Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Konrad Szymański: tylko jeden polityk PiS-u walczył o ekologię. Co powiedziałby Roger Scruton?

Konrad Szymański: tylko jeden polityk PiS-u walczył o ekologię. Co powiedziałby Roger Scruton? autor ilustracji: Julia Tworogowska

Polska prawica polityczna okopała się na pozycjach antyekologicznych. Jednak zamiast redukować swoje stanowisko do ataków na lewicowych aktywistów i narzekań na regulacje, powinna dokonać autorefleksji i wypracować własne stanowisko. Na przykład sięgając po myśl Rogera Scrutona. Wyjdzie jej to na zdrowie.

Artykuł jest zaproszeniem na konferencję „Bezpieczeństwo energetyczne w Europie Środkowo-Wschodniej 2024. Rola zielonego konserwatyzmu w budowaniu bardziej konkurencyjnej UE”, która odbędzie się już w w najbliższy poniedziałek dnia 18 listopada w Warszawie. Szczegóły oraz link do rejestracji znajdziej tutaj.

Polskie wydanie Green Philosophy. How to Think Seriously About The Planet Rogera Scrutona nie spotkało się z reakcją, na którą ta praca zasługuje. Zakończony niedawno etap rządów prawicy w Polsce, kiedy to zagadnienia klimatu odgrywały konfliktową rolę w łonie samej ekipy rządzącej, stanowi znakomity pretekst, by książce wybitnego konserwatywnego myśliciela poważnie się przyjrzeć.

Scruton podkreśla, że kluczem do lepszej polityki klimatycznej i ochrony środowiska jest lokalność, własność prywatna i suwerenność narodowego państwa – czynniki krytykowane i traktowane nieufnie przez ekologów.

Lokalność, która dziś cierpi z uwagi na wciąż poszerzającą się sferę oddziaływania rządów i organizacji międzynarodowych, ma przynieść poczucie odpowiedzialności za środowisko. Razem z ochroną własności prywatnej przez praworządne państwo i sądy ma uzdrowić zaburzone ciągi przyczynowo-skutkowe między działaniem człowieka i jego skutkami dla środowiska.

W ten sposób zatrzymany zostanie niesprawiedliwy proces porzucania i przerzucania kosztów środowiskowych działalności gospodarczej na innych. Scruton jest w tej sprawie bardzo skrupulatny i nie zatrzymuje się na biznesie.

„Oczywiście prawdą jest, że wielcy gracze wyprowadzają na zewnątrz swoje koszty, jeśli tylko mogą. Jednak podobnie czynimy i my. Ilekroć podróżujemy samolotem, odwiedzamy supermarket, zużywamy paliwa płynne, tylekroć przenosimy koszty na innych, w tym na przyszłe pokolenia. (…)

Rozwiązanie polega na takim dostosowaniu naszych potrzeb, byśmy sami ponosili ich koszty, i znalezieniu sposobu, aby skutecznie wywierać presję na instytucje biznesowe, by postępowały podobnie” – pisze Scruton. Postuluje opodatkowanie konsumpcji, jego zdaniem najlepszy bodziec redukowania powodującej emisję produkcji.

A zatem nie chodzi o uwolnienie małych społeczności od ciężarów regulacji środowiskowych, ale takie – sprawiedliwe – obarczenie kosztami środowiskowymi produkcji i konsumpcji, by zablokować przerzucanie ich kosztów na innych. Dopiero to ma wywołać efekt ich ograniczenia tu i teraz. 

Takie uściślenie zasady „zanieczyszczający płaci” jest motywowane negatywną oceną zachodniego modelu organizacji produkcji i dystrybucji żywności. Wielkie sieci handlowe – wskazuje Scruton – korzystają na wysokich wymaganiach bezpieczeństwa żywności, ponieważ ogranicza to rolę innych dystrybutorów, w tym handlu lokalnego. Są one jednocześnie odpowiedzialne za ogromny przyrost odpadów plastikowych oraz rozlewającą się urbanizację wielkich centrów, które osłabiają mniejsze wspólnoty.

Samo państwo to za mało

Scruton, mimo swego konserwatywnego dystansu do big government, przyznaje, że regulacja państwowa bywa skuteczna i konieczna (jest w stanie odnotować sens polityki kaucyjnej w eliminacji szkła z odpadów, upominać się o sprawcze działania w przypadku plastiku czy pisząc – nieco na wyrost – o sukcesie walki ze smogiem).

Centralne dla książki pojęcie ojkofilii ma znaczenie dla całej polityki. Jednak samoorganizacja małych społeczności wyjęta z pism Burke’a i Tocqueville’a ma o tyle ograniczoną adekwatność, że od ich czasu nasza gospodarka znacząco się zmieniła.

