Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Kto jest kim na europarlamentarnej prawicy? Przewodnik po frakcjach

przeczytanie zajmie 15 min
Kto jest kim na europarlamentarnej prawicy? Przewodnik po frakcjach autor ilustracji: Julia Tworogowska

W nowym, nieco bardziej prawicowym Europarlamencie zasiadają obecnie trzy grupy polityczne reprezentujące środowiska konserwatywne: Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, Patrioci dla Europy oraz Europa Suwerennych Narodów. Choć funkcjonują jako odrębne byty, ugrupowania te nie różnią się od siebie znacząco. To stwarza zarówno liczne możliwości do owocnej współpracy, jak i ryzyko powtarzania błędów, które prawica musi naprawić, aby realnie myśleć o symbolicznym podboju Europy.

Nie tsunami, ale wznosząca fala

Choć tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego nie przyniosły zapowiadanego przez komentatorów „prawicowego tsunami”, to nie można zaprzeczyć, że na Starym Kontynencie siły konserwatywne znajdują się – pozostając przy morskich metaforach – na fali wznoszącej.

Obecnie spośród 720 eurodeputowanych 187 należy do prawicowych grup politycznych (26%). W poprzedniej kadencji na 705 europosłów do takich frakcji zaliczało się 127 posłów, co stanowiło zaledwie 18%.

Nie można również zapomnieć o posłach niezrzeszonych (obecnie 32, poprzednio 50), którzy w dużej mierze znajdują się po – przeważnie bardzo skrajnie – prawej stronie kompasu politycznego. Można więc śmiało przypuszczać, iż reprezentacja prawicy jest jeszcze liczniejsza niż na papierze.

A zatem prawica – mam na myśli tę wyrazistą, do której nie kwalifikuje się chociażby Europejska Partia Ludowa – przeżywa swoisty renesans w Parlamencie Europejskim. Jednocześnie wciąż znajduje się daleko w tyle za rządzącą Unią koalicją centrowo-lewicowo-liberalną, którą reprezentuje około 401 europosłów.

Tym razem jednak o realizację interesów narodowych będą walczyć aż trzy prawicowe grupy polityczne: weterani z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz dwie młode formacje powstałe na gruzach Tożsamości i Demokracji: Patrioci dla Europy oraz Europa Suwerennych Narodów.

Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy

Najstarszą istniejącą prawicową formacją w Parlamencie Europejskim jest grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), powstała na mocy tzw. Deklaracji Praskiej z 2009 roku. Dokument ten określił główne postulaty grupy, które do dziś pozostają praktycznie niezmienne: szacunek i równe traktowanie państw członkowskich UE, sprzeciw wobec federalizacji Unii, skuteczna kontrola migracji, fundamentalna rola rodziny w społeczeństwie, promocja wolnego i sprawiedliwego handlu czy zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego.

Gdy wejdziemy na stronę internetową (skądinąd bardzo przejrzystą) EKR-u, przywita nas oświadczenie przewodniczących grupy: Nicoli Procacciniego z Braci Włochów i Joachima Brudzińskiego z Prawa i Sprawiedliwości. To przede wszystkim Włosi i Polacy ustalają zasady gry w EKR, do czego niebawem wrócę.

Z samego oświadczenia możemy jednak dowiedzieć się, że najważniejsze zadania Europejskich Konserwatystów i Reformatorów to „przywrócenie zdrowego rozsądku” w Europie, poprawa jakości życia podatników oraz ochrona suwerenności rządów narodowych.

Politycy EKR-u odcinają się od eurosceptycyzmu, który powszechnie im się przypisuje. Argumentują, że w pełni popierają zjednoczoną Europę, lecz o jej kształcie powinny decydować państwa członkowskie, a nie „brukselscy biurokraci”. Alternatywą dla naiwnego euroentuzjazmu i bezmyślnego eurosceptycyzmu ma być więc eurorealizm, oparty na wzajemnej współpracy i realizacji interesów wspólnych dla europejskich narodów.

Jednym z interesów szczególnie ważnych dla Unii i jej państw członkowskich jest dziś według EKR-u wsparcie udzielane Ukrainie w wojnie z Rosją. Kwestia opowiedzenia się po stronie naszych wschodnich sąsiadów jest kością niezgody na prawicy i zarazem głównym powodem, dla którego jest ona reprezentowana przez trzy grupy polityczne, a nie tylko jedną. Niemniej Konserwatyści i Reformatorzy mają w tej materii stanowisko podobne do wszystkich partii unijnego mainstreamu, co stwarza dla całej prawicy kluczowe pole do dyskusji z ideowymi oponentami.

