Kto wygrał debaty? Republika i demokracja!
Duopolowa ustawka nie udała się, za to skompromitowała swoich głównych inicjatorów. Bohaterami, którzy uratowali demokratyczne standardy równych wyborów, byli nie radykalni kontestatorzy dwupartyjnego politycznego podziału w Polsce, ale główni junior partnerzy Tuska i Kaczyńskiego. Po stronie prawicy na wyrazy uznania zasługuje Telewizja Republika, zaś po stronie liberalno-lewicowej – Szymon Hołownia.
„Wiecowa” debata w Końskich organizowana przez trzy telewizje konserwatywne. Wydarzenie sztabu Rafała Trzaskowskiego wspierane w kontrowersyjny sposób przez prywatne telewizje i w sposób absolutnie skandaliczny przez Telewizję Zwaną Niegdyś Publiczną.
Wreszcie pełnoprawna, studyjna konfrontacja w Telewizji Republika trzy dni później. Za nami debatancki maraton, który na chwilę przed wielkanocno-majówkową pauzą zrestartował kampanię. Znów wszystko jest możliwe. Kto wygrał, a kto stracił?
Wygrani debaty
1. Demokracja – to ona zwyciężyła tak w piątek w Końskich, jak w poniedziałek w Telewizji Republika. Okazało się, że trwałą zasługą przemian ostatnich lat jest otwarcie systemu polityczno-medialnego. Nie żyjemy już w świecie, w którym dwie wielkie partie mogą zorganizować sobie ustawkę, a zblatowane z nimi media karnie i bez oglądania się na pozostałych kandydatów przystąpią do realizowania wymyślonego w partyjnym sztabie planu.
Tak, pomimo trwania toksycznego duopolu i radykalnego upadku standardów politycznych Polska jest dziś krajem dużo bardziej demokratycznym, niż była jeszcze półtorej dekady temu.
Mamy niemal równowagę na rynku telewizyjnym (nie zapominajmy o Telewizji Trwam i Telewizji wPolsce24, które współorganizowały debatę w Końskich!). Mamy internet dostarczający coraz poważniejszą ofertę równoważącą tradycyjne media (Kanał Zero). Mamy wreszcie układ na tyle na szczęście politycznie niejednolity, że rzadziej niż byśmy chcieli, ale jednak w imię własnej kalkulacji część jego uczestników jest gotowa zagrać w poprzek plemiennych podziałów.
Co szczególnie warte podkreślenia – duopolowy spektakl zakłócili junior partnerzy duopolu. Niedopuszczając do ustawki Trzaskowski vs. Nawrocki swój potencjał podmiotowości ujawniły tak prawicowe media z Telewizją Republika na czele, jak i Szymon Hołownia. To zjawisko, którego konsekwencje mogą być w dłuższej perspektywie doniosłe.
2. Telewizja Republika – wygrała po trzykroć.
Po pierwsze, to inicjatywa organizacji debaty właśnie przez tę stację sprowokowała Trzaskowskiego do „gambitu” w postaci rzucenia pomysłu konfrontacji w Końskich. Po drugie, przygotowując dwa wydarzenia w krótkim czasie i sprowadzając do siebie większość kandydatów, pokazała potencjał organizacyjny wcale nie gorszy, niż konkurencja. Biorąc pod uwagę oglądalność – wręcz zostawiła konkurencję w tyle.
Po trzecie i najważniejsze – w czasie obu wydarzeń Telewizja Republika zaprezentowała się nie tylko jako sprawna organizacyjnie, ale i rzetelna i profesjonalna stacja. Ze zdziwieniem mogliśmy obserwować, jak bardzo standardy debat prowadzonych przez Katarzynę Gójską odbiegały na plus od wspomnienia tych prowadzonych m.in. przez Michała Rachonia w TVP epoki Kurskiego czy post-Kurskiego.
Przy tym wszystkim telewizja Sakiewicza nie ubrudziła sobie rąk partyjną kolaboracją, co uczyniła konkurencja. Biorąc pod uwagę bilans tych kilku dni – hasło „dom wolnego słowa” dla wielu po raz pierwszy zaczęło brzmieć całkiem do rzeczy.
