Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Badania pokazują jasno: pokolenie Z uważa, że Polska to dobry kraj do życia

Badania pokazują jasno: pokolenie Z uważa, że Polska to dobry kraj do życia źródło: wikimedia commons; autor zdjęcia: Adrian Grycuk; Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Poland license.

Młodzi nie znają innej rzeczywistości niż ta w Unii Europejskiej, łatwo im więc o porównania. Jeżdżą po świecie i widzą, że Polska nie ma się czego wstydzić. Są normalsami co jest zupełnie kontrintuicyjne. Pełnią funkcję pasywnego stabilizatora, który w momentach przesilenia daje o sobie znać. Pozwalają zachować równowagę. Roch Zygmunt rozmawia z Adamem Traczykiem, dyrektorem More in Common Polska, na temat najnowszych reprezentatywnych badań na temat poglądów młodych Polaków.

76% moich rówieśników uważa, że Polska to dobry kraj do życia. Jest aż tak świetnie?

Chyba tak. Nie mamy powodów, aby nie ufać przebadanym przez nas młodym.

Skąd to się bierze?

To realistyczna ocena. Polska to jeden z globalnych liderów wzrostu gospodarczego. Przez ostatnie trzy dekady, z wyjątkiem pandemii, on był u nas nieprzerwany, podczas gdy wiele innych państw europejskich jest pogrążonych w dłuższych lub krótszych okresach stagnacji.

W dodatku młodzi nie znają innej rzeczywistości niż ta w Unii Europejskiej, łatwo im więc o porównania. Jeżdżą po świecie i widzą, że Polska nie ma się czego wstydzić. Żyje się tu naprawdę całkiem wygodnie i można to bez kompleksów przyznać.

Część moich znajomych – tych „młodych, wykształconych…” – uważa wręcz, że lepiej niż na Zachodzie.

To w ogóle część szerszego fenomenu polegającego na nabraniu przez Polaków, nie tylko tych najmłodszych, pewności siebie względem Europy Zachodniej. Przez pewien okres myśleliśmy o sobie jako o młodszym bracie, który ma wiele do nadgonienia.

Dziś już ten cel został niemal osiągnięty, a jednocześnie nie popełniliśmy błędów, które zrobili inni. To, co stwierdzili w naszym badaniu młodzi, jest więc po prostu dostrzeżeniem pewnego społeczno-gospodarczego faktu.

Kiedy nabraliśmy tej pewności siebie?

Trudno tu znaleźć jedną cezurę czasową, bo to zawsze jest proces, który nie zamyka się w jednej dacie. Dostrzegaliśmy to już jednak wielokrotnie także w toku różnych badań, choćby biorąc pod lupę to, jak Polacy mówili o Unii Europejskiej w okresie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Dziś możemy powiedzieć, że jest to pewność niezachwiana.

Widzimy sukcesy i docenianie Polski na wielu różnych obszarach – od gospodarki po politykę międzynarodową. Mamy przeświadczenie, że my też mamy coś do zaoferowania, jesteśmy jakimś punktem odniesienia, a nie musimy wiecznie kopiować.

Pesymista powiedziałby, że to krótkie okienko pogodowe.

Badania zawsze uchwytują to, co jest tu i teraz, nie są prognozą na przyszłość. Być może jest tak jak mówisz, ale tę dobrą pogodę, którą mieliśmy przez 35 lat, wykorzystaliśmy dobrze, mimo wszystkich ograniczeń i niedociągnięć. Teraz zadaniem elit politycznych jest zabezpieczenie trwałości tych sukcesów przed ewentualnym pogorszeniem pogody.

Tych samych elit, które raczej są odrzucane przez młodych. „Przede wszystkim sympatie polityczne młodych nie odzwierciedlają układu sił zdominowanego przez Prawo i Sprawiedliwość oraz Koalicję Obywatelską, który przez ostatnie dwie dekady nadawał ton polskiej polityce” – piszecie w opracowaniu.

