Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

W poszukiwaniu ojca narodu. Takiego prezydenta chcą Polacy

W poszukiwaniu ojca narodu. Takiego prezydenta chcą Polacy Autor ilustracji: Rafał Jękot

Wśród modeli polskiej prezydentury mieliśmy już przebojowego szwagra (Aleksandra Kwaśniewskiego), ciepłego i pryncypialnego, choć nieco nieporadnego dziadka (Lecha Kaczyńskiego), idealnego zięcia (Andrzeja Dudę) oraz jowialnego wujka (Bronisława Komorowskiego), którego na pewnym etapie każdego polskiego wesela wszyscy mają już dosyć. Jaki powinien być prezydent na czasy przedwojenne? Szukając odpowiedzi no to pytanie, przeanalizowałem aktualne badania opinii społecznej. Rezultat okazał się nieoczywisty. Polki i Polacy oczekują troskliwego ojca.

Polityczne ojcostwo w pięciu smakach

Nie jest przypadkiem, że najciekawsza metafora myślenia politycznego ostatnich dekad odnosi się do preferowanego modelu rodzinno-wychowawczego. George Lakoff postawił tezę, że konserwatyści kierują się w swoich demokratycznych wyborach wzorcem surowego ojca. Liberałowie preferują zaś model opiekuńczego rodzica. W tej opowieści wspólnota polityczna jest jak rodzina, narodowe przywództwo niczym funkcja rodzica.

Co najważniejsze i co z wyborów na wybory znajduje coraz silniejsze potwierdzenie w kolejnych demokratycznych głosowaniach, wyobrażone cechy charakteru, prezentowana wrażliwość i preferowany model wychowawczy polityków są dużo istotniejsze niż programy czy formułowane obietnice. Te służą dziś raczej psychologiczno-moralnej opowieści mającej uwieść wyborców, a nie kreślić technokratyczny plan rządzenia.

Metafora Lakoffa inspiruje, ale z całą pewnością jest przesadnie polaryzująca. Redukuje polityczne wybory do dwubiegunowej alternatywy, dwóch sprzecznych skrajności. Jest dokładnie taka, jak polityka w Stanach Zjednoczonych i w coraz większym stopniu w większości zachodnich demokracji, w tym w Polsce. Wiemy jednak dobrze, że świat jest bardziej skomplikowany, a wielu wyborców mimo wszystko nadal nie odnajduje się w tak jednoznacznie sformułowanej alternatywie.

W polskich warunkach jest to wciąż aktualne oraz szczególnie istotne dla nadchodzących wyborów prezydenckich. W pierwszej turze wyborów będziemy stali przed znacznie szerszym niż dwa ekstrema wyborem. W drugiej zwycięży ten, kto w większym stopniu przekona do siebie tych głosujących, którzy dwa tygodnie wcześniej nie dali się przekonać żadnej ze skrajności.

Tu z pomocą przychodzi nam kolejna z metafor świata psychologii politycznej. Głębsze spojrzenie na polityczne wybory daje klasyfikacja Jonathana Haidta, który wyróżnił pięć smaków moralności politycznej, które według amerykańskiego psychologa organizują nasze wybory.

Według Haidta ludzie o progresywnych i zachowawczych zapatrywaniach mają wykształcone nieco inne „kubki smakowe”. Co jednak mniej oczywiste, bardziej wyrafinowany gust mają konserwatyści, którzy są wysoko wrażliwi na wszystkie pięć składowych politycznej moralności, podczas gdy liberałów zasadniczo satysfakcjonują dwa z nich.

Pięć smaków moralności politycznej to:
1) troska i krzywda,
2) sprawiedliwość i oszustwo,
3) lojalność i zdrada,
4) autorytet i bunt
5) czystość i upodlenia.

Wedle badań liberałowie koncentrują się głównie na dwóch pierwszych „smakach”. Dla nich kluczowe jest postrzeganie polityków i polityki przez pryzmat troski i sprawiedliwości, istotnie mniej zwracają uwagę na lojalność, autorytet i czystość. Są bardziej wrażliwi na krzywdę i oszustwo. Mniej zniechęcają ich zdrada, bunt i upodlenie.

