Uczynić Europę konkurencyjną. Jakie są priorytety polskiej prezydencji w UE?
1 stycznia tego roku Polska objęła prezydencję w Unii Europejskiej. Okres ten potrwa 6 miesięcy. Jakie są priorytety polskiej prezydencji i najważniejsze wyzwania, które dziś stoją przed Europą? O konkurencyjności unijnego przemysłu, relacjach z administracją Trumpa, wojnie na Ukrainie, polityce migracyjnej i europejskim rolnictwie Adam Szymczyk rozmawia z Ignacym Niemczyckim, sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Hasło rozpoczętej z początkiem roku polskiej prezydencji w UE to „Bezpieczeństwo, Europo!”. Zapytam nieco przewrotnie: czy po trzech latach wojny za naszą wschodnią granicą jest jeszcze potrzeba odwoływania się do kwestii bezpieczeństwa?
Wydaje mi się, że upływ czasu nie unieważnia tego, że coraz bardziej odczuwamy fakt, że Europa powinna wziąć odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo. Pokazały to również wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych i wyraźne oczekiwania Donalda Trumpa wobec Europy, aby była zdolna do tego, by w razie potrzeby obronić się sama.
Kwestia bezpieczeństwa wciąż jest znacząca, co widać wyraźnie w badaniach opinii publicznej, w których temat ten jest podnoszony jako ważne zagadnienie. Równocześnie pojawiły się takie wymiary bezpieczeństwa, o których nie myśleliśmy zbyt intensywnie, ponieważ byliśmy skupieni na tzw. twardym bezpieczeństwie związanym z aspektem militarnym.
Dla mnie szczególnego znaczenia nabiera kwestia bezpieczeństwa gospodarczego, czyli działania zmierzające do tego, żeby Unia pozostała konkurencyjna, a łańcuchy dostaw bezpieczne. Zadaniem naszej prezydencji jest skupienie się także na tych właśnie obszarach, a nie wyłącznie np. na ochronie naszej granicy.
Jakie wyzwania czekają prezydencję na polu bezpieczeństwa gospodarczego?
Widzę tu trzy zasadnicze obszary. Po pierwsze, kwestia deregulacji przepisów, które ostatnio wprowadzono, ale również tych, które jeszcze nie weszły w życie. W deregulacji chodzi o zmianę przepisów, które już przyjmowaliśmy i tych funkcjonujących w lepszy lub gorszy sposób. Musimy zadać sobie pytanie, które z przepisów, które przyjęliśmy, działają, a które nie. To punkt wyjścia do dalszych działań.
Należy też zachęcić Komisję Europejską do odejścia od polityki nadmiernego regulowania. Potrzebujemy swoistej przerwy regulacyjnej, o którą w ramach prezydencji zabiegaliśmy od początku. To faktycznie udało się nam osiągnąć. KE nie ma zbyt wiele planów legislacyjnych na pierwsze półrocze tego roku.
Z deregulacją powiązana jest kwestia znoszenia barier na rynku – to drugi obszar, który uważam za kluczowy. Istotne pozostaje również usuwanie barier, zwłaszcza na wspólnym rynku usług.
Rynek towarów działa całkiem nieźle, co widać na podstawie dostępnych danych. Wspólny rynek zapewnia nam ewidentną wartość dodaną. Jednocześnie te same dane pokazują, że intensywność handlu usługami wewnątrz UE niewiele się różni od tego z państwami trzecimi, co może oznaczać, że jednolity rynek w przypadku usług nie działa tak, jak powinien. Powodem tego stanu rzeczy jest właśnie zbyt duża liczba barier.
Sama Komisja Europejska podaje, że ok. 60% barier na rynku usług funkcjonuje już od 20 lat, a liczony przez niezależne organizacje potencjał ekonomiczny zniesienia tych barier jest szacowany na dodatkowe ok. 250-450 mld euro rocznie do unijnego PKB. Są to więc znaczące środki.