Trudno powiedzieć, że całkowicie odrzucają, ale z pewnością cena polityczna zaprojektowana przez młodych nie byłaby duopolem. Zawsze ostateczna weryfikacja poglądów politycznych dokonuje się w dniu wyborów.

Gdy na nie spojrzymy, to zobaczymy, że w październiku 2023 roku zwycięstwo w najmłodszej grupie wiekowej odniosła Koalicja Obywatelska, a PiS – mimo że był na miejscu piątym – otrzymał 15%.

W waszym badaniu jest już zdecydowanie gorzej.

Tak, bo mamy duży odsetek niezdecydowanych. Jakkolwiek ten brak deklaracji dotyczy w dużej mierze kobiet, to pokazuje, że młodzi po prostu nie mają jeszcze silnych identyfikacji politycznych. Wiedzą raczej, na jakie partie nie zagłosują, niż na jakie mogą oddać głos.

Jak to czytać?

Że przede wszystkim młodzi mają dużo innych, w swojej optyce ważniejszych, rzeczy na głowie, niż zajmowanie się polityką. Wchodzenie w dorosłość jest okresem na tyle ciekawym i intensywnym, że nie ma na to aż tyle czasu.

Młodzi mają oczywiście swoje wyobrażenia o polityce, ale nie przekładają ich tak mocno na identyfikacje partyjne – także dlatego, że mają niewiele głosowań za sobą i nie czują historyczno-tożsamościowego przywiązania w duchu: „Głosowałem na partię X od 2005 roku, teraz też muszę”. Mogą poszukiwać, eksperymentować.

Widzimy jednak, że badania realizowane w okresie między wyborami, które zdawałyby się sugerować, że młodszych cechuje pewna skrajność poglądów, zwodzą. Koniec końców poparcie dla różnych partii rozsmarowywuje się.

Czyli?

Wyniki wyborcze wśród najmłodszych wyborców rozkładają się generalnie dość równomiernie. Wybory parlamentarne były tego znakomitym przykładem.

KO uzyskała niemal 30% głosów, ale Lewica, Trzecia Droga, PiS i Konfederacja po kilkanaście. A to ta ostatnia partia miała według badań realizowanych przed wyborami uzyskać niemal 30%.

Widać, że niezdecydowani, śledzący politykę z doskoku, to rezerwuar partii umiarkowanych. Dotyczy to zarówno młodych, jak i starszych wyborców. To według mnie błogosławieństwo polskiej polityki.

Podnosząc frekwencję, wprowadzamy do systemu więcej głosów umiarkowanych, osób, którym obce są teorie spiskowe, takich, które chcą spokoju, stabilności, powagi.

Są normalsami. To jest zupełnie kontrintuicyjne, bo o młodych często myśli się właśnie jako o ludziach wierzących w skrajne idee.

W naszej segmentacji polskiego społeczeństwa nazywamy takie osoby „niezaangażowanymi normalsami”. Oni pełnią funkcję pasywnego stabilizatora, który w momentach przesilenia daje o sobie znać. Pozwalają zachować równowagę.

Wiadomo, że są wśród młodych także osoby o bardziej wyostrzonych punktach widzenia, ale co do zasady mechanizm jest tu podobny jak wśród ludzi nieco starszych: ci mniej zaangażowani to osoby o poglądach umiarkowanych, a przede wszystkim o umiarkowanym usposobieniu.

Czy to właśnie dlatego – i ze względu na relatywnie wysoką jakość życia w naszym kraju – na protestach Ostatniego Pokolenia jest 20 osób, a nie 20 tysięcy?

Chyba to rzeczywiście jest jedna z przyczyn. Skoro dobrze się tu żyje, to w swojej masie nie mamy poczucia, że należy dołączyć do jakiegoś buntu – niezależnie od jego ideowego zabarwienia.

Poza tym mamy drugi aspekt. Młodzi są silnie indywidualistyczni. Nie tak kapitalistycznie indywidualistyczni jak ich rodzice, bo nie są już tak podatni np. na kulturę zapierdolu, ale w sensie stylu życia, dbania o swój indywidualny dobrostan jak najbardziej. A jak już powiedzieliśmy, w Polsce żyje się nieźle, więc nie ma potrzeby się przesadnie buntować.

