„Król Lew”, Jung i wzory męskości

Niedzielne popołudnie, 2001 rok. Mieszkanie na pierwszym piętrze w bloku z wielkiej płyty. Lekcje na jutro odrobione, schabowy z ziemniakami i mizerią zjedzony. Na magnetowidzie Sharp wspólnie z siostrą włączamy jedną z kilku dyżurnych kaset VHS. Po chwili na ekranie kineskopowego telewizora pojawia się wschodzące krwawo słońce, a z głośników słychać niepodrabialne Nants ingonyama bagithi Baba. „Nadchodzi lew”. Król Lew.
Mówi się, że nie ma serca ten, kto nie płakał po śmierci Mufasy. Dosyć powszechne zrozumienie tego problemu w pokoleniu millenialsów świadczy o tym, jak ważnym kodem kulturowym jest nagrodzona dwoma Oscarami animacja Disneya z 1994 r. W grudniu 2024 r., trzy dekady po sukcesie oryginału, do kin wszedł kolejny film z uniwersum Lwiej Ziemi – Mufasa. Król Lew.
Muszę przyznać, że po ociekającym komercją i karmiącym nostalgią remake’u Króla Lwa z 2019 r. szedłem do kina nastawiony dosyć sceptycznie. Zapamiętałem tamten film jako produkcję napędzaną głównie chęcią monetyzacji nostalgii millenialsów, a nie potrzebą opowiedzenia czegoś nowego.
Maszerując teraz do kina, spodziewałem się więc co najwyżej ciekawych efektów specjalnych, zapierających dech w piersi krajobrazów i spotkania ze znanymi od dziecka bohaterami. Już dawno nie zostałem tak pozytywnie zaskoczony.
Tym razem twórcy podeszli do sprawy bardziej ambitnie i zaproponowali nam prequel opowiadający historię Mufasy – ojca Simby. Zamiast ręcznie rysowanych animacji otrzymaliśmy znany już z 2019 r. fotorealistyczny model CGI, który bardziej przypomina dokument z serii BBC Earth niż klasyczną „bajkę” Disneya.
Co jednak najważniejsze, Mufasa to tym razem pełnoprawna, samodzielna opowieść. W warstwie fabularnej film stanowi dopełnienie i dopowiedzenie historii znanej nam z pierwszej części Króla Lwa.
Poznajemy więc młodego lwa Mufasę, jego przybranego brata Takę, lwicę Sarabi, dzioborożca Zazu oraz mandryla (błędnie nazywanego pawianem) Rafiki. Co ważne, twórcy nie próbowali na siłę „modernizować” i podważać mitu pierwowzoru. Dzięki temu historia młodego Simby i młodego Mufasy dopełniają się wzajemnie, tworząc spójną opowieść.
Biorąc więc za punkt wyjścia najnowszy film i dokładając do niego Króla Lwa sprzed 30 lat, otrzymujemy głęboko zakorzenioną w archetypach historię o roli ojców w odkrywaniu własnej męskości. Jedną z najpiękniejszych, jakie dała nam popkultura lat 90. XX w.
Mufasa, czyli archetyp ojca
W jungowskiej teorii archetypów ojciec symbolizuje „to, co zewnętrzne” – porządek i autorytet, które umożliwiają dziecku oddzielenie się od matki i wejście w świat społecznych norm. Król Mufasa, którego poznaliśmy w latach 90., jest ucieleśnieniem tego archetypu. To kochający mąż, mądry ojciec, odpowiedzialny przywódca.
Jednak to nie te cechy najbardziej pociągały młodych chłopców z lat 90. Mufasa miał w sobie coś, co w tamtych czasach stanowiło rzadkość – był emocjonalnie dostępnym ojcem. Najlepiej widać to w scenie po przygodzie na Cmentarzysku Słoni.
Simba, ignorując zakazy ojca, udał się na miejsce owiane złą sławą, do krainy hien. Mufasa wyznaczył synowi granice, a Simba je rozmyślnie przekroczył. Ich rozmowa po tym incydencie to jednak coś więcej niż standardowy, ojcowski „OPR”. Mufasa – niezłomny król i ojciec – po raz pierwszy odsłania przed synem swoje emocje: tak, bał się, że go straci.
