Frustracje, niskie zarobki, ujawnianie smsów. Polska dyplomacja według Łukasza Jasiny
Nie ma pieniędzy dla rzeczników, wiceministrów, ministrów, pracowników departamentów, ale przynajmniej znalazły się dla ambasadorów i konsulów. To z tego wynikają kłótnie i intrygi – z walki o miejsca w samolocie do innego kraju. Ostatni etap, rozmowa Michała Kolanki z byłym rzecznikiem MSZ za czasów ministra Zbigniewa Raua, to książka, której nie potrafię zrozumieć. Nie pojmuję, dlaczego została wydana i jaki jest cel wielu jej fragmentów. Wiem jednak, że bardzo dobrze, że się ukazała, bo zwraca uwagę na istotne z perspektywy III RP sprawy.
Kim jest Łukasz Jasina?
Łukasz Jasina na kartach książki jawi się jako postać niezwykle barwna. Człowiek, który ma coś do powiedzenia na wiele tematów, nie tylko tych związanych z funkcjonowaniem ministerstwa.
Chociaż wielokrotnie pojawiały mi się przed oczami wielkie znaki zapytania (niejednokrotnie w towarzystwie kilku wykrzykników), jak chociażby w momencie czytania ujawnionego przez Jasinę smsa od ambasadora USA, muszę przyznać, że zyskałem niemały szacunek do byłego rzecznika MSZ i jego pracy.
W wypowiedziach Jasiny można wyczuć szczerą chęć bezpartyjnej służby na rzecz Polski i swojego rodzaju ,,propaństwowy etos”. Jednocześnie Łukasz Jasina mówi za dużo, dlatego można się zastanowić, w jaki sposób rzecznikiem został i czy faktycznie dobrze, że nim był.
Nie można mu jednak odmówić szczerych intencji i zaangażowania. Wskazuje zresztą na to epigraf umieszczony na początku, czyli werset z ewangelii św. Łukasza: ,,Bo z obfitości serca mówią jego usta” (Łk 6, 45). Trudno się nie zgodzić, że usta mówią niezwykle obficie.
Dyplomacja w epoce lansu
Były rzecznik maluje przed nami dość smutny obraz resortu spraw zagranicznych i stanu polskiej dyplomacji. W jego opowieści, aby stać się znaczącym graczem, nie wystarczy być jedynie fachowcem, trzeba być też dobrym politykiem.
Jasina ukazuje ministra i wiceministrów jedynie jako trybiki w maszynie rządowej, która musi funkcjonować. Politycy nie kreują polityki i strategii państwa, o ile nie są liczącymi się graczami na polskiej scenie politycznej. Świadczy o tym cytat:
,,Ale najważniejsze polityczne decyzje w stylu, że jesteśmy twardzi na granicy polsko-białoruskiej czy że przyjmujemy uchodźców z Ukrainy, podejmował przywódca rządzącej partii, będący zresztą wicepremierem do spraw bezpieczeństwa”. W ten sposób Jasina wypowiadał się o nominacjach ambasadorskich: ,,Minister prosił o zatwierdzenie decyzji przez nowogrodzką”.
W skrócie przekaz sprowadza się do słów: jeśli chcesz coś znaczyć, wywalcz sobie pozycję polityczną i medialną. Jest to o tyle problem, jak twierdzi Jasina, że ważniejsze od samej pracy na rzecz państwa jest dbanie o swój wizerunek.
Co prawda, sam minister Rau nie lubił mediów i zdaniem autora ich nie rozumiał, więc nie zagrażało nam w żadnym wypadku to, że postawi swój wizerunek medialny na pierwszym miejscu.
Problemem byli jednak według Jasiny wiceministrowie, dla których równoważnym z ciężką pracą w gmachu, a może wręcz od niej ważniejsze, jest dbanie o swoją pozycję i prestiż.
Wiele razy Jasina wyrażał poniekąd żal do tych polityków, ponieważ bez najmniejszej konsultacji z nim, jako rzecznikiem, szli do mediów i kreowali swoją własną twarz, promowali samych siebie.
Jasina stawia między słowami tezę, że być może stanowisko rzecznika nie jest w ogóle potrzebne. Wszak politycy i tak budują swoją pozycję samodzielnie i sami chodzą do mediów, więc po co im rzecznik?
Można zastanowić się, czy zachowanie polityków było faktycznie złe. Według Łukasza Jasiny tak, ale umówmy się, że jako były rzecznik może nie być w tej kwestii zbyt obiektywny.
