W Polsce jest aż 107 tys. studentów z zagranicy. To szansa czy może zagrożenie?
W Polsce rośnie liczba studentów zagranicznych – w minionym roku akademickim uczyło się ich już w naszym kraju ponad 107 tys. Studiują w równym stopniu na uczelniach prywatnych i publicznych, a najczęściej wybierane przez nich kierunki to zarządzanie, informatyka i kierunek lekarski. Czy wzrost liczby cudzoziemców studiujących na naszych uczelniach to pozytywne zjawisko i czy jako społeczeństwo możemy na tym skorzystać?
Przegląd corocznych raportów Studenci zagraniczni w Polsce autorstwa fundacji Study in Poland współpracującej z magazynem Perspektywy nie pozostawia wątpliwości: liczba studentów zagranicznych w Polsce dynamicznie rośnie. Podczas gdy na początku tego stulecia w naszym kraju uczyło się nieco ponad 6,5 tys. obcokrajowców, w roku akademickim 2023/2024 ta liczba przekroczyła 107 tys. osób.
Kwestia studentów zagranicznych na polskich uczelniach znalazła się w obiektywie opinii publicznej w związku z ogłoszeniem strategii migracyjnej na lata 2025-2030 przez rząd Donalda Tuska na jesieni zeszłego roku. Dokument ten zapowiada walkę z niekontrolowaną migracją spoza krajów OECD, co w perspektywie może rykoszetem dotknąć również te osoby, które do Polski chciałyby przyjechać w celu realizacji swoich pasji naukowych.
Żyła złota dla uczelni?
Jako że od kilkunastu lat całkowita liczba studentów na uczelniach w Polsce maleje, procent obcokrajowców wśród osób uczących się w naszym kraju rośnie jeszcze szybciej niż ich bezwzględna liczba. W roku akademickim 2023/2024 stanowili oni już 8,6% ogółu studiujących co oznacza, że co 11. student polskiej uczelni był obcokrajowcem.
Co może być dla niektórych zaskoczeniem, cudzoziemcy studiują w niemal równym stopniu na uczelniach publicznych (49,6%) co na niepublicznych (50,4%). Teza, że wzrost liczby studiujących w Polsce wynika z masowych prób dostania się do naszego kraju tylnymi drzwiami poprzez płacenie za studiowanie na uczelniach prywatnych, jest więc pozbawiona oparcia w danych.
O ile jednak obcokrajowcy nie potrzebują uczelni prywatnych, aby przybyć do Polski, tak niektóre uczelnie prywatne potrzebują studentów z zagranicy, aby mieć kogo uczyć. W związku z malejącą liczbą obywateli naszego kraju wybierających kształcenie niepubliczne, współczynnik obcokrajowców na tej grupie szkół wyższych to już ponad 13,5% wszystkich studentów, choć niektóre uczelnie niepubliczne są uzależnione od studentów z zagranicy bardziej niż inne.
Czy jednak przyjmowanie obcokrajowców wiąże się ze szczególnymi korzyściami finansowymi dla uczelni publicznych, finansowanych z budżetu państwa? To zależy. Jeśli chodzi o czesne, płaci je większość zagranicznych studentów, jako że zwolnieni z tego obowiązku są jedynie studenci pochodzący z krajów Unii Europejskiej oraz EWG uczący się na studiach stacjonarnych w języku polskim, a takich osób nie jest zbyt dużo.
Czesne to jednak nie jedyny sposób, w jaki uczelnie publiczne mogą poprawić swoje wyniki finansowe dzięki przyjmowaniu studentów zagranicznych. Zgodnie z danymi zebranymi przez europejską sieć Eurydice, w ramach obowiązującej od 2019 r. nowelizacji przepisów, przy podziale 75% wartości subwencji oświatowej bierze się pod uwagę współczynnik umiędzynarodowienia. Oznacza to, że im większy odsetek studentów uczelni stanowią studenci zagraniczni, tym wyższa jest otrzymywana przez nią subwencja budżetowa.
Z drugiej strony oba opisane wyżej mechanizmy nie są nawet w części tak istotne dla finansów polskich uczelni, jak ma to miejsce choćby w Wielkiej Brytanii, gdzie czesne płacone przez studentów zagranicznych jest wielokrotnie wyższe od tego płacone przez studentów krajowych, przez co stanowi ono podstawę budżetu nawet największych instytucji akademickich.
Wydaje się zatem, że postrzeganie w mediach branżowych wzrostu współczynnika umiędzynarodowienia jako celu, wynika w większym stopniu z kwestii prestiżowych oraz z chęci poprawy swojej pozycji w międzynarodowych rankingach. Pisząc to, należy zwrócić jednak uwagę, że w przypadku niektórych uczelni prywatnych utrudnienie nauki w Polsce studentom zagranicznym może wiązać się z koniecznością redukcji zatrudnienia lub całkowitego upadku.
