Co dalej z cenami prądu? Ekspert wskazuje na kluczowy sukces rządu… Morawieckiego
Polskie elektrownie węglowe będą najdroższym źródłem energii elektrycznej nie tylko w Unii Europejskiej, ale w ogóle jednym z najdroższych na świecie. Polska gospodarka potrzebuje transformacji. Tańszy prąd Polska może mieć nie tylko z OZE czy źródeł jądrowych, ale nawet z elektrowni spalających gaz ziemny. Natomiast energia elektryczna nigdy nie będzie taka tania, jak była przed 2020 r. Prawdziwym game changerem w obszarze OZE będzie realizacja pierwszej fazy offshore na Morzu Bałtyckim, której przygotowanie należy zapisać jako sukces poprzedniego rządu. Oby ten proces w tym obszarze był kontynuowany.
Jakub Chlebowski: Dlaczego rząd od kilku lat zamraża ceny energii?
Michał Smoleń: Ograniczanie cen energii jest interwencją, która pojawiła się podczas ostatniego kryzysu energetycznego. Głównym czynnikiem okazały się ceny gazu. Zaczęły rosnąć w 2021 r., jeszcze przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę. Celem było zmiękczanie Europy przez Putina. To pociągnęło za sobą m.in. wzrost kosztów uprawnień do emisji oraz wzrost kosztów węgla.
Na to nałożyły się inne trudności, m.in. złe warunki w skandynawskiej energetyce wodnej, która odgrywa ważną rolę w zasilaniu Europy Zachodniej w okresie letnim, oraz fala remontów we francuskich elektrowniach jądrowych. Wszystkie te czynniki przełożyły się na ceny energii elektrycznej, które momentami osiągały zawrotne wartości. Wtedy zdecydowano się na wprowadzenie działań osłonowych dla części jej odbiorców.
Kryzys energetyczny właściwie mamy już za sobą, a mimo to wcześniej rząd PiS-u, a teraz koalicyjny rząd Donalda Tuska podejmuje kolejne decyzje o dalszym mrożeniu cen energii.
Takie instrumenty trudno się wycofuje, ponieważ co chwilę są wybory i z politycznych przyczyn dopuszczenie do wzrostów cen nigdy nie jest popularne. Z roku na rok skala interwencji państwa w cenę energii maleje. O ile na początku w skrajnych momentach państwo płaciło za nas nawet połowę ceny energii, dzisiaj różnica jest znacząco mniejsza. Według ustawy ceny energii zostały zamrożone na poziomie 500 zł netto za MWh w stosunku do ceny wynikającej z zatwierdzonych taryf, która wynosi 623 zł netto za MWh. To oznacza tylko 20% ceny, którą pokryje państwo.
Ta różnica nie jest już ogromna. Co więcej, gdy spojrzymy na ceny oferowane przez sprzedawców energii na rynku, da się znaleźć także takie oferty, które są na tyle niskie, że mogą być nawet trochę mniejsze niż ceny ustalone przez rząd. Trudno nie odnieść wrażenia, że obecna decyzja rządu podyktowana jest kalendarzem wyborczym i tym, że za pół roku odbędą się wybory prezydenckie.
Czy decyzja o utrzymaniu ceny energii ma negatywne konsekwencje?
Z perspektywy rynku energii rozwiązanie nie jest idealne z dwóch powodów. Po pierwsze, zamrożone ceny zniechęcają do oszczędzania energii elektrycznej (choć w praktyce wysokie ceny i tak wpływają na konsumpcję w małym zakresie). Po drugie, zamrożenie ogranicza konkurencyjność na rynku sprzedaży energii elektrycznej. Moim zdaniem przedłużenie tego mechanizmu nie rozwiązuje problemów polskiej energetyki, a można wręcz powiedzieć, że pewne procesy spowalnia.
Co ma pan na myśli?
Jeżeli mamy sprzedawcę energii, który oferuje cenę 480 zł netto za MWh, decyzja konsumenta o zmianie dostawcy oferującego energię za 620 zł netto za MWh na innego dostawcę dającego energię za 480 zł netto za MWh jest grą wartą świeczki.
Gdy jednak rządowe dopłaty obniżają wyższą cenę do 500 zł, różnica jest praktycznie nieistotna. To czynnik, który sprawia, że opłaca się pozostać przy tradycyjnych dostawcach, bo korzyść ze zmiany jest tak niewielka, że nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy. Gospodarstwa domowe nie mają motywacji, żeby poszukiwać tańszych dostawców, ponieważ różnice na rachunkach mogą być niewielkie, sięgać do kilkudziesięciu złotych.