Dlaczego uważasz, że nie są indywidualistyczni gospodarczo? CBOS z 2021 roku: u młodych jest wyższy odsetek poparcia dla podatku liniowego niż wśród ogółu badanych.

Mam problem z tą deklaracją, bo młodzi w Polsce do 26. roku życia w ogóle nie płacą podatku dochodowego, więc nie przywiązywałbym się do takiego wyobrażenia o systemie podatkowym.

Po drugie, nie wiem, czy akurat podatek liniowy utożsamiałbym silnie z kapitalistycznym nastawieniem, bo w tym systemie można sobie wyobrazić różne modele rozkładu obciążeń podatkowych.

Nie przeczę natomiast, że pokutuje w tym pokoleniu przekonanie, że dobrostan i dobrobyt trzeba sobie zapewnić samemu, bo – jak twierdzą badani – polityka generalnie służy starszym.

Skoro około 80% młodych uważa, że politycy reprezentują interesy ludzi starszych, to naturalne jest, że nie widzą innej formy zadbania o siebie niż skupienie się na sobie.

Twoim zdaniem wynika z tego też niechęć do konkretnych ustępstw np. w sprawie klimatu? Czyli taka postawa, w myśl której ochrona planety jest istotna jedynie deklaratywnie?

Przede wszystkim młodzi mają prawo zastanawiać się, dlaczego to oni powinni się teraz ograniczać w imię czegokolwiek, skoro starsi tego nie zrobili i zostawili im świat w takim stanie.

Kolejną sprawą, która frustruje, jest demografia. Dziś młodych jest po prostu mało, a co za tym idzie – politycy wykalkulowali sobie, że mogą ich lekceważyć, co z kolei powoduje odwrót młodych od polityki. Robi nam się zamknięte koło.

Nawet doświadczenie wyborów z 15 października nie zmieniło tego stanu rzeczy, mimo że głosy młodych miały istotny wpływ na zmianę władzy. Na tym paliwie jednak nie da się długo jechać i nie mam pewności, czy liberalnie zorientowani młodzi dadzą swoim faworytom w wyborach prezydenckich jeszcze jedną szansę.

Jeszcze jedną?

W 2020 roku zmobilizowali się, głosując na Rafała Trzaskowskiego – nie wyszło. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji masowo wyszli na ulice – władza ich przeczekała.

W październiku 2023 odsunęli PiS od rządzenia, a na ten moment rząd Donalda Tuska nie za wiele im dał. Ani na poziomie symbolicznym, ani na poziomie realnym. Przy czym oczywiście nie ma jednej, uniwersalnej „oferty dla młodych”.

W waszym badaniu jednak zdecydowanie prowadzi Konfederacja. Dlaczego młodzi chcą na nią głosować i odrzucają duopol PO–PiS, skoro ich zdaniem w kraju dzieje się dobrze?

Po pierwsze, prawem młodych jest swoiste wieczne kwestionowanie status quo. Po drugie, to też nie jest tak, że młodzi nie dostrzegają żadnych problemów; jedni swoje niezadowolenie wyrażają przejściem do grupy niezdecydowanych, inni większą mobilizacją na rzecz alternatywy.

Siłą Konfederacji jest do tego fakt, że stała się domyślnym wyborem dla wielu młodych mężczyzn, szczególnie na poziomie kulturowo-symbolicznym, bo czy program Konfederacji faktycznie pomógłby życiowo młodym mężczyznom, jest mocno wątpliwe.

To paradoks, który często widzimy także w innych grupach wiekowych – gdyby wsłuchać się w potrzeby, to recepty na ich rozwiązanie należałoby szukać raczej w duchu wspólnotowym, komunitarystycznym. Ale ten język w polskiej przestrzeni publicznej praktycznie nie istnieje.

Jedyny język krytyki, sprzeciwu wobec niedociągnięć systemowych jest mocno neoliberalny. Niestety przez ostatnie 35 lat wpajano nam antywspólnotowe, indywidualistyczne pojęcia, akcentujące, że „każdy jest kowalem swojego losu” i to, jak cudownie by się żyło bez kajdan nakładanych przez państwo.