Rynek wspólnotowy UE jest tak zintegrowaną przestrzenią produkcji i handlu, że zapewnienie równych zasad konkurencji wymaga regulacji na poziomie ponadnarodowym. Bez niej rynek UE będzie generował skrajne nierówności i szybko się załamie. Krytycy niedomagań tego systemu nie wiedzą, o czym mówią, kiedy przedstawiają swoje nostalgiczne wizje „starej, dobrej EWG”.

Pozycja naszych przedsiębiorstw i konsumentów byłaby wtedy w pełni zależna od niekontrolowanych instytucji narodowych, których transparencja i bezstronność byłyby nieporównywalnie bardziej wątpliwe niż KE i TSUE. O tym u Scrutona nie przeczytamy niestety w ogóle.

Żyjemy w czasie, kiedy niemal wszystkie procesy produkcji ulegają skalowaniu do niespotykanych rozmiarów. Przyniosło to wiele korzyści: ograniczanie kosztów, większa dostępność dóbr, w tym żywności, i większa optymalizacja alokacji pięniędzy i talentów.

Ale cały trend włączania do agendy handlowej pozahandlowych wymagań w obszarze ochrony środowiska czy standardów pracy jest odpowiedzią świata zachodniego na problem czysto utylitarnie rozumianej globalizacji, która faktycznie niszczy lokalność i może prowadzić do znacznego osłabienia społecznej równowagi i kultury. Jej wyroki bywają niesprawiedliwe. Co gorsza, stwarza ona ryzyka geopolityczne. To dlatego korekty globalizacji – de-risking, near-shoring, re-shoring – są dziś na czele agendy politycznej.

Brakuje nam tu jednak jasnego scenariusza, który ograniczyłby koszty tych operacji. Nasze zyski, wartość dodana handlu UE, są realizowane za sprawą tego „złego zglobalizowanego handlu” z resztą świata.

Nie jest dla mnie jasny powód głębokiej nieufności autora do prawa międzynarodowego. Scruton odnotowuje sukces Protokołu Montrealskiego w eliminacji freonów z atmosfery (dziura ozonowa), ale jednocześnie krytykuje „jałowe traktaty dotyczące emisji”. Głównym zarzutem jest marnowanie potencjału na negocjacje, które nie przynoszą efektu po stronie państw niezdolnych do wywiązywania się z tych zobowiązań.

W sprawie eliminacji plastiku postuluje „inicjatywy dwóch lub trzech bardzo zdeterminowanych, „praworządnych państw”, jakby nie zauważając, że wykonanie protokołu z Kyoto, a jeszcze bardziej porozumienia paryskiego, którego książka już nie dotyka, polega właśnie na zdeterminowanych działaniach wybranych państw, które wytyczają kierunek i tworzą model biznesowy transformacji klimatycznej. Traktaty międzynarodowe dają pewność prawa, aktywizują środki prywatne i tworzą ramy dla globalnej sprawiedliwości klimatycznej.

Krytyka nierówności narodowych w systemach handlu emisjami w UE oraz odpowiedzialności UE za problem odpadów plastikowych (s.294-97) jest trafna, ale dotyczy rzeczywistości z 2010 r. Od tego czasu w obu sprawach doszło do znaczącego zaostrzenia reguł, które akurat z polskiego punktu widzenia jest zbyt daleko idące i było słusznie poddawane krytyce przez rządy PiS. Argumenty sprawiedliwości klimatycznej, podejmowane przez Scrutona w kontekście Globalnego Południa, zachowują ważność w wewnątrzunijnym sporze Wschód-Zachód o rozkład kosztów transformacji.

Rację ma Scruton, dopominając się prymatu zachęt i nakładów na badania w obszarze transformacji. Wobec amerykańskiego programu subwencji IRA jest to bardzo palący temat dla Europejczyków. UE ma jednak budżet na poziomie 1% swego PKB, podczas gdy w USA to 33% PKB. Tej sprzeczności eurosceptycyzm nie rozwiązuje, a dla kraju takiego jak Polska – w przeciwieństwie do UK – ma to kluczowe znaczenie.

Daleko do denalizmu, daleko od greenwashingu

Najważniejsze w książce R. Scrutona jest poważne, dalekie od płytkiego negacjonizmu, choć zaprawione dozą zdrowego sceptycyzmu, podejście do problemów środowiska i klimatu, którego brak na polskiej prawicy. To nie jest żaden greenwashing konserwatyzmu w stylu nostalgicznego wspominania dawnych przedprzemysłowych czasów na ganku, choć i ten duch krąży nad książką.

