Umowa USA-Ukraina. Ukraiński ekspert ocenia jej założenia
Kilka dni temu byliśmy świadkami podpisania zapowiadanej już od dłuższego czasu umowy w sprawie wykorzystania ukraińskich surowców przez amerykańskie firmy. W czwartek ukraiński parlament ratyfikowała umowę. W jej wyniku dojdzie do utworzenia Funduszu Inwestycyjnego na rzecz Odbudowy. O porozumieniu, ukraińskich surowcach i gospodarce z Romanem Opimakhem rozmawia Krzysztof Głowacki.
Jak wstępnie ocenia pan założenia Amerykańsko-Ukraińskiego porozumienia?
Jego warunki zasługują na bardzo pozytywną ocenę. To porozumienie ma duży potencjał i otwiera szerokie możliwości współpracy, wykraczające poza zwykłe interesy biznesowe. W ramach umowy wspólny Fundusz Inwestycyjny na rzecz Odbudowy Ukrainy otrzyma priorytetowe prawo do inwestowania w projekty wydobywcze oraz do zakupu wydobytych surowców.
Fundusz będzie też otrzymywał 50% dochodów z opłat eksploatacyjnych z nowych złóż, ze sprzedaży licencji na 57 rodzajów surowców, a także z wykorzystania infrastruktury towarzyszącej. Te środki będą reinwestowane w ukraińską gospodarkę i nie będą opodatkowane ani w USA, ani na Ukrainie.
Przewidziano również klauzulę stabilizacyjną, która ma chronić inwestorów przed pogorszeniem obecnych warunków inwestycyjnych. Umowa musi jeszcze zostać ratyfikowana przez parlament Ukrainy.
Niektórzy komentatorzy w Polsce sugerowali przed podpisaniem tej umowy, że tak naprawdę Ukraina nie dysponuje surowcami istotnymi dla amerykańskiej gospodarki.
Jeśli chodzi o surowce krytyczne, Ukraina rzeczywiście ma potencjał. Dziś dysponujemy dużą bazą danych na temat istniejących złóż. W przeszłości wykonano wiele odwiertów i analiz geologicznych, które zostały udokumentowane.
Wiemy dokładnie, co znajduje się pod ziemią, w jakiej ilości i jakości. Wspólnie z EBOiR [Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju] stworzyliśmy interaktywną mapę z ponad 120 złożami, zintegrowaną z dokumentacją geologiczną. Projekt ten został nawet nagrodzony przez EBOiR jako przykład efektywnej cyfryzacji danych surowcowych.
Oczywiście nie mamy tak dużych zasobów jak Australia, Chile czy Kongo, jeśli chodzi o lit, miedź czy kobalt. Ale mamy inne przewagi: bliskość do Europy, istniejącą infrastrukturę – drogi, kolej, porty, linie energetyczne. To duża różnica w porównaniu do projektów prowadzonych w trudno dostępnych rejonach świata, gdzie wszystko trzeba budować od zera.
Mamy też wyszkoloną siłę roboczą i długą tradycję w górnictwie. Co ważne, społeczne nastawienie do takich inwestycji jest raczej pozytywne – o ile są one ekologiczne i tworzą miejsca pracy. W wielu krajach europejskich takie podejście obywateli to już rzadkość. To wszystko daje Ukrainie realną przewagę konkurencyjną.
Warto jednak pamiętać, że w skali globalnej znacząca część złóż cennych surowców jest już zagospodarowana – działają tam głównie chińskie firmy. Rynek surowców energetycznych i tzw. zielonych minerałów jest dziś mocno zabetonowany – zarówno jeśli chodzi o wydobycie, jak i przetwórstwo.
Dlatego Ukraina daje szansę nie tylko na samo wydobycie, ale też na rozwój lokalnego przetwarzania i wyrobu półproduktów. Warunkiem koniecznym są konkurencyjne warunki – jeśli np. energia w USA będzie trzy razy tańsza niż na Ukrainie, to trudno będzie konkurować z przemysłem amerykańskim. Ale jeśli Ukraina zapewni stabilność, finansowanie i ubezpieczenie inwestycji, to te projekty mają szansę powstawać właśnie tutaj.
Jak szybko zwróci się zaangażowanie USA? Jest to raczej inwestycja długo- czy krótkoterminowa?
