Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Adrian Zandberg może uratować ideową lewicę. Czy prześcignie Szymona Hołownię?

Adrian Zandberg może uratować ideową lewicę. Czy prześcignie Szymona Hołownię? screen z: https://youtu.be/bvlzQvdgqLU

Merytoryczność przekazu Adriana Zandberga bije po oczach. Słabość polityków głównego nurtu sprawia, że człowiek, który nawet ogólnikowo opowie o kwestiach strategicznych dla przyszłości Polski, jawi się jako ekspert od zarządzania państwem. Podobne wrażenie robi Krzysztof Bosak z Konfederacji. Ci dwaj politycy – gdyby zestawić ich z czołowymi twarzami POPiS-u – jak w soczewce ukazują różnice pomiędzy wrażliwością 30- i 40-latków, a pokoleniami starszymi. Gdyby polski spór ogniskował się dziś wokół rywalizacji szefów Razem i Ruchu Narodowego, to żylibyśmy w zdecydowanie zdrowszej polaryzacji.

Niemałym echem w debacie publicznej odbił się niedawny sondaż Opinii24 dla stacji TVN24. Jest to pierwsze badanie, w którym Partia Razem samodzielnie osiąga próg wyborczy, uzyskując 5 proc. Poparcia. Choć trudno przywiązywać szczególną wagę do jednego sondażu, to nie da się nie dostrzec, że mamy do czynienia z przełomem.

Do tej pory bowiem klimat dyskusji wokół Razem, szczególnie po październikowym rozłamie, nie napawał optymizmem wyczekujących poważnej lewicowej oferty na polskiej scenie politycznej. Nie tylko z partią pożegnały się jej dotychczas najbardziej rozpoznawalne twarze, z Magdaleną Biejat czy Darią Gosek-Popiołek na czele.

Zmianie uległa także sytuacja finansowa formacji. Start z list Nowej Lewicy spowodował, że to Włodzimierz Czarzasty realnie decydował o tym, na co idzie kasa. Rozbrat z większym koalicjantem równoznaczny był zatem z utratą wpływu na wykorzystanie pokaźnych środków budżetowych.

Trudno było się zatem dziwić, że wiele osób spodziewało się, że start Adriana Zandberga w wyborach prezydenckich tylko przypieczętuje klęskę polityczną Partii Razem, grzebiąc ten blisko dziesięcioletni byt polityczny.

Okazuje się jednak, że wcale tak nie musi być. Praca, którą współprzewodniczący partii i jego sztab w ciągu ostatnich tygodni i miesięcy wykonują, może uratować istnienie ideowej lewicy w Polsce.

Medialne tournée i „Matysiakizacja”

Sprawą, którą dostrzec można na pierwszy rzut oka, to nieporównywalnie lepsza ekspozycja medialna wynikająca z realnej chęci rozmowy w niekoniecznie komfortowych warunkach. Do tej pory można było odnieść wrażenie, że politycy Razem nie tylko chodzą do mediów od wielkiego dzwonu, ale w dodatku pozostają w bezpiecznym świecie mediów tradycyjnych, ignorując lub nie rozumiejąc, jaką potęgę mogą stanowić własne kanały internetowe.

Kanał Zero, Bogdan Rymanowski Live, Program Polityczny, Dudek o Polityce, Imponderabilia czy Wini – to tylko niektóre kanały, które kandydat Zandberg odwiedził w ciągu ostatniego miesiąca. Gdy dodamy do tego obrazka talenty retoryczne, których politykowi Razem nie sposób odmówić, to dostaniemy niemalże książkowy przykład „entryzmu” – wykorzystywania na potrzeby własnej agendy mniej lub bardziej ideowo nieprzychylnych platform.

Ponadto, Zandberg na kanale Partii Razem na YouTube nagrywa utrzymane w przystępnej konwencji podsumowania tygodnia, w których opowiada, co w danym czasie jest dla jego formacji ważne. Energetyka, składka zdrowotna, polityka wobec banków i mieszkania w Warszawie – to przykładowo tematy omówione w nieźle „wyświetlanym” materiale opublikowanym 30 kwietnia.

Polityczne komentarze – przyjemne w odbiorze, a zarazem merytoryczne – przeplatane są zapisami z live’ów, podczas których Zandberg razem z partyjnym koleżeństwem gra w gry komputerowe: Heroes III czy Minecrafta.

Ten ruch jest otwartą próbą wejścia w obszar do tej pory zagospodarowywany przez Konfederację. Dotąd bowiem to ludzie Sławomira Menztena biegli byli w wykorzystywaniu popkulturowych kodów do komunikowania się z młodym elektoratem ledwie pamiętającym, czym są papierowe gazety. Widać wyraźnie, że Razem chce nadrobić tu zaległości.

