Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Najbogatszy kraj trzeciego świata. Czy lewica może uzdrowić USA?

Najbogatszy kraj trzeciego świata. Czy lewica może uzdrowić USA? Autor ilustracji: Bruno Dziadkiewicz

Stany Zjednoczone to najbogatsze państwo trzeciego świata. Ten popularny żart ukazuje kontrast między rozwojem gospodarczym USA a słabością polityk publicznych w Ameryce, co przekłada się na choroby społeczne, ogromne nierówności czy bezdomność. W książce Abundance Ezra Klein i Derek Thompson zastanawiają się, jak amerykańscy demokraci mogliby rozwiązać niektóre największe bolączki USA, a dzięki temu ponownie rzucić wyzwanie Partii Republikańskiej na poziomie federalnym.

Z perspektywy europejskiej w Stanach Zjednoczonych panują ogromne i coraz bardziej zaostrzające się dysproporcje. Z jednej strony, w XXI stuleciu USA zostawiły daleko w tyle Unię Europejską, Zjednoczone Królestwo i Japonię pod względem wzrostu PKB, wartości spółek giełdowych, czy eksportu nowoczesnych usług cyfrowych.

Z drugiej strony, Amerykanie dalej nie są w stanie zbudować kolei dużych prędkości, odstają od reszty świata w rozwijaniu energetyki odnawialnej, a większość ich dużych miast blokuje rozwój zabudowy wielorodzinnej, uniemożliwiając mieszkańcom osiedlanie się tam, gdzie są najlepsze miejsca pracy i skazując ich na wielogodzinne dojazdy, a nawet bezdomność.

Rozwój technologii w obszarach najważniejszych dla życia obywateli nie postępuje tak szybko, jak mogłoby to wynikać z amerykańskich nakładów na innowacje. Gdzie leży źródło tych problemów?

Specustawy uratowałyby Amerykę?

W wydanej w marcu br. książce Abundance [urodzaj, dostatek] Ezra Klein i Derek Thompson kierują ostrze krytyki przeciwko amerykańskiej lewicy ostatnich dekad, która w trosce o środowisko naturalne, sprawiedliwość społeczną i proceduralną poprawność stworzyła warunki dla blokowania przed sądami inicjatyw nawet najbardziej pożytecznych, proekologicznych i wynikających z troski o najsłabszych.

Jest to o tyle ciekawe, że Klein i Thompson sami są określani jako progresywiści i na co dzień piszą dla „New York Timesa” i „The Atlantic”, tytułów będących instytucjami dla amerykańskiej lewicy głównego nurtu. Autorzy Abundance to jednak nie dwójka dziennikarskich marud szukających jedynie dziury w całym.

Tytułowy dostatek to utopijna wizja rzeczywistości, w której Stany Zjednoczone uporają się z kłodami, jakie same sobie rzucają pod nogi i na nowo odkryją pionierskiego ducha. Będą zdolne zapewnić mieszkańcom nieograniczoną energię z odnawialnych źródeł, nowoczesne terapie opracowane przy rządowym wsparciu, zdrową i tanią żywność, a także, co we współczesnej Ameryce wydaje się najbardziej szaloną myślą, dostępne cenowo mieszkania w dużych, dynamicznych miastach.

Zamiast ograniczać konsumpcję w imię ochrony środowiska i reglamentować dostęp do ograniczonych dóbr, rządzący mogą zapewnić obywatelom powszechny dostatek. Kluczem do dobrobytu ma być refleksja nad celami, jakim ma służyć państwo i prawo.

Powołując się na profesora prawa, Nicholasa Bagleya, autorzy zarzucają amerykańskiej lewicy (nazywanej liberałami) przesadny legalizm: obsesję na punkcie poprawności procedur zamiast skupienia się na rezultatach. Jednocześnie zwracają uwagę, że dla polityków stanowych i federalnych z Partii Demokratycznej miarą sukcesu staje się to, jak duże środki są w stanie wynegocjować na dany cel, a nie jak najsprawniej mogą go osiągnąć.

