Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Krzysztof Stanowski na prezydenta. Jego orędzie to liberum veto, na jakie zasługujemy

Krzysztof Stanowski na prezydenta. Jego orędzie to liberum veto, na jakie zasługujemy Screen z filmu „ORĘDZIE KRZYSZTOFA STANOWSKIEGO” na Youtube

Krzysztof Jakub Stanowski ogłosił, że zamierza kandydować na prezydenta Polski, podkreślając jednocześnie, że tak naprawdę nie chce wygrać tego wyścigu. Ta absurdalna deklaracja, powtarzana od miesięcy, zyskała nową formę – orędzia, które śmieszy, żenuje, a na końcu wywołuje gorzką refleksję.

Na pierwszy rzut oka można uznać, że to medialna błazenada mająca nabić wyświetlenia i jeszcze mocniej wypromować nazwisko samego Stanowskiego. Krytycy będą mu zarzucać wyśmiewanie urzędu Prezydenta RP oraz ignorowanie współczesnych kryzysów – ustrojowego, gospodarczego i geopolitycznego.

Ale w orędziu Stanowski zadaje całkiem zasadne pytanie: czy którykolwiek z obecnych kandydatów rzeczywiście zasługuje na wyborcze zwycięstwo? Czy ktoś z nich faktycznie zapowiada stabilizację i przywrócenie powagi gospodarzowi Pałacu Prezydenckiego? Wielu Polaków w skrytości serca odpowie: „Nie”. Nowy para-kandydat o tym wie, więc zaczyna swoją grę.

Orędzie szefa Kanału Zero przypominało jedną ze scen Dyktatora Saszy Barona Cohena. Tylko zamiast popularnego komika dostajemy Stanowskiego, a zamiast kopii Muammara Kadafiego mamy ciśnięcie beki z nadwiślańskiego marketingu politycznego oraz hiper poprawnej i patetycznej estetyki, którą będziemy musieli znosić przez następne 4 miesiące.

Stanowski w swoim groteskowym happeningu jawi się jako współczesny Stańczyk – żartujący, ale z gorzką refleksją. Jakie czasy, takie sumienie narodu. Jego wystąpienie, mimo ironicznego tonu, jest jednak na pewnym poziomie śmiertelnie poważne.

Dziennikarz używa groteski, by obnażyć absurd obecnego systemu politycznego, gdzie dominują coraz bardziej siermiężne podziały na „my” i „oni”, kuriozalne odwracanie ról (Trzaskowski-gospodarczy patriota, Hołownia jako krytyk rządu) oraz niekończące się, coraz bardziej żenujące konflikty („je*ac PiS” vs „nie bać Tuska”).

Skoro cała scena polityczna traktuje wyborców jak naiwniaków, czemu obywatele mieliby traktować poważnie klasę polityczną? Występ Stanowskiego to środkowy palec wystawiony współczesnej polityce – akt obywatelskiego nieposłuszeństwa w imieniu sfrustrowanych obywateli. „Chciałbym, aby hasło zero kompetencji było hasłem wyłącznie moim, ale niestety jest hasłem całej naszej klasy politycznej” – mówi szef Kanału Zero, obnażając pustkę ideową dzisiejszej polityki.

Cechą wyróżniającą Stanowskiego jest symetryzm. W swoim orędziu naśmiewa się równo ze wszystkich. Wyborcy Trzaskowskiego zauważą żart z niemieckich flag, wyborcy PiS – dowcip o osiłku znikąd potrafiącym robić pompki, a wyborcy Konfederacji – kpiny z pijaństwa Mentzena. Ta ironia zmusza do refleksji: skoro politycy ostentacyjnie robią z wyborców debili, to czemu my mielibyśmy traktować poważnie polityków?

Nawet jeśli happening Stanowskiego jest tylko cyniczną grą na popularność, to warto go czytać jako swoiste liberum veto naszych czasów. W dzisiejszej Polsce głos na szefa Kanału Zero może być jednym z nielicznych sposobów wyrażenia podmiotowości i sprzeciwu wobec politycznego teatrzyku dla dzieci, który na co dzień oglądamy. Co samo w sobie jest wyjątkowo ironiczne.

Być może jego kampania będzie wspominana jako medialna ciekawostka, ale jeśli uda mu się zachwiać pewnością klasy politycznej – na przykład podczas debaty w studiu TVP – spełni swój cel. Nawet jeśli forma jest farsą, treść jest poważna. Jak mówi Stanowski: „Oni robią sobie żarty z nas na co dzień. Okłamują nas, mamią obietnicami. Ja nic nie obiecuję – obiecuję tylko dobrą zabawę”.

Jeśli Elon Musk lub ktoś inny nie stanie za plecami Krzysztofa Jakuba Stanowskiego, w pierwszej turze oddam na niego głos. Niezupełnie poważnie, ale z gorzkim uśmiechem.