Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

PiS wiwatuje w Sejmie na cześć Donalda Trumpa. A co z suwerennością?

przeczytanie zajmie 7 min
PiS wiwatuje w Sejmie na cześć Donalda Trumpa. A co z suwerennością? źródło: Kancelaria Prezydenta; Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0

„Donald Trump, Donald Trump, Donald Trump!” – wykrzykiwali w Sejmie posłowie PiS. Ci sami ludzie chcą zawalczyć o wyborców spod znaku #TakdlaCPK, którym zależy na budowie silnej i niezależnej Polski. Nie można robić dwóch rzeczy naraz – albo składa się symboliczne hołdy lenne Wujkowi Samowi, albo walczy o suwerenne państwo.

Wynik wyborów w USA oznacza wiatr w żagle dla polskiej prawicy. To oczywiste, że PiS otwierał dziś szampana, bo kiedy polski Donald słabnie, a amerykański wraca do władzy, to jest nadzieja, że kiszenie się w opozycji będzie krótsze niż zakładano w obozie PiS-owskim rok czy nawet jeszcze kilka miesięcy temu.

Niemniej skala MAGA-izacji polskiej prawicy na finiszu amerykańskiej kampanii prezydenckiej mnie zaskoczyła. Jak można zarzucać oponentom, że biją pokłony Unii, swoim najzagorzalszym wyborcom wmawiać, że Donald Tusk to niemiecki agent, a jednocześnie paradować w gadżetach kampanijnych kandydata na prezydenta obcego państwa i skandować jego imię w polskim parlamencie?

Biorę też pod uwagę nieprzespaną nockę spędzoną na oglądaniu mapek wyborczych na CNN, ale czy naprawdę warto było aż tak pajacować? Okazuje się, że nie warto. Ostatnio z optymizmem przyjąłem badanie CBOS-u, w którym tylko 25% ankietowanych odpowiedziało, że widziałoby Donalda Trumpa w roli prezydenta USA.

Oznacza to, że w Polsce istnieje spora grupa wyborców o konserwatywnych poglądach, którzy albo z różnych powodów Trumpa nie popierają, albo uważają wybór Amerykanów za nie swoją sprawę. Wielka manifestacja mentalnej podległości skandujących posłów PiS-u była więc nie tylko żenująca i sprzeczna z deklarowanymi przez tę partię wartościami, ale i nieopłacalna wyborczo.

Starcie Harris vs Trump było pewnym przekroczeniem dotychczasowych granic. Można powiedzieć, że politykom Prawa i Sprawiedliwości raczej udzieliła się pewna ogólna atmosfera, jakkolwiek absurdalnie się zachowali, to nie wyszli specjalnie przed szereg.

Skala napięcia i niezdrowego podniecenia wielu aktorów polskiego życia publicznego była dla mnie przekroczeniem granic dobrego smaku. I to niezależnie, czy ktoś kibicował kandydatowi republikanów, czy kandydatce demokratów. Rozumiem wagę tych wyborów dla Polski, trudno to negować. Ale czy naprawdę musimy wchodzić w rolę stadionowych ultrasów jednej bądź drugiej strony?

Przez ostatnie dwa tygodnie miałem wrażenie, że żyję nie w Polsce, ale w Bulandii, nieistniejącym 51. stanie USA. Tylko takim specyficznym, gdzie wszystko zależy od Waszyngtonu, ale niestety obywatele tej eksterytorialnej przestrzeni jeszcze nie zasłużyli na prawa wyborcze, więc mogą się tylko tym ważnym wydarzeniom przyglądać.

Z 10 lat temu modna była na intelektualnej prawicy teoria postkolonialna. Nazywano wówczas Unię Europejską hegemonem zastępczym Polaków. Nawykli do poddaństwa musieliśmy zastąpić sowieckiego Wielkiego Brata brukselskim, bo narody nienawykłe do wolności ochoczo i podświadomie wpadają w ramiona silniejszych.

Oczywiście koncepcja nadawała się do uderzenia w Tuska i koncepcję jego polityki zagranicznej. Dziś okazuje się, że to miecz obosieczny – takim hegemonem zastępczym dla prawicy stał się Donald Trump i jego Ameryka, która znowu ma być wielka.

Rozumiem bezalternatywność populizmu dzisiaj, ale przecież jego siłą jest właśnie wsłuchiwanie się w potrzeby ludu, tego konkretnego ludu, a nie małpowanie zagranicy. Pomysł budowania trumpistowskiej międzynarodówki jest więc wewnętrznie sprzeczny i groteskowy. Jeśli prawicowy populizm, to swój własny.

Proponuję nasmarować twarz Przemysława Czarnka samoopalaczem, kazać mu nosić czerwoną czapeczkę, za długi krawat i ogłosić go kandydatem na prezydenta – sukces murowany!

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.