Witamy na stronie Klubu Jagiellońskiego. Jesteśmy niepartyjnym, chadeckim środowiskiem politycznym, które szuka rozwiązań ustrojowych, gospodarczych i społecznych służących integralnemu rozwojowi człowieka. Portal klubjagiellonski.pl rozwija ideę Nowej Chadecji, której filarami są: republikanizm, konserwatyzm, katolicka nauka społeczna.

Zachęcamy do regularnych odwiedzin naszej strony. Informujemy, że korzystamy z cookies.

Pół-polityk, pół-produkt marketingowy. Czy Kamala Harris wygra wybory?

Pół-polityk, pół-produkt marketingowy. Czy Kamala Harris wygra wybory? Kamala Harris; źródło: Gage Skidmore; wikimedia commons; Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic license.

Wycofanie się Joe Bidena z wyścigu prezydenckiego odwróciło losy walki o Biały Dom, przynajmniej na poziomie sondaży. Jak bardzo samodzielna jest Kamala Harris w swojej polityce, kim jest jej prawa ręka Tim Walz i jakie są szanse tego duetu na przekonanie do siebie wyborców w kluczowych swing states? Adam Szymczyk rozmawia z Mateuszem Obremskim o tym, co pierwsze tygodnie kampanii nowej kandydatki demokratów mogą nam o niej powiedzieć, oraz co jej ewentualna wygrana mogłaby oznaczać dla Polski.

Kilka tygodni temu, gdy Joe Biden wciąż ubiegał się o reelekcję, w roli faworyta wyścigu o Biały Dom częściej wskazywano Donalda Trumpa, a obecnemu prezydentowi zarzucano, że może demobilizować wyborców. Dziś pojawia się coraz więcej sondaży pokazujących przewagę Kamali Harris nad kandydatem republikanów. Czy można zatem powiedzieć, że manewr demokratów z wymianą kandydata się powiódł?

Bez wątpienia po stronie demokratów nie ma nikogo, kto żałowałby tego ruchu. Z perspektywy czasu wygląda to nawet zabawnie, że jeszcze niedawno zastąpienie Bidena uznawano za ryzykowną decyzję, a jak się okazało, ryzykowne było utrzymywanie prezydenta w wyścigu. Szanse głowy państwa na zwycięstwo były marne, na feralnej debacie z Trumpem w CNN Biden wypadł po prostu fatalnie, ciężko było pozbyć się wrażenia groteskowości zabiegów jego otoczenia, mających na celu przykryć widoczne gołym okiem potknięcia.

Debata była jednak tylko jedną stroną medalu, zaś drugą było całkowicie nieporadne zarządzanie kryzysem wizerunkowym. Wpadki takie jak pomylenie Zełenskiego z Putinem podczas szczytu NATO w Waszyngtonie również nie budowały zaufania do kognitywnych zdolności przywódcy USA, nawet jeśli odpowiadał on potem ze swadą na zawiłe pytania dotyczące polityki zagranicznej.

Podjęcia niezbędnych decyzji nie ułatwiał również sam prezydent, który mocno zawężał grupę doradców, podważał wyniki sondaży i szedł w zaparte. Nad całą sytuacją unosił się zapach oblężonej twierdzy, niczym z „Cesarza” Kapuścińskiego. Szczęśliwie, Biden zachował więcej rozsądku niż Trump przy opuszczaniu fotela prezydenckiego w 2021 roku.

Obecnie u demokratów następuje wyraźna mobilizacja, przede wszystkim w wymiarze finansowym. Dość powiedzieć, że w samym lipcu kampania Harris zebrała ponad 300 mln dolarów, czyli ponad dwa razy więcej niż kampania Trumpa w tym samym czasie. Mobilizacja jest widoczna również w postaci szybko rosnącej liczby wolontariuszy oraz przy rejestrowaniu wyborców – co ma duże znaczenie dla Partii Demokratycznej. Przejawia się ona też większym entuzjazmem i frekwencją na wiecach kampanijnych.

Za zwyżkującą mobilizacją wśród demokratów podążyła również popularność Harris w sondażach, choć warto podkreślić, że jej prowadzenie nad Trumpem jest w wielu badaniach opinii publicznej w granicach błędu statystycznego. Nie zapominajmy też, że rosnące szanse tej kandydatki to w dużej mierze efekt świeżości, jej „miesiąc miodowy”, jak to się ujmuje w USA. W toku kampanii z pewnością pojawią się na jej drodze trudności i wyzwania, którymi mogą być choćby debaty z Trumpem, i to właśnie te wyboje mogą ostatecznie zadecydować o wyniku wyborów.

