PiS ośmieszył patriotyzm. Ucierpi polska gospodarka?
Wydawać by się mogło, że 8-letnie rządy obozu politycznego z prawej strony polskiej sceny politycznej będą okresem hossy patriotycznych idei. Było całkowicie odwrotnie – nastąpiła ich degeneracja. Propaństwowa postawa nabrała pejoratywnego znaczenia, co było bardzo wyraźne zauważalne zwłaszcza w obszarze patriotyzmu gospodarczego.
Niniejszy tekst został pierwotnie opublikowany na łamach 64. teki czasopisma idei „Pressje” zatytułowanej „Chadecki populizm”. Cały numer pobierzesz za darmo tutaj.
Zawłaszczenie biało-czerwonej
Rząd „dobrej zmiany” od samego początku epatował biało-czerwonością. Barwy narodowe stanowiły fundament identyfikacji wizualnej rządu Beaty Szydło i każdego kolejnego rządu PiS-u, a także prezydenta Andrzeja Dudy, który podczas niektórych konferencji przemawiał na mównicy z biało-czerwoną planszą, za placami miał równy szereg biało-czerwonych flag, a dodatkowo na klapie marynarki umieścił biało-czerwoną przypinkę.
O ile w samym używaniu symboli narodowych nie ma nic złego, to nie jest też tak, że każde ich użycie należy pochwalać. Epatujące polskością pelerynki przeciwdeszczowe, w których Jarosław Kaczyński i jego koledzy paradowali w górach, wyglądały groteskowo. Biało-czerwona wycieraczka wywołałaby raczej w pełni uzasadnione oburzenie.
Jest to dobra analogia, bo ekipa „dobrej zmiany”, zdecydowanie zbyt często wycierała sobie przysłowiową gębę narodową flagą oraz powoływała się na patriotyzm i oddanie ojczyźnie, gdy brakowało argumentów na obronę często wątpliwych moralnie działań, tak jak w przypadku „córki leśnika”, gdy do obrony nepotyzmu użyto postaci Danuty Siedzikówny, „Inki”.
Co więcej, wykluczano spod biało-czerwonego sztandaru tych przedstawicieli narodu, którzy mieli nieco inne spojrzenie na świat. „Podobno są tu dzisiaj KOD-owcy. Jeśli tak, to niech się pokażą. Dzisiaj idą pod biało-czerwonymi sztandarami i to jest oszustwo” – mówił Jarosław Kaczyński w marcu 2016 r. na spotkaniu w Łomży. Z kolei rok później, gdy Donalda Tuska wybrano na szefa Rady Europejskiej, Kaczyński publicznie odmawiał mu prawa do występowania pod biało-czerwoną flagą.
Epatowanie biało-czerwonością przy jednoczesnym wykluczaniu z tej patriotycznej identyfikacji wizualnej różnych grup społecznych doprowadziło do swoistego zawłaszczenia symboli narodowych przez ekipę „dobrej zmiany”, w konsekwencji wśród nieprzychylnej PiS-owi części społeczeństwa powstała antypatriotyczna emocja. Chcąc odróżnić się, odseparować i oddzielić od PiS-u, część Polaków przyjmowała ambiwalentną lub pejoratywną postawę patriotyczną.
To prosta logika: nie chcę być tacy jak oni, więc muszę stronić od tego, co ich wyróżnia i co jest ich symbolem, a oni za symbol obrali biało-czerwone barwy. Miało to konsekwencje dla patriotyzmu gospodarczego, który powinien być czymś naturalnym, powszechnym i bezrefleksyjnym, a stał się kolejnym polem do epatowania tym, kto na kogo głosował.
Biało-czerwone grzechy PiS-u
Nie ma lepszego symbolu biało-czerwonego zacietrzewienia, zbędnej pompatyczności i przesadnego patriotycznego nadęcia niż Polska Fundacja Narodowa. Była to jedna z flagowych instytucji PiS-u. Została powoływana do roli architekta i koordynatora narodowej dumy. Ta instytucja stała się wręcz symbolem paździerzotyzmu – byle jak, byle było biało-czerwono. W dorobku tej instytucji trudno doszukać się czegoś, co usprawiedliwiłoby jej powołanie.