Tymczasem, zdaniem autorów, Amerykanie są dalej w stanie zbudować rzeczy, na których naprawdę im zależy, o czym świadczą przykłady napraw kluczowych węzłów infrastrukturalnych zniszczonych wskutek nieszczęśliwych wypadków. Gubernatorzy, sięgając po specjalne kompetencje, jakie zapewniają im przepisy o sytuacjach nadzwyczajnych i ignorując niektóre wymogi prawa zamówień publicznych czy wieloletnie oceny oddziaływania na środowisko, są w stanie odbudować mosty i drogi w ekspresowym tempie i przy niższych niż zazwyczaj kosztach.

Wydaje się, że Klein i Thompson chcieliby, żeby w USA częściej wprowadzano coś na kształt specustaw dla najważniejszych inwestycji, dopasowujących ograniczenia prawne do szczególnych potrzeb podyktowanych wymogami realizacji przedsięwzięcia.

Demokraci powinni uczyć się od Republikanów

Ta książka nie jest poradnikiem, jak Partia Demokratyczna ma wygrać następne wybory. Może jednak być cennym impulsem dla tworzenia nowej wizji rozwoju dla tego środowiska, które nadal tkwi w szoku po wygranej Donalda Trumpa i nie potrafi zaprezentować alternatywy dla jego niekończącej się serii szalonych posunięć.

Klein i Thompson prowadzą rachunek sumienia dla wielkomiejskiej lewicy, która umieszcza przed domami znaki zapewniające o wsparciu dla imigrantów, ale jednocześnie nie pozwala sąsiadowi dobudować kolejnego piętra w domu, tak żeby ci imigranci, a nawet inni współobywatele, mieli gdzie się wprowadzić i spełniać swoje „amerykańskie marzenie”. Ta sama wielkomiejska lewica jest oburzona zużywaniem paliw kopalnych dla zaspokajania potrzeb gospodarki, ale wykorzysta każdy kruczek prawny, gdyby farma wiatrowa miała im zepsuć widok z okna.

Paradoksalnie, lepiej o wartości, o których nieraz mówią demokraci, potrafią się zatroszczyć stany zdominowane przez republikanów. Ograniczona biurokracja przekłada się na dynamiczny rozwój teksańskiej energetyki słonecznej i wiatrowej, a także odpływ mieszkańców z rządzonych przez demokratów Kalifornii i Nowego Jorku do republikańskiego Teksasu i Florydy.

Zaprezentowana w Abundance propozycja to nie korwinistyczny libertarianizm, a apel do wszystkich, którym zależy na tym, by państwo skupiało swoje wysiłki tam, gdzie jest to naprawdę istotne. Autorzy chcieliby przywrócić władzy publicznej zdolność podejmowania ryzyka, gdy potencjał sukcesu przeważa nad kosztami niepowodzenia.

Najbardziej widoczne jest to w finansowaniu nauki. Państwo, które wprowadziło do masowej produkcji penicylinę, wysłało człowieka na Księżyc, a ostatnio sfinansowało stworzenie w ekspresowym tempie szczepionki na COVID-19, na co dzień, rozdając naukowe granty, przykłada większą wagę do poprawności wypełnienia wniosku niż do potencjalnej wagi danego odkrycia.

W efekcie fundusze trafiają coraz częściej do starszych badaczy, a wielkie przełomy zdarzają się coraz rzadziej. W obawie przed ryzykiem zmarnowania niewielkiej części środków, agencje federalne zaprzepaszczają, zdaniem autorów Abundance, szanse na wielkie przełomy. Odpowiedzią miałoby być szukanie nowych sposobów finansowania nauki i mierzenie ich skuteczności w swoistym meta-eksperymencie.

Polska to nie Ameryka – ale potrzebujemy strategii rozwoju

Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tej książki w Polsce i Europie? Co mogą nam przynieść cudze marzenia o reformach, wynalazkach i dostatku? Ambicje polskich rządów ograniczają się do wzmocnienia sił zbrojnych, budowy dobrze skomunikowanego lotniska i jednoczesnego obniżenia składek zdrowotnych dla samozatrudnionych. Trwającą prosperity przyniosło nam raczej wdrażanie innowacji dokonanych za granicą niż krajowa wynalazczość.