W zerwaniu tych kajdan widzą receptę?

Bardzo często tak. Nie znają innego języka protestu. Zresztą to samo widzimy w wielkiej polityce.

Nagle okazuje się, że Prawo i Sprawiedliwość jako opozycja krytykuje nadmierny deficyt budżetowy pod rękę z Leszkiem Balcerowiczem, mimo że gdy tworzyli rząd, próbowali trochę przesunąć to okno Overtona w kierunku wspólnotowym.

Jednocześnie mamy przykłady, które dowodzą, że da się tej narracji dać odpór. O ironio, to właśnie Ryszard Petru w kampanii wyborczej z 2023 roku prezentował się – w kontrze do Konfederacji – jako ludzka twarz polskiego liberalizmu: bronił ZUS-u, usług publicznych czy ram prawnych, którymi polskie państwo zabezpiecza działanie wolnego rynku – i odniósł sukces. Widać więc, że się da, tylko trzeba się postarać.

No dobrze, ale Konfederacja ma u was 28% ogółu młodych. To nie są tylko młodzi chłopcy. Moi znajomi na studiach jak widzą takie sondaże, to łapią się za głowę i zastanawiają się, czy nasze młode pokolenie odpłynęło do skrajnej prawicy.

Zdecydowanie nie. Generalnie większość wyborców Konfederacji nie jest skrajnie prawicowa. Gdy liderzy tego ugrupowania mówią negatywnie o związkach partnerskich, to idą w kontrze do przynajmniej części swoich wyborców.

Ci ludzie głosują na nich mimo prawicowego światopoglądu, nie z jego powodu. Konfederacja sama buduje sobie sufit, kłaniając się silnie prawicowym narracjom.

Rozważmy wariant banalny: młodzi głosują na Konfederację, bo „jeszcze nie rządziła”. Coś w tym jest czy to zbyt proste?

W naszej segmentacji zidentyfikowaliśmy taką grupę „zawiedzionych samotników”. To co do zasady ludzie nieufni wobec polityków i systemu, którzy czują się w jakiś sposób pozostawieni w tyle, niezaopiekowani.

Taką alternatywą może być właśnie Konfederacja albo inne, cytując prof. Flisa, „tymczasowe ugrupowanie protestu”. Tyle tylko, że na tych partiach i tak zazwyczaj korzysta jakaś gruba ryba. Był Kukiz – skorzystał PiS. Pojawił się Hołownia – teraz współtworzy rząd Tuska.

A czy ty widzisz pokoleniowe pęknięcie na polskiej prawicy? Czy jest tak, że młodzi prawicowcy – niekoniecznie zapiekli fani wolnego rynku – głosują na Bosaka i Mentzena, bo są im bliżsi kulturowo, a starsi konserwatyści na Kaczyńskiego?

Do pewnego stopnia na pewno tak jest. Też dlatego, że PiS przez ostatnie 8 lat rządził, stąd gdy taki młody prawicowiec chciał się jakoś zbuntować, musiał wybrać kogoś innego.

Natomiast ciekawe przesunięcia widzimy również w obrębie samego PiS-u. Jeśli spojrzymy sobie na wyniki eurowyborów, to zobaczymy, że młode pokolenie polityków niejednokrotnie wyprzedziło starych wyjadaczy.

Czy w świetle już raz na zawsze możemy darować sobie pogląd – przed laty bardzo modny – że młodzi mają lewicowe przekonania?

To oczywiście wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy prawicę i lewicę, ale u nas w potocznym rozumieniu lewica to obyczajowy liberalizm. W tym sensie młodzi zdecydowanie są „lewicowi”.

Poparcie dla liberalizacji prawa aborcyjnego czy związków partnerskich jest znacząco wyższe niż wśród innych grup wiekowych. Jeśli jednak utożsamiamy lewicowość ze wspólnotową wizją państwa i gospodarki, to trzeba powiedzieć, że młode pokolenie w wiekszości takich poglądów nie podziela.