Oczywiście projekt Team100 czy wsparcie takich produkcji filmowych, jak Kos i Czerwone maki można zaliczyć na plus. Te zadania z powodzeniem mogłyby realizować inne, istniejące już instytucje, a mnożenie różnorodnych państwowych bytów o podobnych kompetencjach już samo w sobie jest psuciem państwa i postawą antypatriotyczną. Polska Fundacja Narodowa otworzyła nowy rozdział patriotyzmu. Pokazała, że może on być byle jaki, byle tylko był.
PFN notowała liczne wtopy wizerunkowe i musiała zatrudnić zewnętrzną agencję marketingową, która zadbała o wizerunek instytucji. Kolejne jej inicjatywy, takie jak rejs dookoła świata w ramach „Projektu 100” czy udział w kampanii „Sprawiedliwe sądy”, był szeroko krytykowane.
PFN chwaliła się swoją działalnością za granicą, ale eksperci szybko punktowali jej dokonania. Wykazali np., że realny sukces kampanii „Together on the side of truth” (dotyczącej marca 1968 r.) w postaci przekierowań na stronę wynosi zaledwie 0,2%. Fundacja zasłynęła jako nietransparentny podmiot wydający ogromne ilości publicznych pieniędzy na krytykowane szeroko działania, które nie miały nic wspólnego z narodową dumą.
Ta postawa była niestety widoczna również w obszarze patriotyzmu gospodarczego, czego największym wyrazem była flagowa impreza „dobrozmianowej” ekipy, czyli Kongres 590, który miał stać się jedną z najważniejszych imprez gospodarczych w Polsce. Odbywał się pod patronatem prezydenta, a list do jego uczestników napisał sam Jarosław Kaczyński. Ta huczna impreza miała być wyrazem naszych aspiracji gospodarczych. Problem w tym, że koncept kongresu utrwalił popularny i szkodliwy mit na temat patriotyzmu gospodarczego dotyczący kodu kreskowego 590.
Panuje mylne przekonanie, że pierwsze 3 cyfry kodu kreskowego produktów określają jego pochodzenie. Faktem jest, że każdy kraj ma swój prefiks kodu kreskowego i Polsce przypadł ciąg cyfr 590. Należy konsekwentnie tłumaczyć, co to dokładnie oznacza. Z kodu 590 może korzystać każda firma, która zarejestruje się w Polsce! Tyle wystarczy.
Taka firma nie musi nawet produkować na terenie naszego kraju, nie mówiąc nawet o płaceniu tu podatków. To oznaczenie w żaden sposób nie określa, że za danym produktem stoi polski kapitał. Z tego kodu może korzystać niemiecka firma produkująca w Chinach, która płaci podatki na Cyprze. Chyba nie o taki model rozwoju gospodarczego nam chodzi?
Główna gospodarcza impreza miałaby promować i utrwalać pułapkę średniego wzrostu, o której przecież tyle pisano w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Pułapka polega na tym, że ciągle jesteśmy podwykonawcą firm zagranicznych. Tworzymy półprodukty, ale na ich finalnej sprzedaży zarabia ktoś inny.
Polska powinna przesuwać się wyżej w globalnych łańcuchach marży, stawać się producentem końcowym i dystrybutorem, który zarabia najwięcej na sprzedaży danych dóbr i usług. Powinniśmy robić rzeczy coraz bardziej ambitne i coraz bardziej zaawansowane.
Symbol kodu 590 jest zaprzeczeniem tej idei. To symbol montowni konkurującej w globalnej gospodarce jedynie niskimi kosztami pracy, półkolonii gospodarczej, z której zagraniczny kapitał transferuje zyski, a koszty uspołecznia. To jak złożenie broni na froncie walki o gospodarczą suwerenność, tylko na tyle nas stać i tyle nam wystarcza. Co gorsza, nawiązanie do kodu 590 w nazwie tak ważnej imprezy niweczy pozytywistyczną pracę na rzecz świadomej konsumpcji, której dokonywali społecznicy w organizacjach pozarządowych.
Mit kodu 590 był jednym z powodów powstania aplikacji Pola. Zabierz ją na zakupy, wydawanej przez Klub Jagielloński. Mając świadomość, że Polacy chcą kupować polskie produkty i mają problem z ich rozpoznaniem, stworzyliśmy narzędzie, które szybko dostarcza brakujących informacji.
Aplikacja Pola przyznaje każdej firmie punkty za rejestrację w Polsce, produkcję w kraju, prace badawczo-rozwojowe w naszym państwie i polski kapitał. Dzięki temu każdy jej użytkownik może dokładnie sprawdzić, jaką wartość dla polskiej gospodarki ma dany produkt i firma, która go stworzyła. Warto wspomnieć, że aplikacja Pola powstała za 0 zł. To ważne, ponieważ w 2017 r. wydano 2 mln zł na rządową biało-czerwoną aplikację, która nie działała!
