Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Koniec zbiórki podpisów dla kandydatów na prezydenta! Litwini i Czesi mogą to robić on- line

Koniec zbiórki podpisów dla kandydatów na prezydenta! Litwini i Czesi mogą to robić on- line Fot. Platforma Obywatelska; flickr.com; Attribution-ShareAlike 2.0 Generic License.

Wszystkie państwa Unii Europejskiej, które przeprowadzają bezpośrednie wybory prezydenckie, oczekują potwierdzenia powagi kandydatury przez zebrane podpisy. Polska, biorąc pod uwagę liczbę głosujących, wymaga umiarkowanej liczby podpisów, a poza tym nie pozwala na ich zbiórkę drogą elektorniczną. Doświadczenia Litwy, która jako pierwsza umożliwiła podpisy online, wskazują, że obawy przez cyfryzacją tej procedury są nieuzasadnione.

4 kwietnia mija termin rejestracji kandydatów w wyborach prezydenckich. Zgodnie z wymogiem polskiej konstytucji, do rejestracji każdy kandydat potrzebuje poparcia 100 tysięcy obywateli, udzielonego w formie pisemnej. Dlatego niedawno często mogliśmy się natknąć na działaczy zbierających podpisy dla swoich faworytów.

Wymóg ten budzi jednak coraz więcej kontrowersji. Według jego krytyków, brak możliwości zbierania podpisów online to szkodliwy anachronizm. W ostatnim czasie na ten problem i towarzyszące mu patologie zwrócił uwagę Krzysztof Stanowski. Czy jednak krytycy zastanawiali się, jak rozwiązano tę sprawę w innych państwach?

Przykładowo, więcej podpisów niż w Polsce należy zebrać tylko w Rumunii. W tym państwie, aby zostać kandydatem na prezydenta, trzeba pozyskać ich aż 200 tysięcy. Najmniej zbierają kandydaci na urząd prezydenta na Cyprze. Tam wystarczy poparcie zaledwie 100 obywateli.

Przyjrzałem się tym państwom Unii Europejskiej, które wybierają prezydenta w wyborach powszechnych. Jest to aż 14 państw i w każdym istnieje procedura zbierania podpisów, jednak różnice między tymi zbiórkami potrafią być ogromne.

Zbiórka wśród politycznych elit i systemy mieszane

Cel zbiórki podpisów jest dość jasny. Trzeba zweryfikować, czy osoby zgłaszające się na ten urząd mają poważne zamiary. W innym wypadku moglibyśmy spodziewać się setek kandydatów bez żadnego poparcia. W tegorocznych wyborach swój komitet próbowały zarejestrować 53 osoby. Weryfikacja w teorii ma zagwarantować, że każda z tych osób reprezentuje jakąś grupę.

Jeden z bardziej oryginalnych systemów rejestracji posiada Francja. Wymaga ona zebrania zaledwie 500 podpisów. Jednak poparcia muszą udzielić osoby pełniące funkcje pochodzące z wyboru, tzw. sponsorzy. Poparcie musi pochodzić od osób z co najmniej 30 departamentów lub terytoriów zamorskich. Jedna osoba może udzielić poparcia tylko jednemu kandydatowi. Taki system umożliwia start w wyborach kandydatom pochodzącym jedynie z dobrze reprezentowanych formacji.

System francuski był jednak niejednokrotnie krytykowany za swój niedemokratyczny charakter. Dochodziło w nim do sytuacji, w których kandydaci posiadający łącznie blisko 50% poparcia społecznego, np. Marine Le Pen i Jean-Luc Melenchon, do ostatnich chwil drżeli o to, czy uda im się zarejestrować swoje kandydatury. Tymczasem bez żadnej presji rejestrowali się kandydaci z poparciem rzędu 1-2%.

Najbardziej zbliżony do francuskiego system rejestracji kandydatów posiada Irlandia. Aby zostać tam kandydatem na prezydenta, należy uzyskać poparcie co najmniej 20 posłów (na 231) lub od co najmniej 4 rad regionalnych lub miejskich (na 31). W Irlandii z konieczności złożenia podpisów zwolniony jest urzędujący prezydent oraz były prezydent, jeśli ma prawo startować (czyli tylko jeśli dotychczas pełnił urząd tylko jedną kadencję). Również w Irlandii posłowie i rady mogą poprzeć tylko jednego z kandydatów.