Do EKR-u należy obecnie 78 europosłów, co czyni tę grupę czwartą siłą w Parlamencie Europejskim i drugim najliczniejszym ugrupowaniem prawicowym. Fakt, że grupie współprzewodzą Włoch i Polak, nie jest przypadkowy. Dwie największe partie polityczne wchodzące w jej skład to Bracia Włosi (24 europosłów) i PiS (18). Razem stanowią one ponad połowę reprezentacji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Bliska współpraca obu partii odzwierciedla stosunki między przywódcami prawicy w ich ojczyznach. Nie jest żadną tajemnicą, że były premier Mateusz Morawiecki bardzo dobrze dogaduje się z premier Giorgią Meloni.

Kolejnym ugrupowaniem istotnym w tej układance jest czeska ODS, której liderem jest aktualny premier Czech Petr Fiala, również bliski sojusznik Morawieckiego. Nie można zapomnieć także o Szwedzkich Demokratach, partii współtworzącej rząd w Sztokholmie, która w ostatnich latach wyrzekła się swojej faszystowskiej przeszłości i zbliżyła się do konserwatyzmu zgodnego z europejskimi standardami.

Swoich przedstawicieli w EKR – choć odgrywających mniejszą rolę od wyżej wymienionych – mają również: Belgia (Nowy Sojusz Flamandzki), Bułgaria (Jest Taki Naród), Chorwacja (poseł niezrzeszony), Cypr (Narodowy Front Ludowy), Dania (Duńscy Demokraci), Estonia (Estońska Partia Centrum), Finlandia (Partia Finów), Francja (Ruch Konserwatywny oraz 3 posłów niezrzeszonych).

Grecja (Greckie Rozwiązanie), Holandia (Polityczna Partia Protestantów), Litwa (Akcja Wyborcza Polaków na Litwie oraz Litewski Związek Rolników i Zielonych), Luksemburg (Alternatywna Demokratyczna Partia Reform), Łotwa (Zjednoczenie Narodowe oraz Zjednoczona Lista) i Rumunia (Sojusz na rzecz Jedności Rumunów oraz Rumuńska Partia Narodowo-Konserwatywna).

Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy są więc stronnictwem klasycznie centroprawicowym. W sferze obyczajowej promuje postawy konserwatywne, a gospodarczo ugrupowaniu bliższy jest liberalizm. W dyskusji nad optymalnym modelem integracji europejskiej zdecydowanie opowiadają się po stronie suwerenizmu. Spośród wszystkich prawicowych ugrupowań w europarlamencie EKR jest zdecydowanie najbardziej umiarkowane i najmniej eurosceptyczne.

Oczywiście, niektóre partie członkowskie prezentują bardziej radykalną retorykę, jak ultranacjonalistyczny Narodowy Front Ludowy z Cypru oraz Sojusz na rzecz Jedności Rumunów, oskarżany o postawy faszystowskie i antywęgierskie (członkostwo rumuńskiej partii to podobno jeden z powodów, dla których Fidesz, partia Viktora Orbána, czołowego zawodnika europejskiej prawicy, nie dołączył do EKR-u). Jednak z uwagi na ich niewielki wpływ polityczny partie te nie będą w stanie znacząco wpłynąć na dyskurs Konserwatystów i Reformatorów, którzy coraz częściej szukają w Europie obszarów do współpracy, a nie konfliktów.

O takiej postawie EKR-u świadczy szeroka reprezentacja w komisjach europarlamentarnych. Przewodniczącym Komisji ds. Petycji jest Bogdan Rzońca z PiS-u, a frakcję reprezentuje aż 13 wiceprzewodniczących w pozostałych komisjach. Pozostałe dwie prawicowe eurogrupy nie posiadają swoich przedstawicieli w prezydiach komisji, co należy odczytać jako kredyt zaufania udzielony EKR-owi przez liberalnych eurokratów.

Patrioci dla Europy

Obecnie jednak to już nie EKR jest największą prawicową grupą polityczną w Europarlamencie. Tytuł ten przypada nowej frakcji Patrioci dla Europy, politycznemu dziecku Viktora Orbána.

