Koalicja Obywatelska rządzi, społeczeństwo obywatelskie usycha?
Pierwszy rok kadencji był w obszarze szeroko rozumianego społeczeństwa obywatelskiego mocno rozczarowujący, szczególnie zważywszy na ogromne nadzieje, jakie obywatele i ich organizacje mieli prawo wiązać z nową władzą, idącą przecież do wyborów pod hasłami bliskimi dużej części organizacji pozarządowych: przywracania praworządności, prawa i sprawiedliwości, większej partycypacji obywateli w życiu publicznym, większej transparentności. Po roku nowych rządów dużo łatwiej jednak mówić o rozczarowaniach i zaniechaniach niż wymienić realne, pozytywne zmiany.
Przez dwie kadencje rządów Prawa i Sprawiedliwości znaczna część szeroko rozumianego społeczeństwa obywatelskiego – nie tylko organizacje pozarządowe jako jego instytucjonalna część, ale przede wszystkim aktywni obywatele jako jego niespożyta siła napędowa – była ważnym i lojalnym sojusznikiem ówczesnej opozycji.
Można postawić tezę, że to właśnie zbiorowy oddolny wysiłek obywateli i organizacji, a zwłaszcza ich bezprecedensowa mobilizacja w końcówce drugiej kadencji, w znacznym stopniu przyczyniły się do zmiany władzy. Rekordowa frekwencja dała nowej władzy wyjątkowo mocny mandat, a władza zdawała się mieć świadomość ogromnego długu zaciągniętego u obywateli, którzy pracowali na jej zwycięstwo.
Nie bez powodu jedną z pierwszych obietnic powołanej na specjalnie utworzone stanowisko Minister ds. Społeczeństwa Obywatelskiego była obietnica ustanowienia 15 października Dniem Społeczeństwa Obywatelskiego. Fakt, że przez rok nie udało się wykonać nawet tak symbolicznego gestu, może być pewną wskazówką, jak bardzo nieskora do odpłacania się obywatelom za udzielone jej wsparcie jest nowa władza z „obywatelskością” w nazwie.
Urząd Ministra ds. Społeczeństwa Obywatelskiego +/-
18 grudnia premier Donald Tusk utworzył nowe stanowisko – urząd Ministra ds. Społeczeństwa Obywatelskiego, wyznaczając mu zadania na tyle ogólne, że może się w nich mieścić bardzo dużo lub nie mieścić się nic – w zależności od wizji piastującej ten urząd osoby oraz tego, na co jej pozwoli sam premier. Minister bez ministerstwa nie ma możliwości wydawania rozporządzeń, a jego kompetencje są na tyle niedookreślone, że w praktyce wyznacza je polityczne umocowanie i siła przebicia osoby każdorazowo piastującej ten urząd.
Pierwszą minister była Agnieszka Buczyńska, zastąpiona przez Adrianę Porowską po 10 miesiącach z uwagi na problemy zdrowotne poprzedniczki. Fakt, że urząd Ministra ds. Społeczeństwa Obywatelskiego przez 10 miesięcy obywał się bez samej pani minister, świadczyć może o marginalnym znaczeniu tegoż w systemie władzy.
Znamienna była w tym kontekście wypowiedź premiera o jego udziale w okrągłym stole na temat polityki migracyjnej rządu, kiedy z góry zadeklarował, że „na pewno rząd nie zmieni stanowiska w sprawie ochrony granicy” i wyraził oczekiwanie, że pani minister przekaże to aktywistom podczas spotkania, na które premier się raczej nie wybiera.
I choć ostatecznie Kancelaria Premiera wspólnie z Fundacją Stocznia zorganizowała wysłuchanie obywatelskie na temat rządowej polityki migracyjnej, jeszcze zanim się rozpoczęło, szef rządu wysłał sygnał, że nic, co zostanie powiedziane, nie wpłynie na zmianę już przyjętej strategii, bo w sprawach dla rządu ważnych głos obywateli i ich organizacji nie będzie istotnym kryterium w procesie decyzyjnym. Dowodzi to przedmiotowego traktowania organizacji i podnoszonych przez nie tematów.