Otwartość na medialne występy nasuwa jednak jeszcze jeden wniosek. Otóż partia Zandberga porzuciła najwyraźniej lęk przed naruszeniem niepisanego, acz niekiedy niezwykle rygorystycznie przestrzeganego kodu, który kazał politykom lewicy rozmawiać tylko z tymi, z którymi „wolno rozmawiać”.

Jak nietrudno zgadnąć, w myśl tej idei można było udzielać wywiadów co do zasady miłym sobie mediom, których linie redakcyjne nie odbiegały od wyśrubowanych wymagań twitterowego aktywu. Dość powiedzieć, że zanim Adrian Zandberg przemógł się i przyjął zaproszenie do lewicowego (!) podcastu Dwie Lewe Ręce, pierwszy zdążył to uczynić Krzysztof Bosak, którego jako żywo trudno posądzać o to, by w towarzystwie Marcina Giełzaka i Jakuba Dymka czuł się przesadnie komfortowo.

Prekursorką otwartego dialogu i współpracy w szeregach Razem była niewątpliwie Paulina Matysiak. Posłanka z Kutna nie tylko odwiedza nieprzychylne lewicy środowiska, ale potrafi zawierać sojusze z prawicą w celu walki o wspólnie popierane postulaty. Czym innym bowiem jest stowarzyszenie „Tak dla Rozwoju”, które polityczka Razem uruchomiła wespół z posłem Prawa i Sprawiedliwości Marcinem Horałą?

Mimo że wówczas Matysiak spotkał prawdziwy lincz (nie tylko od liberałów, ale także ze strony „swoich”), dziś – tak się zdaje – cała Partia Razem odrobiła tę lekcję, przyjmując, że tylko taka postawa pozwoli zbudować w Polsce podmiotową lewicę, która nie będzie skazana na wiszenie u klamki Donalda Tuska.

„Z posłem Śniadkiem z PiS-u wiele razy zgadzałem się w sprawach związkowców, w nieuczciwy sposób zwalnianych z pracy za to, że założyli związek zawodowy. Wspólnie żeśmy pewne dobre rozwiązania przepchnęli ostatecznie” – mówił Adrian Zandberg w rozmowie z Dominiką Sitnicką i Agatą Szczęśniak. Jeszcze niedawno takich słów po liderze ideowej, lewicowej partii raczej byśmy się nie spodziewali.

Ucieczka od skrajności

Innym problemem, który jak dotąd stanowił dla Razem przeszkodę, była łatka partii skrajnej. Pomijając już nawet kulturowy aspekt jej programu, który zapewne dla wielu Polaków – nie tylko zdeklarowanych wyborców prawicy – byłby nie do zaakceptowania, to szerokim echem odbijały się w debacie publicznej propozycje w rodzaju podatku PIT 75 proc. powyżej 500 tys. zł dochodu.

Abstrahując od tego, czy krytycy tego postulatu znają mechanizm, jakim kierują się progresywne progi podatkowe, to faktem pozostaje, że 75-procentowy podatek brzmi radykalnie. W dodatku pozwala na uruchomienie w głowach części komentariatu starego skryptu „lewica = komuniści”.

Dziś Partia Razem nie tylko nie mówi tym językiem, ale – nie rezygnując z wyrazistości poglądów – pracuje nad deideologizacją przekazu. Gdy w lutym tego roku rozmawiałem na tych łamach z Aleksandrą Owcą, współprzewodniczącą Razem, usłyszałem:

„Mniej mnie interesuje słowo »lewica«, a bardziej treść. Określanie się jako lewicowiec wcale nie jest niezbędne, żeby się z nami zgadzać. Uważam, że naszym wielkim wyzwaniem jest wyjście poza tę etykietkę, dotarcie z pomysłami na Polskę do ludzi, którzy niekoniecznie myślą o sobie w ten sposób”.

Przyznam, że nie wierzyłem w skuteczność tej strategii, bo wątpiłem, że politycy Razem będą w stanie realizować ją konsekwentnie. Tymczasem w niedawnej rozmowie na antenie Kanału Zero Adrian Zandberg – pytany przez Krzysztofa Stanowskiego o to, czemu „warto być lewakiem” – powiedział: „Ja mogę pana przekonać, żeby Polska miała prospołeczną politykę”.

W dalszej części wywiadu kandydat Razem rozbrajał przytaczane przez prowadzącego stereotypy na temat lewicy, dając do zrozumienia, że w polityce nie jest po to, żeby zajmować się symbolicznymi „trzecimi toaletami” czy problemem identyfikacji płciowej, który – powiedzmy otwarcie – dotyczy marginalnej grupy społeczeństwa.