3. Szymon Hołownia – to Marszałek Sejmu zmienił dynamikę „debaty o debacie”. Jeszcze w czwartek Jacek Cichocki (jego szef sztabu, ale też obecny szef Kancelarii Sejmu, a w przeszłości szef kancelarii samego Donalda Tuska!) wystosował do władz TVP ostre pismo. Wskazał w nim na łamanie prawa, powtarzając de facto argumentację, jaką przedstawiłem na tych łamach 24 godziny wcześniej, gdy wprost wzywałem Hołownię do reakcji.
To pod wpływem tego pisma Telewizja Zwana Niegdyś Publiczną zaczęła plątać się w zeznaniach i odcinać od wcześniejszych deklaracji o organizacji debaty. Następnie to pod wpływem decyzji Hołowni o tym, że rusza do Końskich, oba piątkowe wydarzenia odbyły się w szerszym składzie i, jak na tryb i warunki, umiarkowanie na serio.
Hołownia pokazał oblicze odważnego symetrysty. Z jednej strony rzucił rękawicę Trzaskowskiemu i TVP w likwidacji. Nie bał się przy tym powiedzieć, że TVP przypomina już swoim brakiem standardów PiS-owskie TVP, nazywane przez jego środowisko polityczno-medialne Kurwizją.
Z drugiej strony poważnie potraktował niechętnie do niego nastawionych widzów Republiki. Z kontrkandydatami wchodził w polemiki tyleż ostre, co też co do zasady kulturalne.
Taki Hołownia, gdyby był konsekwentny, w polskiej polityce czyniłby istotną zmianę na lepsze. Szkoda, że przez przeszło pięć lat od debiutu tak rzadko mamy przyjemność obserwować go w tym wydaniu.
Przegrani debaty
1. Telewizja Polska SA w likwidacji – to ona zaliczyła największą, spektakularną kompromitację. Fakt, że mamy do czynienia de facto z neo-Kurwizją przebił się daleko poza prawicową bańkę. Cała opowieść o przywracaniu praworządności i standardów w mediach publicznych straciła resztki wiarygodności w sposób dużo bardziej doniosły, niż przy nielegalnym przejęciu u progu rządów Koalicji 15 Października.
Co jednak najistotniejsze – ta sprawa będzie miała, bo musi mieć konsekwencje. Jedno, to pytania o pytania o legalność podejmowanych przez TVP działań na gruncie prawa powszechnie obowiązującego.
Listę celnych wątpliwości w tej sprawie przygotował Przemysław Wipler, a tematu pilnują dziś rozmaite ośrodki związane z Konfederacją. Ale drugi i najważniejszy aspekt to fakt, że debata w Końskich będzie musiała być oceniona z perspektywy wpływu na ważność procesu wyborczego, o czym ostrzegamy od ubiegłej środy.
Teraz jest już pewne, że obok protestów wyborczych zwolenników PiS-u i Karola Nawrockiego związanych z nielegalnym pozbawieniem partii Kaczyńskiego finansowania do Sądu Najwyższego wpłyną też te związane z piątkową sytuacją. Różnica polega na tym, że będą kierowane też przez wyborców choćby Sławomira Mentzena czy Adriana Zandberga.
Co zrobi z tym Sąd Najwyższy? Zobaczymy. Ale przypomnijmy raz jeszcze, że to Szymon Hołownia zdecyduje w praktyce, co zrobić z ostatecznym rozstrzygnięciem Sądu Najwyższego. I tu trajektoria prowadząca do podjęcia decyzji o finalnym rozstrzygnięciu tej sprawy mogła się właśnie istotnie zmienić.
2. Duopol – to nie czas i miejsce na szczegółową analizę kampanii Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego. Kwitując jednak lapidarnie – na próbie restauracji duopolu kandydaci duopolu stracili najwięcej ze wszystkich uczestników wyborczego wyścigu.
Rafał Trzaskowski przerwał wielotygodniową dobrą passę swojej kampanii. Przypomniał i wyeksponował wszystkie swoje słabości. Zaprezentował się jako lękliwy (nie przyszedł dwa razy na nieprzyjazny dla siebie grunt), komicznie nadęty (cytaty Stanowskiego) i wreszcie podszyty głęboką hipokryzją, wstydzący się własnych wartości (manewr Biejat w proporczykiem LGBT).