Partia premiera Węgier, tj. Fidesz, wraz z czeskim ANO i Wolnościową Partią Austrii, podpisały 30 czerwca Patriotyczny Manifest na rzecz Przyszłości Europy, w którym zaprezentowały swoje priorytetowe postulaty.
Pa
trioci sprzeciwiają się przekształceniu Unii w superpaństwo. Zamiast niego preferują gaullistowską koncepcję Europy Narodów, które powinny same stanowić o sobie i jednocześnie legitymizować ponadnarodowe instytucje. Tym samym grupa kategorycznie sprzeciwia się pozbawieniu państw członkowskich prawa weta.

Aby chronić Europejczyków przed zagrożeniami natury politycznej, ekonomicznej czy kulturowej, należy zdaniem Patriotów chronić granicę kontynentu i przeciwdziałać nielegalnej migracji (według manifestu PdE reprezentuje w tej materii zdecydowaną większość Europejczyków). W sprawach obyczajowych, jak na środowisko konserwatywne przystało, grupa opowiada się za podtrzymywaniem norm społecznych opartych na kulturze grecko-rzymskiej i judeochrześcijańskiej.

Te i pozostałe postulaty są jednak przyćmione przez ideę pokoju, którą Patrioci niosą na swoich sztandarach. W manifeście grupa apeluje do Europejczyków o „przywiązanie do pokoju i dialogu”, podkreślając rolę dyplomacji jako kluczowego narzędzia polityki zagranicznej państw członkowskich.

Jeśli zajrzymy na stronę internetową PdE, jednym z pierwszych chwytliwych haseł, które zobaczymy, będzie „Promowanie pokoju i sprzeciwianie się wojnie”, opatrzone zdjęciami… hippisowskiego „ogórka” oraz dziecka tulącego pluszowego misia.

Przewijając stronę w dół, widzimy natomiast całą listę buzzwordów: od kontrolowanej migracji i suwerenności po ochronę chrześcijańskich wartości. Nie zabrakło również krytyki Zielonego Ładu, który według Patriotów powinien zostać zastąpiony „Zielonym Planem 2.0”.

W przeciwieństwie do EKR PdE na swojej stronie internetowej nie dodało żadnych rozbudowanych opisów, które mogłyby wyjaśnić część bliżej niezdefiniowanych pojęć. Nietrudno odnieść wrażenie, że Patrioci dla Europy powielają w niemalże każdym aspekcie polityczną linię Viktora Orbána. To, co cementuje polityków współtworzących projekt węgierskiego przywódcy, to ambiwalentne podejście do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.

Grupa opowiada się bezwarunkowo za zakończeniem wojny, bez znaczenia, na czyją korzyść. Krytyka pomocy udzielanej Kijowowi i nawoływanie do poprawy stosunków z Moskwą stawiają Patriotów w kontrze do unijnego, zdecydowanie proukraińskiego, mainstreamu i przyciągają przedstawicieli populistycznej, eurosceptycznej prawicy.

Niedługo po powstaniu formacji do PdE dołączyli narodowi konserwatyści z hiszpańskiego Vox, a także francuskie Zjednoczenie Narodowe, ugrupowanie Marine Le Pen, potępiane w UE za „skrajnie prawicowe poglądy” i niejednoznaczny stosunek do polityki Władimira Putina. To właśnie z jej środowiska wywodzi się obecny przewodniczący Patriotów, Jordan Bardella, będący jedną z gwiazd prawicy wśród pokolenia Z.

Przewodzi on grupie 84 eurodeputowanych, co czyni PdE trzecią najliczniejszą formacją Parlamentu Europejskiego i zdecydowanie największą siłą opozycyjną wobec rządzącej ekipy Ursuli von der Leyen. Próżno szukać wśród Patriotów polskich europarlamentarzystów, gdyż PiS pozostał częścią EKR-u, natomiast posłowie Konfederacji nie otrzymali zaproszenia do drużyny Bardelli.

W przeciwieństwie do EKR-u nikt z Patriotów nie przewodniczy ani nie współprzewodniczy żadnej komisji parlamentarnej. To jasno wskazuje, że unijna centralna otoczyła buntowniczą ekipę Orbána i Bardelli tzw. kordonem sanitarnym.

