Kto wygrał prawybory w KO? Donald Tusk. Rafał Trzaskowski to lepszy wybór… dla konkurentów
Prawdziwym zwycięzcą prawyborów w Koalicji Obywatelskiej nie jest ani Rafał Trzaskowski, ani Radosław Sikorski. Najwięcej zyskał Donald Tusk. To wcale nie znaczy, że kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich jest skazany na sukces. Efektem prawyborów może być wzmocnienie wciąż potencjalnego „trzeciego kandydata”.
1. W sierpniu, gdy za sprawą Krzysztofa Bosaka temat prawyborów na prawicy stanął na agendzie debaty publicznej, pisałem, że doświadczenie wskazuje, że prędzej na demokratyzację wyboru kandydata na prezydenta zdecyduje się Donald Tusk, niż Jarosław Kaczyński. Czas potwierdził, że lider Platformy Obywatelskiej wciąż przeważa tego rodzaju taktycznym sprytem nad prezesem Prawa i Sprawiedliwości.
2. Już samo porównanie pojawienia się tematu prawyborów w obu wielkich obozach uświadamia różnice w ich kondycji. W PiS, gdy tylko temat zaczął być na poważnie dyskutowany w kuluarach, został spalony – najpewniej przez przeciwników tej formy wyłaniania kandydata – w popierających partię mediach. To odebrało temu scenariuszowi kluczowe zalety: efekt zaskoczenia i potencjał zmiany dynamiki przedwyborczych przygotowań. W efekcie partia Kaczyńskiego, zgodnie ze swoim duchem, ideę prawyborów porzuciła. Tymczasem plebiscyt w KO, mimo trwającej prekampanii i zaostrzającej się z dnia na dzień rywalizacji Sikorskiego z Trzaskowskim, ogłoszony został z zaskoczenia i na dwa tygodnie zogniskował debatę polityczną.
3. Donald Tusk pokazał, że mimo zadyszki wciąż kontroluje przekaz medialny i większość procesów w partii. Chociaż sam fakt organizacji prawyborów należy pochwalić z pryncypialnego punktu widzenia potrzeby demokratyzacji polskich partii politycznych, to ich przebieg pozostawiał wiele do życzenia. Tymczasem ani komentariat głównego nurtu, ani tym bardziej kandydaci nie podnosili poważnej krytyki.
Nikt – ani media, ani sami zainteresowani – nie zażądał debaty między kandydatami. Nie stawiano wątpliwości co do anonimowości procedury głosowania esemesowego. Nie pytano o to, dlaczego dość nagle ogłoszono, że z możliwych czterech tygodni kampanię skrócono właściwie do dwóch. Jakakolwiek krytyczna debata zaistniała jedynie względem „wielkiego sondażu”, który miał być kluczowym argumentem głosujących, choć jego przydatność w podejmowaniu decyzji o nominacji była wysoce wątpliwa.
4. Co więcej wyraźnie zobaczyliśmy, że wciąż „kluczem do sukcesu” w Koalicji Obywatelskiej jest deklaracja najwyższej lojalności względem „kierownika”. Poparcie Tuska dla Trzaskowskiego było właściwie domniemane i pewnie tylko jasna deklaracja premiera mogła odwrócić los głosowania członków Koalicji. W ostatnich dniach kampanii na swoją korzyść, między słowami podważając wierność Tuskowi Trzaskowskiego, argument lojalności próbował eksploatować Radosław Sikorski. To paradoksalne, bo w prawdziwych wyborach jego potencjałem była właśnie domniemana przez wielu asertywność względem premiera.
5. Szef rządu tymczasowo osłabił kluczowy problem wizerunkowy swojej formacji. Tę kadencję Tuska od dwóch poprzednich odróżnia wrażenie głębokiej samotności premiera, wynikającej ze słabości kadr dzisiejszej Platformy Obywatelskiej. Gdy dyskutowano o ewentualnym starcie Tuska w wyborach prezydenckich albo ubieganiu się o funkcję np. w Komisji Europejskiej przeważał argument, że nie może wykonać żadnego z tych dwóch ruchów, bo w krótkiej perspektywie mogłoby to doprowadzić do rozpadu Koalicji 15 Października z uwagi na brak silnego kandydata na nowego premiera. Dziś ten argument jest znacznie mniej aktualny, bo obaj pretendenci w prawyborach ukazali się jako poważni kandydaci do najwyższych funkcji państwowych.
