Wielka Brytania wypowie Europejską Konwencję Praw Człowieka? Torysi skręcają w prawo
Już na początku listopada poznamy nowego lidera lub liderkę brytyjskiej Partii Konserwatywnej, jednak niezależnie od wyniku wyborów, ugrupowanie to obierze wyraźny kurs w prawo. Partia oskarżana w ostatnich latach o miałkość i bezideowość może swoją retoryką zbliżać się do ugrupowań tzw. „skrajnej” prawicy, takich jak francuskie Zjednoczenie Narodowe. Zjawisko to może na swój sposób ujawniać się także w Polsce, gdy PO i PiS będą zmuszone zabiegać o głosy zwolenników Konfederacji w drugiej turze przyszłorocznych wyborów prezydenckich.
Po lipcowych wyborach parlamentarnych brytyjska Partia Konserwatywna utraciła władzę sprawowaną przez czternaście lat z rzędu. Historyczna porażka i groźna konkurencja w postaci Partii Reform Nigela Farage’a wymusza na jednej z najstarszych partii politycznych świata gruntowne przemyślenie ideowych podstaw swojej obecności w polityce na Wyspach. Okazją do tego jest wybór nowego przywództwa ugrupowania, który rozstrzygnie się pomiędzy byłymi ministrami: Robertem Jenrickiem i Kemi Badenoch.
Wybory w cieniu klęski
Partia Konserwatywna od samego początku potrafiła dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości. Nawet Brexit można odczytywać zarówno jako umiejętność dostosowania się do eurosceptycznej woli brytyjskich obywateli, jak i stanięcia na czele politycznej rewolucji.
Jednak „get Brexit done” to jedno, a pozytywne skutki to drugie. Wyjście z Unii Europejskiej nie spełniło oczekiwań wyborców, a Konserwatyści obiecujący przywrócenie polityce sprawczości (główne hasło kampanii brexitowej brzmiało „Take back control”) zderzyli się z własną niemocą, tracąc w efekcie wiarygodność. Niczym bumerang powracały do nich niespełnione obietnice o ograniczeniu imigracji, odbudowie usług publicznych i postawieniu gospodarki na tory szybkiego wzrostu.
Ich echo odbija się także dziś. Brytyjczycy mają wprawdzie nowy centrolewicowy rząd, lecz zmaga się on z tymi samymi problemami co jego poprzednicy.
Keir Starmer szybko traci poparcie na skutek wizerunkowych afer i niepopularnych decyzji, takich jak cięcia w dotacjach energetycznych dla emerytów lub skandal z nieujawnionymi darowiznami które otrzymywał premier, co zwiastuje możliwość powrotu Torysów do władzy w perspektywie kilku lat. Odbywające się obecnie wybory na przewodniczącego Partii Konserwatywnej mogą wyłonić więc nie tylko lidera ugrupowania, ale i przyszłego szefa rządu Jego Królewskiej Mości.
Początkowo, w szranki do objęcia schedy po ustępującym byłym premierze Rishim Sunaku stanęło sześciu posłów partii, jednak dziś, po kilku rundach głosowań, na placu boju pozostali tylko Robert Jenrick i Kemi Badenoch, którzy zmierzą się w ostatecznym, trwającym do końca października głosowaniu wśród wszystkich członków partii. Choć oboje powszechnie kojarzeni są z prawą nawą „szerokiego kościoła”, jak niekiedy określa się tę partię, to przedstawiają inne odpowiedzi na to, jak konkretnie zdefiniować ma się dziś brytyjska centroprawica.
Centrysta nawrócony na jastrzębia
Jenrick w referendum dotyczącym kwestii obecności w Unii Europejskiej opowiadał się za pozostaniem we Wspólnocie i choć pogodził się z wynikiem plebiscytu, to konsekwentnie wspierał „miękki” Brexit nieudolnie forsowany przez premier Theresę May.
Momentem zwrotnym w jego karierze była rezygnacja ówczesnego ministra odpowiedzialnego za imigrację, do której doszło 6 grudnia zeszłego roku, a której powodem było okrojenie projektu ustawy o odsyłaniu nielegalnych imigrantów do Rwandy. Był to wizerunkowy cios dla premiera Rishiego Sunaka, który uważał ten projekt za łatwiejszy do obrony w sądach, odwołujących się do międzynarodowych konwencji praw człowieka.