Aplikacja Polska smakuje miała integrować lokalnych producentów żywności i pozwalać na ich łatwe znalezienie. Nie działa ona jednak najlepiej, nie zyskała popularności i dziś nie da się jej pobrać. Pozostał jedynie serwis polskasmakuje.pl, w którym pomimo napisanej 7 lat temu krytycznej recenzji Piotra Trudnowskiego nadal nie można przejść na stronę producenta, by kupić to, co nas interesuje. To kolejny przykład paździerzotyzmu.
Coca – cola, Orbit i Volkswagen to polskie firmy?
Najbardziej szkodliwą inicjatywą rządu PiS-u w zakresie patriotyzmu gospodarczego było rządowe oznaczenie „Produkt polski”, które zalegitymizowało wykorzystywanie barw narodowych jako narzędzia marketingowego. Standaryzacja używania barw narodowych na produktach to jak najbardziej słuszny kierunek. Niestety tutaj również przyjęto strategię „zróbmy cokolwiek”. Kryteria tego oznaczenia biorą pod uwagę tylko pochodzenie surowców użytych do produkcji.
Problem polega na tym, że z rządowego oznaczenia mogą korzystać również firmy zagraniczne, co nie stanowi dla polskich biznesów żadnej przewagi konkurencyjnej, a co najgorsze, zabija niezwykle potrzebną debatę publiczną na temat definicji polskości firm i produktów.
Skoro pojawia się oficjalne oznaczenie ministerstwa „Produkt polski”, to może się wydawać, że z pewnością tak właśnie jest. Otóż nie! Może być to produkt francuski, niemiecki czy włoski wyprodukowany w Polsce z częściowo polskich składników.
Wprowadzenie tego znaku było wyraźnym sygnałem dla całej branży marketingowej w sektorze spożywczym, że można do woli nawiązywać do biało-czerwoności, nawet jeśli związki z Polską są niewielkie. Szczytem absurdu była akcja sieci sklepów Biedronka, w której zachęcano do wspierania polskiej gospodarki. W ramach akcji za polskie uznano gumy Orbit i coca-colę!
Idąc tą logiką, należałoby stwierdzić, że Volkswagen to polski samochód. Fabryka w Poznaniu działa przecież od prawie 30 lat. Obecnie istnieje cała gama biało-czerwonych oznaczeń produktów. Większość firm stworzyła swoje własne logotypy, co tylko potęguje konsumencką dezorientację. Wyznawcy poczciwej idei o potrzebie wspierania polskiej gospodarki zostali więc wprowadzeni w błąd.
Równie szkodliwe dla promowania właściwych postaw w społeczeństwie było upolitycznianie kluczowych instytucji, takich jak NBP, a co gorsza, spółek Skarbu Państwa o znaczeniu strategicznym, takich jak Orlen. To przecież Daniel Obajtek i Adam Glapiński stali się twarzami „dobrej zmiany” w znacznie większym stopniu niż poszczególni ministrowie. To oni stali się też głównym obiektem hejtu antypisowskiej masy społecznej, a za tym szła krytyka ich działań, a nawet bojkot konsumencki. Pojawiały się liczne apele, by nie tankować na Orlenie.
Ostatnie 2 lata pokazały, jak kolosalne znaczenie dla suwerenności kraju mają surowce energetyczne. Orlen odpowiadający za dostawy kluczowych surowców jest więc fundamentem naszego bezpieczeństwa energetycznego i gospodarczego. Wspieranie takiego podmiotu poprzez codzienne decyzje zakupowe powinno być całkowicie naturalne. Upolitycznianie tej firmy doprowadziło do społecznego bojkotu.
Oczywiście całkowicie bezmyślne są obie postawy – zarówno wykorzystywanie spółek Skarbu Państwa w partyjnych kampaniach, jak i bojkotowanie narodowego czempiona z powodu innych preferencji politycznych. Starając się promować patriotyzm gospodarczy za sprawą aplikacji Pola, wielokrotnie spotykaliśmy się z opinią, że nie ma sensu wspierać państwa PiS-u. Patriotyzm stał się dla części społeczeństwa czymś politycznym – wspieranie kraju oznaczało wspieranie partii.