Dla konserwatystów ta „paleta smakowa” jest, podkreślmy raz jeszcze, bardziej zróżnicowana. W dużo bardziej zrównoważonym stopniu liczą się dla nich wszystkie te kategorie. Co prawda, troska i sprawiedliwość są dla nich nieco mniej istotne niż dla liberałów, ale wciąż pozostają najważniejszymi „smakami” w podejmowaniu wyborów. Te dwie kategorie równoważone są oczekiwaniem sprawiedliwości, lojalności i czystości oraz większym wyczuleniem na zdradę, bunt i nieczystość.

Opowieść Haidta niesie pożądaną przez bardziej umiarkowane, „symetryzujące” osoby korektę dwubiegunowej metafory Lakoffa. Dzięki niej nie musimy wybierać wyłącznie między surowym ojcem a opiekuńczym rodzicem. Skłania raczej do poszukiwania pozytywnych cech obu modeli, największego wspólnego mianownika. Możemy liczyć, że z największym społecznym zaufaniem spotka się ich swoista synteza, umowny troskliwy ojciec. Polskie badania dość dobrze wskazują, że właśnie taki model jest tym, którego nasi współobywatele oczekują od wymarzonego prezydenta.

Antypartyjne marzenia Polaków

We wrześniu państwowa sondażownia Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) zapytała Polaków o cechy, które powinny wyróżniać prezydenta Polski. Na siedmiostopniowej skali mieli wskazać wagę 18 sformułowanych przez badaczy cech.

Najszerzej podzielanym oczekiwaniem Polaków jest to, by prezydent „stał na straży Konstytucji, działał zgodnie z jej duchem i dbał o praworządność”. Tego od hipotetycznej głowy państwa oczekuje w największym stopniu (przywołując wyniki procentowe, wskazujemy przypadki, gdy ankietowani przyznali danej charakterystyce wszystkie siedem możliwych punktów!) aż 87% badanych.

Trzy czwarte i więcej Polaków chce również zdecydowanie, aby „był prezydentem wszystkich Polaków” (79%), „znał i rozumiał problemy zwykłych ludzi” (78%), „był otwarty na dialog, porozumienie, współpracę” (75%) oraz „miał zdolności przywódcze, był liderem na trudne czasy” (74%).

Wysoką liczbą wskazań cieszą się też charakterystyki, żeby prezydent „był niezależnym arbitrem, na równi traktował wszystkie siły polityczne w kraju” (69%), „miał doświadczenie w polityce międzynarodowej i dobrze się w niej poruszał” (69%), „znał się na obronności i kwestiach bezpieczeństwa kraju” (67%), „korzystał z prawa weta zgodnie z interesem państwa i obywateli” (65%), „dobrze współpracował z rządem” (65%).

Nieco mniejszą rolę odgrywają cechy charakterystyczne dla obozów postępowego i tradycyjnego. Nowoczesności i tolerancji od wymarzonego prezydenta zdecydowanie oczekuje kolejno 64% i 57% badanych, a stania na straży tradycji i wartości narodowych – 61%. Faktem, że obie te cechy wskazało istotnie ponad 50% badanych, dobrze uzmysławia, że wbrew polaryzacyjnym narracjom Polacy nie postrzegają ich jako rozłącznych. Ba, można bezpiecznie założyć, że co najmniej jedna trzecia Polaków chce zdecydowanie prezydenta zarówno nowoczesnego, jak i szanującego tradycję.

Jakie cechy są najmniej pożądane? Na „odwrocie tabeli” zdecydowanie dominuje przywiązanie do własnego obozu politycznego. Prezydenta, który „reprezentuje przede wszystkim interesy swojego środowiska politycznego”, chce w zdecydowany sposób jedynie 14% ankietowanych, podczas gdy aż 37% spośród nich uważa, że to cecha zupełnie niepotrzebna!

Poniżej 50% wskazań najwyższego priorytetu znalazły się też „kierowanie się własnymi wartościami i poglądami” (30%), „posiadanie własnej wizji rozwoju kraju” (41%) oraz „stanie na straży praw wszelkich mniejszości” (48%).