Trzeci obszar to szeroko pojmowana europejska polityka przemysłowa. Chodzi o to, żeby bazować na doświadczeniach związanych z Zielonym Ładem i tworzyć politykę, która będzie wspierała industrializację, a nie prowadziła do spadku roli przemysłu. W tym punkcie naszym przewodnim hasłem jest to, aby dekarbonizacja nie prowadziła do deindustrializacji.
Musimy stworzyć takie warunki, aby unijny biznes, w tym przemysł energochłonny, mógł konkurować w skali globalnej. Chcemy uelastycznienia programów unijnych, które są wskazywane przez przedsiębiorców jako przeszkody w rozwoju gospodarki. Mniej nakazów, więcej zachęt – to nasze hasło. Potrzebne są deregulacje, o których mówiłem wcześniej, ale też zmiany w naszym myśleniu o polityce klimatycznej czy handlowej.
Jeszcze w zeszłym roku mieliśmy przedsmak tej dyskusji. Po burzliwych rozmowach w Unii zdecydowaliśmy nałożeniu ceł na chińskie samochody elektryczne. KE wykazała, że tamtejsi producenci są subsydiowani przez państwo. Konieczne jest tworzenie równych warunków konkurencji dla unijnego przemysłu w skali globalnej.
Bardzo ważna pozostaje też kwestia cen energii, które są w Unii tak wysokie, że mają wymierny wpływ na opłacalność prowadzenia biznesu. Jeszcze przed rozpoczęciem prezydencji naciskaliśmy na KE, aby przyjrzeć się tej sprawie.
Niedługo czeka nas publikacja dokumentu Clean Industrial Deal, Komisja powinna także przedstawić plan obniżenia cen energii. Mamy świadomość, że brakuje narzędzi do tego, by sprawić, że ceny w znaczący sposób spadną z dnia na dzień, ale pewne działania podejmujemy już teraz albo w perspektywie średniookresowej.
Rozmawiamy w dniu, w którym nowa amerykańska administracja ogłosiła nałożenie 25-procentowych ceł na stal i aluminium z innych państw, w tym także członków UE. Czy można spodziewać się symetrycznej odpowiedzi ze strony Unii? Jakie są plany prezydencji, aby tym razem współpraca UE z ekipą Donalda Trumpa układała się poprawniej?
Pierwszym i najważniejszym wyzwaniem, z którym musimy się jako prezydencja mierzyć, jest zachowanie europejskiej jedności w odpowiedzi na działania amerykańskiej administracji. Na podstawie wypowiedzi różnych polityków z krajów członkowskich mogę stwierdzić, że w dużej mierze już nam się to udało.
Słowa dotyczące jedności pojawiają się dość często, choć nierzadko patrzymy na kwestie związane ze Stanami w różny sposób. Dla Polski czy państw bałtyckich relacje z USA są o wiele ważniejsze niż dla krajów, takich jak Francja.
Wynika to z tego, że bezpieczeństwo naszej części Europy zależy od współpracy z Waszyngtonem. W tym kontekście cieszy, że coraz częściej mówimy jednym głosem.
Drugim celem prezydencji, nie mniej ważnym niż pierwszy, jest stworzenie pozytywnej oferty dla Stanów Zjednoczonych. Niezależnie od decyzji o nałożeniu ceł powinniśmy z tą ofertą do Amerykanów wychodzić. Cieszy mnie (choć nie jest to sensu stricte rola prezydencji), że zawiązał się zarys konsensusu, co mogłoby być taką propozycją.
Są to kwestie, które w przestrzeni medialnej pojawiały się już wcześniej: zakupów amerykańskiego LNG i sprzętu militarnego, a także współpracy w zapewnieniu uczciwych warunków w handlu międzynarodowym (w domyśle: wypracowanie wspólnego stanowiska wobec Chin).
Trzecia kwestia to zdolność Unii do odpowiedzenia w sposób proporcjonalny, ale nie eskalacyjny w sytuacji, gdy prezydent USA zdecyduje o nałożeniu ceł. Pierwszym poważnym testem będzie decyzja dotycząca przedłużenia ceł odwetowych, które UE wprowadziła w odpowiedzi na działania podjęte w okresie pierwszej kadencji Trumpa i pozostające w mocy do końca marca.