Techno-optymizm zwolennika geo-inżynierii i sekwestracji CO2 jednak bierze górę. Zdrowy sceptycyzm dotyczący rozwoju naukowych ustaleń w sprawie złożoności zmian klimatycznych nie prowadzi Scrutona do płytkiego negacjonizmu.

Miejscami – szczególnie tam, gdzie Scruton wystawia rachunek dzisiejszemu kapitalizmowi – praca jest bardzo odważna. „Globalne ocieplenie z pewnością jest faktem, nawet jeśli spieramy się o to, jaki jest wpływ człowieka na to zjawisko”. Potem konserwatysta Scruton dodaje:

„Być może globalne ocieplenie, z którym mamy do czynienia, nie jest wyłącznie dziełem człowieka; nadal pozostaje jednak naszym problemem. […] Globalne ocieplenie to problem wiążący się z zaangażowaniem w fundamentalną koncepcję moralną, do której konserwatyści przywiązują wielką wagę. Koncepcja ta mówi, że odpowiedzialni za szkodę powinni ją naprawić.”

I dalej: „Skoro globalne ocieplenie powoduje emisja dwutlenku węgla, to te kraje, które emitują go najwięcej na osobę, są najbardziej zobowiązane, aby naprawić szkodę, ograniczyć emisję w przyszłości i zapłacić rekompensaty za już wyrządzone krzywdy”.

***

Książka wydana w Polsce 7 lat temu nie przyniosła tak potrzebnej nam dyskusji. Znaczna część polskiej prawicy nadal uznaje, że probierzem konserwatywnej i narodowej polityki jest ludowy negacjonizm klimatyczny, opowiadanie mitów o węglu i bezkrytyczne powtarzanie diagnoz i oczekiwań przemysłu. Szczególnie przemysłu państwowego, bo wtedy można dorzucić patriotyczną frazeologię.

Przykłady radykalnych wystąpień ekolewicy mają uzasadniać to uparte odrzucanie perspektywy środowiskowej i klimatycznej. Podobny mechanizm jest zresztą znany z innych obszarów polskiej polityki. Scruton ze swoją wizją i nieposzlakowaną prawicową opinią może miejscami wręcz szokować polskiego konserwatywnego Czytelnika.

Wstrząs jest potrzebny, ponieważ to właśnie brak refleksji powoduje, że prawica otwarcie i „sama z siebie” nie podjęła w Polsce ani jednego tematu środowiskowego. Swoją odrębność zaznaczył tu tylko Mateusz Morawiecki. Robił w tej sprawie więcej niż ktokolwiek wcześniej, ale działo się to przy obojętności, a często przy otwartej opozycji we własnym obozie.

Ambitne programy, przynoszące istotne pozytywne zmiany w obszarze środowiska i transformacji klimatycznej – „Mój Prąd” w obszarze odnawialnych źródeł energii i „Czyste Powietrze” w obszarze smogu – mimo sukcesów i skali (3+17 mld złotych), nigdy nie weszły na listę pozytywnej agendy rozwojowej prawicy, jak CPK czy port kontenerowy. A mają taką samą rangę cywilizacyjną.

Także Kościół katolicki przez 30 lat po uporaniu się z problemami wolności religijnej i politycznej narodu nie zdecydował się na poważne wniesienie wkładu w lepsze, bardziej subtelne zrozumienie relacji człowieka i natury.

Warunkowe zaufanie do własności prywatnej i trafna, międzypokoleniowa koncepcja „dzierżawy”, powierzenia Ziemi na czas naszego tu bytowania, w miejsce prymitywnie kapitalistycznego użycia dają katolicyzmowi mocną pozycję w tej kluczowej debacie. Mimo to Kościół – podobnie jak prawica – godzi się na oddanie tematu środowiska, klimatu i zrównoważenia rozwoju innym.

Konsumpcyjnie poszkodowane, wręcz upokarzane pokolenia czasów PRL-u miały powody, by „konsumpcyjnie odetchnąć” i odbudować się po odzyskaniu wolności. Po 30 latach jest już jednak czas najwyższy porozmawiać otwarcie i poważnie o tym, jaki model społeczny, jaki model kapitalizmu, w końcu jaki model relacji między człowiekiem a naturą jest dobry i moralny.

Zanim więc przy okazji Świąt Bożego Narodzenia wyrzucimy naszą kuzynkę-, córkę – wnuczkę-wegankę z Extinction Rebellion przez okno, przeczytajmy Scrutona. Może się okazać, że jest o czym poważnie porozmawiać.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.