Podsumowując, wymarzony prezydent Polaków to dokładne przeciwieństwo idealnej głowy państwa wedle fantazji partyjnych liderów. Polacy chcą od swojego kandydata troski o fundamenty wspólnoty politycznej, uczciwego traktowania wszystkich stron politycznego sporu i zrozumienia zwykłych ludzi. Wierność własnemu środowisku, cecha kluczowa dla obu partyjnych protagonistów, Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, jest dla wyborców negatywną przesłanką wyboru.

Uzupełnijmy ten obraz jeszcze jedną perspektywą. Pośrednią wskazówką dla wymarzonego kandydata może być też to, jak Polacy zapatrywali się na prezydencki wyścig w USA na dwa tygodnie przed rozstrzygnięciem pojedynku Kamaly Harris i Donalda Trumpa. W badaniu CBOS aż 50% badanych wolałoby w roli amerykańskiego przywódcy kandydatkę Partii Demokratycznej. Zwycięzcę amerykańskich wyborów wskazało o połowę mniej, bo jedynie 25% badanych.

Co ciekawe, także jedna trzecia wyborców Prawa i Sprawiedliwości wskazała Harris jako preferowany wybór Amerykanów, a 27% wyborców Trzeciej Drogi (a więc minimalnie więcej niż w ogólnej próbie badanych!) wskazało kandydata republikanów. Donald Trump zyskał wśród elektoratu partii Jarosława Kaczyńskiego 54% wskazań, Kamala Harris wśród wyborców PSL-u i Polski 2050 – 60%, a więc istotnie mniej niż w elektoratach pozostałych formacji tworzących koalicję rządzącą.

To na polskim podwórku dość dobrze widać słuszność tezy Jonathana Haidta, że wybory i wrażliwości konserwatystów są bardziej zniuansowane niż progresywistów. Śledzących rozmaite badania opinii Polaków nie powinno to zresztą przesadne zaskakiwać, bo do podobnych wniosków mogły skłaniać w poprzednich latach inne sondaże.

Przypomnijmy choćby wielokrotnie cytowany fakt, że Telewizja Publiczna w czasach PiS-u dużo częściej odrzucała od siebie i skłaniała do równoważenia perspektywy oglądaniem innych stacji właśnie wyborców Kaczyńskiego, niż zdarzało się to na odwrót. Konserwatyści częściej byli skłonni kibicować Harris i oglądać TVN niż liberałowie sympatyzować z Trumpem i oglądać inną telewizję niż TVN.

Polski strach ma twarz kobiety

Nim przejdziemy do politycznych wniosków i praktycznych rad dla aspirujących do prezydentury, zwróćmy uwagę na jeszcze jeden aspekt. Jak hipoteza troskliwego ojca ma się do rozpowszechnionego stereotypu, że wybory w 2025 r. będą koncentrowały się wokół bezpieczeństwa, a wobec tego idealnym kandydatem byłby umowny generał? Zaryzykuję tezę, że stawiane dziś przez Polaków na piedestale bezpieczeństwo ma jednak wymiar dużo bardziej zniuansowany i wieloaspektowy niż rozumiane wyłącznie przez pryzmat militarny i migracyjny.

Świadczy o tym dużo więcej niż tylko fakt, że wedle przywołanego badania od kompetencji w zakresie obronności nieznacznie istotniejsze są we wskazaniach Polaków te dyplomatyczne (67% do 69%), a zauważalnie ważniejsze te związane z dialogiem i porozumieniem (67% do 75%).

Mamy bowiem prawo sądzić, że istotnym czynnikiem różnicującym sposób myślenia o bezpieczeństwie jest płeć ankietowanych. Cały szereg badań wskazuje bowiem, że gdy chodzi o kwestie związane z poczuciem zagrożenia, kobiety prezentują istotnie odmienne od mężczyzn postawy. Analiza szeregu sondaży wskazuje, że są bardziej pesymistyczne i przepełnione lękiem.