Postulat ograniczenia imigracji (zarówno legalnej jak i nielegalnej) jest kartą, którą Jenrick posługuje się najczęściej w walce o partyjne przywództwo, lecz jak przyznaje, osiągnięcie tego sztandarowego celu możliwe byłoby dopiero po wypowiedzeniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Ponadto Jenrick postuluje ustanowienie limitu wydawanych wiz na poziomie 10 tysięcy w skali roku, jak również przywrócenie umowy deportacyjnej z Rwandą, której wypowiedzenie było pierwszą decyzją podjętą przez obecnego premiera Keira Starmera.
Jako środek nacisku na państwa nieprzyjmujące z powrotem osób, którym odmówiono w Wielkiej Brytanii azylu, Jenrick chce stosować cięcia w pomocy humanitarnej. Masowa imigracja jest w jego oczach zagrożeniem zarówno dla gospodarki (uzależniającej się od taniej siły roboczej) jak i rodzimej kultury, tożsamości i jedności społecznej. Przemawiając w Izbie Gmin posunął się on nawet do stwierdzenia, że uchodźcy przybywający przez Kanał Angielski (jak Brytyjczycy nazywają Kanał La Manche) „kanibalizują” lokalne społeczności.
W swoim wystąpieniu w telewizji GB News Jenrick zadeklarował, że środki zaoszczędzone z ograniczenia pomocy humanitarnej zostaną przeznaczone na rozbudowę sił zbrojnych, a deportacja nielegalnych imigrantów pozwoli na zmniejszenie problemu przeludnienia więzień, co jest jednym z ważniejszych medialnie tematów w ostatnich tygodniach, ze względu na decyzję Starmera o skróceniu wyroków blisko 2000 przestępców, celem zwolnienia miejsc w zakładach penitencjarnych.
W odniesieniu do krytyki ze strony Partii Reform Jenrick stwierdził, że Nigel Farage atakuje go, gdyż „wie, że wyeliminuję go z biznesu”, czyli z walki o przywództwo na prawicy. Kandydat na przewodniczącego Partii Konserwatywnej skrytykował również swojego byłego konkurenta i szefa dyplomacji w rządzie Sunaka Jamesa Cleverly za rozpoczęcie procesu oddania wysp Czagos Republice Mauritiusu, obiecując, że nigdy nie zrezygnuje z brytyjskiej zwierzchności nad Gibraltarem i Falklandami.
Całość obrazu pokazującego silny kurs w prawo dopełnia deklaracja Jenricka, że w razie jego zwycięstwa przewodniczącym ugrupowania (odpowiednikiem sekretarza generalnego w polskich partiach politycznych) zostanie Sir Jacob Rees-Mogg, tradycjonalista katolicki i były minister.
Jeśli chodzi o bieżące kwestie w polityce zagranicznej, Jenrick znany jest ze swojej proizraelskiej postawy, co ma dla niego wymiar osobisty – jego żona jest osobą pochodzenia żydowskiego, w judaizmie wychowują trójkę dzieci. W wystąpieniu na forum parlamentarnej grupy wspólpracy brytyjsko-izraelskiej w 2020 roku wyraził chęć przeniesienia ambasady UK do Jerozolimy. Postulat ten został powtórzony w trwającej obecnie kampanii, wraz z obietnicą uznania Jerozolimy za stolicę Izraela.
Z kolei w polityce wewnętrznej, jako jedną z pierwszych decyzji które podjąłby jako premier Jenrick wskazuje zniesienie podatku VAT od czesnego za naukę w szkołach prywatnych, wprowadzonego przez obecny rząd Partii Pracy. Opowiada się za ograniczeniem roli państwa na rzecz jego efektywności oraz wolnym rynkiem jako głównym napędem wzrostu gospodarczego.
Bojowniczka o autentyczność
Rywalką Jenricka jest mająca nigeryjskie korzenie Olukemi „Kemi” Badenoch, która w przeciwieństwie do swego oponenta od dawna kojarzona była z prawym skrzydłem swojej partii. Choć urodziła się w Anglii, to uważa się za imigrantkę w pierwszym pokoleniu, jako że wychowywała się w ojczyźnie swoich rodziców, oraz w USA, gdzie jej matka – profesor biologii, udzielała wykładów. Jak deklarowała w swoim pierwszym parlamentarnym przemówieniu, „wybrałam Zjednoczone Królestwo na swój dom”.
Posłanką została w przyspieszonych wyborach z 2017 roku, zwołanych przez premier Theresę May w celu wzmocnienia swojej legitymacji jako realizatorki woli Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej. Pełniąca wówczas funkcję londyńskiej radnej Badenoch optowała w referendum za tą właśnie opcją, inaczej niż jej obecny konkurent.