Pojęcie kordonu sanitarnego dobrze zna Geert Wilders, szef współrządzącej Holandią Partii Wolności, która również zasiliła szeregi Patriotów. Wśród partii członkowskich, które przeciętny obserwator europejskiej polityki powinien kojarzyć, znajdują się także współrządząca Włochami Liga, trzecia siła portugalskiego parlamentu – partia Chega, oraz separatystyczny Interes Flamandzki z Belgii. W skład Patriotów dla Europy wchodzą również mniejsze ugrupowania, takie jak czeska Przysięga i Kierowcy, grecki Głos Rozsądku, Duńska Partia Ludowa oraz Łotwa na Pierwszym Miejscu.

Choć polityczne cele Patriotów dla Europy w dużej mierze pokrywają się z postulatami reszty prawicy (silne poczucie tożsamości chrześcijańskiej, Europa Ojczyzn itd.), to głównym motorem napędowym tej grupy zdaje się przede wszystkim dążenie do zakwestionowania liberalnego porządku międzynarodowego.

Warto podkreślić, że do PdE nie należą wyłącznie partie narodowo-konserwatywne pokroju Fideszu, lecz także populistyczne ugrupowania, jak ANO Andreja Babiša, które podobnie jak Fidesz opuściło w minionej kadencji swoją wcześniejszą grupę polityczną. Nieoczywiste może być jednak dla wielu czytelników, że w przypadku Orbána była to frakcja chadecka, czyli Europejska Partia Ludowa, a Babiša centrowo-liberalna grupa Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy.

Ugrupowania tworzącę Patriotów są przekonane, że kontestowanie działań unijnych instytucji i głównego nurtu europejskiej polityki wzmacnia siłę ich populistycznego przekazu. Mają potencjał, by stać się najwyrazistszą siłą sprzeciwu wobec liberalnego establishmentu Europy, jednocześnie ich agresywna opozycyjność pozbawia ich realnego wpływu i oddala dziś od jakiegokolwiek realnego udziału w unijnych decyzjach.

Europa Suwerennych Narodów

Jako ostatnia, bo 10 lipca tego roku, powstała Europa Suwerennych Narodów. Do momentu opracowywania tego artykułu ugrupowanie nie opublikowało żadnego manifestu, ani nie utworzyło własnej strony internetowej, toteż jako pierwszorzędne źródło muszą nam wystarczyć oświadczenia założycieli. Współtwórcą tego projektu jest europoseł Konfederacji Stanisław Tyszka, wiceprzewodniczący Suwerennistów, który w 8 punktach objaśnił przyczyny powstania grupy.

Jak podkreślają polscy współarchitekci frakcji, jest to sojusz taktyczny partii prawicowych, które mimo różnic wynikających ze sprzeczności interesów narodowych zdecydowały się nawiązać współpracę w celu walki ze szkodliwymi dla ogółu Europejczyków projektami.

W mniemaniu Suwerennistów (podobnie zresztą jak sporej części prawicy) do takowych należą Europejski Zielony Ład, pakt migracyjny czy wszelkie propozycje zmian zmierzających do centralizacji Unii Europejskiej. To, co ugrupowanie zamierza z kolei wspierać, to wspomaganie swobód gospodarczych wynikających z członkostwa w strefie Schengen, a także większa podmiotowość państw należących do Wspólnoty.

Wzorem EKR-u i PdE nie zabrakło także odniesień do europejskiego dziedzictwa kulturowego i wypływających z niego cennych wartości. Jednocześnie, zdaniem grupy, ideologiczne pobudki rozmaitych decyzji powinny ustąpić miejsca mechanizmom rynkowym. Na pierwszy rzut oka można się zastanawiać, czy istnienie ESN-u ma sens, biorąc pod uwagę liczne podobieństwa z programem Patriotów, a częściowo także EKR-u.

Wątpliwości rozwiewa jednak skład grupy: Alternatywa dla Niemiec, Konfederacja (właściwie Nowa Nadzieja), francuska Rekonkwista czy czeska SPD to partie, które swoją radykalną retoryką odstraszają nie tylko przedstawicieli europejskich elit, ale także samą prawicę. Przykładem może być wykluczenie AfD z nieistniejącej już Tożsamości i Demokracji z powodu ekstremistycznych wypowiedzi niemieckich polityków. Oprócz wyżej wspomnianych partii ESN współtworzą także bułgarskie Odrodzenie, litewski Związek Narodu i Sprawiedliwości, słowacka Republika i węgierski Ruch Naszej Ojczyzny.