Książka Kleina i Thompsona właśnie ukazała się po polsku w tłumaczeniu Aleksandry Paszkowskiej nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Może to być jednak momentami mało przystępna lektura – tłumaczenie  zawiłości przepisów planowania przestrzennego czy kolejnych ustaw o ochronie zagrożonych gatunków ma dla czytelnika spoza Stanów Zjednoczonych ograniczoną wartość poznawczą. Europejczyk zauważy jednak, że wiele problemów, z jakimi się spotyka, jest podobnych do doświadczeń Amerykanów.

Należy jednak pamiętać o tym, że USA radykalnie różnią się od Europy, jeśli chodzi o ustrój i kulturę prawną, więc rozwiązań zza oceanu nie można bezpośrednio odnosić do warunków w Polsce i w Europie. Jakkolwiek biurokratyzacja nauki to również problem globalny, to kultura akademicka w Stanach i w Polsce istotnie się różnią.

Cenną lekcją dla czytelnika, niezależnie od kraju pochodzenia, będzie przypomnienie o tym, że należy przyglądać się po latach skutkom kolejnych ustaw. Nawet prawo, którego twórcy stawiali sobie jak najszlachetniejsze cele może zostać wypaczone przez praktykę stosowania, zbieg z innymi przepisami, zmieniającą się rzeczywistość społeczno-gospodarczą lub zmianę interpretacji.

W Unii Europejskiej trudniej o zmobilizowanie publicznego poparcia dla tej czy innej reformy – zarówno ze względów ustrojowych, jak i przez fakt, że Europejczycy nie są jednym narodem i komunikują się w odrębnych ekosystemach medialnych.

W praktyce unijne przepisy wykuwają się podczas długich negocjacji w gronach eksperckich i politycznych, przy dużym udziale lobbystów i niewielkim zaangażowaniu społecznym. Także kolejne białe księgi i raporty o konkurencyjności tworzą byli premierzy i specjalne komitety oraz stowarzyszenia branżowe.

Chciałbym przeczytać publikację europejskiego autora, który w nieco „amerykańskim” stylu oceniłby, jak unijne prawo i programy kształtują nasze życie na konkretnych przykładach w poszczególnych krajach i jakie mogą z tego płynąć wnioski dla organów prawodawczych.

Dużą wartością Abundance jest to, że autorzy są gotowi do rozliczeń z własnym obozem politycznym. Po pierwsze, wynika to z założenia, że z Republikanami nie łączy ich już nawet minimum celów i wartości, które pozwoliłoby rozmawiać o koniecznych reformach.

Z drugiej strony, w amerykańskim systemie federalnym poszczególne stany mają duży zakres swobody w uchwalaniu własnych ustaw, a Klein i Thompson chcieliby, żeby stany rządzone przez Demokratów były wzorem do naśladowania, a nie symbolem niepowodzenia.

Na usta ciśnie się pytanie, którzy z liczących się polskich autorów są gotowi wytknąć błędy w postępowaniu własnemu środowisku i politykom, do których im najbliżej. Chciałoby się też częściej czytać teksty napisane przystępną polszczyzną na temat tego, jakie reformy pomogą przezwyciężyć nasze polskie ograniczenia i jednocześnie jak może malować się wizja przyszłości, w której podejmiemy konieczny wysiłek i zatroszczymy się o nasze państwo.

Dobrym punktem odniesienia jest tu Złoty wiek prof. Marcina Piątkowskiego. Nie brakuje już teraz publikacji obnażających słabości polityk publicznych i najpoważniejsze problemy społeczeństwa i gospodarki w Polsce – transport publiczny, upadek miejscowości poprzemysłowych, kulturę pracy. Na podróż objazdową po polskich bolączkach zabiera nas w niedawno wydanym Patopaństwie Jan Śpiewak (kolejne rozdziały noszą tytuły takie jak „Patopolityka”, „Patomedia”, „Patosprawiedliwość”).

Polska potrzebuje autora, który poza postawieniem diagnozy pokusi się też o systemową wizję naprawy Rzeczypospolitej i zechce nam opowiedzieć o tym, o ile lepsze mogłoby być życie nasze i naszych dzieci.  Potrzebujemy nie tylko diagnozy, lecz również marzeń o lepszej przyszłości naszego kraju. I nie zrobi tego za nas żaden autor z zagranicy.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.