Unia Europejska w pułapce. Zielony Ład zaszkodzi Europie?

Unia Europejska musi zmierzyć się z pytaniem: ewolucja czy rewolucja w polityce klimatycznej? Czeski europoseł Aleksander Vondra wskazuje, że Zielony Ład, forsowany przez ekologicznych radykałów, obciąża europejski przemysł i konkurencyjność, nie przynosząc oczekiwanych rezultatów w skali globalnej. Podkreśla konieczność bardziej elastycznego i rynkowego podejścia, które uwzględni potrzeby regionów takich jak Europa Środkowa, w tym rozwój energii jądrowej i ochrona kluczowych sektorów przemysłowych. Jakie zmiany są niezbędne, by Europa mogła skuteczniej reagować na globalne wyzwania klimatyczne? Z europosłem Aleksandrem Vondrą rozmawia Stanisław Okoński.
Rozmowę chciałbym zacząć od pytania, które padło podczas organizowanej przez Klub Jagielloński konferencji – czy polityka klimatyczna Unii Europejskiej potrzebuje ewolucji czy rewolucji?
Jako konserwatysta zdecydowanie wolę ewolucję od rewolucji – szczególnie wtedy, gdy nie ma realnych podstaw do rewolucji. Problem polega na tym, że w ciągu ostatnich pięciu lat instytucje europejskie, w szczególności Komisja i Parlament, zostały zdominowane przez radykałów ekologicznych. Byli oni bardzo aktywni i mocno forsowali swoją agendę, podczas gdy politycy centrowi i centroprawicowi często ustępowali ich żądaniom.
W wyniku tego został ustanowiony i uchwalony Zielony Ład. Wiele działań nakierowanych na dekarbonizację jest bardzo radykalnych – wyjątkowo restrykcyjnych, nawet w porównaniu z resztą świata. To sprawia, że można nazwać takie podejście rewolucyjnym. Sprzeciwiam się mu, najczęściej głosując jako europoseł przeciwko wprowadzanym przepisom. Niestety takie spojrzenie wciąż stanowi mniejszość w Europarlamencie, jesteśmy w mniejszości.
Taka rewolucja nie przynosi pożądanych efektów. Emisja CO2 to problem globalny, a nie europejski. Jeśli spojrzeć na to, co dzieje się w Chinach, Indiach, Stanach Zjednoczonych, a nawet w Rosji podczas wojny, UE odpowiada obecnie za zaledwie około 7% globalnych emisji CO2. Historycznie rzecz biorąc, Chiny już wyprzedziły Europę pod względem całkowitych emisji. W niewielkim stopniu przejmują się emisjami.
Stosowana dzisiaj w UE polityka, nie ograniczając znacząco globalnego ocieplenia, osłabia naszą konkurencyjność. To rewolucja, która stawia Europę w niekorzystnej sytuacji.
Czyli uważa Pan, że polityka klimatyczna UE bardziej wpływa na konkurencyjność niż na globalną zmianę klimatu?
Dokładnie. W roku 2024 widzimy, że inni – jak Chiny – emitują coraz więcej, podczas gdy my emitujemy coraz mniej. Jaki jest tego rezultat? Pozbywamy się resztek własnego przemysłu i tracimy przewagę konkurencyjną na rzecz Azji, a nawet Stanów Zjednoczonych. Jak dotąd to działanie nie przyniosło żadnych pozytywnych efektów.
Czy podejście UE do polityki klimatycznej zmieniło się po czerwcowych wyborach?
Tak, podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej widoczny był wyraźny sprzeciw społeczny wobec Zielonego Ładu, szczególnie wśród rolników. Rolnicy byli bardziej zorganizowani w swoich protestach w porównaniu choćby z pracownikami sektora energetycznego.
W efekcie nowy skład Parlamentu Europejskiego jest lepszy – przynajmniej z mojej perspektywy. Zieloni są słabsi, a socjaliści również stracili na sile. Jedni i drudzy są stosunkowo podobni, gdyż socjaliści w zasadzie działali jak Zieloni, próbując osiągnąć swoje socjaldemokratyczne cele za pomocą polityki klimatycznej.
Jak więc ocenia Pan obecny układ sił w Parlamencie?
Parlament jest teraz nieco lepszy – nie w dużym stopniu, ale nastąpiło przesunięcie w stronę bardziej racjonalnych i mniej rewolucyjnych podejść. W ostatnich tygodniach kilkukrotnie to sprawdzaliśmy. Na przykład udało nam się odroczyć ustawę dotyczącą wylesiania, ponieważ była źle przygotowana.
Jednak Komisja pozostaje problemem. Jest pełna biurokratów, którzy od lat tkwią na swoich stanowiskach. Wybór wielu członków nowej Komisji nie odzwierciedla zmieniającego się nastawienia wewnątrz UE. Są pewne obszary, w których widać poprawę względem poprzedniego składu KE. Są to na przykład sprawy zagraniczne i obronne. Choćby Kaja Kallas z Estonii jest znacznie lepsza niż Josep Borrell, który jako komisarz był katastrofą. Jednak osoby zajmujące się Zielonym Ładem – jak wiceprzewodnicząca Teresa Ribera czy komisarz Kadri Simson ds. energii – wciąż nie wydają się być przebudzone z tego szkodliwego snu.
