Oto tajemnica sukcesu Sławomira Mentzena [9 POWODÓW]
![Oto tajemnica sukcesu Sławomira Mentzena [9 POWODÓW]](https://klubjagiellonski.pl/wp-content/uploads/2025/03/slawomir-mentzen-2-1440x960.jpg)
Kiedy kilka tygodni temu pierwsze sondaże pokazywały wzrost poparcia dla Sławomira Mentzena, można było je zignorować. Nietrudno uznać, że jeden czy dwa sondaże wiosny nie czynią. Dziś, gdy zwyżka kandydata Konfederacji widoczna jest we wszystkich badaniach i osiąga znaczące wartości, staje się jasne, że mamy do czynienia z wyraźnym trendem. Co spowodowało, że popularność Mentzena poszybowała w górę?
1.Dobra kampania
Po pierwsze, procentuje ogromny wysiłek, jaki Mentzen wkłada w kampanię. Nie dość, że zaczął jako pierwszy, to planuje odwiedzić wszystkie powiaty w Polsce w czasie kampanii wyborczej. Żaden inny kandydat do tej pory tego nie dokonał.
Spotkania z wyborcami są ważne dla każdego polityka, ale dla prezesa Nowej Nadziei mają szczególne znaczenie. O tym, że jest sprawny w mediach społecznościowych, wiedzieli wszyscy, jednak ta formuła aktywności ogranicza się do osób intensywnie korzystających z internetu.
Wystąpienia na żywo budują popularność lidera Konfederacji tam, gdzie dotychczas nie był powszechnie znany. Taką grupą jest przede wszystkim starsza część elektoratu, korzystająca głównie z tradycyjnych mediów.
Można wskazać również inny powód. Chociaż Konfederacja ma swoje zaplecze wyborcze w mniejszych miejscowościach, nie posiada rozbudowanych struktur, które pozwoliłyby jej mocniej zakorzenić się w terenie. W tym sensie kampania Mentzena pomaga nie tylko jemu samemu, ale również całej formacji.
Mimo że każde spotkanie opiera się na powtarzalnych schematach organizacyjnych i jednakowym przekazie, pozostaje estetycznie dopracowane i dalekie od sztampy. Prosta, spójna infrastruktura nadaje wydarzeniom subtelny amerykański sznyt.
Wieczorne wiece, zwłaszcza na zabytkowych rynkach, dodają elegancji, kontrastowe oświetlenie sceny skupia uwagę na mówcy, a gęsty tłum potęguje wrażenie masowego poparcia. Tworzy to niemal teatralną scenerię doskonale wpisującą się w narrację kampanii.
2. Nie ma Brauna i Korwin-Mikkego
Pozbycie się Janusza Korwin-Mikkego było procesem, który rozpoczął się po wyborach parlamentarnych w 2023 r. Okazało się wówczas, że jego popularność mocno spadła. Nie zdobył mandatu poselskiego, a jego wypowiedzi w końcówce kampanii oceniono jako szkodliwe dla partii.
Niski wynik w wyborach europejskich w 2024 r. (ok. 4,3 tys. głosów z listy Bezpartyjnych Samorządowców) kontrastował z bardzo dobrym rezultatem Konfederacji, dowodził, że Korwin-Mikke stał się obciążeniem, a nie lokomotywą wyborczą. Potwierdziło to także dojrzałość formacji Bosaka i Mentzena, która z luźnej grupy radykalnych happenerów przekształciła się w poważną siłę polityczną niewymagającą obecności ekscentrycznego nestora polskich libertarian.
Z kolei usunięcie Grzegorza Brauna było trudniejsze, ponieważ zachował popularność. W zeszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobył 113 tys. głosów. Jednocześnie jego kontrowersyjne akcje, takie jak gaszenie świec chanukowych w Sejmie, hamowały ekspansję Konfederacji w kierunku bardziej umiarkowanych wyborców.
Problem rozwiązał się, gdy Braun zdecydował się na samodzielny start w wyborach prezydenckich. Uznano to za oczywistą nielojalność wobec formacji. Choć jego odejście może oznaczać utratę części elektoratu, to sondaże nie dają mu więcej niż 3%. Można więc założyć, że Mentzen i sama Konfederacja zyskają dużo więcej.