Sądzę, choć to już raczej intuicja, że wobec tego, dokonując wyboru, wolałyby właśnie troskliwego ojca i odpowiedzialnego opiekuna niż surowego generała czy silnego człowieka. Na potwierdzenie tej tezy rzućmy okiem na kilka badań.

We wrześniu 2024 r. (komunikat z badań CBOS) okazało się, że kobiety dużo częściej niż mężczyźni boją się, że wojna na Ukrainie może doprowadzić do użycia przez Rosję broni jądrowej. Takie obawy ma aż 63% kobiet i tylko 37% mężczyzn. W efekcie to Polki częściej (43%) niż Polacy (34%) opowiadały się za tym, by dążyć do zakończenia wojny kosztem zmuszenia Ukrainy do ustępstw terytorialnych względem agresora.

Podobnie kobiety są mniej skore do przyjmowania w Polsce uchodźców z Ukrainy. Wedle tego samego badania chciała tego nieco mniej niż połowa pań (47%) i sporo ponad połowa mężczyzn (60%). Analogiczne sondaże w poprzednich latach pokazywały jeszcze większą dysproporcję. Dość wspomnieć, że w cyklicznych badaniach IPSOS dla Oko.press i TOK FM bodaj we wszystkich ich edycjach to młode kobiety były najbardziej niechętne wobec uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy.

W najnowszym z badań (IPSOS 2024) 45% kobiet uważało, że pozostanie takich osób w Polsce jest dla kraju złe, a 37%, że dobre. U mężczyzn proporcja była odwrotna, i to z zauważalnym przechyłem na rzecz pozytywnego nastawienia. Jako dobrą dla naszego kraju obecność migrantów z Ukrainy postrzegało 54% Polaków, za złą – 36% z nich.

W ostatnich latach wyższą lękliwość kobiet zaobserwowaliśmy w wielu innych badaniach, choćby tych dotyczących stosunku do obowiązkowych szczepień i pandemii COVID-19. Owocuje to również dostrzeżonym przez badaczy – Franciszka Czecha i Pawła Ścigaja (publikacja Popularność narracji spiskowych w Polsce po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Raport z reprezentatywnych badań sondażowych) – nieoczywistym faktem, że to kobiety (42%) bardziej niż mężczyźni (34%) są bardziej podatne na rozmaite spiskowe schematy interpretacyjne. Co więcej, jak zauważyli krakowscy uczeni, u mężczyzn podatność na narracje spiskowe istotnie spada wraz z lepszym wykształceniem, podczas gdy u kobiet wręcz nieznacznie wzrasta.

Ciekawym i wartym przywołania, bo imponującym skalą rozstrzału między postawami kobiet i mężczyzn, jest również stosunek Polek i Polaków do energetyki jądrowej. Chociaż po rosyjskiej agresji na Ukrainę aprobata badanych dla budowy w Polsce elektrowni jądrowej istotnie wzrosła, to u kobiet w 2024 r. wciąż bardzo silne są obawy.

Wedle sondażu z czerwca „za” atomem w Polsce opowiada się tylko 50% kobiet i aż 81% mężczyzn. Gdy zapyta się zaś o powstanie elektrowni w okolicach miejsca zamieszkania ankietowanych, wówczas aż 55% kobiet deklaruje, że sprzeciwiłoby się takiemu pomysłowi („za” jest tylko 30% pań), podczas gdy wśród mężczyzn to zaledwie 29% (aż 61% panów jest „za”).

Dopełniającą obrazu wskazówką może być też stosunek Polek do omówionej już alternatywy Trump-Harris. Panie częściej niż panowie jako swojego preferowanego zwycięzcę wskazywały przegraną ostatecznie demokratkę (56% do 44%). Mężczyźni wskazywali zaś Trumpa 50% częściej niż kobiety.

Kto zostanie prezydentem Polski? Pięć wniosków z badań

Spróbujmy postawić wnioski na podstawie wszystkich przywołanych danych.