Ich retoryka podczas przesłuchań pozostaje niezmienna, a chociaż wspominają np. o polityce przemysłowej, brzmi to powierzchownie i nieprzekonywująco. Obecnie próbujemy naprawiać wcześniejsze ustawodawstwo. Próbujemy ratować przemysł motoryzacyjny, który traci konkurencyjność na światowym rynku, mimo że przez dekady był chlubą europejskiej gospodarki. Gotowość Komisji do reagowania na te sygnały jest nadal bardzo niska. Żeby sytuacja jakkolwiek się poprawiła, to państwa członkowskie w Radzie będą musiały znacznie mocniej naciskać na Komisję niż dotychczas.
Czy uważa Pan, że osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku jest nadal realistyczne, biorąc pod uwagę podejście Stanów Zjednoczonych po niedawnych wyborach prezydenckich?
Rozbiłbym to pytanie na dwie części Po pierwsze, czy cel osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku jest realistyczny? Szczerze mówiąc, nie wiem, więc chciałbym powołać się na słynne powiedzenie Johna Maynarda Keynesa: „W długim okresie i tak wszyscy będziemy martwi.” Dla polityków łatwo jest składać zobowiązania na odległą przyszłość, jak rok 2050.
Łatwo jest politykom wyznaczać odległe cele, ale są oceniani za to, co osiągną w ciągu najbliższych 4-8 lat. Co stanie się za 20 czy 30 lat? Kto to wie? Nie odrzucałbym całkowicie celów na 2050 rok, ale jestem przeciwny ustanawianiu nowych celów na 2040 rok, kiedy nawet nie wiemy, czy uda nam się osiągnąć cele na 2030 rok. Na przykład Niemcy, najsilniejsza gospodarka Europy, nie są obecnie na dobrej drodze, by osiągnąć własne cele na 2030 rok. To jest rzeczywistość.
Druga część tego zagadnienia, to zapewne jak Europa powinna zareagować, jeśli USA wycofają się z Porozumienia Paryskiego i ograniczą finansowanie działań klimatycznych?
To jest absolutnie kluczowe sprawa. Zadałem to pytanie podczas przesłuchań komisarzy UE – „Jaki jest wasz Plan B, jeśli w styczniu lub lutym nowo wybrany prezydent USA ogłosi wycofanie się z Porozumienia Paryskiego i zaprzestanie finansowania globalnych działań klimatycznych?” A co gorsza, co jeśli wprowadzi zmiany w ustawodawstwie, takie jak Inflation Reduction Act (IRA) i jeszcze bardziej będzie chciał podporządkować gospodarczo Europę swojemu państwu.
Strategia USA pomaga im odnosić sukcesy ekonomiczne – nie jest to samobójcza misja, jaką wydaje się być to, co robi Europa. Zszokowało mnie, gdy kluczowi komisarze, tacy jak Teresa Ribera czy Frans Timmermans, przyznali, że nie mają żadnego Planu B w takich okolicznościach. Są zupełnie nieprzygotowani.
Ten brak przygotowania jest alarmujący. Bez planu awaryjnego możemy znaleźć się w sytuacji, w której Europa zostanie odizolowana, kontynuując swoje idealistyczne wysiłki, podczas gdy reszta świata kieruje się własnym interesem. To nie może polegać wyłącznie na dawaniu przykładu, świat już tak nie działa. Nie żyjemy w XIX wieku, kiedy Europa mogła narzucać swoje warunki reszcie świata. Teraz takie kraje jak Chiny, Indie czy Brazylia twardo realizują własne interesy.
Jakie zmiany wprowadziłby Pan do polityki klimatycznej UE, będą hipotetycznie komisarzem ds. klimatu? Czy Zielony Ład powinien zostać zlikwidowany?
Przede wszystkim nigdy nie chciałbym być komisarzem. Otrzymałem propozycje w Pradze, aby kandydować na takie stanowisko, ale zawsze odmawiałem. Dorastałem w czeskim ruchu antykomunistycznym, cenię wolność zbyt wysoko, aby angażować się w polityczne obietnice i kompromisy, które są powszechne w Brukseli.
Jeśli jednak byłbym na stanowisku decyzyjnym, opowiadałbym się za znacznie bardziej elastycznym i rynkowym podejściem. Na przykład, należy zaprzestać nadmiernej regulacji przemysłu. Weźmy przemysł motoryzacyjny – kluczowy dla Czech, stanowi około 10% PKB i 15% miejsc pracy. Tymczasem ustawodawstwo UE nakazuje zakończenie produkcji samochodów z silnikami spalinowymi do 2035 roku, forsując 100% elektromobilność.