Jeśli chodzi o krytyczne surowce – bo umowa dotyczy też infrastruktury, ropy, gazu i innych zasobów – to oczywiście mówimy tu o inwestycji długoterminowej. Od momentu rozpoczęcia poszukiwań geologicznych do rozpoczęcia wydobycia mija zwykle od siedmiu do dziesięciu lat.
Oczywiście możliwy jest też scenariusz krótkoterminowy: amerykańscy inwestorzy mogą wejść w projekty, które już działają w Ukrainie – zmodernizować je i zwiększyć wydobycie, np. tytanu czy grafitu. I w takim wypadku zyski mogłyby się pojawić wcześniej. Ale pełny potencjał będzie widoczny dopiero w perspektywie średnio- i długoterminowej.
Do dziś analitycy i komentatorzy spierają się, jakie motywy kierowały Władimirem Putinem, gdy podjął decyzję o inwazji na Ukrainę. Dominujący pogląd głosi, że decyzja ta była wynikiem fanatyzmu, motywacji ideologicznych, a nie ekonomicznych interesów Rosji. Ale czy to jest cała prawda? Czy Rosja mogła być zainteresowana przejęciem kontroli nad zasobami naturalnymi Ukrainy lub utrudnieniem stronie ukraińskiej ich wydobycia?
Ukraina dysponuje bardzo bogatą bazą mineralną. Posiada złoża wielu rzadkich surowców wykorzystywanych w przemyśle technologicznym, a także gaz łupkowy i inne niekonwencjonalne zasoby węglowodorów.
Dziesięć lat temu zainteresowanie tym potencjałem wykazywały duże koncerny zagraniczne – Shell, Chevron czy ExxonMobil próbowały wejść na ukraiński rynek. Ich inwestycje zostały jednak zahamowane m.in. przez rosyjską okupację części terytorium Ukrainy w 2014 roku – w tym Krymu z nadmorskimi złożami ropy i gazu oraz obszarów w Donbasie, gdzie znajdują się wspomniane niekonwencjonalne zasoby.
Dla firm takich jak Shell, prowadzących równolegle działalność w Rosji (m.in. na złożu Sachalin), oznaczało to zbyt wysokie ryzyko. Dodatkowym czynnikiem był zwrot największych koncernów energetycznych ku rynkowi amerykańskiemu – ogromne baseny łupkowe i sprzyjające warunki inwestycyjne sprawiły, że wiele projektów zagranicznych, w tym w Polsce, Rumunii i Ukrainie, zostało porzuconych.
Dzisiaj Ukraina eksportuje część tych surowców – m.in. tytan, grafit, mangan i rudy żelaza – przy czym jej realne możliwości wydobywcze są znacznie większe. Ropy i gazu Ukraina nie eksportuje, ale pozostałe surowce trafiają na rynek globalny – m.in. do Chin, Unii Europejskiej i USA.
Rosja posiada gigantyczne zasoby surowców naturalnych. Wrócę do pytania: czy Ukraina ma jakieś surowce, których Rosja nie ma, albo posiada je w tak ograniczonych ilościach, że Putinowi mogło zależeć na przejęciu ich?
Nie chodzi tylko o to, czy Rosja ma dane surowce, czy ich nie ma. Na przykład – lit. Jak dotąd w Rosji nie odkryto żadnych złóż litu.
Podobnie jest z pierwiastkami ziem rzadkich – w Rosji występują one w niewielkich ilościach. Tytanu praktycznie się tam nie wydobywa, nie ma też jego produkcji. Zasoby tego surowca również są bardzo ograniczone.
Z drugiej strony, może chodzić o coś innego – o to, by nie dopuścić do rozwoju takiego potencjału w Ukrainie. Bo z tej perspektywy, Ukraina mogłaby stać się bardziej niezależna. Rosnące zainteresowanie międzynarodowych inwestorów i wzrost obecności zagranicznego kapitału mogłyby wzmocnić Ukrainę gospodarczo i politycznie.
Przejdźmy do czasów przedwojennych. Skoro Ukraina ma tak dużo ważnych surowców naturalnych, to co się z nimi działo przed inwazją? Raczej nie były wykorzystywane na pełną skalę. Jakie były główne bariery? Korupcja, oligarchowie czy złe regulacje prawne?