W Europie istnieje również grupa państw stosująca modele mieszane w których alternatywą dla zebrania podpisów, jest poparcie określonej liczby np. parlamentarzystów. Jednym z państw stosujących takie rozwiązanie są Czechy.

Rejestracja w tym kraju możliwa jest na 3 sposoby. Po pierwsze, kandydat może być zgłoszony przez grupę 20 posłów. Po drugie, może go zgłosić 10 senatorów. Trzeci sposób to zebranie 50 tysięcy podpisów od obywateli.

Co ciekawe, weryfikuje się zaledwie 8,5 tysiąca podpisów i odrzuca tylko te niespełniające wymagań z weryfikowanej części. Poprawność kolejnego 8,5 tysiąca weryfikuje się, jeśli w pierwszej partii wylosowanych podpisów było więcej niż 3% nieprawidłowo złożonych.

W Czechach zarówno parlamentarzyści, jak i obywatele mogli popierać większą liczbę kandydatów. W przypadku parlamentarzystów budziło to wiele kontrowersji, dlatego ostatnio przyjęte zmiany pozwalają im poprzeć tylko jedną osobę. Od kolejnych wyborów w Czechach możliwe będzie również zbieranie podpisów elektronicznie.

Na Słowacji, aby zarejestrować swoją kandydaturę, należy uzyskać poparcie 15 posłów lub 15 tysięcy obywateli. W Słowenii rejestrację również można uzyskać na trzy sposoby. Poparcia może udzielić 10 posłów, poparcia może udzielić partia (wówczas potrzebne jest poparcie trzech posłów lub trzech tysięcy obywateli). Partia może popierać tylko jednego kandydata. Możliwe jest również uzyskanie rejestracji poprzez pozyskanie podpisów od 5 tysięcy obywateli.

Nominacja od partii lub zebranie podpisów to również wymóg, jaki stawia przed kandydatami prawo wyborcze Finlandii. Kandydata może wystawić każda partia, z której listy wybrano co najmniej 1 posła lub grupa 20 tysięcy obywateli, przy czym poparcia można udzielić tylko jednemu kandydatowi.

Czasem podpisów trzeba znacznie mniej

W Europie istnieje również grupa państw, która nakłada w kwestii podpisów dodatkowe ograniczenia i wymogi, przede wszystkim w postaci możliwości poparcia tylko jednego kandydata.

Relatywnie niewielkie liczby podpisów muszą zebrać przed rejestracją kandydaci w Portugalii i Austrii. Kandydat w Portugalii musi złożyć co najmniej 7,5 tysiąca podpisów, ale nie więcej niż 15 tysięcy. W Austrii wymagane jest co najmniej 6 tysięcy. W przeciwieństwie do Francji, podpisu może udzielić każdy obywatel posiadający prawa wyborcze, jednak inaczej niż w Polsce, można udzielić poparcia zaledwie jednemu kandydatowi.

Jeśli ktoś poprze dwóch lub więcej kandydatów, jego podpis będzie uznany za nieważny. Zarówno w Portugalii, jak i w Austrii wymogi złożenia podpisu są bardziej rygorystyczne niż w Polsce. W Portugalii podpisujący musi załączyć zaświadczenie o byciu zarejestrowanym wyborcą. W Austrii podpis składa się w urzędzie gminy, gdzie urzędnik poświadcza jego autentyczność.

Również Chorwacja wymaga określonej liczby podpisów – w tym wypadku jest to 10 tysięcy – aby zarejestrować kandydata w wyborach prezydenckich. Także w tym kraju wyborca może udzielić poparcia tylko jednemu kandydatowi.

Model najbardziej zbliżony do Polski stosuje kilka krajów. Oprócz wspomnianej Rumunii, wymóg zebrania określonej liczby podpisów posiada Litwa (20 tysięcy) oraz Bułgaria (15 tysięcy).