Odblokowano bowiem drogę do pozyskania „normalsów”. Są to wyborcy, którzy już w 2023 r. rozważali głosowanie na Konfederację, ale na ostatniej prostej kampanii odstraszyły ich kontrowersyjne twarze i wypowiedzi. Dziś to ugrupowanie zdaje się oferować optymalną dla wielu dawkę antyestablishmentowości, nie popada jednocześnie w „szuryzm”, który na powrót mógłby spowodować ucieczkę części sympatyków.
3. Ukraina, Ukraińcy, wojna
Konfederacja jako pierwsza postawiła na granie ukrainosceptycznymi emocjami. Początkowo narażało ją to na ostry atak za wyłamanie się z ponadpartyjnego konsensusu pełnego wsparcia Ukrainy w wojnie z Rosją, ale dziś przynosi to korzyści.
Po pierwsze, badania opinii publicznej wskazują na zmianę nastawienia Polaków wobec ukraińskich uchodźców. Popularne stały się narracje o roszczeniowości migrantów, obciążaniu polskiego budżetu czy systemu ochrony zdrowia. Tu przekaz Konfederacji domagającej się ograniczeń socjalu (nie tylko dla Ukraińców) pada na podatny grunt.
Po drugie, zmienił się stosunek nie tylko do uchodźców, ale także do Ukrainy i jej elit politycznych. W Polsce powszechne jest rozczarowanie postawą administracji Wołodymyra Zełenskiego, która nie traktowała Warszawy tak, jak tego oczekiwano.
Choć od końcówki rządów Prawa i Sprawiedliwości polityka wobec Kijowa stała się bardziej asertywna, a kilku innych kandydatów podkreśla swoją ukrainosceptyczność, to beneficjentem pozostaje Konfederacja i Mentzen. Zbierają pozytywne dla sondaży konsekwencje stałości w poglądach.
Po trzecie, zmienia się podejście Polaków do samej wojny. O ile na początku konfliktu popierano bezkompromisową postawę wobec Rosji, dziś rośnie chęć szybkiego zakończenia konfliktu nawet kosztem ustępstw Ukrainy. Pod wpływem polityki Donalda Trumpa pojawiają się też narracje izolacjonistyczne, współgrające z przekazem formacji Mentzena i Bosaka.
4. Spadek poparcia Hołowni i Trzeciej Drogi
Wzrost poparcia dla lidera Nowej Nadziei odbywa się przede wszystkim kosztem Szymona Hołowni. Jeszcze w listopadzie 2024 r. obaj mieli podobne notowania, ale obecnie różnica jest ogromna. Średnia sondażowa Politico wskazuje na 19% dla Mentzena i 6% dla Hołowni.
Kiepskie szacunki wyniku Hołowni są skutkiem późnego i niemrawego startu jego kampanii. Dopiero niedawno zwiększył aktywność, ale brakuje mu nowej, świeżej narracji, która nadałaby impet jego kandydaturze.
Spadek poparcia dla marszałka Sejmu to jednak nie tylko efekt kampanii, ale także zużycia zarówno jego osoby, jak i całej Trzeciej Drogi. Potwierdza to regres notowań tej koalicji i jednoczesny wzrost poparcia dla Konfederacji.
Hołownia w 2020 i 2023 r. zyskał dzięki narracji dystansu wobec duopolu PO-PiS, przyciągnął osoby zmęczone polaryzacją. Teraz jako junior-partner Donalda Tuska w koalicji rządowej traci podwójnie.
Po pierwsze, ubywa mu elektoratu antyestablishmentowego, który szuka alternatywy wobec „systemu”. Po drugie, traci elektorat anty-PiS-PO, bo w tym sporze wyraźnie sprzyja jednej ze stron. Mentzen stał się dla tych wyborców wiarygodniejszy – krytykował PiS przed 2023 r., a teraz krytykuje obecny rząd.
5. Brak poważnych „trzecich” kandydatów
Spadek zaufania do Hołowni łączy się z brakiem nowej politycznej „supernowej” w tych wyborach, która zmieniłaby zasady gry. Długo spekulowano, kto ze znanych nazwisk zdecyduje się na start i powtórzy sukces Pawła Kukiza z 2015 r. lub Szymona Hołowni z 2020 r.