Skąd pochodzą studenci zagraniczni w Polsce?
Według wspomnianego raportu fundacji Study in Poland, najwięcej studentów zagranicznych w Polsce pochodzi z Ukrainy – aż ponad 46 tys., czyli około 45%. Choć obywatele tego kraju od wielu lat stanowili najliczniejsza grupę spośród cudzoziemców kształcących się na naszych uczelniach, to jednak pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała gwałtowny wzrost tej liczby, która w szczytowym momencie wyniosła ponad 48 tys.
Drugim krajem pod względem liczby studentów jest Białoruś z ponad 12,6 tys. studentów. Podium zamyka z kolei Turcja, z którego to kraju w Polsce studiuje 4755 osób. Pewnym zaskoczeniem może być z kolei fakt, że na czwartym miejscu w tym zestawieniu znajduje się Zimbabwe z nieco ponad 4 tys. studentów, zaś ich liczba niemal podwoiła się w ciągu ostatnich dwóch lat.
Nieco inaczej kształtuje się skład narodowościowy studentów kształcących się w Polsce w ramach programu Erasmus+, których regularnie studiuje w naszym kraju ok. 3500 rocznie. Jak wskazują autorzy raportu OPI PIB Cudzoziemcy na uczelniach w Polsce 2022, ponad połowę tej liczby stanowią Hiszpanie, zaś pierwszą trójkę domykają Włosi i Turcy.
Jak wynika z powyższych zestawień, zdecydowaną większość studentów zagranicznych w Polsce stanowią osoby z Europy (72%). W dalszej kolejności plasuje się Azja, skąd pochodzi 17% zagranicznych studiujących, przede wszystkim z republik postradzieckich, takich jak Azerbejdżan, Kazachstan czy Uzbekistan. Z kolei przykład Zimbabwe ilustruje rosnącą liczbę studentów z Afryki, który to wzrost autorki raportu Studenci zagraniczni w Polsce przypisują przede wszystkim większej dostępności nauki zdalnej.
Struktura społeczności studentów zagranicznych w Polsce odbiega od tej w innych krajach OECD, gdzie studenci z Azji stanowią aż 57% tej grupy. Na naszych uczelniach dominują migranci z bliskich nam kulturowo krajów zza wschodniej granicy, zaś ich obecność umocniła się dodatkowo wskutek wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie oraz emigracji białoruskiej opozycji w wyniku represji po protestach z 2020 r.
Z drugiej strony nie jest wykluczone, że rosnąca atrakcyjność Polski jako miejsca zdobywania wyższych kwalifikacji będzie skutkować powolną zmianą tej struktury, a na naszych uczelniach zacznie pojawiać się więcej osób z krajów Azji i Afryki, jako że to młodzież z tych kontynentów najliczniej wyrusza w świat w celu zdobywania edukacji.
Wartym odnotowania elementem jest obecność studentów zagranicznych polskiego pochodzenia. W latach 2005-2015 ich liczba utrzymywała się na stałym poziomie ok. 5 tys. osób, jednak miedzy 2015 a 2016 uległa skokowemu wzrostowi do ponad 8 tys., który to poziom utrzymywał się przez kilka lat, jednak po 2020 r. zaczął spadać i obecnie liczba ta oscyluje w okolicach 6,5 tys.
W połączeniu z gwałtownym wzrostem całkowitej liczby cudzoziemców na polskich uczelniach proces ten doprowadził do wyraźnego spadku odsetka studentów polskiego pochodzenia w ostatnich dwóch dekadach z 37% do zaledwie 6,6%.
Nie sądźmy jednak, że owi studenci polskiego pochodzenia to nasi dalecy kuzyni z Chicago. Lwią część tej grupy stanowią bowiem osoby z korzeniami kresowymi, pochodzące z Białorusi, Ukrainy i Litwy.
Jest to obserwacja o tyle istotna, że w tworzonej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych strategii współpracy z Polonią i Polakami na lata 2025-2030, którą na naszych łamach dokładniej omawiał Paweł Łapiński, kwestia zachęcania Polonii do powrotu do ojczyzny ich przodków poprzez studia zajmuje poczesne miejsce. W dokumencie brak jest jednak choćby ogólnych pomysłów na to, w jaki sposób postulat ten miałby zostać zrealizowany, zwłaszcza w kontekście spadającego w ostatnich latach zainteresowania Polonii studiami w Polsce.
Gdzie i co studiują?
Zgodnie z danymi zawartymi w raporcie Studenci zagraniczni w Polsce 2024, najwięcej studentów zagranicznych uczy się w województwach: mazowieckim (prawie 33 tys.), wielkopolskim (ok. 9,6 tys.) i dolnośląskim (ok. 9,5 tys.). Oprócz tego duża populacja studentów zagranicznych żyje w Lublinie oraz Krakowie.