W polskiej debacie publicznej często opisuje się Harris jako polityk wyraziście lewicową. Z drugiej strony nigdy nie była ona przedstawicielem postępowego skrzydła demokratów uosabianego z Berniem Sandersem, a wiele jej wypowiedzi wskazuje na bardziej centrowe poglądy. Jaki zatem nurt w Partii Demokratycznej reprezentuje obecna wiceprezydent? 

Niewątpliwie jest to polityk bardziej lewicowa od prezydenta, choć ciężko przypisać ją do jednego nurtu czy do określonej frakcji, w której cieszyłaby się posłuchem. Do momentu decyzji Bidena o wycofaniu się z wyścigu o Biały Dom nie była to wpływowa postać wśród demokratów. Można stwierdzić wręcz, że te blisko 4 lata w Białym Domu były sporym rozczarowaniem. Harris stawia akcent na sprawy aborcyjne, tożsamościowe – na tym polu jest chyba bardziej konsekwentnie lewicowa od Bidena. Do tego idzie bardziej w lewo w sprawach gospodarczych czy ochrony środowiska.

Osobiście określiłbym ją jako pół-polityk, pół-produkt marketingowy. Jeśli Harris chce zachować taką formę, to w jej interesie nie leży przypisywanie się do jednej określonej frakcji, gdyż jako liderka partii powinna nauczyć się rozgrywać poszczególne koterie.

To, jak bardzo stanowi ona produkt politycznego marketingu, mogliśmy sami zobaczyć podczas jej wizyty w Warszawie na początku inwazji Rosji na Ukrainę w marcu 2022 roku, gdy wraz z nią w wizycie brał udział szeroki wianuszek doradców i specjalistów od marketingu. Należy zauważyć też, że między urzędnikami z Pałacu Prezydenckiego i ówczesnego rządu a otoczeniem Harris nie było chemii.

Jako swojego kandydata na wiceprezydenta Harris wskazała gubernatora Minnesoty Tima Walza. Co wiemy o tej postaci i czy może ona przysporzyć demokratom nowych wyborców?

Od dłuższego czasu pewne było, że Harris na swojego running mate wybierze białego mężczyznę z amerykańskiej prowincji, po to aby trafić do bardziej konserwatywnych grup wyborców. Zaskakiwać może jedynie wskazanie konkretnej osoby, gdyż Walz nie był raczej faworytem do tego stanowiska. Na takiej decyzji zaważyło między innymi znalezienie wspólnego języka między nim a Harris.

Walz jest równolatkiem obecnej wiceprezydent, a do momentu wejścia w politykę jego biografię można określić jako typową dla mieszkańca Midwest (Środkowego Zachodu). Początkowo mieszkał w Nebrasce, gdzie pracował w przemyśle, po czym przez 24 lata służył w Gwardii Narodowej. Następnie przeprowadził się za żoną do Minnesoty, gdzie był nauczycielem, a później (co ważne dla Amerykanów) trenerem licealnej drużyny futbolu amerykańskiego, która wówczas wygrała pierwszy raz mistrzostwa stanowe.

W 2006 roku pierwszy raz uzyskał mandat do Izby Reprezentantów w okręgu, który do tej pory skłaniał się ku republikanom, co było sporym sukcesem, zaś później kilkukrotnie udawało mu się z powodzeniem ubiegać się o reelekcję. Na Kapitolu uznawano go za osobę ciepłą i zdolną do rozmów z republikanami, a w kilku kwestiach nawet głosował razem z nimi, np. w sprawach migracyjnych.

Jako gubernator Minnesoty, sprawujący swoją funkcję od 2019 roku, kładł akcent na takie sprawy jak prawa pracownicze, dostęp do urlopu, ubezpieczenia i świadczenia społeczne. Dodatkowo dołożył do tego progresywną politykę w obszarze światopoglądowym, m.in. legalizując rekreacyjne palenie marihuany oraz wpisując prawo do aborcji do 20. tygodnia ciąży do prawa stanowego.

Można powiedzieć, że Walz łączy marzenia frakcji progresywnej z czarem „starszego tatusia z Midwestu”. Dobrze pokazuje to jego image: noszenie czapeczek baseballowych, rozmowy z wyborcami w parkach i wesołych miasteczkach, myślistwo, majsterkowanie, zainteresowanie footballem amerykańskim, abstynencja od alkoholu.