Na liście pojawiali się generał Rajmund Andrzejczak i były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera, ale żaden z nich ostatecznie nie wystartował. Krzysztof Stanowski mimo dużego potencjału zadeklarował, że jego kandydatura to jedynie polityczny happening, co wykluczyło go jako poważnego konkurenta.
Wobec braku nowych, popularnych kandydatów miejsce opuszczone przez Hołownię zajął Mentzen. Choć nie jest debiutantem, brak udziału w rządach pozwala mu jawić się jako świeży gracz na scenie politycznej, dlatego nie tylko przejmuje dziś głosy od wyborców konkurentów, ale także pozyskuje dużą część osób niezdecydowanych, którzy z wyborów na wybory zmieniają swoje polityczne preferencje.
6. Trzaskowski i Nawrocki mówią Mentzenem
Co ciekawe, wsparcie dla Mentzena przyszło z najmniej spodziewanej strony. Sztaby Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego założyły, że Mentzen zajmie trzecie miejsce, a jego elektorat będzie kluczowy w drugiej turze. Zaczęły wobec tego stosować narracje bliskie konfederatom, by zyskać ich sympatię.
Okazało się jednak, że posługiwanie się tym przekazem buduje głównie prezesa Nowej Nadziei. Jego narracja weszła do mainstreamu, bo przestała być tabu dla „normalsów”. Taka strategia kandydatów PO-PiS-u nie tylko uwiarygodniła Mentzena, ale wręcz spopularyzowała jego osobę.
Wyborcy słusznie pytają: skoro mamy oryginał, to po co niedoskonałe kopie? Dodatkowo brak ataków ze strony konkurentów i ich medialnego zaplecza pozwala Mentzenowi w pełni kontrolować przekaz i wizerunek.
7. Słaby Nawrocki
Duże znaczenie mają ewidentne słabości Karola Nawrockiego. Na początku kampanii można było zakładać, że dopiero się rozgrzewa i potrzebuje czasu, aby wejść na serio w tę kampanię. Dziś jednak jest jasne, że nie będzie to porywający kandydat i w tej kwestii nie ma co liczyć, że „odpali” na ostatniej prostej.
Prezes IPN-u mówi wyuczonymi zdaniami, sprawia wrażenie szkolnego „kujona”. Potrafi wyrecytować przygotowany tekst, ale poza schematem ujawniają się jego deficyty. W wyborach prezydenckich, gdzie ceniona jest naturalność i autentyczność, szczególnie mu to nie służy.
Widać, że w wielu sprawach nie ma wyrobionego zdania. Gdy zaś musi improwizować, popada w sprzeczności i niezgrabności. Prawdopodobnie dlatego unika dłuższych wywiadów, w których łatwo wychwycić jego potknięcia.
Problemem Nawrockiego jest także skupienie w przekazie na elektoracie PiS-u. Zachowuje się, jakby wciąż walczył o nominację na Nowogrodzkiej. W przeciwieństwie do Trzaskowskiego, który od początku wyszedł poza swój twardy elektorat, Nawrocki nie wysłał wiarygodnych sygnałów do innych grup.
Ta defensywna postawa być może wynikała z założenia, że najpierw należy zdobyć pełne zaufanie wyborców partii Kaczyńskiego, aby potem myśleć o dalszej ekspansji. Jeśli takie były plany, to póki co nie wypaliły, bo poparcie w PiS-owskim elektoracie nie rośnie, nie mówiąc już o szerszej sympatii.
Przede wszystkim szef IPN-u nie udowodnił, że będzie prezydentem samodzielnym i niezależnym od PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Zdaniem wielu wyborców (choćby o umiarkowanie konserwatywnych poglądach) to wada Nawrockiego.
8. Efekt kuli śniegowej
Wybory prezydenckie mają swoją specyfikę. W przeciwieństwie do okresu elekcji parlamentarnych kandydatom na prezydenta często udaje się uzyskać efekt kuli śniegowej. Ze względu na ich personalny charakter łatwo w krótkim czasie wskoczyć na falę lub z niej spaść, o ile wskoczy się na właściwe tory i wyczuje zeitgeist.