Weekendowa, dziwaczna dyspozycja i poniedziałkowa nieobecność publiczna każą zadawać pytanie, czy prezydent Warszawy nie przeżył przypadkiem kampanijnego przesilenia mocniej, niż przystoi osobie aspirującej do miana głowy państwa.
Równolegle Karol Nawrocki potwierdził, że jest politykiem jak dotąd radykalnie niezdolnym do pozytywnego zaskoczenia publiczności.
Gdyby nie poparcie PiS, to Nawrocki byłby kandydatem z tej samej ligi co Marek Woch i Artur Bartoszewicz. Podsumowując wrażenia ze wszystkich trzech debat można powiedzieć, że zaprezentował się raczej nieco powyżej tego pierwszego i wyraźnie gorzej od tego drugiego.
Że jest drewniany, wszyscy wiedzieli już wcześniej. Teraz potwierdził jednak, że jest równolegle pozbawiony refleksu w sposób tak spektakularny, że w każdej możliwej sytuacji potyka się o podawane mu pod nogi piłki.
Tak było choćby z pytaniem przez Trzaskowskiego o sprawy, w których różni się z PiS i Jarosławem Kaczyńskim. Co gorsza, tak było też w konfrontacjach z politykami z pozornie niższej od niego ligi – Grzegorzem Braunem, Adrianem Zandbergiem czy Krzysztofem Stanowskim.
3. Sławomir Mentzen – z pewnością nie wykorzystał swojej szansy. Zamiast zaprezentować swoje zupełnie nowe oblicze, raczej potwierdził stereotypy, których przerysowane eksponowanie przez część krytyków jest źródłem jego obecnej sondażowej zadyszki.
Był robotyczny, mało charyzmatyczny, niezdolny do wygenerowania choćby punktowego zaskoczenia tej części publiki, która oczekiwała show – a więc swoich wyborców już zdeklarowanych i potencjalnych.
Jeżeli kandydat Konfederacji chce dowieźć do wyborów wynik powyżej prognoz sprzed startu kampanii – a więc chociaż mocny dwucyfrowy wynik – w kolejnej debacie musi zaprezentować się zupełnie inaczej.
Jeżeli piątkowa, niezawiniona nieobecność i poniedziałkowa, zawiniona dyspozycja były dla niego ciosami, to by udowodnić własną deklarowaną antykruchość Mentzen musi się do kolejnych telewizyjnych konfrontacji po prostu dobrze przygotować. Powinien zainwestować w ten sposób prowadzenia kampanii, który dotąd całkowicie lekceważył.
Szczególnie, że w tej kampanii przekonanie Mentzena o nieprzydatności tradycyjnych mediów w nowoczesnej polityce nie znajduje potwierdzenia. Przez pryzmat zasięgów Republiki i Kanału Zero obserwujemy wręcz ich nową, odświeżoną odsłonę. Od umiejętności odnalezienia się kandydata Konfederacji w tej nowej medialnej rzeczywistości w istotnym stopniu zależeć będzie skala sukcesu lub porażki jego środowiska politycznego.
***
W efekcie debat wyścig prezydencki zaczął się niejako od nowa. Trzaskowski będzie w najbliższych dniach robił wszystko, by przekonać jeszcze przed Wielkanocą swoich zwolenników, że „nic się nie stało! Polacy nic się nie stało!”. Sztab Nawrockiego – że kandydat Koalicji Obywatelskiej jednak jest do pokonania, a wszystkie jego skutecznie ukrywane słabości znów możemy obserwować w całej okazałości.
Wreszcie Hołownia i Mentzen będą próbowali udowodnić, że duopol jeszcze nigdy nie był tak słaby i że tylko od odwagi, mobilizacji i determinacji wyborców zależy, czy w tych wyborach będziemy mogli go ostatecznie pogrzebać.
Której z opowieści uwierzą Polacy? Zobaczymy. Na szczęście w efekcie niespodziewanie istotnych debat znów nic nie jest pewne. Trudno nawet wskazać co jest dziś najbardziej prawdopodobne.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.