Dla młodego lwa jest to moment, w którym autorytet ojca zostaje na chwilę obnażony. Mufasa przyznaje się do lęku, a ta emocja czyni go bardziej realnym i zrozumiałym dla syna. Namacalne widmo straty budzi w nich obydwu nie tylko strach, ale również pragnienie bliskości, otwiera przestrzeń intymnego kontaktu ojca z synem.
To dzięki tym emocjom Mufasa decyduje się wprowadzić Simbę w metafizyczny aspekt Kręgu Życia. „Z gwiazd patrzą na nas wszyscy władcy z przeszłości. Jeśli będziesz samotny, nie zapomnij, że ci królowie pośpieszą ci z pomocą. I ja także”. Ta rozmowa będzie dla Simby kamieniem milowym na drodze do zintegrowania archetypu ojca jako części własnego „ja”. To „odsłonięcie się” Mufasy okaże się dla syna kluczowe.
Skaza, czyli cień
O historii Skazy i powodach jego konfliktu z Mufasą dowiadujemy się bardzo mało w „jedynce” Króla Lwa. Wiemy tylko, że są przybranymi braćmi, a Skaza rzucił kiedyś wyzwanie Mufasie, został pokonany i nigdy nie pogodził się z porażką.
Profil postaci Skazy został znakomicie pogłębiony w najnowszym prequelu. Tylko po to, żeby dowiedzieć się, jak Taka, dziedzic królewskiego rodu, stał się Skazą, warto pójść do kina. Nie wprowadzam jednak spoilerów, skupmy się na tym, co o Skazie wiadomo już od 30 lat.
W teorii Junga każdemu archetypowi towarzyszy jego cień – ciemna, nieuświadomiona strona psyche. Skaza ucieleśnia cień archetypu ojca. Jest symbolem patologicznej ambicji i żądzy władzy, która prowadzi go do zdrady jedynych osób, które go kochają – brata Mufasy i bratanka Simby.
Pamiętam, że jako dziecko racjonalizowałem jego postać. Przyjmowałem, pewnie zgodnie z wolą twórców, perspektywę Simby, dla którego to był ulubiony „stryjek”, choć taki trochę bardziej ekscentryczny.
Dopiero po latach dotarło do mnie, jakim sadystą i okrutnikiem musiał być ktoś, kto zaplanował i zorganizował śmierć własnego brata, następnie z zimną krwią, patrząc mu w oczy, zepchnął go w przepaść, po czym wmówił przerażonemu dziecku, które przed sekundą widziało śmierć własnego ojca, że to ono jest temu winne. A to wszystko tylko po to, żeby chwilę później wydać hienom rozkaz zabicia Simby.
Skaza to osoba, przez którą Simba jako dziecko doświadczył niezawinionego cierpienia. To nie tylko klasyczny fabularny antagonista (villain), ale także projekcja wewnętrznych konfliktów Simby. Skaza uosabia to, czego Simba unika w młodzieńczym życiu – konfrontację z dziecięcą traumą, trudnymi emocjami i mrokiem własnego „ja”. Dopiero powrót na Lwią Skałę i stawienie czoła Skazie da mu szansę na integrację tych elementów.
Hakuna matata jako metoda wyparcia
Ścigany przez hieny, wyczerpany i głodny Simba zostaje ocalony przez najsympatyczniejszy duet wyrzutków w historii kina. Surykatka Timon i guziec Pumba to outsiderzy, którzy żyją według filozofii hakuna matata, czyli nie martw się. Uznają ją za remedium na wszelkie problemy świata.
Choć sami pochodzą z sawanny, mieszkają w dżungli pełnej wody, jedzenia i wszystkiego, co pozwala cieszyć się życiem. W tym „raju” Simba dorasta, przyjmuje hakuna matata za swoje motto. Zamiast mięsem żywi się robakami, tak jak jego przyjaciele. Niezagojone rany z przeszłości, które hakuna matata miała wyprzeć, zaczynają jednak domagać się uwagi.