Nawet PiS wyprzedza Lewicę, mimo że w 2021 roku w badaniu CBOS-u w tej samej grupie miał – uwaga – 2%, a partia Czarzastego i Biedronia 16%.

Do tego wyniku 2% to bym się bardzo nie przywiązywał; myślę, że można go zrzucić na karb niedokładności badania. Często wyciągamy wnioski na podstawie sondaży robionych na standardowej grupie 1000 osób. Ta liczba jest reprezentatywna dla całej populacji, ale nie dla poszczególnych grupy wiekowych.

Dlatego nasze badanie, które realizujemy w ramach wspólnego projektu z fundacją Ważne Sprawy, poświęciliśmy wyłącznie młodym w wieku 18–29 lat. Chcieliśmy oddać głos temu pokoleniu.

Co do PiS-u – on przecież też korzysta na niezdecydowanych, bo ta partia jest postrzegana przez wielu jako umiarkowana, jako mainstream. Inaczej nie wygrywałaby wyborów.

A w dyskusji, czy młodzi są lewicowi czy prawicowi, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Najwyższy odsetek młodych uważa, że Polska nie jest ani zbyt prawicowa, ani zbyt lewicowa, tylko że jest w sam raz.

Jak ty to interpretujesz?

To splot kilku czynników. Jednym z nich jest to, że młodzi potrafią sobie poradzić sami, bez względu na to, jaki kierunek, w którym zawędruje polityka. Umieją znaleźć dla siebie rozwiązania.

Po drugie, tu w grę wchodzi to, od czego zaczęliśmy naszą rozmowę. Nasz kraj jest po prostu w porządku. To w gruncie rzeczy bardzo ładna laurka i pewna deklaracja przywiązania wobec Polski, takiej jaką ona jest, ze wszystkimi zaletami i wadami.

Gdy spytaliście ankietowanych, czy Polska jest zbyt lewicowa, czy zbyt prawicowa, usłyszeliście, że – uogólniając – dla mężczyzn jest trochę za bardzo lewicowa, a dla kobiet – zbyt prawicowa. Gdy zamieniliście kryteria z osi prawica–lewica na konserwatyzm–liberalizm, okazało się, że Polska jest w sam raz. Co tu się stało?

Co ciekawe, to na osi prawica–lewica widzimy silniejszą polaryzację. Nie tylko między płciami, ale wśród młodych w ogóle. W przypadku osi konserwatyzm–liberalizm młodzi niezależnie od płci są zgodni: Polska jest trochę zbyt konserwatywna.

Uważa tak 31% mężczyzn i 42% kobiet, a w sumie tylko 20% młodych twierdzi, że jest zbyt liberalna. Jednocześnie mam poczucie, że w całym tym chaosie pojęciowym łatwiej jest zrozumieć, czym dziś jest konserwatyzm, niż czym jest prawica.

Podobnie z liberalizmem. Te słowa pozwalają nam łatwiej wyobrazić sobie konkretne propozycje za nimi stojące.

Czemu kobiety rzadziej wiedzą, na kogo głosować? Przecież Nowa Lewica kieruje swój przekaz momentami niemal tylko do tej grupy.

Rzeczywiście, mimo pewnych starań Lewica nie stała się domyślnym wyborem młodych kobiet, tak jak Konfederacja stała się domyślnym wyborem dużej części młodych mężczyzn. Młode kobiety nie mają i nigdy nie miały jednoznacznego politycznego faworyta. Często natomiast szukały na listach różnych partii swoich faworytek.

Jednocześnie pamiętajmy, że Nowa Lewica wciąż rządzona jest przez dwóch mężczyzn. Po najbliższym kongresie partii to się zapewne zmieni, ale na ten moment jest jak jest. To nie jest bez znaczenia, bo trudno być wiarygodnym w opowieści o świecie dla młodych kobiet, gdy wygłaszają je mężczyźni.

