Gorzka słodycz wsiadania do pociągu. O kontrkulturze nieoczywistej
Trudno wyobrazić sobie dziś taki projekt kultury, który łamiąc stereotypy, burząc nasze przekonania i wymijając oczekiwania, pozostanie równocześnie ambitny, zakorzeniony w świecie wartości, uniwersalny i „życiowy”. Czy opowiadając o materii, można przekazywać treści metafizyczne? W jaki sposób w świecie postreligijnym torować drogę chrześcijańskiemu doświadczeniu? Michał Gołębiowski w swojej najnowszej książce nie tylko ukazuje drogę realizacji tych założeń, ale ponadto dowodzi, że po podjęciu trudu odwrócenia perspektywy podążanie nią będzie dla nas niewymuszenie proste i zdumiewająco oczywiste.
Tego, kto spodziewa się żywej akcji, czeka duże rozczarowanie. Całą fabułę książki Dalej tylko pola zamknąć można w zwięzłym opisie: główny bohater, wykładowca filozofii, dowiaduje się o poważnej chorobie ojca.Przerywa urlop spędzany wraz z dziewczyną nad morzem i jedzie na rodzinne Podhale. Z lakonicznych stwierdzeń dowiadujemy się, że jego relacje z ojcem nie były proste. Rodzic dawno temu opuścił rodzinę, a syn nie utrzymywał z nim kontaktu. Teraz jednak nie da się już tego nadrobić.
Chory ojciec nie jest w stanie mówić, powoli traci kolejne zmysły, a to uniemożliwia nawiązanie z nim interakcji. Podróży kolejowej bohatera przez całą Polskę na to ostatnie spotkanie i pobytowi w rodzinnych stronach towarzyszą urywkowe wspomnienia oraz różnorakie refleksje o naturze świata przenikniętego Boskim działaniem.
O tym, jak bardzo sama akcja nie jest tu istotna, a właściwy sens uwolniony od literalnie rozumianej treści, świadczą chociażby wyjątkowo skąpe informacje o postaciach. Nie znamy ich imion. Nie wiemy o nich nic konkretnego oprócz znajomości ogólnego charakteru pracy głównego bohatera. Nie została nam dokładniej przybliżona historia postaci, oczywiście poza głównym wątkiem. Gołębiowski wskazuje więc, że istota jego przekazu leży poza samą narracją. Gdzie zatem?
Uporczywa kontemplacja jako klucz do zrozumienia
W swoim manifeście literackim – Literatura jako kontemplowanie rzeczywistości – autor napisał, że literatura, nadbudowując się jakby na naturze, ma być właśnie kontemplacją Stworzenia. Ma uczyć patrzeć, widzieć, uczestniczyć w świecie, nie tylko się nim posługiwać, „używać” go. Realizacją takiego właśnie przekonania jest powieść Dalej tylko pola. Gołębiowski, osadzając całość akcji wokół jednego granicznego wydarzenia, rozbudowuje, zdawałoby się, kwestie poboczne, które w toku zwyczajowych – dziś nierzadko nawet pożądanych – fabuł skwitowano by krótkim wspomnieniem lub wręcz pominięto.
To widok z okna pociągu, przesiadki po drodze, picie herbaty. Przewaga owych uderzająco rozbudowanych opisów wręcz narzucających się czytelnikowi, pozornie „opóźniających” akcję i uparcie rozmywających naszą skupioną na niej uwagę wymusza wreszcie konstatację, że to o te właśnie chwile przede wszystkim tu chodzi.
Perspektywa śmierci sprawia, że inaczej patrzymy na rzeczywistość, zaczynamy ją dostrzegać, a nawet do niej tęsknić. Wyzwolone przez trudne doświadczenie emocje pobudzają zatem bohatera do poszukiwania sensu wydarzeń w swoim życiu, na które zaskakująco odnajduje on odpowiedzi w trakcie przyglądania się codziennym, prostym czynnościom, w tym m.in. gestom dziewczyny w momencie usłyszenia w radiu piosenki czy nawet wsiadania do pociągu.