6. Co najważniejsze – premier może w efekcie prawyborów uniknąć odpowiedzialności politycznej za ewentualną porażkę obozu rządzącego w wyborach prezydenckich. Nie jego, ale wszystkich członków Koalicji Obywatelskiej obciąży ewentualna katastrofa. Ba, Tusk będzie mógł po niej powiedzieć, że sam głosował na Sikorskiego, który jego zdaniem wybory by wygrał, ale niestety był w mniejszości. Ot, taki demokrata!
7. Dobry wynik Trzaskowskiego wcale nie sprawia, że można uznać go za naturalnego pretendenta do zwycięstwa w maju 2025 roku. Osobiście uważam, że w krótkiej kampanii zdążył popełnić wręcz szkolne błędy, które tylko potwierdzają, że wynik wyborów nie jest przesądzony. Spośród „siedmiu zakonnic”, o których mówiłem niedawno w komentarzu na kanale Klubu Jagiellońskiego, zdezaktualizowało się ryzyko spotkania tylko jednej z nich. Pozostałe sześć wciąż czeka na poboczu, by wtargnąć na „autostradę do prezydentury” prosto pod koła Trzaskowskiego.
8. Mylą się w mojej opinii ci, którzy sądzą, że Sikorski istotnie osłabił swoją polityczną pozycję drugi raz w karierze stając do prawyborów i drugi raz przegrywając je, tym razem z jeszcze większą stratą. W razie politycznej lub zupełnie losowej potrzeby np. wymiany premiera – to właśnie on dziś jest naturalnym pretendentem do takiej funkcji i właściwie nie ma kontrkandydatów w Koalicji Obywatelskiej. Jeśli zaś Trzaskowskiemu się nie powiedzie w maju 2025 roku, to za pięć lat Sikorski będzie oczywistym kandydatem do funkcji głowy państwa. Po swojej stronie będzie miał argument, że kto wygrywa prawybory z Sikorskim, ten wcześniej (2025) czy później (2015) mimo pozycji zdecydowanego faworyta wybory prezydenckie przegrywa.
9. Zarówno dla potencjalnego kandydata PiS, jak i właściwie wszystkich innych potencjalnych uczestników wyścigu prezydenckiego poza nominatem Lewicy, sukces Trzaskowskiego to dobra informacja.
Startuje w nich jako pewniak z wysokim sondażowym poparciem, które raczej na pewno wraz z pojawieniem się nazwisk prawdziwych kontrkandydatów zacznie mniej lub bardziej, ale jednak spadać. To stworzy dynamikę, w której „goniący” będą rosnąć, a faworyt – zacznie łapać zadyszkę. Sikorski z tego punktu widzenia byłby dużo trudniejszym konkurentem tak dla PiS, jak i potencjalnych „trzecich” i dalszych uczestników wyścigu.
10. Wreszcie 1/4 poparcia w Koalicji, ale też spora internetowa popularność kampanii Sikorskiego, wywołała emocję, o której zdyskontowanie może powalczyć każdy z pretendentów spoza grona dwóch wielkich partii. Wie o tym Hołownia, który najpierw pogratulował walki Sikorskiemu, opatrując gratulacje najcieplejszymi słowy i puszczając tym oko do jego sympatyków, a dopiero później złożył suche gratulacje Trzaskowskiemu.
Część osób, która w prawyborach kibicowała Sikorskiemu mogła w efekcie lepiej dostrzec słabości Trzaskowskiego i w pierwszej turze może chętniej poprzeć któregoś z aspirujących kandydatów spoza duopolu. To zaś od ich – Mentzena i Hołowni, a być może też Matysiak, Siewiery czy Stanowskiego – wyników ostatecznie zależeć będą losy wyborów prezydenckich.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.