Rozpoczyna się niewinnie, kiedy prawie dorosły już Simba wraz z Timonem i Pumbą, przerwawszy zawody w bekaniu, rozważają pochodzenie gwiazd na niebie. Simba przytacza wtedy usłyszane w dzieciństwie słowa ojca o „dawnych władcach z przeszłości”, którzy patrzą na nas z wysoka.
To „nieracjonalne” i metafizyczne wytłumaczenie stojące w sprzeczności z materialistyczną koncepcją hakuna matata, tylko rozbawia Timona i Pumbę. Jednak Simbie uświadamia, że pomimo lat rzucania hakunamatatowych zaklęć, ciężar własnej przeszłości wciąż go przytłacza.
Przymus ciągłej wesołości, kompulsywna konsumpcja i wyparcie przeszłości okazują się czymś, co pozwoliło Simbie przetrwać najtrudniejszy czas, ale jednocześnie stanowi przeszkodę na drodze do pełnej, życiowej samorealizacji. Aby to zmienić, potrzeba kogoś jeszcze.
Rafiki, czyli przyjaciel
Szaman, strażnik tajemnic Kręgu Życia, samotnik żyjący w koronie baobabu, a jednocześnie wierny przyjaciel Mufasy – mandryl Rafiki to kluczowa postać, która pomaga Simbie powrócić na przeznaczoną mu ścieżkę. Rafiki uosabia nie tylko jungowski archetyp mędrca, ale także chrześcijańskiego pustelnika-eremity.
To Rafiki dzięki szamańskim rytuałom najwcześniej dowiaduje się, że Simba jednak żyje. Wyrusza więc, by sprowadzić go na ścieżkę przeznaczenia. Spotkanie z nim jest dla Simby punktem zwrotnym. Targany wyrzutami sumienia z powodu śmierci ojca nagle słyszy od jakiejś nieznanej, zwariowanej małpy: „Ty jesteś synem Mufasy”.
Kluczowa dla przemiany bohatera jest scena, w której Simba przegląda się w lustrze wody. Początkowo widzi tylko swoje odbicie, ale po chwili dostrzega w nim twarz ojca. Rafiki mówi wtedy znamienne słowa: „On żyje w tobie”.
To alegoryczne pokazanie momentu zauważenia w sobie pierwiastka ojcowskiego jest preludium do spotkania z duchem ojca. Duch Mufasy, przychodzący wśród burzy i piorunów, mówi: „Simba, zapomniałeś mnie. Zapomniałeś, kim jesteś, więc zapomniałeś mnie. Spójrz w głąb siebie Simba. Nie zapomnij, kim jesteś. Musisz zająć należne ci miejsce. Jesteś moim synem i prawowitym królem”.
Co ciekawe, duch ojca nie zdjął z Simby ciężaru poczucia winy, nie ujawnił prawdy o tym, że to Skaza jest odpowiedzialny za jego śmierć. Zamiast tego pozostawił miejsce na osobistą decyzję syna, powtarzał wielokrotnie wezwanie: „Pamiętaj, kim jesteś”.
Rafiki to mędrzec w pełnym tego słowa znaczeniu, który nie stroni też od bardziej bezpośredniej perswazji. Kiedy nadprzyrodzone zjawiska i duch ojca, który mówi do Simby prosto z nieba, nie wystarczają, aby młody lew podjął działania, Rafiki wali go z całej siły swoim kijem w głowę, mówiąc: „To nieistotne, to już przeszłość”.
Simba odpowiada automatycznie: „Ale boli nadal…”. Rafiki dopowiada: „Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać albo też wyciągnąć z niej jakieś wnioski!”. Kolejnego ciosu już Simba unika.
Ta ciepła i humorystyczna scena domyka mistyczne spotkanie Simby z ojcem. Przyjaciel i mędrzec Rafiki spełnił swoją rolę. Lew wyrusza, aby zmierzyć się z przeszłością. Gadająca małpa i duchy z przeszłości to jednak jeszcze za mało, żeby przemiana Simby mogła się realnie dokonać. Jego zmianę napędza także kobieta.