Bohater stwierdza wówczas, że „moment odjazdu jest okazją do kontemplacji mającej w sobie posmak gorzkiej słodyczy, która jednocześnie wzbudza smutek i pogodną nadzieję”, zaś widok nadjeżdżającej lokomotywy traktuje jako „ucieleśnienie dojmującego wrażenia, że w tej chwili, jak zresztą w każdej innej, może za wyjątkiem chwil spędzanych nad rzeką, powinienem być gdzieś indziej, abym rzeczywiście mógł powiedzieć, że jestem u siebie”.
Te refleksje układają się w spójną całość, przypominają hymn pochwalny na cześć świata. Oba elementy Stworzenia – przyroda i natura ludzka – przenikają się i nawzajem się wyjaśniają. Droga do głębi naszego doświadczenia wiedzie właśnie przez uparte przeżywanie codzienności.
Mało tego, cykliczne zmiany pór roku w omawianej powieści towarzyszą kolejnym stanom bohatera, jakby sugerują, że jego przeżycia, choć trudne i graniczne, nie są ostateczne, bo po obumarciu nadejdzie przecież kolejne odrodzenie. Świat materialny u Gołębiowskiego zatem znów przesiąknięty jest symboliką, ucieleśnia coś, co go przekracza, odsyła do świata wartości.
Zawsze jest jakieś dalej
Praktyka kontemplacji rzeczywistości, do której zaprasza autor, znamienne dlań (bo cechujące także jego tok myślenia w poprzednich publikacjach – Bezkresie poranka i Słodkiej Ziemi) eksplorowanie bogactwa doznań i doświadczeń niejako na rewersie głównych wydarzeń, dostępne jedynie po odrzuceniu tego wszystkiego, co ów proces zagłusza, to także klucz do zrozumienia przedstawionego w powieści momentu granicznego pomiędzy ojcem a synem. Momentu, którego autor – wolno powiedzieć – nie wykorzystuje pod względem fabularnym. Punkt ciężkości narracji wciąż utrzymuje się po stronie przeżyć głównego bohatera.
Owe konsekwentne ucieczki przed zaangażowaniem czytelnika w konkretne wydarzenia skłaniają tego ostatniego do zagłębienia się we własny proces interpretacji. Początkowa intuicja, wedle której syn ma właśnie okazję naprawić lata braku kontaktu z ojcem, szybko w konfrontacji z kolejnymi scenami powieści przeradza się w refleksję nad tym, że istotniejszy od zewnętrznych przejawów tej relacji jest wewnętrzny doń stosunek głównego bohatera książki. To w nim dokonują się kluczowe zmiany.
Można wręcz stwierdzić, że niezrealizowana z winy obu stron więź znajduje swoje urzeczywistnienie w momencie, w którym musiała już wejść w inną logikę – nie tradycyjną rozmowę za pośrednictwem języka (tej bowiem nie byli w stanie podjąć), ale pobudzona samą chęcią i gotowością obu stron do podjęcia relacji realizuje się osobno w każdym z nich. W krótkiej (zbyt krótkiej) wiadomości pisemnej ojca do syna jest o wiele więcej niż tylko przekazana informacja. Jest wola nawiązania kontaktu. Wystarczy.
W umyśle głównego bohatera musi zatem dojść do konfrontacji z oczekiwaniami, wywrócenia spodziewanej wizji zdarzeń i obrania odmiennego na nie spojrzenia. Towarzyszą mu pytania o charakter obecności rodzica w jego życiu. Która ze śmierci – fizyczna czy emocjonalna – ma tu większe znaczenie?
Okazuje się, że prawdziwa obecność mogła objawić się w umyśle bohatera i wrażliwości po zakończeniu obecności fizycznej. Zatem dopiero po odrzuceniu tego wszystkiego, co ją wstrzymywało i przypominało o przeszłości, wyzwolił się nowy potencjał, już nieobarczony dotychczasowymi schematami. „Ziarno musi obumrzeć” – kołacze w głowie młodego filozofa nawracająca myśl.