Nominalnie reprezentanci tych ugrupowań byliby skazani na samodzielną egzystencję w Parlamencie Europejskim, lecz, jak słusznie zauważył Tyszka, bycie niezrzeszonym pozbawia europosłów resztki mocy sprawczej. Dlatego też, w mniemaniu polityków Nowej Nadziei, trudne polityczne położenie wymaga zawiązywania pragmatycznych aliansów, nawet jeśli będzie to oznaczało współpracę z jawnie antypolskimi partiami, jak AfD.

Mimo że nie wszyscy członkowie ESN-u mają równie negatywne spojrzenie na Polskę jak politycy AfD, to spora część posiada wrogi stosunek wobec pomocy Ukrainie. W tym aspekcie Suwerenniści przypominają nieco Patriotów dla Europy, którzy pod przykrywką „symetryzmu” nie opowiadają się za żadną stroną konfliktu i proponują natychmiastowe zakończenie wojny.

Część polityków ESN-u idzie jednak o krok dalej. Przykładowo AfD ma w swoich założeniach programowych zacieśnienie stosunków (zwłaszcza gospodarczych) z Rosją, natomiast Tomio Okamura, kontrowersyjny przywódca czeskiej populistyczno-prawicowej SPD, wprost nazwał Ukraińców nazistami.

W Europie, która mimo zauważalnego zmęczenia wojną wciąż zdecydowanie wspiera Kijów w walce z Moskwą, takie stwierdzenia automatycznie skazują ich głosicieli na polityczny ostracyzm, dlatego Suwerenniści zaczynają swoją przygodę w europarlamencie z ujemnymi punktami od unijnego mainstreamu.

Wątpliwe jednak, aby grupie szczególnie zależało na poprawie swojego wizerunku, ponieważ posiadając zaledwie 25 europosłów z 8 krajów i tak nie będzie ona w stanie zdziałać zbyt wiele w Parlamencie. Bardziej prawdopodobne jest, że Suwerenniści wykorzystają obecną kadencję do wyrazistego manifestowania swoich poglądów, pozbawionego jakichkolwiek znamion poprawności politycznej.

Taki kierunek sugeruje choćby głośne wystąpienie Ewy Zajączkowskiej-Hernik podczas debaty nad reelekcją Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej. Przemówienie spotkało się z ciepłym odbiorem zwłaszcza wśród eurosceptycznych internautów, choć pod względem merytorycznym mogło pozostawiać sporo do życzenia.

Sympatycy alt-prawicy mogą uznać za sukces sam fakt, że Suwerenniści powstali jako sojusz sił reprezentujących ich postulaty, dotychczas uważane za zbyt ekstremistyczne. Niedawno rozpoczęta kadencja Europarlamentu będzie więc dla nich dobrą okazją do rozpoczęcia pracy od podstaw.

Populizm: TAK, polityczne happenerstwo: NIE

Jak widać, europejską prawicę łączy zdecydowanie więcej, niż dzieli. Wszystkie grupy – Konserwatyści, Patrioci i Suwerenniści – obrały w jakimś wymiarze kurs „populistyczny”, choć niekoniecznie za tym określeniem kryje się to, co zwykle mają na myśli jego liberalni krytycy.

Dobrze ilustrują to słowa Nicoli Procacchiniego z EKR-u, że wraz ze swoimi kolegami zamierza reprezentować interesy obywateli, a tak się składa, że większość z nich opowiedziało się w tegorocznych wyborach za centroprawicową polityką. Uważam, że retoryka vox populi, vox Dei obierana coraz częściej przez prawicę jest w dużej mierze czymś pozytywnym, choć rzecz jasna prowadzi też do niepożądanych sytuacji.

Z czysto pragmatycznego punktu widzenia prawicy zwyczajnie opłaca się realizować interesy szeroko rozumianych narodów czy „ludu”. Skutkuje to rosnącym poparciem społeczeństwa. Z kolei z perspektywy ideowej wypełniona jest nisza, którą pozostawiła po sobie lewica. Przeciętni obywatele, zdradzeni przez niegdyś prospołeczną, a obecnie kawiorową lewicę, powinni mieć zapewnione wsparcie przez wspólnotową prawicę.

Zamiast jednak nieustannie krytykować liberalny porządek w UE, prawicowe eurogrupy powinny zacząć rozwijać konserwatywną myśl Europy Narodów – narodów, które mają poczucie, że faktycznie mogą partycypować w rozwoju Starego Kontynentu.