Od samego początku prezydencji temat reakcji na działania ze strony administracji USA był podnoszony na wielu formacjach Rady UE. Mamy zaplanowany kalendarz spotkań na szczeblach ministerialnych, które odbędą się w ciągu naszego przewodnictwa, gdy będziemy podnosić tę kwestię.
Wśród innych priorytetów polskiej prezydencji wskazano poprawę konkurencyjności rolnictwa. Czy prezydencja posiada plan, jak rozwiązać problemy unijnych rolników?
Na tym polu współpracujemy z Komisją Europejską, która ma niedługo przedstawić komunikat dotyczący wizji dla unijnego rolnictwa. Dzisiaj rolnicy po prostu boją się o swoją przyszłość na unijnym rynku.
Z jednej strony widzą umowę z Mercosur, z drugiej Ukrainę, z trzeciej wysokie wymagania Zielonego Ładu. Myślę, że w przeszłości nie zadbano odpowiednio o tę grupę i nie dziwię się, że jest ona dziś bardzo sfrustrowana, bo czuje się zagrożona działaniami podejmowanymi na forum unijnym. Mam nadzieję, że komunikat KE będzie wyjściem do rolnika z konkretnymi propozycjami.
Jako prezydencja na posiedzeniu Rady AGRIFISH (Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa) przeprowadziliśmy dyskusję na temat wpływu handlu globalnego oraz skumulowanego efektu porozumień handlowych na sytuację rolników w Europie. Planujemy też rozmowy o znaczeniu dotychczas naczelnego hasła europejskiej polityki rolnej, czyli bezpieczeństwa żywnościowego.
Musimy podjąć decyzję, czy chcemy, aby unijna polityka rolna nadal zasadzała się na tym fundamencie. Odejście od obecnego kierunku byłoby dla nas bardzo trudne do zaakceptowania. Także w obszarze rolnictwa spodziewamy się propozycji uproszczeń przepisów i oczywiście jako prezydencja będziemy te działania Komisji wspierać.
Jesteśmy też w przededniu bardzo istotnej dyskusji o kolejnym unijnym budżecie (w tym również programach dla rolnictwa), która swoją pełnię osiągnie już po naszej prezydencji. Na razie mowa tu nie tyle o konkretnych kwotach, ale raczej celach, jakie ma realizować wspólna polityka rolna.
Jako ważny cel prezydencji w programie wskazano „pobudzenie unijnego potencjału obronnego”. Jakie działania mają zostać podjęte w tym zakresie?
Najważniejszym zadaniem prezydencji w tym obszarze jest negocjacja rozporządzenia EDIP (z ang. Program dla europejskiego przemysłu obronnego), w którym zarysowuje się kilka możliwych opcji i kompromisów, ale też potencjalnych innych spojrzeń krajów członkowskich. Co do celu, aby europejski przemysł obronny był w stanie odpowiedzieć na wyzwania związane z naszym bezpieczeństwem, panuje w Unii zgoda.
Na razie na wspomniany program przewidziano w unijnym budżecie jedynie 1,5 mld euro. W związku z tym jako prezydencja inicjujemy dyskusję, jak działania na rzecz europejskiego bezpieczeństwa można sfinansować już teraz, a nie dopiero w ramach kolejnych ram finansowych po 2027 r. Ta dyskusja z inicjatywy Polski odbyła się m.in. podczas nieformalnego spotkania liderów państw UE w Belgii.
Odpowiednie rozmowy będą się toczyły również podczas nieformalnego posiedzenia Rady ECOFIN (Rady do Spraw Gospodarczych i Finansowych) w kwietniu w Warszawie. Omawiane będą kwestie finansowania EDIP teraz i w przyszłości oraz wspierania programów, takich jak Tarcza Wschód.
Ważnym dokumentem będzie też biała księga dotycząca obronności, która ma zostać przedstawiona w marcu. Mówiąc krótko, skupiamy się na tym, skąd czerpać fundusze, na co je wydawać i z jakich mechanizmów korzystać podczas ich wydawania.