Co dalej? Czy jest jakieś dalej? Gołębiowski wielokrotnie podprowadza czytelnika do możliwego rozumienia tytułu. Pola pojawiają się w refleksjach syna o naturze, znajdują się fizycznie po drugiej stronie okna, powracają uparcie w postaci wiadomości, aż wreszcie zaczynają symbolizować świat już ten niematerialny „po drugiej stronie” i stają się podstawą do wyobrażeń na temat wieczności. W końcu sam bohater symbolicznie wychodzi na pole. Jesteśmy świadkami i poniekąd także uczestnikami tego procesu.
Momenty graniczne na różnych poziomach doświadczenia świata łączy potrzeba pogodzenia się z sytuacją, weryfikacja dotychczasowych poglądów, przyjęcie innej perspektywy i wyzbycie się obawy, że jedynym, co nas teraz będzie czekać, zostaną „tylko” pola. Wówczas niemal niezauważalnie uwalniamy się od ciężaru przeszłości i naturalnego strachu przed nieznanym, bowiem otwiera się przed nami szeroki horyzont nowego doświadczania świata. Oddychamy pełną piersią.
Kontrkultura dnia dzisiejszego
Oczywiste w tym kontekście zamiłowanie autora do takich tekstów kultury, w których na rzecz potencjału interpretacji minimalizowana jest fabuła, a prawdziwa akcja rozgrywa się na poziomie doświadczenia odbiorczego, nie wyczerpuje arsenału jego charakterystycznych zabiegów. Po lekturze dotychczasowych publikacji Gołębiowskiego wyłania się bowiem klarowny obraz fascynacji, a nawet spójny słownik symboli i figur (pola, bezmiar, bezkres), którymi posługuje się w refleksji na różne, choć przecież krążące wokół tych samych pytań, tematy.
Powracającą niejako zasadą jego myślenia jest tu także łączenie zjawisk przyrody z kolejami ludzkiego losu. Te dwie rzeczywistości odbijają się w sobie jak w lustrze, zaś towarzyszące opisom cytaty z Pisma Świętego niemal samoistnie narzucają się jako płynne uzupełnienie owej obserwacji świata. Można się domyślać, że autor wkłada w usta bohatera także własne przemyślenia, gdy pisze choćby o pustce jako wewnętrznej treści wszystkiego, co przeżywamy, lub konstatuje, że w pogoni za ciągle niedoścignioną wizją spełnienia „nie bierzemy tego świata jak synowie, ale żebrzemy jak bezdomni”.
Odpowiedzią na takie właśnie drążące naszą współczesność wnioski jest zmiana perspektywy. Oczywisty w powieści kontekst chrześcijański jako (sugeruje Gołębiowski) naturalna kontrkultura to więc praktyka upartego wyzwalania się z logiki tego świata, w wyniku której czeka nas odkrycie jeszcze pełniejszego modelu życia niż ten, który skłonni jesteśmy teraz uznać, żyjąc w strachu przed utratą tego, co już mamy. Ciągły proces.
Aby ukazać jego złożoność, autor próbuje nadawać rzeczywistości inny wymiar. Na podobieństwo przypowieści dobudowuje różne poziomy kontekstów i symboli, które odnoszą się do niejednoznacznego z istoty, bo owianego tajemnicą, sensu naszego istnienia w jego wymiarze metafizycznym. Sensu, w którego poszukiwaniu pomocą są wszelkie elementy świata materialnego.
Wspomniane uciekanie autora przed czytelniczymi domysłami będzie także niejako obrazem nieustannie wymykającego się naszemu pojmowaniu działania Boga. Po drodze czeka nas „tylko” niekonkluzywność, owo uparte „dalej”, odkrywanie przed człowiekiem krok po kroku nieosiągalnej głębi egzystencji, u której kresu widnieje mglista perspektywa jej pełnego zrozumienia.