Nala, czyli dar
Lwica Nala to rówieśniczka i najlepsza przyjaciółka Simby z dzieciństwa. Ich relacja oparta jest na przyjaźni, rywalizacji i zabawie. Razem wyruszają na różne przygody, które często kończą się pakowaniem w tarapaty, jak wyprawa na Cmentarzysko Słoni.
Nala od najmłodszych lat wykazuje cechy liderki – jest bystra, waleczna i niezależna. Po śmierci Mufasy i zniknięciu Simby pozostaje w Lwiej Ziemi, doświadcza skutków panowania Skazy. Już jako dorosła lwica wyrusza w świat na poszukiwanie pomocy i spotyka Simbę.
Nala pełni funkcję katalizatora przemiany głównego bohatera. Pojawia się w jego życiu w momencie kryzysu tożsamości. Wyraźnie widzi w nim prawdziwego Simbę – syna Mufasy, następcę tronu, swojego przyjaciela. Chociaż Simba próbuje zasłaniać się filozofią hakuna matata, Nala nie bierze jeńców i bezlitośnie sprowadza go na ziemię.
Nie boi się rzucić Simbie wyzwania na poziomie emocjonalnym i zmusić go do zmierzenia się z własnymi lękami i winą. To jej słowa oraz determinacja wywierają na nim presję, która w końcu budzi w nim króla, jakim musi się stać.
Nala aktywnie wspiera Simbę w walce o Lwią Ziemię – to ona organizuje lwice do powstania przeciwko uzurpatorowi Skazie. Ostatecznie zostaje partnerką Simby, ale jednocześnie zachowuje swoją niezależność i siłę. Simba i Nala stają się królewską parą, dzięki której harmonia i równowaga Kręgu Życia zostają przywrócone.
Każdy ma swoją Lwią Skałę
Symboliczne wejście Simby na Lwią Skałę to dopełnienie procesu stawania się mężczyzną. W finałowej scenie, gdy w ulewnym deszczu Simba wchodzi na szczyt Lwiej Skały, towarzyszą mu wszyscy wierni bliscy i przyjaciele – matka Sarabi, majordomus Zazu, wybranka serca Nala, przyjaciele – Timon i Pumba, a strażnikiem „ceremonii” jest Rafiki.
W drodze na szczyt „spotyka” wtedy jeszcze raz najważniejszą figurę swojego życia – ojca, który znów powtarza swoje najważniejsze przykazanie: „Pamiętaj, kim jesteś”.
Powrót do rodzinnej ziemi, skonfrontowanie się z przeszłością i obalenie dyktatury Skazy pozwoliło na pełną integrację archetypów w psychice bohatera. Proces ten wieńczy scena, w której Simba – już sam jako ojciec – prezentuje poddanym swoją córkę, Kiarę. Krąg Życia zatacza kolejne koło, a Simba staje się dla swojego dziecka tym, kim był dla niego Mufasa – ucieleśnieniem przedwiecznego archetypu, a jednocześnie namacalnym i obecnym ojcem.
Król Lew to opowieść, która rozgrywa się równocześnie w uniwersum Lwiej Ziemi, w bloku z wielkiej płyty w średnim polskim mieście lat 90. i klimatyzowanej sali warszawskiego multipleksu. To nie tylko wzruszająca opowieść o miłości i stracie, lecz także uniwersalna metafora procesu dojrzewania, w której ojciec – zarówno jako realna postać, jak i wewnętrzny archetyp – odgrywa kluczową rolę.
To dzięki tej relacji Simba odnalazł swoją tożsamość, stał się dojrzałym mężczyzną, a tysiące młodych chłopców przed telewizorami zobaczyły drogę, która prędzej czy później stanie się ich udziałem. „Pamiętaj, kim jesteś” to wezwanie, które rozbrzmiewa nie tylko w sercu Simby, ale w każdym z nas.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.