Po latach wykuwania wspólnego stanowiska wśród krajów członkowskich dziś Unia traktuje kwestię nielegalnych migracji jako zagrożenie. Jak docelowo ma przebiegać realizacja polityk w odpowiedzi na to wyzwanie? Kraje UE postawią na większą ochronę granic czy spróbują rozwiązać problem u źródła poprzez wsparcie dla krajów, z których następuje masowa emigracja, jak np. stało się to w przypadku Tunezji?
Jedno działanie nie wyklucza drugiego. Dobrym przykładem, o który zabiegaliśmy jako państwo członkowskie, jest dyrektywa dotycząca powrotów. Na razie brak odpowiednich przepisów pozwalających na ekstradycję tych osób, które wjechały do Europy lub przebywają na jej terenie nielegalnie.
Dążymy do tego, aby osoby te, gdy wymaga tego sytuacja, w sposób zgodny z przepisami, ale też sprawny i zgodny z wymogami bezpieczeństwa przetransportować do krajów ich pochodzenia albo (jeśli państwa te nie są bezpieczne) do tzw. hubów, czyli państw trzecich, które bezpieczeństwo są w stanie zapewnić.
Myślę, że w tym właśnie kierunku będzie się rozwijała dyskusja o polityce migracyjnej. Jednocześnie nie można zapomnieć o instrumentalizowaniu migracji przez reżimy Łukaszenki czy Putina. Warto pamiętać w tym zakresie o grupach szczególnie wrażliwych. Mam nadzieję, że te cele uda się zrealizować na poziomie unijnym.
Proces polityczny zmierzający w tym kierunku widać już od szczytu Rady Europejskiej z października 2024 r., na którym liderzy państw członkowskich zasygnalizowali zmianę podejścia do kwestii związanych z migracją. W grudniu Komisja Europejska opublikowała komunikat dotyczący instrumentalizacji migracji, zatem zauważalna jest wyraźna zmiana akcentów w dyskusji o polityce migracyjnej.
W programie prezydencji zawarto obietnicę „maksymalizacji wsparcia dla Ukrainy”. Niektóre kraje z coraz większym oporem podchodzą do kwestii pomocy dla Kijowa. Jak przekonywać nieprzekonanych do udzielania dalszych pakietów pomocowych? W jakich obszarach można tę dotychczasową pomoc uzupełnić?
Jak rozumiem, odnosi się pan do węgierskiego sprzeciwu wobec mechanizmu European Peace Facility, czyli zwrotu z unijnych zasobów finansowych wydatków poniesionych przez państwa członkowskie na sprzęt wojskowy przekazywany Ukrainie. Mówimy więc o funduszach, które miałyby trafiać do członków UE.
W tym zakresie zaproponowaliśmy wprowadzenie mechanizmu opt-out dla Węgier, który jednak nie został przez ten kraj zaakceptowany. Musimy się pogodzić z tym, że wobec braku dobrej woli pozostaje sięganie po inne narzędzia.
Bardzo ważnym instrumentem będzie kwestia polityki rozszerzenia i otwarcia pierwszego klastra negocjacji z Ukrainą. Ta sprawa niewątpliwie będzie trudna, gdyż niektóre państwa wiążą tę kwestię z postępami w akcesji państw Bałkanów Zachodnich. Niemniej jestem przekonany, że do otwarcia klastra z Ukrainą dojdzie.
Szczegóły dotyczące pomocy dla Ukrainy ostatecznie wyjaśnią się w momencie wyklarowania jasnego stanowiska amerykańskiej administracji. Na ten moment pozostaje to wielką niewiadomą, zza oceanu dochodzą do nas sprzeczne sygnały.
Jeszcze przed rozpoczęciem prezydencji przekazano Ukrainie zyski z zamrożonych rosyjskich aktywów. Teraz udało się przedłużyć już nałożone na Moskwę sankcje, co wcale nie było takie pewne. W trwających dyskusjach nad szesnastym pakietem sankcji pojawił się pomysł nałożenia wyższych ceł na import nawozów z Rosji i Białorusi.