Tegoroczny start na przywódczynię partii nie jest jej pierwszym – Badenoch ubiegała się o to stanowisko już dwa lata temu jako była minister ds. samorządu, która wraz z grupą koleżanek i kolegów wymusiła rezygnację Borisa Johnsona. Pełniąc funkcję minister handlu została wyróżniona przez lewicowy magazyn New Statesman, zajmując siódme miejsce w rankingu najważniejszych osób brytyjskiej prawicy.
Jednak to nie eurosceptycyzm, a stanowcze przeciwstawianie się kulturowej lewicy stanowi o fenomenie Badenoch. Jej parlamentarne przemówienie krytykujące nauczanie w szkołach tzw. „krytycznej teorii rasowej” (ang. Critical Race Theory), neolewicowego dyskursu łączącego bycie białym z systemowym uprzywilejowaniem, zostało wybrane przez czytelników bloga ConservativeHome za mowę roku. Przy innej okazji wskazywała, że historyczny brytyjski kolonializm miał zarówno negatywne jak i pozytywne strony.
Pełniąc funkcję minister ds. kobiet i równości sprzeciwiała się neutralnym płciowo toaletom, opowiadając się też za zachowaniem przestrzeni przeznaczonych wyłącznie dla kobiet, takich jak szatnie i przymierzalnie. Określając się jako „feministka krytyczna wobec gender” sprzeciwia się autoidentyfikacji płciowej pracowników sektora publicznego.
Zwracała uwagę na epidemię tranzycji młodych ludzi, zarówno medycznej (dokonywanej przez lekarzy mających bać się odmowy i oskarżenia o „transfobię”) jak i tzw. „tranzycji społecznej” (polegającej m.in na zmianie zaimków i wyglądu w celu dostosowania się do wybranej płci) pospolicie występującej w szkołach. Badenoch stała się twarzą rządu w walce z tym zjawiskiem.
Podczas debaty w GB News wskazała, tak jak jej konkurent w wewnętrznych wyborach, że przyczyną utraty władzy przez Konserwatystów było niedotrzymanie obietnic w kwestii zmniejszenia imigracji oraz obniżania podatków. W przeciwieństwie do Jenricka, Badenoch nie uważa jednak, aby wypowiedzenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka było panaceum rozwiązującym pierwszy z problemów.
Stwierdziła również, że Nigel Farage odebrał Torysom wyborców, mówiąc prostym i zrozumiałym językiem, w przeciwieństwie do ministerialnego żargonu używanego przez Konserwatystów. Zaznaczyła jednak, że nie przyjęłaby go do partii (dziennikarze często pytają o to w kontekście ewentualnego zjednoczenia obu prawic), mówiąc: „jeżeli ktoś chce podpalić twój kościół, to nie wpuszczasz go do środka”.
Jednym z jej oryginalnych politycznych postulatów jest zakaz używania mediów społecznościowych przez dzieci (jest matką trójki). Jak przyznała podczas debaty w tym celu dała swojej córce stary telefon komórkowy (tzw. „cegłę”) zamiast smartfona.
Jej podejście do wielu kwestii wypływa ze sprzeciwu wobec „nowej, progresywistycznej ideologii”, przed którą przestrzega w jednym z artykułów opublikowanych na blogu ConservativeHome. Zdaniem Badenoch, to ona stoi za „coraz większą władzę rządu sprawowaną poprzez wydatki i regulacje”. Dodaje też, że „jeśli zaczniemy od założenia, że biurokracja wie najlepiej, nigdy nie będziemy w stanie zreformować naszej gospodarki – ani sektora prywatnego, ani publicznego”.
Torysi wzorem dla europejskiego mainstreamu?
Niezależnie od wyniku wyborów w Partii Konserwatywnej ugrupowanie to czeka obranie wyraźnego kursu w prawo. Wymuszony przez czynniki zewnętrze (konkurencja ze strony Partii Reform) i wewnętrze (wejście do finałowej dwójki przedstawicieli prawego skrzydła) ruch sprawia, że partia oskarżana w ostatnich latach o miałkość i bezideowość może zbliżać się do ugrupowań tzw. „skrajnej” prawicy takich jak Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen we Francji czy Bracia Włosi Giorgii Meloni we Włoszech.
Transformacja Konserwatystów może stać się wzorem dla europejskich partii centrowych i centroprawicowych, które coraz silniej będą musiały rywalizować o wyborców partii „populistycznej” i „alternatywnej” prawicy. Zjawisko to może na swój sposób ujawniać się także w Polsce, gdy PO i PiS będą zmuszone zabiegać o głosy zwolenników Konfederacji w drugiej turze przyszłorocznych wyborów prezydenckich.
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.