W amerykańskim systemie wyborczym kluczowe znaczenie dla wygranej mają tzw. stany wahadłowe (swing states). Z badań wynika, że wyścig jest tu bardziej wyrównany niż w skali ogólnokrajowej. Jakie są szanse demokratów w tych stanach?

Skład i liczba swing states zmieniają  się z wyborów na wybory, w tegorocznych mamy ich sześć i możemy je roboczo podzielić na 2 grupy. Pierwsza to Pas Słoneczny, czyli Georgia, Nevada i Arizona – w tych stanach kluczowa jest liczba zarejestrowanych wyborców Partii Demokratycznej. Druga to Niebieska Ściana, do której należą Pensylwania, Michigan i Wisconsin – w tej grupie występują podobieństwa demograficzne, a główną rolę pełnią biali wyborcy z klasy postprzemysłowej i pracującej.

Zgodnie z większością sondaży Trump wypada lepiej w Pasie Słonecznym i ma tam kilka punktów procentowych zapasu. Ale warto też zauważyć, że Harris odrobiła straty, które Biden miał w Niebieskiej Ścianie i obecnie wg badań mamy tam remis, a sondaż Siena Poll wskazuje nawet kilkuprocentową przewagę Kalifornijki. Jeśli kandydatce demokratów uda się wygrać w tych 3 stanach, to praktycznie będzie miała wymaganą większość w Kolegium Elektorskim i zapewnioną prezydenturę.

W jakich obszarach Harris odróżnia się od Bidena?

Po pierwsze, w swoich wypowiedziach i działaniach wiele miejsca wiceprezydent poświęca kwestii aborcji, która w zamierzeniu ma być kołyem zamachowym jej kampanii, co pokazuje, że demokraci odrobili lekcję z wyborów środka kadencji z 2022 roku. Po drugie, Harris obiecuje realizację szeregu ambitnych progresywnych postulatów znanych z poprzedniej kampanii Bidena i wykonanych do tej pory albo częściowo, albo wcale.

Warto tu wymienić obietnicę przeznaczenia 2 miliardów dolarów na przedszkola i opiekę nad starszymi, podwyższenie podatku korporacyjnego do 28% oraz przywrócenie wprowadzonych tymczasowo, w trakcie pandemii, rocznych ulg podatkowych dla rodzin, do poziomu blisko 4 tysięcy dolarów na dziecko. Po trzecie, idzie też dalej w kwestiach ekologicznych: jednoznacznie popiera Green New Deal, w czym bliżej jest jej niż Bidenowi do frakcji progresywnej demokratów.

Po czwarte, ostatnią kwestią, w której można dostrzec pewną różnicę między tymi politykami, jest wojna w Gazie. Harris wykazuje się większą empatią wobec Palestyńczyków i częściej niż prezydent wspomina o problemie islamofobii. Podczas lipcowej wizyty Benjamina Netanjahu w Waszyngtonie dało się odczuć, że jej spotkania i rozmowy z Bibim niekoniecznie są utrzymane w ciepłym tonie. Wspomnieć można również, że w czasie gdy premier Izraela przemawiał do obu izb Kongresu, Harris zbojkotowała to wystąpienie, choć jako wiceprezydent jest przewodniczącą Senatu.

Czy zarysowane przez Pana różnice pomiędzy Bidenem a Harris mogą jej pomóc w wygranej w wyborach?

Trudno jednoznacznie ocenić, czy będzie to miało jakieś znaczenie, gdyż dla elektoratu amerykańskiego różnice, o których wspomniałem, są w zasadzie minimalne. W znacznej mierze będzie to raczej starcie osobowości, a jego wynik zależeć będzie od mobilizacji bazy wyborczej.

Jeśli chodzi o programy, nie dostrzegam niczego przełomowego, aczkolwiek rzeczywiście Harris jest bliżej do lewego skrzydła ugrupowania niż Bidenowi. Na pewno można zauważyć ruch w stronę odmłodzenia Partii Demokratycznej, także na poziomie mediów społecznościowych, bądź dotarcia do wyborców młodszych albo z mniejszości (warto jednak nadmienić, że Biden i tak radził sobie na tym polu relatywnie dobrze).