Oczywistym jest, że politycy zawsze chcieli, chcą i będą chcieli budować własną markę, bo to po prostu pomaga im w wyborach. Rzecznik może im w tym pomóc, nie rozumiem przymusu, by z tej pomocy skorzystać.
Problemem nie jest to, że politycy budują swój wizerunek sami, bez rzecznika. Kłopot w tym, że zbudowanie swojej pozycji medialnej i partyjnej jest ważniejsze od kompetencji. Potencjalnemu ministrowi zwyczajnie nie opłaca się być fachowcem. Ważne, by miał plecy w partii i umiał się sprzedać w mediach.
Nie ma strategii, są eventy
Do tego niezbyt pochlebnego obrazu samego gmachu (to określenie Jasiny) dochodzi, jakby nie patrzeć, beznadziejna wizja całości polskiego systemu zarządzania państwem oraz komunikacji.
Jasina wielokrotnie ukazuje brak myślenia długoterminowego wśród polskich elit politycznych. Opisuje sposób działania premiera Morawieckiego oraz większości ministrów jako ,,eventowy”. Świadczą o tym słowa: ,,Premier to człowiek, który musiał być obecny przy każdej sprawie, przez co żadną – moim zdaniem – nie zajmował się dobrze”.
W opinii byłego rzecznika MSZ w takiej metodzie działania nie było myślenia o strategii państwa, zabrakło refleksji nad interesem państwowym. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Wieczny kryzys, który trzeba było rozwiązać.
Powyższe twierdzenia można uznać za niezwykle interesujące, zwłaszcza gdy taki sposób działania porównamy z dzisiejszym modelem zarządzania państwem przez premiera Tuska. Przypomnijmy chociażby alkotubki, które stały się niejako symbolem tego sposobu prowadzenia polityki.
Pojawia się kryzys? Należy go zażegnać. Koniec, kropka.
To smutne, bo najwyraźniej nie ma znaczenia, kto rządzi, ponieważ w polityce zabrakło i będzie brakowało myślenia strategicznego. Jak zauważył Jasina, ,,jest też potworna eventowość ówczesnego, ale i obecnego KPRM-u, która przejawia się w tym, że wszystko było traktowane jako event”).
To tak, jakby klasa polityczna mówiła nam: ,,Myślenie strategiczne jest dla zachodnich państw, dla nas tylko jak najszybsze zamknięcie danego eventu i rozpoczęcie kolejnego”.
Ciekawy jest sposób, w jaki Łukasz Jasina opisuje ten sposób zarządzania. Chociaż rzecznik dość jasno krytykuje takie podejście, jednocześnie można wyczuć w jego wypowiedziach podziw dla premiera i jego pracowitości. Łukasz Jasina ma wielki szacunek do ludzi pracowitych, nawet jeśli się z nimi nie zgadza i ich nie lubi.
Za biedni na House of Cards
Ktoś mógłby pomyśleć na podstawie powyższych akapitów, że polska polityka opisywana przez Jasinę jest niczym świat z serialu House of Cards. Pełna dobrze przemyślanych intryg, planów i rozgrywania wszystkich dookoła swoją inteligencją. Nic bardziej mylnego.
Na pytanie redaktora Kolanki o ten serial i jego przełożenie na polską politykę Łukasz Jasina odpowiedział, że polskim politykom bliżej jest do ,,przaśnego machiawelizmu” aniżeli postaci z serialu HBO.
Rzeczywiście intrygi są, kłótnie i konflikty oczywiście też. Nie wynikają jednakże z wielkich ambicji i wielkiego planu na karierę, a przede wszystkim z beznadziejnych zarobków w gmachu.
Kilkukrotnie pojawia się w książce kwestia pieniędzy i tego, w jaki sposób można się ich dorobić w polskiej dyplomacji. Autor wiele razy stwierdza, że pieniędzy po prostu nie ma. Warto zwrócić uwagę na następujące fragmenty:
„MK: Inna warstwa to pieniądze. ŁJ: Słabe bardzo w polityce, przynajmniej legalnie”; „A zanim mnie minister ostatecznie wyrzucił, to zadbał o to, by przeniesiono mnie na najniższy MSZ-owski mnożnik, czyli około cztery tysiące złotych”.