Zacznijmy od surowców krytycznych. Ten temat pojawił się stosunkowo niedawno – 5–6 lat temu mało kto w ogóle o nich mówił. Nie było planów dotyczących ich pozyskiwania, a projekty z nimi związane wymagają wielkich inwestycji i zwracają się po wielu latach. Żeby uruchomić wydobycie, potrzeba co najmniej 10 lat.
Część surowców – jak tytan, grafit czy mangan – była eksploatowana jeszcze w czasach ZSRR, ale wykorzystywano je w zupełnie innym kontekście. Nie istniał wtedy popyt na komponenty dla pojazdów elektrycznych czy transformacji energetycznej.
Dopiero teraz pojawiło się nowe spojrzenie na tytan i jego koprodukty – wanad, tantal, niob – które zaczęły być traktowane jako minerały strategiczne. I żeby rozwinąć ich wydobycie, potrzebne są technologia i kapitał z zewnątrz.
Warto pamiętać, że w ciągu ostatnich pięciu lat dwa kryzysy zupełnie zatrzymały rozwój: pandemia w 2020 roku i wojna od 2022 roku. Mówimy o pięciu latach zmarnowanych przez wydarzenia, które skutecznie odstraszają zagranicznych inwestorów.
Mimo to Ukraina wprowadziła wiele pozytywnych zmian – obecnie system wydawania licencji na wydobycie jest przyjazny dla inwestorów, sprawy urzędowe można załatwić przez internet, a sektor górniczy działa w sposób znacznie bardziej przejrzysty niż kiedyś.
Jeśli chodzi o inne zasoby, jak ropa i gaz – Ukraina należy do trójki największych producentów w Europie. Struktura rynku różni się od rynku polskiego. U was dominuje jeden państwowy gracz, który całkowicie kontroluje sektor, a inwestorzy zagraniczni nie są potrzebni.
Na Ukrainie 75% gazu wydobywa państwowa spółka UGV, ale reszta pochodzi od prywatnych firm – i wszystkie są ukraińskie. Zagranicznego kapitału praktycznie nie ma, choć Ukraina realnie go potrzebuje. Istnieją jednak wyjątki. Na przykład w sektorze materiałów budowlanych i grafitu działają firmy ze Słowacji, Polski (jak Cersanit), Turcji, Azerbejdżanu czy Francji – inwestują, rozwijają złoża i wykorzystują surowce w praktyce.
Podsumowując, ostatnie pięć lat przyniosło ogromny postęp w zakresie regulacji i przejrzystości. Ale nadal istnieją poważne bariery: wojna, słabe rządy prawa i brak tzw. success stories wśród inwestycji zagranicznych.
Oznacza to w praktyce naciski i szantażowanie biznesu przez organy ścigania, możliwość kupowania wyroków sądów i ogólna niepewność regulacyjną. Wszystko to skutecznie odstrasza zagraniczny kapitał, bez którego wiele projektów po prostu nie ma szans na realizację.
Wiele kluczowych złóż, np. litu, znajduje się w poblizu linii frontu. Jak wojna wpłynęła na wydobycie i wykorzystanie surowców naturalnych? Czy działalność w tym sektorze jest nadal prowadzona? Jakie obecnie istnieją ograniczenia?
To oczywiście zależy od lokalizacji. Z tego, co wiem, część zakładów nadal działa – nie będę mówić gdzie dokładnie, ale nawet te znajdujące się stosunkowo blisko linii frontu wciąż prowadzą działalność. Oczywiście wiele obiektów zostało całkowicie zniszczonych, szczególnie w zdobytym przez Rosjan Mariupolu– wszystkie zakłady metalurgiczne w tym mieście przestały istnieć. Część złóż – niezbyt wiele, ale jednak – została też zajęta przez wojska rosyjskie. Co będzie z nimi dalej, to się jeszcze okaże.
Wpływ wojny na sektor jest jednak oczywisty: nikt obecnie nie inwestuje w modernizację. Inwestycje ograniczają się do niezbędnych wydatków operacyjnych, służących utrzymaniu bieżącej działalności. Nie ma nakładów inwestycyjnych (CapEx), są tylko operacyjne (OpEx). I nawet one realizowane są w ograniczonym zakresie.
W jakim stanie znajduje się infrastruktura przemysłowo-górnicza? Czy została zniszczona lub nadal działa?