Konfederacja mówi do młodych mężczyzn ustami młodych mężczyzn. Do tego wydaje się, że Nowa Lewica – w przeciwieństwie do prawicowych konkurentów – nie ma dla swoich wyborców holistycznej, spójnej wizji rzeczywistości, która spinałaby poszczególne postulaty.

Dlaczego tak uważasz?

W świecie konfederatów każda część do siebie pasuje. Mamy grill, dom z ogródkiem, dwa samochody, urlop, rodzinę. Wszystko się zgadza – to wizja zarówno ekonomicznego awansu, jak i pewnego kulturowego wzorca życiowego.

Lewica ma postulaty i hasła, ale nie ma całościowej wizji rzeczywistości i języka, który byłby dla przeciętnego Polaka inkluzywny i pozwalał na pewne odstępstwa od lewicowych dogmatów. Na prawicy tzw. próg wejścia jest dużo niższy.

Wystarczy jeden wspólny mianownik i jesteś zaproszony do wewnątrz. Na lewicy odwrotnie – jeden zgrzyt i już cię nie ma.

Opisujesz teraz rzeczywistość Twittera.

No właśnie nie tylko. To, co mówię, jest wyostrzone, ale nie zmienia to faktu, że tej spójnej wizji nie ma. Choć widać obiecujące próby.

Było nią choćby wyjście z propozycją wolnej wigilii, chyba największy jak dotąd sukces Nowej Lewicy w tym rządzie. Zauważ, że ta sprawa to odwołanie się zarówno do ludzi o konserwatywnym sznycie, przywiązanych do tradycji, jak i do tych, którzy oczekują państwa opiekuńczego, poszerzenia praw pracowniczych.

Jeśli ta partia pójdzie w tym kierunku, to może coś z tego będzie. To wszystko składa nam się na obraz, w którym młode kobiety nie zawsze wiedzą, na kogo zagłosują, ale raczej wiedzą, na kogo nie zagłosują.

Kogo masz na myśli?

PiS i Konfederację. Nie wiemy natomiast, która z partii współtworzących obecny rząd zgarnie ich poparcie. Ta decyzja może zapaść dopiero nad urną wyborczą i może wynikać z bardzo jednostkowych powodów. Część z tych kobiet może też zostać – inaczej niż 15 października – po prostu w domu.

Twoim zdaniem młodych Polaków męczą podziały?

Wszystkich Polaków męczą podziały, zarówno tych, którzy biorą udział w sporach, jak i tych, którzy przyglądają się im tylko z boku. Ale nie tylko – również krzykliwość i ogólna brutalizacja życia politycznego, kultura przesady i oburzenia.

Mimo to nowy podział się nie rysuje.

To prawda. Podpisuję się pod tezą prof. Rafała Chwedoruka, który twierdzi, że ten duopol będzie tak sobie trwał, dopóki nie przyjdzie jakieś poważne tąpnięcie na scenie politycznej. Coś na miarę upadku SLD Leszka Millera w połowie pierwszej dekady lat dwutysięcznych.

W 2001 roku nikt się nie spodziewał, że już po kilku latach ta partia de facto przestanie istnieć w dotychczasowym kształcie. Żeby skończyła się dominacja PiS-u i PO, musiałoby się zdarzyć coś o podobnym ciężarze gatunkowym.

No dobrze, ale mógłbym sobie wyobrazić, że ten nowy podział ukazuje się przynajmniej wśród najmłodszej grupy wyborców. Tymczasem nie jest tak, że ogólnopolski podział na PO i PiS młodzi zamieniają w dychotomię Konfederacja–Partia Razem.

Jak już sobie powiedzieliśmy, młodzi nie mają skrajnych poglądów, a ich poparcie jest „rozsmarowane” – każdy trochę z tej puli zgarnia.

Można oczywiście ubolewać, że po krótkim flircie z jakimiś alternatywami, politycznymi nowicjuszami, na koniec „dojrzeją” i dostosują się do całokształtu sceny politycznej, betonując duopol.

Ale z drugiej strony doceńmy, że młodzi przyczyniają się też do pewnej stabilności systemu politycznego. A to w niespokojnych czasach również pewna wartość.