Nie ma pieniędzy dla rzeczników, wiceministrów, ministrów, pracowników departamentów, ale przynajmniej znalazły się dla ambasadorów i konsulów. To dość przerażające. Z tego wynikają kłótnie i intrygi – walki o miejsca w samolocie do innego kraju.
Łukasz Jasina mówi, że przez pierwszy rok na stanowisku rzecznika zarabiał 5000 zł netto i dopiero po ponad roku udało mu się dobić do poziomu zarobków, jaki miał poza ministerstwem. Powyższa kwestia nie wymaga słów komentarza.
Nie można wszak oczekiwać, że do ministerstwa będą chcieli przychodzić fachowcy, jeśli nie będziemy im płacić przynajmniej rynkowych wynagrodzeń.
Jeśli do tego wszystkiego dodamy fakt, że nawet jako minister, czyli w teorii najważniejsza osoba w gmachu, nie możesz kreować swojej polityki, jeśli nie jesteś wystarczająco silnym politykiem wewnątrz partii, to roztacza się przed tobą wręcz beznadziejny widok.
Oczywiście bardzo dobrze, że przynajmniej dla ambasadorów i konsulów znalazły się godne pieniądze. Nie dziwi więc fakt, że o wyjazdy zagraniczne toczą się najcięższe boje.
Za dużo frustracji, za mało dyskrecji
Już we wstępie napisanym przez Jasinę czytelnik może wyczuć frustrację i żal do wielu osób z otoczenia PiS-u i samego gmachu. Z jednej strony można to zrozumieć, ale z drugiej przysłania to rzeczywisty obraz stanu polskiej dyplomacji i samego systemu.
W wielu fragmentach książki Łukasz Jasina zaprzecza sam sobie. Na jednej stronie mówi, że państwo nie funkcjonuje prawidłowo (,,okazuje się, że państwo nie działa, jest trochę jak z kartonu. W 2021 roku jednak państwo było bardziej kartonowe niż kiedykolwiek”), a na kolejnej twierdzi, że rząd PiS-u uratował Europę przed upadkiem, a karton to w gruncie rzeczy stabilny materiał.
Raz nie działa nic, a raz działa wszystko. W jednym fragmencie według autora ,,broń Boże, nie wolno” prowadzić polityki zagranicznej bez ambasadorów, a w kolejnym okazuje się, że wcale nie jest to wykluczone.
Uważam, że Łukasz Jasina mówi za dużo. Oczywiście cała książka ma na celu ujawnienie kulis pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i w gruncie rzeczy nie powinienem czepiać się tego, że możemy usłyszeć jak najwięcej szczegółów. Wydaje mi się jednak, że każdy z nas byłby w stanie narysować czerwoną linię, której nie wolno przekraczać przy rozgłaszaniu kulis jakiejś współpracy.
Dla jednych granicą byłaby rozmowa o wynagrodzeniach, inni mogą uznać, że Jasina nie powiedział zbyt wiele. Sądzę jednak, że niektóre informacje powinien zachować dla siebie.
Uważam, że ujawnianie treści smsa, w którym ambasador Stanów Zjednoczonych każe ministrowi czekać z jakimikolwiek działaniami przed konsultacją z nim (cyt. „Don’t do anything without consultations”), jest przekroczeniem czerwonej linii. Czytelnika może zdziwić to, jak człowiek, który ma tak długi język, został rzecznikiem.
Główną bohaterką (choć w pewien sposób ukrytą) książki jest frustracja, dlatego nie otrzymujemy pełnego obrazu rzeczywistości. Nie jestem przekonany, czy Łukasz Jasina ma wiele więcej do powiedzenia na temat systemu, ale z pewnością byłby w stanie zrobić to lepiej i jaśniej.
Cała książka byłaby wówczas ciekawsza. Mogłaby naszkicować obraz systemu w sposób wyraźniejszy. Niemniej cieszę się, że została wydana.
Z pewnością będę sięgać do niej co jakiś czas, zarówno wtedy, gdy będę chciał przypomnieć sobie mechaniki rządzące systemem, jak i wówczas, gdy będę chciał pośmiać się z autora, który jest w stanie zaprzeczać sam sobie na dwóch różnych stronach książki.
Wreszcie również po to, by zaktualizować listę rekomendacji serialowych i filmowych, której w rozmowie Kolanki i Jasiny jest wiele.
Jeden z fragmentów tekstu został osunięty ze względu na możliwość wprowadzenia czytelnika w błąd.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.