Jeśli przyjrzeć się zestawieniu uczelni, na czele stawki znajduje się Akademia Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie z ok. 6 tys. studentów. W ostatnich latach miejsce w czołówce zajmowała również Akademia Ekonomiczno-Humanistyczna w Warszawie oraz Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej, a z uczelni publicznych Uniwersytet Jagielloński oraz Uniwersytet Warszawski.
Czołowe miejsca w tym zestawieniu zajmowane przez prywatne uczelnie ze stolicy nie wzięły się znikąd. Według szczegółowego zestawienia z roku akademickiego 2022/2023 liczba cudzoziemców uczących się na uczelniach niepublicznych w województwie mazowieckim niemal trzykrotnie przewyższała liczbę studentów zagranicznych na uniwersytetach publicznych. Bogata oferta uczelni prywatnych zlokalizowanych w Warszawie, obejmująca również liczne kierunki w języku angielskim, działa jak magnes dla wielu osób z zagranicy.
Na drugim biegunie znajdują się województwa lubelskie i małopolskie, gdzie dominują instytucje publiczne, przez co liczba studentów zagranicznych na nich studiujących jest ponad trzykrotnie wyższa niż na uniwersytetach prywatnych. Podobnie silną pozycję w tym względzie posiadają uczelnie państwowe w województwach podlaskim, pomorskim i zachodniopomorskim.
Jeśli chodzi o wybór kierunków preferowanych przez cudzoziemców, na czoło wysuwa się zarządzanie. Blisko co piąta osoba na tym kierunku pochodzi z zagranicy, z czego połowa to obywatele Ukrainy. Na kolejnym miejscu w zestawieniu znajduje się informatyka, zaś podium zamyka kierunek lekarski, na którym studiuje ponad 7 tys. studentów z zagranicy.
Wysoka liczba studentów zagranicznych, zwłaszcza na tym ostatnim z wymienionych kierunków, może budzić dość duże emocje, z uwagi na wysokie koszty kształcenia lekarzy. Należy jednak pamiętać, że studia te są darmowe tylko dla osób studiujących medycynę po polsku.
Dla tych, którzy wybierają naukę po angielsku, czesne na większości uczelni oscyluje w granicach 15 tys. euro za rok nauki. Widać więc, że pod kątem finansowym nasz kraj nie traci na kształceniu studentów zagranicznych, nawet jeśli uczą się na tak kosztochłonnych kierunkach jak kierunek lekarski.
Z drugiej jednak strony na niektórych uczelniach publicznych może dochodzić do faworyzowania zagranicznych studentów, których czesne stanowią większy zastrzyk finansowy dla uczelni od państwowej subwencji, przez co czasami są oni traktowani priorytetowo w dostępie do praktyk. Wzrost liczby studentów zagranicznych połączonych z postępującym „głodzeniem” uczelni może tylko nasilać tego rodzaju zachowania.
Czy zostaną w Polsce?
Od kilku lat w przestrzeni medialnej coraz więcej uwagi zaczyna się poświęcać polskiej zapaści demograficznej, która zaczyna coraz mocniej przekładać się na sytuację gospodarczą w naszym kraju. Jak zwracałem uwagę w artykule kilka miesięcy temu, do 2035 liczba osób w wieku produkcyjnym może zmaleć aż o 2,1 mln, co będzie miało poważne konsekwencje dla funkcjonowania całego społeczeństwa.
Historycznie migracje zawsze były sposobem na uzupełnienie braków demograficznych, a w przypadku kiedy migranci byli osobami o wysokim poziomie kwalifikacji, mogły one również znacząco przyczynić się do rozwoju społeczeństw przyjmujących tychże imigrantów. Za przykład mogą posłużyć Prusy okresu oświecenia, które rozwój silnej administracji państwowej zawdzięczały w dużej mierze przyjęciu wygnanych z Francji dobrze wykształconych hugenotów.
Pomimo retoryki polityków – tak z koalicji rządzącej, jak i opozycji – nie ulega wątpliwości, że do całkowitego zamknięcia Polski na imigrację po prostu nie dojdzie, jako że nie leży to w niczyim interesie. Jeśli zaś mamy zachęcać kogoś do osiedlania się w Polsce, z pewnością to zaproszenie powinniśmy w pierwszej kolejności skierować do studentów, którzy w XXI wieku są grupą migrantów o największych zdolnościach adaptacyjnych oraz mobilności.