Możemy mówić o tym, że trwale przełamał się trend III RP, czyli niegłosujący młodzi?

Miejmy nadzieję, że tak. Już w 2020 roku frekwencja wśród młodych była wysoka, w wyborach parlamentarnych oczywiście także, z kolei w wyborach do Parlamentu Europejskiego było odrobinę gorzej, ale ta różnica względem innych grup wiekowych nie była tak duża jak dawniej.

Z czego to wynika?

Było kilka wydarzeń, które zaktywizowały to pokolenie, z czego najważniejszym był wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.

Który formalnie nadal nie uległ zmianie.

Ale był dla młodych sygnałem, że polityka może wejść z buciorami zbyt głęboko w ich życie prywatne. Że będzie za bardzo ingerować. To coś, przeciwko czemu Polacy co do zasady się buntują. Szczególnie jeśli nie odbywa się to z otwartą przyłbicą w Sejmie, ale pokątnie rękami sądu, tak jak w przypadku tego orzeczenia.

To był alarm dla pokolenia młodych, które do tej pory żyło sobie obok państwa. Przecież nawet program PIT 0% do 26. roku życia niejako sankcjonował ten stan rzeczy. Politycy mówili wam: „Żyjcie sobie spokojnie, my nie przeszkadzamy”.

Teraz w świetle waszych badań 56% młodych Polaków zdecydowanie chce wziąć udział w wyborach, 24% odpowiada, że raczej weźmie udział.

Deklaracje udziału w wyborach są dość problematyczne. Ci, którzy odpowiedzieli, że raczej wezmą udział, tak naprawdę raczej do urn nie pójdą. Dlatego bardziej przywiązywałbym się do tej pierwszej liczby.

To i tak dużo.

W skali III RP owszem, dużo, ale mniej niż było w październiku 2023. Co stanie się w maju, jest ciągle niewiadomą. Nie podejmuję się jednoznacznej prognozy.

Albo młodzi uznają, że należy jeszcze władzy dać kredyt zaufania, w nadziei, że z „własnym” prezydentem będzie bardziej sprawcza, albo rozczarowanie okaże się na tyle duże, że tego kredytu nie będzie. Pamiętajmy, że ten elektorat jest stosunkowo wymagający.

Trzeba włożyć wysiłek, żeby przekonać go do głosowania na siebie. Nie można ich traktować niepoważnie, bo to nie są partyjni żołnierze.

Jednocześnie na tym rozczarowaniu nie skorzysta bezpośrednio Karol Nawrocki.

Raczej nie. Pamięć o poprzedniej władzy jest żywa. Nie pomoże jednak też szantaż: „Jak nie zagłosujecie na Trzaskowskiego, to pomagacie Nawrockiemu”. Na niższej frekwencji młodych skorzysta Konfederacja, bo – co widać także w naszych badaniach – ma ona najbardziej zmobilizowany elektorat.

Myślisz, że młodzi wpadną w toksyny polskiej polityki, czy ta polaryzacja za parę lat może być lepsza?

Niestety, jak popatrzymy sobie na młodych polityków w Sejmie, to niespecjalnie widzimy różnicę wobec starszego pokolenia. To też wynika z feudalizmu polskiej polityki. Są wodzowskie partie, które mają liderów, a nie demokratyczne struktury.

Jak się chce działać w życiu publicznym, trzeba się do tego dostosować. Mamy parę osób, które próbują działać inaczej, ale to margines. Nie można funkcjonować w partii, będąc w opozycji do szefa. Szefowi trzeba nosić teczkę, bo potem można dostać awans, zostać posłem, dalej może wiceministrem i tak dalej.

Nie możemy jednak całkowicie porzucać nadziei, że będzie inaczej, że młodzi nie dadzą się wtłoczyć w te koleiny. Chciałbym wierzyć, że kolejne roczniki nie będą traktowały swoich politycznych konkurentów jak śmiertelnych wrogów, bo koniec końców to chyba największe wyzwanie dla naszej polityki.

Musimy stworzyć mechanizmy, które wymuszą na nas dogadywanie się.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.