Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna. Możesz nas wesprzeć przekazując 1,5% podatku na numer KRS: 0000128315.

Informujemy, że korzystamy z cookies. Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony.

Donald Trump nie czytał Tukidydesa. Prezydent USA to szaleniec albo hazardzista

Donald Trump nie czytał Tukidydesa. Prezydent USA to szaleniec albo hazardzista źródło: wikimedia commons; Public domain

Realista Donald Trump pokazał pięknoduchom, co to znaczy prawdziwa polityka. To teza, która w ostatnim czasie zyskała na popularności, zwłaszcza w kontekście podejścia amerykańskiej głowy państwa do wojny na Ukrainie. Czy prezydent Stanów Zjednoczonych rzeczywiście reprezentuje realizm polityczny, czy może jego działania to po prostu chaos w stylu America First, który nie ma wiele wspólnego z długofalową strategią?

Realizm klasyczny: natura ludzka i pragnienie władzy

Realizm klasyczny, sięgający korzeniami do myśli Tukidydesa, Machiavellego czy Hobbesa, opiera się na założeniu, że ludzka natura jest stała i kieruje się pragnieniem władzy oraz przetrwania. Tukidydes w Wojnie peloponeskiej pisał: „Silni robią, co mogą, a słabi cierpią, co muszą”.

To właśnie ta logika stoi za przekonaniem, że państwa są skazane na rywalizację. Każe ona przyjąć, że w anarchicznym systemie międzynarodowym nie ma wyższej władzy, która mogłaby egzekwować porządek.

Dla klasycznych realistów, takich jak Hans Morgenthau, polityka międzynarodowa to nieustanna walka o władzę, gdzie moralność i prawo międzynarodowe są drugorzędne.

Amerykański politolog na kartach Politics Among Nations podkreślał, że „polityka międzynarodowa, podobnie jak cała polityka, jest walką o władzę. Jakiekolwiek są ostateczne cele polityki międzynarodowej, władza zawsze jest celem bezpośrednim”.

Czy Donald Trump wpisuje się w ten schemat? Jego retoryka spod znaku America First i nacisk na maksymalizację korzyści dla USA mogą sugerować, że tak.

Realizm klasyczny wymaga jednak spójnej strategii, a nie tylko twardych słów. Prezydent USA często mówi o siłowym podejściu, ale jego działania bywają chaotyczne i nieprzewidywalne.

Neorealizm strukturalny: anarchia i struktura systemu

Neorealizm, rozwijany przez Kennetha Waltza w jego przełomowej pracy Theory of International Politics, idzie o krok dalej. Waltz przekonuje, że to nie natura ludzka, ale struktura systemu międzynarodowego – jej anarchiczny charakter – zmusza państwa do rywalizacji. W systemie, gdzie nie ma centralnej władzy, państwa, jeśli chcą przetrwać, muszą polegać na sobie.

Amerykański badacz wprowadza pojęcie balansu sił, które jest naturalnym mechanizmem stabilizującym system. Jak pisał, „struktura systemu międzynarodowego jest ostatecznym wyznacznikiem zachowania państw; państwa działają tak, jak muszą, w ramach ograniczeń narzuconych przez anarchię”.

Z tej perspektywy działania amerykańskiej głowy państwa można interpretować jako próbę utrzymania dominacji USA w systemie, który staje się coraz bardziej multipolarny, zwłaszcza w obliczu rosnącej potęgi Chin. Ale czy Trump rzeczywiście dąży do zachowania równowagi sił? Jego sceptycyzm wobec sojuszy międzynarodowych, np. NATO, i chęć wycofania się z zaangażowania w wojnę na Ukrainie sugerują raczej destabilizację systemu.

Realizm ofensywny: maksymalizacja siły

Realizm ofensywny, reprezentowany przez Johna Mearsheimera, posuwa się jeszcze dalej. Popularny amerykański naukowiec w The Tragedy of Great Power Politics twierdzi, że państwa nie tylko dążą do przetrwania, ale także do takiej maksymalizacji swojej siły, aby zdominować system.

W jego ujęciu anarchia systemu międzynarodowego zmusza państwa do agresywnego działania, ponieważ tylko dominacja gwarantuje bezpieczeństwo. Jak pisał, „państwa w systemie międzynarodowym nie mają motywacji do dążenia do pokoju i współpracy, gdy mogą zyskać więcej władzy i bezpieczeństwa, konkurując ze sobą”.

Trump, stawiając na porozumienie z Władimirem Putinem, zdaje się potwierdzać tezę Mearsheimera. Racjonalne państwa powinny unikać niepotrzebnych konfrontacji z innymi mocarstwami, gdy te czują się zagrożone w swoim bezpośrednim otoczeniu.