Kontrkulturowość Gołębiowskiego to więc konsekwentne budowanie zaskoczeń, ale nie takich, jakich byśmy oczekiwali. Nawet w momencie mającym, zdawałoby się, największy potencjał zmiany wektora akcji – otwarciu przez bohatera listu od ojca (po oczywiście wydłużającym się z perspektywy czytelnika czasie od otrzymania go) – autor jakby na przekór naszym oczekiwaniom znów nie korzysta z tej oczywistej możliwości. Po raz kolejny prześlizguje się ponad wydarzeniami, wskazuje, że prawdziwa fabuła obecna jest nie tam, gdzie jej poszukujemy.
Bunt syna wobec braku spodziewanego rozwiązania jest także po części naszym (odbiorczym) buntem. Oczyszczającym. Potem zaś przychodzi pogodzenie się z rzeczywistością, a nawet jej docenienie.
Od eksplorowania zjawiska kontrkultury lat 60. i poszukiwania w niej przejawów chrześcijańskiego ducha Gołębiowski przechodzi do pozycji twórcy kontrkultury dnia dzisiejszego. Innej niż tamta, bo stawiającej czoła nieco odmiennym już tendencjom. Motyw drogi, nad którym pochylał się w Słodkiej Ziemi i powieści Dalej tylko pola, odnajduje swoją, a jakże, odmienną realizację. Istotniejsza bowiem niż podróż bohatera przez całą Polskę okazuje się jego podróż w głąb siebie.
Śledzimy kolejne jej etapy, współprzeżywamy ją razem z nim. Podobnie jak on godzimy się na nieprzewidziane zdarzenia, nierzadko chcemy już się zatrzymać, odpuścić, ale raz rozpoczęta wędrówka nie daje już możliwości powrotu. Jak w przypadku znanych w kulturze powieści drogi, tak i tutaj odległy, znikający za horyzontem cel nie powinien być jedynym czynnikiem utrzymującym nasz zapał w podążaniu przed siebie. Istotne jest to, co spotykamy podczas podróży.
***
Walorem powieści będzie więc nakłanianie odbiorcy do prowadzenia równoległego namysłu, dla której treść książki jest jedynie inspiracją. Chcąc mówić w swoim dziele o kwestiach kluczowych, które z istoty są tajemnicą, autor przybiera metaperspektywę manifestującą się naraz na dwóch poziomach – wspomnianego odrywania się od literalnej akcji, a także szerzej, traktowania samej literatury jako medium mającego prowokować u odbiorcy autentyczne przeżycia.
Nie tylko odnoszące się do losu fikcyjnego bohatera, ale prowokujące weryfikację własnego postrzegania świata. Koniec lektury to oczywiście nie koniec owej ewolucji.
Analogii do tego sposobu myślenia we współczesnej kulturze nie brakuje. Podobne tendencje – powrotu do codzienności, spraw najprostszych, często pomijanych, odkrywanie, że prawdziwe życie toczy się właśnie tu i teraz, że tylko ono odsłoni nam prawdę o nas samych – zyskują na popularności w tym momencie rozwoju kultury, w którym czujemy przesyt sensacjami, zaś fabuły oparte na nieprawdopodobnych zwrotach akcji coraz częściej wydają się po prostu sztuczne.
Twórczość Gołębiowskiego, będąc ożywczą odmianą dla nudy nieustannych prowokacji, ma ponadto tę zaletę, że oparta jest na idei powrotu do tradycyjnego systemu wartości, a ten paradoksalnie pozostaje w naszym świecie niewyczerpanym źródłem kontrkulturowej innowacji. Pogłębiająca się więc dziś potrzeba takiego właśnie przekazu pozwala nam oczekiwać od autora powieści Dalej tylko pola eksplorowania kolejnych przejawów owej wywrotowej par excellence, bo pogłębiającej nasze doświadczanie świata we wszystkich jego wymiarach, chrześcijańskiej logiki
Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.
Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.