Obserwujemy dyskusję związaną z zakończeniem przez Ukrainę dalszego tranzytu rosyjskiego gazu. Część państw, np. Słowacja czy wspomniane wcześniej Węgry, nie chce przestawić się na gaz z innych źródeł, ponieważ obawia się utraty z tego tytułu dodatkowych dochodów. Tymczasem w dokumencie RePowerEU z 2022 r. wskazano, że do 2027 r. unijny rynek ma stać się wolny od surowców z Rosji. W jaki sposób prezydencja chce doprowadzić do osiągnięcia wspomnianego celu?
Czekamy na opublikowanie odpowiednich dokumentów przez KE, która analizuje szczegóły techniczne i monitoruje rynek gazu w Europie. Zdajemy sobie sprawę, że odejście przez niektóre kraje członkowskie od gazu z Rosji często wymaga odpowiedniego wsparcia także z unijnego budżetu.
W naszej ocenie już dziś istnieje możliwość zastąpienia rosyjskiego gazu choćby dostawami LNG z innych kierunków. Problemem nie jest dostępność tego surowca, ale np. brak odpowiedniej infrastruktury.
To nie tajemnica, że podczas dyskusji na szczeblu unijnym część kwestii jest ze sobą pakietowana. Wówczas poruszane są także takie obszary polityki UE, w których dane państwo ma wymierny interes. Być może prezydencja będzie musiała skorzystać z tego instrumentu i starać się umożliwić korzystne rozwiązania na danych polach w zamian za odejście od rosyjskich paliw.
Polska zamierza również wzmacniać rolę społeczeństwa obywatelskiego w zakresie ochrony praworządności. Jak w praktyce miałoby to wyglądać i czy przewidziano jakąś szczególną rolę dla trzeciego sektora?
Wzmacnianie roli trzeciego sektora zaczęło się jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem prezydencji, ponieważ na jej program wpływ miała nowo powstała Rada Organizacji Pozarządowych ds. Prezydencji Polski w Radzie UE.
W najbliższym czasie można się spodziewać publikacji przez KE dokumentu o nazwie Europejska Tarcza Demokracji zawierającego propozycje wzmocnienia procesów demokratycznych w Europie. Zabiegamy o to, aby w trakcie prezydencji dobrze zdefiniować obszary działań, które mogłyby się znaleźć w tym dokumencie.
Dotychczas o wzmacnianiu odporności demokracji głównie rozmawialiśmy w kontekście zagranicznej interferencji w procesy wyborcze. Polskiej prezydencji zależy na tym, aby definicja była szersza oraz uwzględniała również niezależne media i organizacje społeczeństwa obywatelskiego. Na razie jesteśmy na etapie konstruowania słownika pojęć. Kiedy już to się stanie, będziemy mogli decydować, co dalej robić, np. czy wzmacniać unijne programy finansujące działania tych organizacji.
Sześć miesięcy to bardzo krótki okres. Z pewnością znaczna część celów zawartych w programie nie zostanie podjęta przez ten czas. Realizacja których punktów jest najbardziej prawdopodobna przez najbliższe pół roku i będzie świadczyła o sukcesie polskiej prezydencji?
Nasza prezydencja jest specyficzna, ponieważ zbiega się z nowym mandatem Komisji i dopiero za jakiś czas zostanie przedstawiony plan prac KE na obecny rok. Przeważnie skuteczność prezydencji mierzy się liczbą dossier (aktów legislacyjnych), które są dowiezione do końca i przyjęte. W obecnej sytuacji tych legislacyjnych propozycji na stole jest niedużo.
Chciałbym, żeby efektem polskiej prezydencji była zmiana myślenia w UE w wymiarze militarnym i gospodarczym. Zgadzam się ze stwierdzeniem, iż konieczne jest wzięcie odpowiedzialności przez Unię za swoje bezpieczeństwo, do czego potrzebujemy gospodarki, która jest w stanie to zapewnić. Myślę, że już dokonują się w tych aspektach drobne przełomy, ale pewnie dopiero komentatorzy ocenią, czy faktycznie udało się osiągnąć wspomniane cele.
Rozmowę przeprowadzono 11 lutego 2025 r.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.
Ignacy Niemczycki
Adam Szymczyk