Dla statystycznego wyborcy z Georgii czy z Wisconsin odmienności między Harris a Bidenem nie mają większego wpływu, choć faktycznie Harris postuluje jeszcze więcej rozwiązań znanych z Europy, takich jak uzwiązkowienie, płatne urlopy, wyższe podatki – a więc spraw uznawanych zazwyczaj przez stronę republikańską za socjalizm. W tym wypadku Harris na pewno idzie o krok dalej niż Biden, ale nie tak daleko jak choćby Bernie Sanders.

Wspomniał Pan o sceptycyzmie Harris do obecnej sytuacji w strefie Gazy. W niektórych stanach istotną grupę elektoratu stanowią wyborcy muzułmańscy. Czy bardziej krytyczne podejście do relacji z Izraelem pozwoli kandydatce demokratów przyciągnąć głosy tej społeczności? Jaką rolę odegra ta kwestia w listopadzie?

 W przypadku starcia Biden–Trump ten aspekt odegrałby bardzo dużą, a być może i decydującą rolę. Na poziomie prawyborów w wielu kluczowych stanach (szczególnie w Michigan) widać było duży odwrót od Bidena wyborców muzułmańskich, którzy ciągnęli ze sobą swoich sąsiadów i kolegów z campusów. Mniejszość muzułmańska staje się w USA na tyle zauważalna, że zaczyna wpływać na kształtowanie życia publicznego.

Wyborcy muzułmańscy to tradycyjnie elektorat demokratów, zatem jeśli na poziomie prawyborów następował odwrót tej grupy od Bidena, a muzłumanie czy Arabowie oddawali głos nieważny w ramach sprzeciwu wobec stosunku prezydenta do wojny w Gazie, to brak ich poparcia mógłby mu ciążyć w stanach na Środkowym Zachodzie, gdzie o zwycięstwie decyduje nieraz kilkanaście tysięcy głosów.

Harris, wykazująca się większym zrozumieniem dla sytuacji muzułmanów jest co do zasady chwalona przez część organizacji arabskich za swoją dotychczasową politykę. Jej podejście do kwestii takich jak konflikt w Gazie można nazwać bardziej cywilizowanym.

Chciałbym wierzyć, że wynika to z jej obrzydzenia kulisami polityki prowadzonej w tej kwestii przez Biały Dom: maskowaniem rozmów pokojowych, pokazowym wstrzymywaniem ułamkowej części transferów broni do Izraela, a tak naprawdę całkowitym wspieraniem armii i rządu Netanjahu.

Z drugiej jednak strony Harris nie wykazywała się żadną aktywnością ani inicjatywami, by przeciwstawiać się rozwiązaniom wypracowywanym przez Bidena, Blinkena i Sullivana – architektów amerykańskiej polityki bliskowschodniej – a z jej ust często padają deklaracje niewnoszące nic nowego do dyskusji, takie jak na przykład stwierdzenie, że Izrael ma prawo do samoobrony.

Jakie kwestie mają stanowić główną oś kampanii demokratów?

Myślę, że będzie sporo kampanii negatywnej i zarzutów wobec Trumpa, choć chyba nieco mniej niż w kampanii Bidena, która ogniskowała się w narracji „dobro kontra zło, Biden kontra Trump”. Na pewno mocno wybrzmią też sprawy światopoglądowe, na czele ze wspomnianą wcześniej aborcją. Po wyroku Sądu Najwyższego anulującym wyrok Roe vs. Wade i midtermach w 2022 roku widać w sondażach, że jest to temat, w którym demokraci mogą punktować.

Trzecim filarem będzie najpewniej polityka gospodarcza, postulowanie protekcjonizmu, zachowania miejsc pracy i rywalizacji z Chinami, co najmniej deklaratywnej, ale też na poziomie taryf celnych. Poza tym zauważalne będzie podkreślanie roli związków zawodowych, ubezpieczeń, zwracanie się do klasy pracującej i obiecywanie jej możliwości pomocy ze strony państwa w przypadku turbulencji związanych z globalizacją.

Niemniej ugranie czegoś na tym polu będzie zadaniem trudnym, gdyż większość Amerykanów lepiej ocenia ekonomiczne kompetencje Trumpa niż demokratów. Swoją drogą jest to paradoksalne, gdyż ogólny stan gospodarki USA jest niezły, lecz obywatele widzą sytuację w znacznie ciemniejszych barwach. Ocena działań Bidena i Harris w polityce gospodarczej jest dość surowa i przejawia się to choćby postrzeganiem inflacji jako wyższej niż w rzeczywistości. Obecnie w USA inflacja jest na poziomie 2,9%, bezrobocie około 4%, lecz z badań Gallupa wynika, że aż siedmiu na dziesięciu Amerykanów uważa, iż gospodarczo sprawy idą w złym kierunku.