Jeśli chodzi o infrastrukturę, mam na myśli zakłady produkcyjne: kopalnie odkrywkowe i podziemne, zakłady przetwórcze, hutnictwo. Część z nich, zwłaszcza w regionach okupowanych, została zniszczona. To właśnie tam sytuacja jest najgorsza – wiele obiektów nie nadaje się do użytku.
A w pozostałych częściach Ukrainy?
W nieokupowanych częściach kraju wiele obiektów nadal funkcjonuje. Warto jednak zaznaczyć, że złóż – w przeciwieństwie do fabryk – nie da się po prostu przenieść z jednego regionu do drugiego. Jeśli więc jakieś złoże znajduje się na terenach okupowanych, wydobycie staje się niemożliwe.
Inaczej jest w przypadku zakładów przetwórczych. Część z nich udało się ewakuować – na przykład z okolic Charkowa do zachodniej Ukrainy – i tam zostały uruchomione na nowo. To pozwoliło utrzymać ciągłość niektórych procesów przemysłowych mimo wojny.
Odbudowa Ukrainy często postrzegana jest jako szansa dla zagranicznych, w tym polskich startupów. Czy widzi Pan obszary związane z ukraińskimi zasobami naturalnymi, które mogłyby znaleźć zastosowanie w nowych technologiach?
Start-upy rzeczywiście mogą odegrać istotną rolę w kontekście ukraińskich zasobów naturalnych. Myślę, że dla inwestorów z Polski szczególnie interesujące mogą być zachodnie regiony Ukrainy. Znajdują się tam m.in. złoża węgla oraz inne surowce, które mogłyby być wspólnie wydobywane.
Jeśli chodzi o samą Ukrainę, to pojawiło się już kilka startupów, które pracują nad nowoczesnymi sposobami poszukiwania złóż – np. wykorzystując dane satelitarne oraz archiwalne dane geologiczne do tworzenia modeli występowania surowców, bez konieczności wiercenia otworów. Tego typu rozwiązania są już stosowane w Australii czy Afryce, a ukraińskie firmy technologiczne próbują je wdrażać lokalnie.
W sektorze ropy i gazu także pojawiły się inicjatywy – wcześniej prowadzono rozmowy o wspólnym rozwoju kilku złóż w zachodniej części Ukrainy. Część tych złóż dziś niestety znajduje się w strefach ostrzeliwanych lub objętych ryzykiem ataków rakietowych.
Niektórzy polscy eksperci geopolityczni sugerują, że Ukraina nie jest tak słaba pod względem przemysłowym, militarnym i ekonomicznym, jak się wydaje, i że nie jest całkowicie uzależniona od pomocy USA. Przemawia za tym m.in. rozwój krajowego przemysłu zbrojeniowego oraz rosnące znaczenie wydobycia surowców. Z pana perspektywy, jako eksperta od górnictwa i geologii, czy w tej hipotezie jest ziarnko prawdy?
Nie jestem ekspertem wojskowym, więc trudno mi komentować sytuację z tej perspektywy. Oczywiście, walka przy wsparciu partnerów to coś innego niż walka samodzielna. W przypadku produkcji broni Ukraina poczyniła kilka istotnych kroków, by sprawniej wydobywać potrzebne surowce; dane na ten temat są publicznie dostępne.
Ukraina potrzebuje inwestycji i technologii niezbędnych do rozwoju i przetwarzania surowców, aby na własnym terytorium wytwarzać z nich produkty. Warto też zauważyć, że są inne sektory gospodarki, które teraz rosną. Nie chodzi tylko o przemysł zbrojeniowy, ale także o inne branże: wymienię nowe miejsca wydobycia soli kamiennej, cynku oraz ołowiu na zachodniej Ukrainie.
Staramy się utrzymać produkcję na dotychczasowym poziomie, co nie jest łatwe. Często zdarza się, że brakuje rąk do pracy, bo wielu mężczyzn poszło na front. Problemy generuje także niestabilność dostaw energii.
W takich warunkach konieczne jest podejmowanie odpowiednich decyzji, biorąc pod uwagę nie tylko perspektywę krótko-, lecz również długoterminową. Kluczowa jest silna współpraca z solidnymi inwestorami i strategicznymi partnerami.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.
Roman Opimakh
Krzysztof Głowacki