1. Prezydentem Polski zostanie kandydat, który lepiej odpowie na szerzej podzielane przez wyborców aspekty moralności politycznej. Bliższy jego profilowi jest pełen i zrównoważony zestaw „kubków smakowych” charakterystyczny dla konserwatystów, a nie koncentrujący się na wybranych aspektach profil wyborców progresywnych.

2. Większe szanse w prezydenckim wyścigu będzie miał ten kandydat, który będzie bardziej wiarygodny w prezentowaniu swojej niezależności od partii i środowiska politycznego, z którego się wywodzi.

3. Przyszły prezydent musi przedstawić wiarygodny plan na zakończenie chaosu ustrojowego i rozwiązania kryzysu praworządności w sposób, który zapewni dobrą współpracę z rządem oraz poszanowanie praw opozycji i wrażliwości jej wyborców. Prezydent musi być zdolny do działania raczej w charakterze sprawiedliwego arbitra niż kolejnego interesariusza politycznych przepychanek.

4. Polacy oczekują prezydenta posiadającego zdolności przywódcze, ale nie przeceniają jego przywiązania do własnych poglądów czy sprecyzowanej wizji rozwoju kraju. Chcą raczej, by umiał podejmować decyzje w interesie obywateli, rozumiał perspektywę zwykłych ludzi i był otwarty na różnorodne głosy doradcze. To wymaga zoperacjonalizowania na etapie kampanii obietnicy przyszłych metod podejmowania kluczowych decyzji w sposób włączający rozmaite środowiska i opinie Polaków.

5. Zdiagnozowane postawy kobiet uprawdopodabniają hipotezę, że przyszły prezydent problematykę bezpieczeństwa powinien zagospodarować raczej z perspektywy skutecznego dyplomaty umiejętnie oddalającego widmo wojny niż eksperta od wojskowości. Zaspokojenie lęków i obaw kobiet będzie kluczowe dla wyborczego werdyktu, ale nie powinno oznaczać zarządzania strachem i nie może generować poczucia widma wzmagającego się w wymiarze krajowym i międzynarodowym chaosu.

Podsumowując, prezydent marzeń Polek i Polaków w wielu aspektach sytuuje się pomiędzy ekstremami surowego ojca i opiekuńczego rodzica. Jest nim troskliwy tata. Prezydent ma przypominać pozytywny model odpowiedzialnego i uporządkowanego męża oraz obecnego i zaangażowanego w życie dzieci ojca.

Przyszły prezydent z pewnością nie może być zapatrzonym w siebie egoistą. Nie powinien przedkładać własnych poglądów i wartości ponad te powszechnie podzielane przez ogół wyborców. Z pewnością nie może być też „politycznym maminsynkiem”. W dorosłym życiu, a więc pełnieniu najwyższej konstytucyjnej funkcji, nie powinien czuć się w najmniejszym stopniu związany pępowiną ze swoim politycznym obozem, partią-matką.

Niczym zaangażowany ojciec i odpowiedzialny partner kandydat marzeń ma być obecny i aktywny we wszystkich ważnych „dla domu” sprawach i tematach. W bieżących sporach powinien umiejętnie, empatycznie wsłuchiwać się w potrzeby obywateli. Jednocześnie musi być gotów brać na siebie odpowiedzialność i przywództwo w sytuacjach kryzysowych, zapewniać przy tym wszystkim „podopiecznym” poczucie wieloaspektowo rozumianego bezpieczeństwa – od ekonomicznego po egzystencjalne.

Polacy oczekują od niego sprawiedliwego traktowania wszystkich podopiecznych, ale i umiejętności podejmowania odwlekanych przez niezdecydowanie innych decyzji, zażegnania „domowych” sporów oraz pogodzenia zwaśnionego rodzeństwa.

Prezydent musi być raczej tym ojcem rodziny, który w razie zagrożenia zachowuje chłodny umysł i ze spokojem oddala ryzyko eskalacji, a nie porywczym samcem alfa, który przy pierwszym pretekście rwie się do bitki i wymierzania sprawiedliwości temu, kto zagroził bezpieczeństwu jego najbliższych. Dopiero taki kandydat ma szansę spełnić marzenie Polek i Polaków o prezydencie, który aspiruje do roli ojca narodu.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.