Nietrudno zauważyć, że w tej kampanii Zandberg w zasadzie nie mówi o niczym innym niż duże inwestycje (z CPK i energetyką atomową na czele), progresja podatkowa, podatek katastralny, budownictwo mieszkaniowe czy nakłady na służbę zdrowia.

Jednocześnie używa nieodstraszającego, w gruncie rzeczy patriotycznego i republikańskiego wokabularza. To pozwala mu docierać nie przede wszystkim do intelektualnych fascynatów socjaldemokracji oczytanych w teoretykach, ale do przeciętnych wyborców, których bolą słabości polskiego państwa.

Nie sposób w uczciwy sposób wykazać, że Partia Razem A.D. 2025 „zajmuje się tylko zaimkami”.

Ku lepszej polaryzacji

Merytoryczność przekazu Adriana Zandberga bije po oczach szczególnie, gdy porównamy go z prezydencką konkurencją. Słabość kandydatów głównego nurtu, którzy jak zwykle zajmują się głównie sobą i swoimi wojenkami, powoduje, że człowiek, który nawet ogólnikowo opowie coś o ważnych dla przyszłości Polski sprawach strategicznych, jawi się jako ekspert od zarządzania państwem.

Nie tyczy się to zresztą tylko szefa Razem. Podobne wrażenie robi Krzysztof Bosak z Konfederacji, który nie tylko prezentuje poziom kultury politycznej godny posady wicemarszałka Sejmu RP, ale też zwyczajnie ma coś do powiedzenia. Jest przygotowany, elokwentny i ma propaństwowe priorytety.

Ci dwaj politycy – gdyby zestawić ich z czołowymi twarzami POPiS-u – jak w soczewce skupiają różnice pomiędzy wrażliwością 30- i 40-latków, a pokoleniami starszymi. Jedni chcą rozmawiać o podatkach, drudzy – o tym, kto z kim pił wódkę w Magdalence. Ambicją jednych są duże inwestycje, drugich – uderzanie w siebie nawzajem komisjami badającymi rosyjskie wpływy.

Gdyby polski spór (stanowiący przecież immanentną część demokracji) ogniskował się dziś wokół liderów Razem i Ruchu Narodowego, żylibyśmy w zdecydowanie zdrowszej debacie publicznej.

Czy Zandberg prześcignie Hołownię?

Nadchodzące wybory prezydenckie będą swoistymi prawyborami na lewicy. Społeczeństwo będzie mogło wybrać, jak widzi rolę lewej flanki na polskiej scenie. Czy u boku Donalda Tuska, gdzie stanowi co do zasady listek figowy, czy w twardej opozycji wobec liberałów?

Taką tezę postawił niedawno w rozmowie z Klubem Jagiellońskim dr Tomasz Markiewka, lewicowy publicysta i filozof z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Mimo strukturalnych trudności, o których pisałem na początku, sądzę, że Adrian Zandberg nie jest tu na straconej pozycji.

Magdalena Biejat prowadzi bowiem w gruncie rzeczy nudną kampanię. Oczywiście jako kandydatka obozu rządzącego nie ma łatwego zadania, jeśli nie chce na dobre skleić się z Rafałem Trzaskowskim, ale trudno nie odnieść wrażenia, że jej przekaz skierowany jest jednak w pustkę.

Jeśli komuś podoba się ten rząd, zagłosuje zapewne na prezydenta Warszawy już w pierwszej turze. Jeśli zaś nie – ma całą feerię kandydatów, od licznych przedstawicieli prawicy po właśnie Adriana Zandberga. Elektorat będący pomiędzy tymi dwoma stanowiskami wydaje się nieliczny.

Tę intuicję zdają się potwierdzać badania. Zostawiając już na boku sondaż Opinii24, od którego zacząłem, to w średniej Politico kandydat Razem osiągnął właśnie 6 proc. poparcia i zrównał się w tym wyścigu z Szymonem Hołownią. Niewykluczone, że na metę dobiegnie szybciej niż marszałek Sejmu.

Gdyby tak się stało, byłby to dla Razem bezprecedensowy sukces, mogący ocalić tę spisywaną na straty formację. Kluczowe pytanie brzmi, czy swoista „autodediabolizacja” i „Matysiakizacja” partii Zandberga i Owcy to jedynie maska na czas kampanii, czy trwała zmiana w mentalności polityków tego ugrupowania. Sądzę, że na ten drugi scenariusz powinni liczyć wszyscy sympatycy ideowości w polityce. Nie tylko ci, którzy od dawna liczyli na społeczną, niepostkomunistyczną lewicę.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.