Zaniechania –
W pierwszym roku urzędowania trzeciego rządu Donalda Tuska nie przeprowadzono żadnej istotnej reformy dotyczącej społeczeństwa obywatelskiego ani nie przedstawiono projektu wystarczająco konkretnego, by mógł podlegać ocenie. Coraz bardziej palące są za to wyzwania stojące przed sektorem, wobec których rząd zachowuje bierność.
Organizacje ciągle są skazane na wybieranie między różnymi interpretacjami sposobu realizacji swoich obowiązków. Wciąż „wisi” nad sektorem pozarządowym groźba wstecznego opodatkowania VAT otrzymanych dotacji, co doprowadziłoby do upadłości część organizacji.
Pomimo konsensu co do koniecznych zmian, rok nie wystarczył, by uchwalić nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym i ochronie małoletnich (tzw. lex Kamilek), bardzo utrudniającej funkcjonowanie organizacji pracujących z małoletnimi ze względu na niedopracowanie, niejasność, a miejscami nieżyciowość przepisów. Nawet z „własną” panią minister organizacje pozarządowe nie mają takiej siły przebicia jak inne grupy interesów.
Nowy regulamin Sejmu +
Warto docenić pozornie tylko techniczną zmianę w regulaminie Sejmu, umożliwiającą każdemu obywatelowi zgłoszenie poprzez stronę sejmową opinii i uwag do poselskich, obywatelskich i senackich projektów ustaw. Pożądany i od wielu lat podnoszony w postulatach dotyczących bardziej przejrzystej i partycypacyjnej legislacji jest kierunek zmian, którymi władza sama siebie zmusza do pytania obywateli o zdanie w jawnym dla wszystkich procesie.
Zmiany dokonano niedawno, bo w listopadzie, toteż trudno o kategoryczną ocenę – ta będzie zależeć przede wszystkim od dalszego losu uwag zgłaszanych przez obywateli.
Rozczarowująca jest na razie bardzo niedopracowana formuła zgłaszania uwag w formie zniechęcającej ankiety wymagającej pewnego wysiłku i kompetencji. Jeśli proces legislacyjny ma być prawdziwie dostępny dla obywateli, w kolejnych krokach trzeba znacząco obniżyć próg wejścia, żeby nowy mechanizm nie był tylko narzędziem dla bardzo wąskiej grupy zaangażowanych, cierpliwych i mających dużo czasu na przedzieranie się fanatyków partycypacji (lub lobbystów grup interesu).
Rozliczanie i naprawianie po poprzednikach +
Oceniając rządy Prawa i Sprawiedliwości w obszarze społeczeństwa obywatelskiego, wskazywałam na destrukcyjny wpływ niektórych działań na wizerunek i długofalowy interes organizacji pozarządowych. Poprzednia władza, próbując wyrównywać (często realne, czasami wydumane) nierówności między różnymi branżami sektora pozarządowego, stworzyła wiele programów, w ramach których doceniała (finansowo) działania wcześniej jej zdaniem dyskryminowane.
Ta swoista „akcja afirmacyjna” odbywała się jednak kosztem innych działań, na dodatek w sposób w najlepszym razie nieprzejrzysty, a być może także nielegalny, jeśli potwierdzą się już postawione niektórym osobom zarzuty.
Dlatego dobrym ruchem wiceminister sprawiedliwości Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz było powołanie w ministerstwie zespołu niezależnych ekspertów, który niezależnie od pracy prokuratorów rozliczających prawnokarnie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości ma opracować nowe zasady jego funkcjonowania, lepiej realizujące pierwotne cele Funduszu i odbudowujące jego wizerunek (a przy okazji także korzystających z niego organizacji).
Podobne, pozytywne działania podjęto w Narodowym Instytucie Wolności, gdzie również rozliczeniom nieprawidłowości towarzyszą zmiany w obecnych procedurach i praktykach. Rzetelny i niebędący narzędziem zemsty audyt jest niezbędny dla uzdrowienia sytuacji, a przede wszystkim – niedopuszczenia do jej powtarzania się z udziałem organizacji bliższych obecnej władzy.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.