Dopełnieniem paździerzotyzmu w wykonaniu „dobrej zmiany” były ławki niepodległości, na które wydano 1,6 mln zł. Dziwaczne instalacje stały się obiektem drwin i symbolem podejścia do patriotyzmu w wykonaniu tej ekipy. Regulamin korzystania z tych ławek w prześmiewczy sposób cytował Donald Tusk podczas Campusu Polska w 2022 r.
Finalny efekt działań „dobrozmianowej” ekipy był katastrofalny. Większość inicjatyw w zakresie patriotyzmu gospodarczego, podejmowanych przez rząd PiS-u, realnie szkodziła tej idei i zniechęciła część społeczeństwa do partycypacji w biało-czerwoności, jednocześnie utrudniło to odpowiednią edukację społeczną w tym zakresie i osłabiło zaufanie do kluczowych instytucji.
W całym tym natłoku patetycznych działań zagubiono właściwy sens patriotyzmu gospodarczego. Nie chodzi bowiem o kupowanie polskich produktów samo w sobie, tylko o budowanie Rzeczpospolitej. Można stworzyć niezliczone koncepcje rozwoju kraju i mnożyć sensowne diagnozy naprawy państwa, ale do ich realizacji niezbędny jest kapitał. Polski kapitał. Choć żyjemy we wspólnym, europejskim rynku, to żaden Włoch czy Francuz nie wstanie jutro z poczuciem, że czas zrobić coś dobrego dla Polski.
Nie chodzi oczywiście o protekcjonizm i kupowanie byle polskiego za wszelką cenę. Chodzi o sprawne państwo, działające instytucje i nowoczesną infrastrukturę. Patriotyzm gospodarczy jest praktycznym wyrazem i narzędziem realizacji tej idei, którą na scenie politycznej powinna reprezentować przede wszystkim prawica w taki sposób, aby tworzyć z tego porozumienie ponad podziałami, a nie te podziały mnożyć.
Prawdziwa republikańska prawica powinna zakorzeniać w społeczeństwie marzenie o sprawnym, podmiotowym państwie i budować instytucje mu służące. Co ciekawe, pomimo blamażu na odcinku wizerunkowym ekipa „dobrej zmiany” kilkukrotnie pokazała, że jest to możliwe.
Państwo z karbonu
Jednym z najlepszych przykładów tego, jak powinien wyglądać patriotyzm gospodarczy, jest Sieć Badawcza Łukasiewicz, która powstała w 2019 r. Integruje ze sobą poszczególne instytuty badawcze. Jej powstanie można uznać za wzorcowe z wielu powodów.
Po pierwsze, zadaniem tej sieci była integracja i wzmocnienie już istniejących podmiotów. Wcześniej instytuty w ogóle ze sobą nie współpracowały, nawet w sytuacji, gdy ich produkt doskonale uzupełniał się z produktem innego państwowego instytutu. Wypracowano spójną identyfikację wizualną dla wszystkich zrzeszonych instytutów i podniesiono ich społeczny prestiż. Takiego rodzaju współpraca to właściwy kierunek. Stanowi przeciwieństwo wielu innych, nowo powstałych instytucji, które powielały kompetencje już istniejących bytów państwowych.
Po drugie, sieć ma za zadanie wspieranie innowacji i stymulowanie polskich firm do rozwoju, czego najlepszym przykładem są wyzwania Łukasiewicza. Każdy przedsiębiorca szukający pomocy w obszarze badań i rozwoju może opisać problem na stronie organizacji, a jej pracownicy zorganizują niezbędną pomoc.
Kolejny przykład dobrej organizacji to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który rozpoczął szereg działań edukacyjnych na rzecz zwiększania świadomości konsumenckiej. Przede wszystkim UOKiK rozpoczął walkę z gigantami oraz przywrócił wiarę w sprawczość instytucji i równość wobec prawa. W ostatnich latach UOKiK nałożył kary na Gazprom – 29 mld zł, Amazon – 31 mln zł, Biedronkę – 115 mln zł i Allegro – 206 mln zł.
Na uznanie zasługuje też Polski Fundusz Rozwoju, który również doprowadził do sprawnej integracji już istniejących jednostek administracji publicznej. Powstał na bazie działających od 2013 r. Polskich Inwestycji Rozwojowych. PFR współpracuje z innymi instytucjami rozwoju, takimi jak Bank Gospodarstwa Krajowego, Agencja Rozwoju Przemysłu, Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, Polska Agencja Inwestycji i Handlu oraz Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Celem PFR jest wspieranie innowacyjności i ekspansji polskich firm, a także obsługa inwestycji zagranicznych. W 2020 r. Polski Fundusz Rozwoju obsługiwał program wsparcia dla 670 tys. polskich firm.