Zwiększenie konkurencyjności na rynku dostawców, na którym próbują oni zaoferować nam jak najniższe stawki, byłoby korzystnym działaniem. Istnieją podmioty, które dostarczają energię po wyraźnie niższej cenie niż cena taryfowa, bez żadnego państwowego wsparcia. Tam potencjalnie byłoby coś do ugrania. To też zachęcałoby duże podmioty, aby aktywniej konkurować ceną. Teraz nie mają takiej motywacji.
Zamiast czynnika rynkowego w postaci konkurencji czynnikiem ograniczającym oferowane ceny stają się regulacje dotyczące taryf, obsługiwane przez Urząd Regulacji Energetyki. To one chronią odbiorców przed nieuzasadnienie wysokimi cenami prądu, a ostatnio także budżet przed nadmiernymi kosztami dopłat.
Skoro pomysły rządu na zamrożenie cen energii są wątpliwe, jakie rozwiązania byłyby lepsze?
Sensowniejszą interwencją w obecnej sytuacji rynkowej byłyby formy celowanego wsparcia. Przykładem są bony energetyczne, czyli wsparcie finansowe wybranych gospodarstw domowych, którego wysokość zależna jest od wysokości dochodu osiąganego przez rodzinę lub jej ewentualnych potrzeb (np. wynikających ze sposobu ogrzewania domu). Z perspektywy polityki to skuteczniejsza metoda wsparcia rodzin, które mają problem z zaspokojeniem podstawowych potrzeb energetycznych (najczęściej dotyczących ogrzewania).
Zamiast mrozić ceny energii, moglibyśmy też zapewnić lepszą waloryzację świadczeń społecznych i odpowiadać na problem ubóstwa za pomocą narzędzi, które są do tego przeznaczone.
Natomiast jeżeli popatrzymy na sytuację, gdy mamy uniwersalne wsparcie w postaci zamrożenia energii, które państwo dystrybuuje do wszystkich gospodarstw domowych, jest to racjonalne tylko z przyczyn polityczno-wyborczych. Mamy kilkudziesięciozłotowe bonusy, które trafiają do klasy średniej bez dużego wpływu na jej ogólną jakość życia. Rosnące rachunki zawsze irytują, nawet jeśli równoważy to wzrost wynagrodzeń. Politycy chcą tego problemu wizerunkowego uniknąć.
Rząd, ogłaszając decyzję o dalszym mrożeniu cen energii, wskazał, że pozwoli to ograniczyć inflację, która jest przewidywana poniżej 5% w 2025 r. Bez zamrożenia cen wynosiłaby powyżej 6%. Czy to słuszny argument?
Rzeczywiście koszt zakupu energii elektrycznej to jedna ze stałych pozycji w naszych domowych budżetach, więc mrożenie pozwala na obniżenie wskaźnika inflacji. Odbywa się to jednak za cenę miliardowych wydatków z budżetu. Trzeba też pamiętać, że mrożenie nie dotyczy przedsiębiorstw, które przerzucają swoje koszty na konsumentów końcowych. Na dłuższą metę wysoki koszt polskiego prądu ktoś musi pokryć.
Ceny energii są dzisiaj wysokie niezależnie od tego, czy są zamrożone lub nie. Rząd informuje, że równolegle do podejmowania działań mających na celu utrzymanie cen energii na akceptowalnym poziomie intensywnie pracuje nad budową zielonego miksu energetycznego. Czy istnieją perspektywy, aby energia była tańsza?
Działania na rzecz „zazielenienia” miksu mają ograniczony wpływ w perspektywie kwartałów. Często na owoce korzystnych zmian prawnych musimy czekać wiele lat. Ceny energii na rynku zależą od cen wszystkich paliw kopalnych i kosztów uprawnień do emisji.
Koszty uprawnień będą długofalowo rosły, przez co polskie elektrownie węglowe utracą konkurencyjność nie tylko w stosunku do OZE, ale też coraz częściej w stosunku do elektrowni gazowych, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Bez szybkiej transformacji koszty produkcji energii elektrycznej w Polsce będą należały wkrótce do najwyższych nie tylko w Unii Europejskiej, ale także globalnie.
W najbliższych trzech latach kwestią, która będzie miała kluczowy wpływ na ceny energii, jest sytuacja na rynkach surowcowych. Wynika to ze zdarzeń politycznych. Gdyby doszło do zawieszenia broni na Ukrainie, dla wielu państw kuszący byłby powrót do tańszych węglowodorów z Rosji, przynajmniej w ograniczonym zakresie. Stałoby się tak, dlatego że obecnie to gaz, w szczególności amerykański i bliskowschodni, który jest drogi w transporcie, w dużej mierze wyznacza dziś ceny energii elektrycznej w Europie.
Czy rozwój odnawialnych źródeł energii może wpłynąć na jej ceny?