To jest bezsensowne i całkowicie nie do utrzymania. Wielu prezesów firm motoryzacyjnych prywatnie zgadza się ze mną, ale nie może tego powiedzieć publicznie z powodu presji regulacji ESG i obaw przed utratą dostępu do finansowania. Jeśli będziemy kontynuować tę ścieżkę, Europa ryzykuje utratę konkurencyjności na kolejnym dużym rynku, podobnie jak stało się to z europejskimi producentami smartfonów, takimi jak Ericsson czy Nokia.
Przesadnie forsując elektromobilność, oddajemy naszą przewagę konkurencyjną w produkcji silników spalinowych – dziedzinie, w której europejscy inżynierowie są ekspertami. Elektromobilność opiera się na bateriach i oprogramowaniu, obszarach, w których Chiny już dominują dzięki tańszym surowcom i energii.
Jak postrzega Pan podejście UE do elektromobilności? Jakie są konsekwencje promowania tej technologii dla sektora motoryzacyjnego?
W kontekście elektromobilności popełniono wiele błędów. Miał być to klucz do europejskich innowacji, tymczasem to Chiny odnoszą główną korzyść z produkcji aut elektrycznych. Zamiast skupić się na badaniach i innowacjach, aby wyrównać konkurencyjność lub zabezpieczyć ciągłość produkcji silników spalinowych, Europa praktycznie oddała ten rynek w ręce Chin. W rezultacie ludzie teraz kupują samochody chińskie lub Tesli, podczas gdy Europa podnosi podatki, przez co wszystko staje się droższe. Niektórzy politycy roją nawet o całkowitym wyeliminowaniu samochodów, co jest zupełnie nierealistyczne – nie trzeba tego szerzej tłumaczyć.
Potrzebujemy wyraźnej korekty. Na przykład system ETS 2 zwiększy koszty ogrzewania i transportu – obu podstawowych potrzeb ludzkich. Wszyscy potrzebujemy dojeżdżać, ogrzewać swoje domy zimą i mieć dostęp do ciepłej wody. Obecne podejście jest dalece nieprzemyślane.
Musimy przyjąć politykę, która tworzy podstawowe ramy, ale pozwala firmom konkurować. Regulacje powinny być neutralne technologicznie. Na przykład energia jądrowa pozostaje niesprawiedliwie dyskryminowana w porównaniu z energią słoneczną i wiatrową, mimo że jest stabilna, podczas gdy wiatr i słońce nie są. Widzimy to zwłaszcza zimą, gdy ceny ulegają drastycznym wahaniom i są nieraz niezwykle wysokie
Jakie są główne wyzwania związane z transformacją energetyczną w Czechach? Jak ten temat rezonuje w opinii publicznej?
Republika Czeska ma minimalny potencjał w zakresie energii wiatrowej i słonecznej ze względu na ograniczenia geograficzne. Poleganie na imporcie energii z Niemiec – biorąc pod uwagę ich własne ogromne problemy energetyczne – nie jest rozwiązaniem. Ta zależność podważa niezależność energetyczną. Energia jądrowa jest dla nas kluczowa, a jej dyskryminowanie w UE musi się skończyć.
Chociaż poczyniliśmy postępy w unijnej zielonej taksonomii, zapewniając, że energia jądrowa nie jest już klasyfikowana jako szkodliwa, system pozostaje niesprawiedliwy. Czeskie i francuskie podatki nadal subsydiują projekty wiatrowe i słoneczne w takich krajach jak Hiszpania i Niemcy, które odmawiają wdrożenia energii jądrowej. Jednocześnie musimy finansować nasze projekty jądrowe przy minimalnym wsparciu zewnętrznym. To tworzy nierówne warunki i jest fundamentalnie błędne.
Czy widzi Pan możliwości regionalnej współpracy w dziedzinie energii, szczególnie biorąc pod uwagę polski nacisk na energię jądrową?
Jestem zdecydowanie zwolennikiem współpracy w Europie Środkowej. Byłem jednym z ojców założycieli Grupy Wyszehradzkiej na początku lat 90., będąc młodym człowiekiem. Niestety, dzisiaj ten format jest stłumiony przez politykę Węgier i Słowacji względem rosyjskiej inwazji. Granie na antyukraińskich nastrojach i zaniedbywanie aspektu bezpieczeństwa stwarza wyzwania dla Czech i innych krajów regionu.
Sama wojna również wpływa na transformację energetyczną w Europie. Oczywistym przykładem jest niedawna zależność Niemiec od importu gazu z Rosji odbiła się negatywnie na nas wszystkich. Kiedy te problemy zostaną rozwiązane, a różnice zatarte, wierzę, że będziemy mogli ponownie współpracować, ponieważ w przeszłości osiągaliśmy sukcesy, również w dziedzinie energii i polityki ekologicznej.
Artykuł powstał we współpracy z Fundacją Polska z Natury, która należy do sieci Our Common Home, w ramach projektu organizacji konferencji Energy Security in Central and Eastern Europe 2024. Green Conservatism’s Role in Building a More Competitive EU. Relacja z wydarzenia znajduje się tutaj.