Mroczną stroną populizmu, którą politycy europejskiej prawicy powinni jak najszybciej wykorzenić, jest żerowanie na negatywnych ludzkich emocjach, czego pokaz dała chociażby wspomniana wcześniej Ewa Zajączkowska-Hernik. Oczywiście, krytyka podejścia komisji von der Leyen do polityki ekologicznej czy migracyjnej jak najbardziej może być uzasadniona.

Jednakprzemienianie parlamentarnej debaty w polityczny happening (okraszony m.in. wzbudzaniem poczucia winy czy niezbyt dyplomatycznym „od Polski ręce precz”) skazuje nie tylko tę skrajniejszą, lecz także całą prawicę na ośmieszenie.

Siły konserwatywne powinny opuścić już etap zyskiwania rozgłosu i poparcia obywateli (gdyż oba te wskaźniki rosną) i przejść do etapu przekonywania reszty unijnych polityków do własnych postulatów, a to będzie już wymagało więcej powagi. Po co drzeć kartkę z napisem „Europejski Zielony Ład”, skoro można zaproponować nowe, lepsze rozwiązanie, takie jak „Zielony Plan 2.0”, który na razie widnieje tylko jako puste hasło na stronie Patriotów dla Europy?

Fałszywy realizm europejskiej prawicy

Mam też wrażenie, że wszystkie trzy prawicowe eurogrupy nadal nie rozumieją dynamiki relacji między instytucjami unijnymi a państwami członkowskimi, posługując się jedynie chwytliwymi hasłami typu „ochrona narodowych interesów przed brukselskimi biurokratami”. Owszem, walka ze szkodliwymi antynarodowymi pomysłami, takimi jak pozbawianie państw członkowskich prawa weta, jest jak najbardziej słuszna, i w tym aspekcie sporu z federalistami suwerenniści mają rację.

Jednak zapominają oni, że w Unii Europejskiej myśli się przede wszystkim w kategoriach europejskich, a nie wyłącznie narodowych. Można się oburzać na słowa Róży Thun, że w Parlamencie Europejskim interes UE jest ważniejszy od krajowego, ale nie zmienia to faktu, że spora część unijnych decydentów myśli właśnie w ten sposób.

Aby idee prawicowe mogły łatwiej się rozprzestrzeniać po Europie, sama prawica musi się „zeuropeizować”. Najlepszym krokiem na start byłaby reforma grup politycznych, które powinny stać się ponadnarodowymi wspólnotami ludzi o podobnych wartościach.

Obecnie prawicowe sojusze przypominają raczej zlepek przedstawicieli wrogich narodów, które w imię swojego partyjnego interesu podpisują tymczasowy rozejm. Dla wszystkich prawicowych europosłów lepiej byłoby jak najwcześniej zrozumieć, że w Parlamencie Europejskim nie jest się samotnikiem, ograniczającym kontakty z sojuszniczymi partiami do relacji służbowych, lecz częścią ideowego kolektywu walczącego o realizację wspólnych postulatów i interesów swoich wyborców.

Ostatnią, równie ważną radą dla prawicy, jest zaakceptowanie rzeczywistości, że putinowska Rosja nie pragnie konserwatywnej, pokojowej Europy, lecz słabej i pogrążonej w wojennym chaosie. Dlatego moim zdaniem tzw. propozycje pokojowe, które w praktyce działają na korzyść Rosji, należy wyrzucić do kosza. Dobrze, że część ugrupowań – tych zrzeszonych w EKR – dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Teraz kolej na resztę prawicy.

***

Prawica w Parlamencie Europejskim stoi przed ważnym momentem swojej historii. Ugrupowania konserwatywne mają szansę zwiększyć swoją rolę w polityce europejskiej, zwłaszcza w obliczu rosnącego sceptycyzmu wobec unijnych instytucji oraz wyzwań, z jakimi boryka się współczesna Europa.

Kluczowe dla ich sukcesu będzie nie tylko zwiększenie reprezentacji, ale również zdolność do skutecznej współpracy między różnymi grupami, które łączą wspólne cele, ale różni szereg czasem niebagatelnych szczegółów. Jednocześnie jeśli prawica chce zyskać jakąkolwiek moc sprawczą już w obecnej kadencji, to musi zastanowić się nad częstszym szukaniem kompromisu z bardziej centrowymi siłami.

Przykład dobrych stosunków prawicowej premier Włoch Giorgii Meloni z Ursulą von der Leyen udowadnia, że zdrowa współpraca nie zawsze wymaga wyrzeknięcia się swoich przekonań politycznych.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.