Energia elektryczna nie będzie już nigdy tak tania, jak przed 2020 r. Rozwój OZE to kluczowy sposób, by utrzymać ceny prądu na akceptowalnym poziomie. Tendencja jest pozytywna. Za czasów poprzedniego rządu mieliśmy dość paradoksalną sytuację. Z jednej strony obecna była retoryka przeciwna polityce klimatycznej i chroniono interesy sektora węglowego. Jednocześnie podjęto działania, które znacząco wpłynęły na tempo polskiej transformacji energetycznej.
Oczywiście dużą rolę odegrały też inne czynniki, np. spadek cen paneli fotowoltaicznych, jednak 20 GW elektrowni słonecznych, które mamy teraz w systemie, należy zapisać do sukcesów naszego kraju. Już w kryzysie energetycznym pozwoliły na oszczędzenie znacznych ilości paliw kopalnych. Taka rewolucja jest jednak wyjątkiem od reguły. Fotowoltaika będzie się dalej rozwijać, ale wolniej. Wraz z nasyceniem rynku korzyści wynikające z dodawania kolejnych farm będą spadały. Żadna pojedyncza technologia nie wystarczy do transformacji, a już na pewno w naszym klimacie.
Jakie inne segmenty energetyki musimy rozwijać?
Brakuje nam energetyki wiatrowej. Z naszych analiz wynika, że przydałoby się nam nawet 10 GW więcej energii z tego źródła. Tu niestety będziemy odczuwać jeszcze przez wiele lat konsekwencje zablokowania nowych projektów wiatrowych w 2016 r. Liberalizacja prawa z 2023 r., a także wciąż procedowany projekt dalszych zmian mogą przełożyć się na zainicjowanie nowych projektów, ale ich realizacja potrwa wiele lat.
Sporo zależy od sprawności administracji, która obsługuje te skomplikowane procesy. Do tego ideologia „taniego państwa” nie pomaga. Natomiast prawdziwym game changerem w obszarze OZE będzie realizacja pierwszej fazy offshore na Morzu Bałtyckim.
Jeszcze za poprzedniej kadencji udało się znacznie zbliżyć do tego celu, ponieważ przygotowawcze prace konieczne do budowy farm wiatrowych na Bałtyku już trwają. Miejmy nadzieję, że offshore w Polsce będzie dalej się rozwijał. To duże, kosztowne projekty, więc zaprojektowanie instrumentów wsparcia, które zabezpieczają interesy wszystkich stron, nie jest łatwe.
W jakiej perspektywie energia może być tańsza?
W perspektywie kwartałów i kilku lat jest to uzależnione od sytuacji gospodarczej, politycznej i surowcowej. Przewidywania rynku można sprawdzić na polskich i międzynarodowych giełdach. Długoterminową konsekwencją kryzysu energetycznego jest jednak zwiększona niestabilność cen. Wystarczy parę tygodni złej pogody, by ceny gazu i prądu w Europie na kolejne kwartały poszły w górę.
Z naszych analiz, przedstawionych m.in. w listopadowym raporcie Trzy dekady wyzwań. Scenariusze polskiej transformacji energetycznej do 2050 r., wynika, że scenariusze uwzględniające szybki rozwój czystych źródeł energii (OZE, atom) prowadzą do niższych kosztów wytwarzania energii niż w mniej ambitnych ścieżkach.
Nie da się jednak ukryć, że transformacja wymaga potężnych inwestycji nie tylko w moce wytwórcze i magazyny, co uwzględniamy w naszym modelu, ale także w infrastrukturę sieciową. Część kosztów zostanie przerzucona na odbiorców końcowych. Zmiana miksu energetycznego w parę dekad to cywilizacyjne wyzwanie. Nie unikniemy wydatków, ale możemy zadbać o to, by proces przebiegał w sposób zrównoważony dla społeczeństwa i gospodarki.
Czy przeciętny Kowalski może samodzielnie zadbać o niższe rachunki za energię?
Z perspektywy gospodarstw domowych znaczenie ma kwestia zmiany form konsumowania energii i jej nośników. W najbliższych latach, jeśli zostanie wprowadzony ETS2, wiele domów przestawi się na pompy ciepła. To rozwiązanie może być bardziej konkurencyjne niż spalane w domach węgiel i gaz, które również zostaną objęte kosztami uprawnień do emisji.
Znaczącym problemem są wysokie koszty budowy takich rozwiązań. Mogą być nie do udźwignięcia dla większości gospodarstw domowych. W Polsce dochodzą do tego wysokie koszty kredytu. Kluczowe będzie zatem wsparcie państwa w finansowaniu prywatnych inwestycji w termomodernizację. Czekamy na zaktualizowaną ofertę rządzących w tym zakresie.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.
Michał Smoleń
Jakub Chlebowski