Co istotne, na Litwie można złożyć podpis poparcia w wersji cyfrowej. Litwini mogą wybrać jednak także tradycyjną metodę złożenia podpisów. Kandydaci, którzy deklarują zbieranie podpisów również w tradycyjny sposób, otrzymują od komisji wyborczych przygotowane wcześniej arkusze do zbiórki, na których mieści się 35 tysięcy podpisów.

W takiej sytuacji każdy wyborca może zdecydować, w jaki sposób woli udzielić poparcia. Jeśli udzieli poparcia zarówno na liście, jak i internetowo, to ważny będzie tylko jeden podpis.

Potrzebujemy cyfryzacji, a nie mniejszej liczby podpisów

Podstawowe konkluzje są proste. Zbieranie podpisów jest powszechną praktyką w Europie. Za wyjątkiem Francji i Irlandii wszyscy zbierają też podpisy wśród obywateli, choć wiele państw przewiduje alternatywną, łatwiejszą ścieżkę dla ugrupowań parlamentarnych.

Takie rozwiązania mogą budzić u niektórych odbiorców poczucie niesprawiedliwości, ze względu na swoiste uprzywilejowanie ugrupowań parlamentarnych.  Jednak wydaje się to nieuzasadnione – ugrupowania wystawiające swoich kandydatów w wyborach prezydenckich nie muszą dowodzić, że reprezentują większą grupę, bo zrobiły to już podczas wyborów parlamentarnych lub, jak w przypadku Irlandii, poprzednich wyborów prezydenckich.

Kiedy rozważamy kierunki ewentualnej korekty systemu rejestracji kandydatów w wyborach prezydenckich w Polsce, powinniśmy pamiętać, że wymóg poparcia 100 tysięcy obywateli określa konstytucja. Jeśli chcielibyśmy dokonać zmiany w tej materii, to potrzebna byłaby jej nowelizacja.

Na pierwszy rzut oka Polska stawia wysoko próg wymagań dla potencjalnych kandydatów. Wyższe wymagania ma tylko Rumunia. Kiedy jednak uwzględnimy liczbę wyborców uprawnionych do głosowania i odniesiemy do tego wymogi liczby podpisów, to Polska znajdzie się w połowie stawki, na 7 miejscu.

Otwartą kwestią pozostaje to, czy ma sens zbieranie podpisów w formie cyfrowej. Zmiany w tej materii zapowiadał w ostatnim czasie wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka. Byłoby to dobre rozwiązanie. Jak pokazuje przykład Litwy, nie prowadzi to ani do uniemożliwiania rejestracji kandydatom, ani też ich masowej rejestracji.

W tym kierunku idą również Czesi. Cyfrowe podpisy zapewniłyby większą kontrolę nad ewentualnymi próbami oszustwa i nieuprawnionego wykorzystania cudzych danych. Zarówno Czesi, jak i Litwini pozostawiają jednak możliwość tradycyjnej zbiórki.

Musimy pamiętać o tym, że zbiórka jedynie przez internet mogłaby postawić w nierównej sytuacji osoby wykluczone cyfrowo lub gorzej radzące sobie w internecie. Gdyby jednak wprowadzono zbiórkę za pośrednictwem mObywatela, moglibyśmy pomyśleć nad zmianą sposobu składania podpisów. Alternatywą mogłoby być np. złożenie podpisów w urzędzie gminy przez osoby nie posługujące się aplikacją, na wzór austriacki. W ten sposób wszyscy mogliby wygodnie udzielać poparcia, a jednocześnie nikt nie zostałby wykluczony.

Dzięki udzielaniu poparcia przez mObywatela oraz w urzędach gminy moglibyśmy też uniknąć przekazywania danych, takich jak numer PESEL i nasze dane zamieszkania, co dla wielu osób rodzi poważne obawy, i jednocześnie ograniczyć produkcję zbędnych ton makulatury. Posiadamy do tego odpowiednią bazę w postaci Centralnego Rejestru Wyborców oraz mObywatela.

Wbrew pozorom, zmiana taka nie ma wcale charakteru fundamentalnego, uderza jedynie w przyzwyczajenia polityków. Dla partii parlamentarnych nie powinna stanowić żadnego problemu. Dlatego miejmy nadzieję, że za kilka lat doczekamy się zbierania podpisów w sposób elektroniczny.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.