Tymczasem jako państwo zupełnie nie potrafimy zachęcić ich do pozostania u nas na dłużej po zakończeniu studiów. Jak wskazują rozmówcy Norberta Frątczaka w artykule Co 11. student w Polsce jest cudzoziemcem. Nie chcą stąd wyjeżdżać. Niektórzy będą musieli na łamach „Polityki”, jedną z większych przeszkód w pozostawaniu w Polsce na dłużej jest konieczność corocznego odnawiania zezwoleń na pobyt.
Nie tylko uprzykrza to życie podczas studiów, ale również utrudnia zapuszczanie w Polsce korzeni przez ludzi, którzy dzięki swoim umiejętnościom i otwartości mogliby sporo wnieść do polskiego społeczeństwa. Tymczasem obecnie zaledwie 20% zagranicznych absolwentów polskich uczelni zostaje w Polsce, jak wskazuje Ada Chojnowska na łamach portalu Love Kraków.
Niestety rząd nie zamierza korygować tej strategii, a wprost przeciwnie. Jak wskazywał Paweł Łapiński w swoim komentarzu do strategii migracyjnej rządu Donalda Tuska, dokument sygnalizuje chęć znaczącego ograniczenia dostępu studentów zagranicznych do nauki w Polsce, poprzez konieczność dodatkowej weryfikacji zagranicznych kandydatów oraz wprowadzenie limitów przyjęć na studia.
Z jednej strony nie da się ukryć istnienia problemu osób, które przyjeżdżają do Polski na wizie studenckiej nie w celu nauki, lecz pracy. Z drugiej strony można spojrzeć na to zagadnienie szerzej i zauważyć, że również bardzo wielu Polaków korzysta chociażby z przywileju posiadania legitymacji w celu zyskiwania ulg lub obniżania płaconych przez siebie składek ubezpieczeniowych. Imigranci nie są w tym aspekcie mniej „przedsiębiorczy” od Polaków.
Ponadto należy zwrócić uwagę, że nie mówimy tu o zjawisku o ogromnej skali – większość z nieco ponad stu tysięcy studentów zagranicznych regularnie uczęszcza na zajęcia i korzysta z oferty edukacyjnej naszych instytucji. Decydując się na pozostanie w Polsce po zakończeniu nauki, mogliby stawać się liderami swoich mniejszości narodowych. Tym samym ułatwiając integrację w polskim społeczeństwie swoim pobratymcom z nieco mniejszymi zdolnościami w poruszaniu się chociażby w gąszczu polskich przepisów i instytucji.
Nie bez znaczenia pozostają również ich umiejętności zdobyte na samych studiach. Jak wskazałem wyżej, kierunek lekarski jest trzecim najpopularniejszym kierunkiem wybieranym przez zagranicznych studentów, a tuż za nim znajduje się pielęgniarstwo i psychologia.
Jeśli udałoby się nam przekonać choćby część ze studentów wybierających te kierunki do pozostania w Polsce na dłużej, moglibyśmy choć częściowo załatać lukę w liczbie lekarzy przy niewielkim koszcie dla budżetu państwa, jako że większość z tych osób wykłada pieniądze na naukę z własnej kieszeni.
Z drugiej strony należy odnotować, że kierunki wybierane przez zagranicznych studentów skupiają się w dwóch głównych klastrach: medycznym i finansowo-biznesowym. Oznacza to, że spośród tych cudzoziemców, którzy potencjalnie mogliby zostać w Polsce, tylko niewielu zaczęłoby znajdować zatrudnienie w mniejszych miejscowościach, na bardziej zróżnicowanych stanowiskach.
Zdecydowana większość z nich, chcąc pozostać w zawodzie, najprawdopodobniej skończyłaby w wielkich miastach, pracując w dużych korporacjach, co nie przyczyniłoby się znacząco do poprawy sytuacji na polskim rynku pracy, jako że nie są to grupy zawodów, które są obecnie deficytowe.
Nie zmienia to jednak faktu, że odpowiedzią na te uwarunkowanie nie może być rezygnacja z prowadzenia mądrej polityki względem zagranicznych studentów. Powinna ona obejmować chociażby promocję kierunków innych niż biznesowo-finansowe.
Tak, aby skłaniać zagranicznych studentów do nauki polskiego oraz wszechstronnego rozwoju i partycypacji w polskiej kulturze. I dzięki temu do stanowienia łączników pomiędzy polskim społeczeństwem a swoimi rodakami z nieco mniejszymi zdolnościami aklimatyzacyjnymi.
Niezależnie od tego na ile skutecznie polskim władzom uda się zgodnie z zapowiedziami ograniczyć liczbę imigrantów przybywającą do Polski, integracja osób o wysokim potencjale może wyjść nam tylko na dobre. Alternatywą jest stawianie pokazowych zasieków oraz tworzenie w Polsce równoległych mniejszościowych społeczności, brak integracji których może się negatywnie odbić na spójności naszego społeczeństwa w niedalekiej przyszłości.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.