Ale czy jego działania wobec Ukrainy i Rosji rzeczywiście maksymalizują siłę USA? Z perspektywy idei Mearsheimera takie posunięcia można interpretować również jako sprzeczne z interesem narodowym USA, ponieważ oznaczałyby rezygnację z osłabiania Rosji – kluczowego rywala – na rzecz krótkoterminowej stabilizacji.

Realizm defensywny: utrzymanie status quo

Realizm defensywny, opisywany przez takich teoretyków, jak Stephen Walt, sugeruje zaś, że państwa nie dążą do dominacji, ale do utrzymania gwarantującego równowagę sił status quo. Walt w The Origins of Alliances wprowadza pojęcie balansu zagrożeń.

Tłumaczy ono, dlaczego państwa tworzą sojusze przeciwko największym zagrożeniom, a niekoniecznie najsilniejszym graczom. Jak pisał Walt, „państwa nie balansują przeciwko sile, ale przeciwko zagrożeniu”.

Z tego punktu widzenia wsparcie Ukrainy przez USA można uznać za działanie realistyczne. Przyczynia się ono bowiem do osłabienia Rosji, która jest strategicznym partnerem Chin – głównego rywala USA. Retoryka Trumpa sugeruje jednak chęć wycofania się z zaangażowania w Ukrainę, a to mogłoby zaburzyć równowagę sił.

Co z tego wynika? Jedynie to, że definicje realizmu politycznego są tak pojemne, iż nie pozwalają na jednoznaczną interpretację działań prezydenta USA. Posługiwanie się „twardym” językiem czy ignorowanie prawa międzynarodowego i moralność nie czynią go automatycznie realistą.

Może szaleniec lub hazardzista?

Ciekawszym kluczem interpretacyjnym dla działań Trumpa zdaje się analiza jego strategii nie w kategorii Realpolitik, ale „politycznego szaleńca”. Wbrew nazwie nie mam na myśli improwizacji. Jest to raczej próba celowego kreowania wizerunku osoby nieprzewidywalnej i irracjonalnej, aby zastraszyć przeciwnika i zmusić go do ustępstw.

Ideą jest przekonanie drugiej strony, że racjonalne kalkulacje mogą nie zadziałać, bo „szaleniec” może podejmować decyzje wbrew logice. Tworzenie dezorientacji u oponenta powoduje, że nie czuje on gruntu pod nogami, co zmniejsza jego siłę negocjacyjną.

„Szaleńcza” strategia była kojarzona z polityką Nixona i jego doradcy Henry’ego Kissingera. Do historii przeszły słowa Kissingera skierowane do prezydenta w 1972 r.: „Im bardziej lekkomyślni się wydajemy, tym lepiej, ponieważ pod koniec dnia próbujemy przekonać ich, że jesteśmy gotowi iść na całość”.

Co ciekawe, to właśnie Putin, stosując groźby użycia broni jądrowej, realizował tę strategię, bo sugerował, że jest gotów na podjęcie każdego ruchu. Być może to podejście skłoniło administracją Trumpa do przyjęcia podobnych założeń.

Innym sposobem na zrozumienie Trumpa jest opisanie go jako hazardzisty stawiającego wszystko na jedną kartę. Jego strategia opiera się na szybkim porozumieniu z Putinem, pomijaniu Ukrainy i Europy oraz oferowaniu Moskwie ustępstw terytorialnych i strategicznych, takich jak neutralność Kijowa czy akceptacja obecnych zdobyczy Rosji.

Trump zdaje się liczyć na osobistą relację z Putinem i presję ekonomiczną umożliwiającą osiągnięcie błyskawicznego sukcesu. Wiele wskazuje jednak na to, że mimo ogromnego ryzyka nie przygotował planu awaryjnego.

Jeśli Rosja odrzuci ofertę lub zażąda więcej, Trump może stracić wiarygodność, osłabić pozycję USA w NATO i pozostawić Zachód w trudnej sytuacji geopolitycznej. To typowe dla jego stylu – śmiałe, spektakularne ruchy, ale bez zabezpieczenia na wypadek porażki.

***

Dziś jest więc za wcześnie, by wpisywać podejście Trumpa do negocjacji z Rosją w jakieś ściśle określone ramy narracyjne, a tym bardziej w szerszą strategię geopolityczną. Nie da się odpowiedzialnie wyrokować, czy w tym szaleństwie jest metoda i na czym miałaby ona polegać.

Pamiętajmy, że rozbrat między retoryką a realnymi działaniami bywa u obecnego lokatora Białego Domu ogromny. Jego pierwsza kadencja pokazała, że często mówi jedno, a robi coś zupełnie innego.

Obecna zaś już udowodniła, że bombastyczna retoryka to element negocjacji, po których sytuacja się normalizuje. Zanim wyciągniemy wnioski, musimy poczekać na konkretne kroki – czy to w postaci porozumień, czy też ich braku.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.