Doświadczyli tego Paweł Kukiz i Bronisław Komorowski w 2015 r., gdy w ciągu kilku tygodni ich poparcie radykalnie się zmieniło. Nie była to konsekwencja żadnego konkretnego wydarzenia, ale ucieleśnienia emocji, które wówczas dominowały – nadziei z jednej strony i rozczarowania z drugiej.
Dziś na fali wznoszącej jest Mentzen. Jeśli kolejni wyborcy zechcą dołączyć do „zwycięzcy”, jego wyniki mogą być jeszcze lepsze.
9. Wyborcy PiS-u chcą pokazać rozczarowanie
Lider Konfederacji rośnie kosztem Hołowni, ale także Nawrockiego. Choć brak na to twardych dowodów, istnieją przesłanki, że dla części elektoratu tej partii deklaracja poparcia dla Mentzena w pierwszej turze to sposób na pokazanie „żółtej kartki” macierzystej formacji.
Badania wskazują na rozczarowanie partią Kaczyńskiego, która po przegranej w 2023 r. nie wyciągnęła wniosków. Dla wielu trzymanie się status quo i brak odświeżenia – personalnego, programowego czy etycznego – jest frustrujące.
Wybory prezydenckie to idealna okazja, by w miarę bezpiecznie wyrazić niezadowolenie. W drugiej turze ci wyborcy i tak zagłosują na kandydata PiS-u, więc pierwsza tura może pełnić funkcję swoistej manifestacji.
Taki scenariusz nie byłby katastrofą dla Nawrockiego ani PiS-u. Jeśli w drugiej turze duża część głosów Mentzena przejdzie na Nawrockiego, będzie to korzystne i być może pozwoli nawet wygrać z nominatem Koalicji Obywatelskiej.
Problem w tym, że suma wszystkich wymienionych czynników zwiększa szansę, że to prezes Nowej Nadziei wejdzie do drugiej tury. Na część wyborców działa też argument, że ma większe szanse pokonać w drugiej turze Trzaskowskiego niż Karol Nawrocki, ponieważ ma mniejszy elektorat negatywny.
Z tych powodów nawet osoby nieprzekonane do Konfederacji jako takiej mogą oddać na niego „taktyczny” głos. Jeśli wystarczająco wielu wyborców w to uwierzy, żółta kartka dla PiS-u i Nawrockiego może stać się czerwoną.
Mentzen prezydentem?
Do takiego scenariusza wciąż daleko, ale nie jest on już nierealny. Aby się ziścił, Sławomir Mentzen musi utrzymać dynamikę wzrostu. Nie będzie to łatwe, gdyż jego rosnące poparcie prawdopodobnie zmusi rywali do zmiany strategii.
Największym zagrożeniem jest odgrzanie polaryzacji między KO a PiS-em, która dotychczas była wyciszona. Skupiłaby uwagę wyłącznie na Trzaskowskim i Nawrockim. Jeśli sztab prezydenta Warszawy uzna prezesa IPN-u za łatwiejszego przeciwnika, może dążyć do takiego scenariusza.
Mentzen będzie musiał zmierzyć się z atakami konkurentów lub ich medialnego zaplecza. Łatwiej atakować z dalekich pozycji, ale gdy realnie liczy się w walce o zwycięstwo, trzeba udowodnić, że ma się prezydencki format.
Każda pomyłka będzie ważyła podwójnie, a liczba pułapek się zwiększy. Wzrośnie też presja psychiczna, którą trzeba będzie udźwignąć przez kilka tygodni kampanii.
Wkrótce wejdziemy w etap debat, w których lider Konfederacji będzie musiał się sprawdzić. Debata z Ryszardem Petru przed wyborami w 2023 r. pokazała, że Mentzen nie zawsze radzi sobie w takich starciach.
Bardziej doświadczony Krzysztof Bosak mógłby wypaść lepiej. Mentzen dobrze prezentuje się na wiecach, gdzie kontroluje przekaz, ale debata to test refleksu, którego polityk Konfederacji jeszcze nie przeszedł z pełnym sukcesem.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.