a polityczna gra będzie dużo bardziej nieprzewidywalna.

  1. Wiatr wieje w prawo

Od wielu miesięcy było jasne, że na całym świecie pojawiła się prawicowa fala. W Polsce ten proces również obserwowaliśmy, ale jego siła okazała się powyżej oczekiwań. Jakkolwiek wyniki Nawrockiego i Mentzena nie zdziwiłyby nikogo przed 18 maja, to dodanie do nich 6% Brauna, przy niskim poparciu dla kandydatów rządu, wydawało się political fiction.

Co ciekawe, Tusk z Trzaskowskim dobrze odczytali nastroje społeczne i dlatego zarówno rząd, jak i kandydat największej partii w koalicji od wielu miesięcy narracyjnie skręcali w prawo. Wielu komentatorów uważało, że ruch ten będzie skutecznie zapobiegał mobilizacji prawicowego elektoratu. Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło.

Jeśli prawica nie straci koniunktury, to wjedzie na autostradę do odzyskania władzy w 2027 roku. Otwarta pozostaje jednak kwestia, które konkretnie stronnictwa utworzą wtedy rząd.

  1. Ogromna rola debat i Kanału Zero

Niebagatelną rolę w tych wyborach odegrały „nietradycyjne” media. Wyjątkową popularnością cieszyły się programy, podcasty i rozmowy na popularnych kanałach na YouTube i nie tylko. Dzięki nim próg wejścia do poważnej politycznej rozgrywki został obniżony, przez co rekordowa liczba kandydatów osiągnęła wynik powyżej lub w okolicach progu wyborczego.

Wyjątkowe znaczenie w tej kampanii miały debaty telewizyjne. Game changerem okazała się debata w Końskich.  Towarzyszący jej chaos sprawił, że wkrótce zorganizowano kolejne debaty, które cieszyły się ogromnym zainteresowaniem Polaków. Zwiększyła się przez to ekspozycja kandydatów, którzy na co dzień rzadziej występują w mediach, bo nie mają w wśród nich własnego zaplecza.

Szczególną rolę odegrał w tej kampanii Kanał Zero, i to nie tylko dlatego, że Krzysztof Stanowski sam wystartował w wyborach. Skokowo wzrastająca popularność tego medium wśród młodszego pokolenia powoduje, że stanowi ono coraz bardziej liczący się punkt odniesienia.

Zero nie wspierało żadnego z kandydatów, ale z uwagi na swój antyestablishmentowy sznyt naturalnie bliżej mu do prawicy, a także emocji antyduopolowych. Projekt Stanowskiego jest jednak groźny przede wszystkim dla Koalicji Obywatelskiej, ponieważ przełamuje ostatecznie dawną jednostronność największych mediów, która sprzyjała tej formacji.

Co więcej, Zero jest wiarygodne dla wielu niepisowskich wyborców. O ile więc krytyczne uwagi pod adresem rządu w TV Republika nie zagrażają ekipie Tuska, bo zostają w pisowskiej bańce, tak szpile wbijane przez Kanał Zero znacznie trudniej zbyć.

Rola medium Stanowskiego nie sprowadzała się tylko do tworzenia antyestablishmentowej atmosfery. To także kwestia nadania tej kampanii tonu i zasad dyskusji. Rozmowy, jakie szef Zera przeprowadzał z kandydatami, stanowiły ważny punkt odniesienia dla wielu wyborców. Dzięki nim znormalizował się Braun, Nawrocki zrestartował kampanię, a emocje antyrządowe zaczęły rosnąć po scysji z TVP podczas ostatniej, „ustawowej” debaty przy Woronicza.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.