Wszystkim powyżej wskazanym organizacjom udaje się złamać stereotyp państwa ciemiężącego przedsiębiorców, którego jedynym działaniem w obszarze przedsiębiorczości jest wymyślanie kolejnych uciążliwych przepisów. Odpowiedzią na to jest państwo, które przełamuje bariery, udziela pomocy, stymuluje rozwój i stoi na straży wolnego rynku.
Powyższe przykłady są też wyraźnym dowodem na to, że prawdziwy patriotyzm to nie paradowanie przed kamerami w biało-czerwonych strojach, ale pozytywistyczna praca u podstaw tysięcy osób, które poprzez swoją codzienną działalność dokładają cegiełkę do sprawnego państwa.
Gdyby do tak zbudowanych instytucji dołożyć sensowną warstwę narracyjną bez biało-czerwonego nadęcia i tworzenia zbędnych podziałów, otrzymalibyśmy wymarzony model patriotyzmu, który mógłby zrzeszać wszystkich realnie zainteresowanych budowaniem sprawnego państwa bez względu na aspiracje polityczne.
Podmiotowa Polska ponad podziałami
Ostatnie społeczne wzburzenie dotyczące Centralnego Portu Komunikacyjnego pokazuje, jak gigantyczny jest w tym potencjał. Do akcji #TakDlaCPK przyłączyła się równolegle Młodzież Wszechpolska i młodzieżówka Partii Razem. Istnieje niemała grupa, która oczekuje podmiotowego państwa, czyli sprawnych instytucji i nowoczesnej infrastruktury. Patriotyzm gospodarczy powinien być praktycznym wyrazem tej idei.
Biało-czerwoności w obszarze gospodarczym potrzebujemy z jeszcze jednego powodu. Niektórzy się nad tym w ogóle nie zastanawiają. W innych krajach Europy taka postawa jest znacznie bardziej powszechna i naturalna. Administracja Joe Bidena przeznaczyła 2 bln dol. na program wsparcia dla krajowych przedsiębiorstw. Nad szerokim systemem narzędzi protekcjonistycznych pracuje również administracja Wołodymyra Zełenskiego.
Wszystko wskazuje na to, że protekcjonizm będzie coraz bardziej popularny zarówno wewnątrz Europy, jak i na linii UE-USA. Czy to się komuś podoba, czy nie, przyjdzie nam funkcjonować w erze protekcjonizmu, w której bez odpowiednio przygotowanych instytucji i edukacji społecznej znajdziemy się na straconej pozycji.
Rolą państwa w obszarze patriotyzmu gospodarczego nie jest tworzenie rządowych oznaczeń i ustalanie definicji polskości firm i produktów. Patriotyzm gospodarczy to bardzo złożone zjawisko i każde jego uproszczenie skończy się albo utrwalaniem błędnych przekonań konsumenckich, albo ośmielaniem zagranicznych firm do pozorowania polskości. Zapewne doprowadzi równolegle do jednego i drugiego. Rola państwa w tym obszarze powinna skupiać się na zasadzie subsydiarności. Społeczeństwo należy wyposażyć w narzędzia, dzięki którym każdy podejmie decyzję konsumencką w sposób świadomy.
Pierwszym krokiem w tym kierunku powinna być integracja wszelkich danych – od podatkowych przez jakość produktów po kwestie ekologiczne, takie jak emisja CO2 – na temat przedsiębiorstw w jednej, publicznej bazie. Wszystko to powinno być dostępne w jednym miejscu.
Drugi krok to odpowiednia edukacja społeczna wykonywana głównie przez sektor pozarządowy. Administracja publiczna powinna zapewnić mechanizmy wsparcia dla takich inicjatyw, jak badania postaw i nawyków konsumenckich oraz kampanie edukacyjne na ich podstawie.
Patriotyzm gospodarczy to podmiotowe państwo, którego siłą są sprawnie działające instytucje i zaangażowani obywatele. Przesadne epatowanie symbolami narodowymi nie ma z tym nic wspólnego. Potrzebujemy mozolnej, oddolnej pracy bez biało-czerwonego nadęcia.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.
Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o zachowanie informacji o finansowaniu artykułu oraz podanie linku do naszej strony.