Jaka jest strategia demokratów na zwycięstwo – mobilizacja własnego elektoratu czy odbicie wyborców Trumpowi?

Obecnie scena polityczna w Stanach jest bardzo zabetonowana, więc trudno jest podbierać sobie wyborców. Z map sporządzanych cyklicznie przez „New York Times” wynika, że przepływy elektoratu między wyborami 2016 i 2020 były niewielkie i punktowe. Nie ma też dużego politycznego złota wśród wyborców środka i umiarkowanych.

Oczywiście nie jest też tak, że wyborcy z tej grupy, mówiąc kolokwialnie, „wyginęli”. I z jednej, i z drugiej strony widzę pewne ukłony w stronę centrum, np. Trump w swoich komentarzach dotyczących aborcji nie idzie tak daleko jak J.D. Vance lub wielu republikanów, starając się zapewne zyskać trochę poparcia wśród centrystów, kobiet i mieszkańców przedmieść. U Harris również dostrzegam podobne zabiegi, ale główne znaczenie ma mobilizacja własnego elektoratu, której centralnym punktem jest udział Trumpa w wiecach na prowincji w Pensylwanii, Georgii i Michigan oraz mobilizowanie miast, głównie Detroit i Filadelfii, przez demokratów.

Do tej pory obecna wiceprezydent zwykle stroniła od wypowiedzi dotyczących tematów takich jak rola Stanów w świecie i relacji międzynarodowych. Jak może wyglądać polityka zagraniczna jej administracji i jakie znaczenie może w niej odgrywać Polska i nasz region? 

Rzeczywiście dla Kamali Harris polityka zagraniczna do tej pory nie znajdowała się na szczycie listy zainteresowań, a gdy Joe Biden delegował ją do pewnych zadań na tym polu, to nie wypadała ona w nich zbyt dobrze.

Najpewniej w dużej mierze Harris będzie kontynuowała działania administracji Bidena. W kontekście Europy Środkowej i Wschodniej będzie to oznaczało dozowanie pomocy kropelkowej dla Ukrainy, obawy przed prowokowaniem Rosji, stopniowe i powolne przekraczanie czerwonych linii oraz żelazne gwarancje dotyczące samego NATO i zobowiązań traktatowych USA.

Spodziewać się można również mniejszych lub większych ograniczeń narzucanych Ukraińcom czy lekkiego popychania ich w kierunku negocjacji. Sama Harris nie wychodzi z własnymi inicjatywami, jest raczej pudłem rezonansowym doradców i establishmentu. Najpewniej będzie więc słuchała doradców i nie będzie starała się forsować swoich autorskich pomysłów, tak jak to robił np. Trump.

Kształtowaną przez doradców Harris politykę trudno zmienić, tym bardziej że jest ona mocno zinstytucjonalizowana, powiązana ośrodkami, kontaktami i ludźmi. Agenda zagraniczna jest wciąż wykuwana, ale na pewno nie będzie to ważny kampanijnie temat dla Harris.

Wśród ważnych postaci w kręgu urzędującej wiceprezydent warto wymienić prawdopodobnego następcę Jake’a Sullivana w roli doradcy ds. narodowego bezpieczeństwa, Philipa Gordona, który dziś jest głównym doradcą Harris w sprawach międzynarodowych.

Miałem okazję rozmawiać z nim podczas jego wizyty w Warszawie rok temu i wtedy zrobił na mnie wrażenie osoby uważnej, przywiązanej do oficjalnych komunikatów Waszyngtonu, mówiącej dokładnie to, co jest ustalone przez Biały Dom, i nie dodającej nic od siebie. Podkreślał wtedy, że to tylko od Ukraińców zależy, co i kiedy chcą negocjować, że Stany Zjednoczone nie będą w tej sprawie na Kijów wywierać presji i zapewniał, że ciągłość pomocy militarnej dla Ukrainy ze strony USA będzie zachowana. Czas pokazał jednak, że jest inaczej. Wielomiesięczny impas w Kongresie wokół pakietu wsparcia dla Kijowa udowodnił, że ten urzędowy optymizm był na wyrost.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.